Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N kwi 28, 2024 16:31



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 59 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona
 >>>Trzy poziomy religii 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Śr lut 25, 2004 22:09
Posty: 339
Post Re: Odpowiadając Mushinowi
Dominikdano napisał(a):
mushin napisał(a):
Dominikdano napisał(a):
To oczywiście są tylko hipotezy.
Ddn


Tak mi sie wydaje, ze zbedne i zupenie sprzeczne z istota buddyzmu na jaki sie wciaz powolujesz.


Dobrze, że zaznaczyłeś iż Ci się wydaje.
Napisz więc co jest istotą buddyzmu, Mushin.


Z pewnoscia nie sa nia spekulacje i 'ogolne teorie wszystkiego'.

M.

Prawda jest jak cisza. Jelsi cos o niej powiesz - znika.

M.


Pn cze 20, 2005 9:15
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00
Posty: 747
Post Odpowiadając Xenotymowi
Ten świat jest projekcją umysłu. Nie istnieje tak jak się to powszechnie wydaje ludziom. Nie jest substancjalny. Wszystko jest zjawiskiem, które w każdej chwili znika, obumiera i w każdej chwili pojawia się na nowo, zmartwychwstaje. Czas jest odczuciem właśnie takiej ciągłej, nigdy nie kończącej się przemiany.
Jezus powiedział o sobie: „Ja jestem początek i koniec”. Właśnie to jest rzeczywistością – w każdej chwili wszystko JEST końcem i wszystko JEST początkiem, w 100-u %-tach. Jednak można to pojąć tylko wówczas, gdy zrozumie się, że jaźń, czyli odczucie „ego” oddzielające nas, wyodrębniające od reszty zjawisk jest fałszem. To zaś jest efektem medytacji, wyłącznie osobistym i nieprzekazywalnym werbalnie doświadczeniem.
Jak widzisz, konwencjonalnym umysłem tego pojąć się nie da.

Na jakiej podstawie uważasz, że „przecież ten oglądany zmysłami świat musi mieć jakieś znaczenie” ?
Pytasz: „Po co by powstał?”
To właśnie należy rozważać.

Nigdy nie powstawał. On nie ma początku i nigdy się nie skończy, choć Ziemia i ludzie przeminą. Zawsze będą gdzieś tam pojawiały się jakieś formy życia, ale ich natura wszędzie jest taka sama, dokładnie jak ta nasza. To właśnie jest wieczność. Te wszystkie zjawiska wypływają z NICOŚCI, która jest Ojcem wszystkiego. To tajemnica, której nie da się już odsłonić.

Wszelkie badania ludzi, nauka itd. to co jest w świecie, stwarza umysł. On jest nieskończenie kreatywny. Może wszystko wymyślić, jeśli istoty obdarzone rozumem o to się będą starać. To własnie umysł jest sprawcą wszystkich zjawisk w świecie. Wszystko zależy od warunków i przyczyn (to jest odkrycie buddyzmu).

Jezus sam o sobie powiedział, że jest każdym z nas. Nie wyróżniam Go w innym znaczeniu. O taką „jedność „ i „synostwo” Ojca, jakie On znał zabiegał też dla swoich uczniów i wszystkich ludzi.
Jednak syn człowieczy musi być w tym celu „wywyższony” ponad przyziemność tego świata. To jest właśnie tych Jego uczniów zadaniem i powinnością. Ludzie, którzy sami będą dążyć do prawdy, osiągną w końcu zbawienie. Każdy sam musi zechcieć.


Ddn


Pn cze 20, 2005 9:48
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So kwi 23, 2005 17:37
Posty: 820
Post Re: Odpowiadając Mushinowi
mushin napisał(a):
Prawda jest jak cisza. Jelsi cos o niej powiesz - znika.

Z tym to się do pewnego stopnia zgadzam. jeśli to potraktować jako przenośnie, oczywiście.
Podobnie w fizyce, w nano skali, przyjmuje się, że pomiar oddziałując z obiektem zakłóca stan tego obiektu.


Pn cze 20, 2005 13:13
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00
Posty: 747
Post Re: Odpowiadając Mushinowi
Cytuj:
Z pewnoscia nie sa nia spekulacje i 'ogolne teorie wszystkiego'.

M.

Prawda jest jak cisza. Jelsi cos o niej powiesz - znika.

M.


To banał. Negowanie nie jest odpowiedzią na pytanie o istotę buddyzmu.
Prawda jest jak HUK ! ! !
Dlaczego go nie słyszycie?

Ddn


Pn cze 20, 2005 13:45
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So kwi 23, 2005 17:37
Posty: 820
Post Re: Odpowiadając Xenotymowi
Dominikdano napisał(a):
Ten świat jest projekcją umysłu. Nie istnieje tak jak się to powszechnie wydaje ludziom. Nie jest substancjalny. Wszystko jest zjawiskiem, które w każdej chwili znika, obumiera i w każdej chwili pojawia się na nowo, zmartwychwstaje. Czas jest odczuciem właśnie takiej ciągłej, nigdy nie kończącej się przemiany.


Być może prawdę piszesz... nie neguję tego. Mam takie jednak zastrzeżenie co do medytacji, że być może jest to jednak forma autosugestii.
Zgodzisz się chyba, że człowiek ma np. ręce i nogi, że człowiek odczuwa np. boi się lub cieszy, że człowiek się rozmnaża....itd., itp. Ten pozorny (wg Ciebie świat) układa się w pewną logiczną całość. Jest powtarzalny. Trudno byłoby mi przyjąć, że wszystko co się dzieje wokół mnie - mam na myśli świat człowieka i jego spraw. jest iluzją, moim wymysłem. Więc co , wymyśliłem to wszystko sobie, stwarzam to w moim umyśle... Byłbym i taki pogląd zaakceptował, gdyby nie jeden boleśnie odczuwalny fakt, że nie mam na dzieje świata aż tak istotnego wpływu, to się dzieje i tak.
I po drugie... skoro nauka odkrywa wciąż coraz to nowe fakty... to zgodnie z Twoim modelem oznaczałoby to, że te fakty są przez umysły kreowane i następnie wyjaśniane.... kłóci się to nieco z powszechnym odczuciem rzeczywistości.

Dominikdano napisał(a):
Jezus powiedział o sobie: „Ja jestem początek i koniec”. Właśnie to jest rzeczywistością – w każdej chwili wszystko JEST końcem i wszystko JEST początkiem, w 100-u %-tach. Jednak można to pojąć tylko wówczas, gdy zrozumie się, że jaźń, czyli odczucie „ego” oddzielające nas, wyodrębniające od reszty zjawisk jest fałszem. To zaś jest efektem medytacji, wyłącznie osobistym i nieprzekazywalnym werbalnie doświadczeniem.
Jak widzisz, konwencjonalnym umysłem tego pojąć się nie da.

Przyczyną i skutkiem jednocześnie. W jakimś sensie to aprobuję.
Być może wszystkie jaźnie zlewają się w jedną całość. Pytam zatem... dlaczego pojedyńczy osobnik ma wrażenie odrębności... ścieślej rzecz biorąc pytam po co ma tej odrębności poczucie.... a jeszcze ściślej... po co świat (ten iluzoryczny ja sądzisz) miałby się wykreować?

Nie doczytałem Twojego postu do końca... bo jak widzę niżej sporo odpowiedzi na moje pytania

Dominikdano napisał(a):
Na jakiej podstawie uważasz, że „przecież ten oglądany zmysłami świat musi mieć jakieś znaczenie” ?
Pytasz: „Po co by powstał?”
To właśnie należy rozważać.

Nigdy nie powstawał. On nie ma początku i nigdy się nie skończy, choć Ziemia i ludzie przeminą. Zawsze będą gdzieś tam pojawiały się jakieś formy życia, ale ich natura wszędzie jest taka sama, dokładnie jak ta nasza. To właśnie jest wieczność. Te wszystkie zjawiska wypływają z NICOŚCI, która jest Ojcem wszystkiego. To tajemnica, której nie da się już odsłonić.

Wszelkie badania ludzi, nauka itd. to co jest w świecie, stwarza umysł. On jest nieskończenie kreatywny. Może wszystko wymyślić, jeśli istoty obdarzone rozumem o to się będą starać. To własnie umysł jest sprawcą wszystkich zjawisk w świecie. Wszystko zależy od warunków i przyczyn (to jest odkrycie buddyzmu).


Zgoda absolutna... jest to możliwe...


Jezus sam o sobie powiedział, że jest każdym z nas. Nie wyróżniam Go w innym znaczeniu. O taką „jedność „ i „synostwo” Ojca, jakie On znał zabiegał też dla swoich uczniów i wszystkich ludzi.
Jednak syn człowieczy musi być w tym celu „wywyższony” ponad przyziemność tego świata. To jest właśnie tych Jego uczniów zadaniem i powinnością. Ludzie, którzy sami będą dążyć do prawdy, osiągną w końcu zbawienie. Każdy sam musi zechcieć.

Widzisz, ja wciąż szukam rozwiązań, które pozwoliłyby mi zrozumieć przyczynę tej, jak ją nazywasz iluzji. Iluzji układającej się w całość logiczną – przyczynę powstania cywilizacji złożonej z indywiduów jak ja czy Ty. Z tą presją na jedność, na współdziałanie.
Być może Chrystus jest w każdym z nas. Być może świat oscyluje wokół osi czasu. Pytam się po co taka manifestacja istnienia jaką znamy powszechnie.


Pn cze 20, 2005 13:49
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So kwi 23, 2005 17:37
Posty: 820
Post 
Mushin
Też wydaje m się że prawdzie bliżej do huku niż ciszy. Że to raczej z tego huku umysł filtruje cześć "do zniesienia" bo jak miałby czerpać z niczego?


Pn cze 20, 2005 14:00
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00
Posty: 747
Post Cd. odpowiadając Xenotym
Cytuj:
Mam takie jednak zastrzeżenie co do medytacji, że być może jest to jednak forma autosugestii.
Zgodzisz się chyba, że człowiek ma np. ręce i nogi, że człowiek odczuwa np. boi się lub cieszy, że człowiek się rozmnaża....itd., itp...


Medytacja to nie jest autosugestia. Poznanie rzeczywistości jest możliwe przy pełnym zaangażowaniu świadomości. Myśli są wprawdzie uciszone, to konieczne, ale skupienie uwagi jest skoncentrowane. Wówczas nie może być wątpliwości. To już nie jest iluzją.

Ciało i umysł, emocje, jego wieloaspektowe funkcje, działanie itd. łączą się z jaźnią, z ego i są rodzajem „przypadłości”. To wszystko w jakiś sposób się nam przytrafiło. Nie chcę wchodzić w mitologię. Wiem tylko, że będąc „posiadaczem” tego myślącego ciała, jest ono w istocie tym samym zjawiskiem co wszystko inne. Nic je nie odróżnia od całej reszty i podlega ono tym samym warunkom i przyczynom, które wywołują zmiany i ustanawiają kolejne warunki i przyczyny itd. itd.
Substancjalne i psychiczne „Ja” – moje myślące ciało, jest jednym z tymi warunakmi i przyczynami, nie istnieje trwale. Jest ciągłą serią kolejnych „ja, ja, ja, ja...”. To oczywista iluzja.
Cóż na to poradzę, że większość myśli inaczej, że moi rodzice, moje dzieci, bliscy mi ludzi, przyjaciele i wszyscy inni, dla mnie bardzo ważni, nie zdają sobie z tego sprawy. Ubolewam nad tym, bo świadomość tej Prawdy rzeczywiści uwalnia od cierpień, od lęku, uwalnia i wyzwala radość, mimo tego, że nadal odczuwam ból zęba, zmęczenie itd.

Cytuj:
ja wciąż szukam rozwiązań, które pozwoliłyby mi zrozumieć przyczynę tej, jak ją nazywasz iluzji. Iluzji układającej się w całość logiczną – przyczynę powstania cywilizacji złożonej z indywiduów jak ja czy Ty. Z tą presją na jedność, na współdziałanie.
Być może Chrystus jest w każdym z nas. Być może świat oscyluje wokół osi czasu. Pytam się po co taka manifestacja istnienia jaką znamy powszechnie.


Wyjaśnianie tego rodzaju pytań jest potrzebą racjonalnego umysłu. Umysł ludzki wciąż poszukuje wyjaśnień wszystkiego. Na tym jednak poziomie dyskursywnego umysłu (rozumowania, logiki, racjonalności) nigdy nie otrzymasz odpowiedzi na tego typu pytanie ostateczne.

Właśnie to pytanie: „dlaczego?” jest „pierwszą” przyczyną naszej ludzkiej (nie)doli. To symboliczny owoc drzewa wiadomości. Należy się od niego uwolnić i zerwać owoc z drzewa życia, symbolicznego drzewa Prawdy.

Gdy wzniesiesz się ponad to całe racjonalizowanie i bez aktywnego ego, bez udziału myśli, bez oceniania, poznasz co jest rzeczywiste, to uznasz, że nie ma w tym co poznajesz jakiegokolwiek braku. Wszystko jest doskonałe, żywe, świetliście czyste. I to właśnie takie, jakie jest. Wówczas pytanie: „po co?” rozwieje się jak dym.

Ddm


Pn cze 20, 2005 20:43
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So kwi 23, 2005 17:37
Posty: 820
Post Re: Cd. odpowiadając Xenotym
Dominikdano napisał(a):
Medytacja to nie jest autosugestia. Poznanie rzeczywistości jest możliwe przy pełnym zaangażowaniu świadomości. Myśli są wprawdzie uciszone, to konieczne, ale skupienie uwagi jest skoncentrowane. Wówczas nie może być wątpliwości. To już nie jest iluzją.

Ja się domyślam, że poprzez skupienie, medytację, modlitwę można wiele rzeczy zrozumieć. Myśle, że dotyczy to wbrew pozorom wszystkich ludzi i to w każdej chwili. Buntuję się jedynie, kiedy ktoś, (ktokolwiek) próbuje mnie w tym zakresie edukować. Wolę jednak prawdę poznawać drogą przemyślen własnych bez utraty kontaktu ze zmysłami... tak trochę "zwyczajniej... po ludzku.

Dominikdano napisał(a):
Ciało i umysł, emocje, jego wieloaspektowe funkcje, działanie itd. łączą się z jaźnią, z ego i są rodzajem „przypadłości”. To wszystko w jakiś sposób się nam przytrafiło. Nie chcę wchodzić w mitologię. Wiem tylko, że będąc „posiadaczem” tego myślącego ciała, jest ono w istocie tym samym zjawiskiem co wszystko inne. Nic je nie odróżnia od całej reszty i podlega ono tym samym warunkom i przyczynom, które wywołują zmiany i ustanawiają kolejne warunki i przyczyny itd. itd.

Jeśli masz na myśli to, ze nieustannie toczą się w naszym organizmie procesy (fizykochemiczne np. oraz ich wyższe formy, myśli ulotne, wrażenia, emocje) to pełna zgoda... ulegamy ciągłym przemianom i w pewnym stopniu co chwilę jesteśmy kimś innym. Jednak ta odczuwana mimo wszystko, indywidualność jest, moim zdaniem faktem podstawowym elementem naszej świadomości, moim zdaniem elementem trwałym i pożądanym bo między innymi pozwala dawać i brać.

Dominikdano napisał(a):
Substancjalne i psychiczne „Ja” – moje myślące ciało, jest jednym z tymi warunakmi i przyczynami, nie istnieje trwale. Jest ciągłą serią kolejnych „ja, ja, ja, ja...”. To oczywista iluzja.

Nie zgadzam się... ten ciąg powtarzających się ja ... dotyczy jednego obiektu,... nazwijmy go ja. Przynajmniej w okresie życia... co potem nie wiem.

Dominikdano napisał(a):
Cóż na to poradzę, że większość myśli inaczej, że moi rodzice, moje dzieci, bliscy mi ludzi, przyjaciele i wszyscy inni, dla mnie bardzo ważni, nie zdają sobie z tego sprawy. Ubolewam nad tym, bo świadomość tej Prawdy rzeczywiści uwalnia od cierpień, od lęku, uwalnia i wyzwala radość, mimo tego, że nadal odczuwam ból zęba, zmęczenie itd.

Są jednak ważni... nie odcinasz się od życia. To wspaniale.

Dominikdano napisał(a):
Wyjaśnianie tego rodzaju pytań jest potrzebą racjonalnego umysłu. Umysł ludzki wciąż poszukuje wyjaśnień wszystkiego. Na tym jednak poziomie dyskursywnego umysłu (rozumowania, logiki, racjonalności) nigdy nie otrzymasz odpowiedzi na tego typu pytanie ostateczne.

Dlaczego, przecież nawet ta wymiana poglądów wzbogaca jakoś moje pojmowanie świata.... Nie chcę negować własnych przemyśleń... to o czym piszesz – ta prawda – skoro jest to i tak będzie bez względu.. Trochę na to liczę.

Dominikdano napisał(a):
Właśnie to pytanie: „dlaczego?” jest „pierwszą” przyczyną naszej ludzkiej (nie)doli. To symboliczny owoc drzewa wiadomości. Należy się od niego uwolnić i zerwać owoc z drzewa życia, symbolicznego drzewa Prawdy.

Interpretacja do przyjęcia, jak najbardziej. Coś podobnego biegało mi kiedyś po głowie.

Dominikdano napisał(a):
Gdy wzniesiesz się ponad to całe racjonalizowanie i bez aktywnego ego, bez udziału myśli, bez oceniania, poznasz co jest rzeczywiste, to uznasz, że nie ma w tym co poznajesz jakiegokolwiek braku. Wszystko jest doskonałe, żywe, świetliście czyste. I to właśnie takie, jakie jest. Wówczas pytanie: „po co?” rozwieje się jak dym.

Dalej się nie rozumiemy. Skoro istnieje ten, jak pisałeś, odwieczny ciąg zdarzeń, nieskończonej ilości śmierci i narodzin – to przyjmuję – to, po co ten obserwowany w realu stan rzeczy. Co się chce w ten sposób zamanifestować. Dlaczego musimy jeść, pić, rodzić. Dlaczego nasze indywidualne ego powstało i zginie. Czy życie doczesne to grzech?
Nie potrafię się w świadomości własnego ja doszukać cienia zła - wprost przeciwnie.


Pn cze 20, 2005 22:12
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00
Posty: 747
Post Odpowiadając Xenotymowi
Cytuj:
Jednak ta odczuwana mimo wszystko, indywidualność jest, moim zdaniem faktem podstawowym elementem naszej świadomości, moim zdaniem elementem trwałym i pożądanym bo między innymi pozwala dawać i brać.


Indywidualność.
Ona jest przede wszystkim źródłem wszystkich naszych cierpień. Z niej wypływają pragnienia i pożądanie (dawać i brać). Ona oddziela nas od rzeczywistości, od prawdy i życia. Ona jest umieraniem.
Jest głównym szkodnikiem. Ja nie widzę w niej niczego wartościowego.

Cytuj:
Nie zgadzam się... ten ciąg powtarzających się ja ... dotyczy jednego obiektu,... nazwijmy go ja. Przynajmniej w okresie życia... co potem nie wiem.


To się tak tylko wydaje. Ten „obiekt” nie istnieje trwale. Jest tak samo efemeryczny jak określające go „ja”.

Cytuj:
Dalej się nie rozumiemy. Skoro istnieje ten, jak pisałeś, odwieczny ciąg zdarzeń, nieskończonej ilości śmierci i narodzin – to przyjmuję – to, po co ten obserwowany w realu stan rzeczy. Co się chce w ten sposób zamanifestować. Dlaczego musimy jeść, pić, rodzić. Dlaczego nasze indywidualne ego powstało i zginie. Czy życie doczesne to grzech?
Nie potrafię się w świadomości własnego ja doszukać cienia zła - wprost przeciwnie.


Opiszę Ci to w sposób trochę uproszczony. Coś jak model, makieta. Tylko tak potrafię to przedstawić.

To wszystko jest produktem umysłu. Umysł ma dwie postaci. Pierwsza z nich to umysł indywidualny, związany z ego, z tym „ja”, o którym było wyżej. Druga to Umysł całościowy, zbiorowy, totalny, obejmujący wszystkie inne. Zawierający je i „zasilający” we wszystkie potrzebne dane. Gromadzący i odbijający to co postrzegamy zmysłami. Rodzaj „teatralnego” magazynu w którym znajdują się wszystkie wcześniej zrobione dekoracje, wszystkie napisane wcześniej scenariusz, melodie, obrazy, kostiumy, role i grający je aktorzy itd. Kulisy wszechświata.
Mały umysł przeważnie nie wie o dużym Umyśle, stąd to poczucie indywidualności, odrębności: ja – ty – reszta rzeczy itd. Jednak on (ten mały) ciągle uczestniczy w rozbudowywaniu i przetwarzaniu tych zasobów dużego Umysłu. Mały umysł może się powielać i multiplikować (ma potomstwo), dzięki czemu duży Umysł jest wieczny, a małe umierają po spełnieniu swej roli. Dużego Umysłu nie obchodzi co mały tworzy. Jest jedynie zainteresowaniu własnym „istnieniem”. Uwolnienie się od iluzji indywidualnego „ja” wyzwala z tego obłędu. To jest właśnie zbawienie.

Opisując to z nieco innej strony, można się też posłużyć metaforą gry, np. jakiś labirynt, z którego wyjść można znając prawdziwe zasady. Zwyczajne życie to chodzenie po labiryncie bez wyjścia, nie znając tych zasad, albo znając jakieś fałszywe (wytworzone przez konwencjonalny, indywidualny umysł – np. nauka). Rozwinięta świadomość odkrywa, że pod tą widoczną, fałszywą planszą jest inna, subtelniejsza i jeśli po niej się poruszać, to można znaleźć wyjście. Przechodzi się na przykład wówczas na inny poziom i tak dalej, aż do ostatecznego opuszczenia gry.

Grzech oczywiście jest tylko wymysłem. Nosicielem grzechu jest ten kto tak o sobie i świecie myśli. Innego grzechu nigdzie nie znajdziesz.

Mam nadzieję, że odpowiedziałem na Twoje pytania wyczerpująco. Inaczej już nie potrafię.

Pozdrawaim.
Ddn


Wt cze 21, 2005 8:20
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So kwi 23, 2005 17:37
Posty: 820
Post 
Domikdano
Sorki za delay. Mniej więcej w połowie się zgadzam w połowie nie. Głownie chodzi mni o to z grubsza, że nie widzę potrzeby (sensu) wzajemnego wykluczania się "jażni ogólnej" oraz "jaźni indywidualnych"... tym bardziej, że jażń ogólna tę indywidualną zainspirowała do istnienia.
Podoba mi się Twoje ujęcie dot. jazni ogólnej. Nie podoba dyskryminacja jażni indywidualnej.
Napiszę coś więcej ... prosze o cierpliwość. Niekoniecznie dzisiaj.
Pozdr.


Wt cze 21, 2005 20:39
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00
Posty: 747
Post 
Xenotym
Małe sprostowanie. W moich wypowiedziach jaźń jest identyczna z ego.

Precyzyjnie piszę o umysłach i Umyśle.

Te pierwsze są „wyposażone” w jaźń, natomiast Umysł jest wolny od jakiejkolwiek myśli o sobie, jako „byt”, czy coś w tym rodzaju. On o sobie w takim rozumieniu jak „jaźń” nic nie wie. Nie wie też o zapewne nic o niepoliczalnych małych, indywidualnych umysłach. Całkowicie „bezwiednie” się z nich „składa”, jednak w moim rozumieniu jest on głównie „funkcją” niż „rzeczą”. Natomiast umysły małe są dwuaspektowe, bo są i „rzeczą” (jako „coś” są jednak postrzegane i pojmowane) i „funkcją” (działają w zgodzie z własną naturą). To, że ten totalny Umysł „chce istnieć wiecznie”, jest jego funkcją. On musi tak chcieć. Jest w tym coś w rodzaju bezwładności pozbawionej jakiejkolwiek możliwości wyhamowania. Ten Mega-Umysł nie odczuwa najmniejszej niedogodności, nie ma też pragnień. To są odczucia znamienne dla konwencjonalnych „indywidualnych umysłów składowych”. Niesłabnące nigdy pragnienia i niedogodności wywołują w nich przymus zmiany, a to powoduje wielorakie działania itd. itd. bez końca. Właśnie dlatego życie wre jak zupa w kotle. Jest tak zresztą w każdym z niepoliczalnych światów (możliwych i niemożliwych do pomyślenia). I o to właśnie w tym chodzi.

Pozdrawiam
Ddn


Śr cze 22, 2005 17:27
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So kwi 23, 2005 17:37
Posty: 820
Post 
Dominikdano

Odnoszę wrażenie, że jednak zawracasz trochę w stronę buddyzmu.
Skoro Umysł jest pozbawiony pragnień i „porusza” się bezwładnie, więc rodzą się podejrzenia, że nie mówimy o tym samym... Ja, jako, mimo wszystko, chrześcijanin (z ogromnymi wątpliwościami) nie poszukuję „stanu nieważkości”, lecz raczej Huku – o którym pisałeś. Mam wrażenie, że ów Huk byłby mnie natychmiast zabił. Moje zmysły mnie od tego Huku skutecznie filtrują, co odbieram jako dar – a nie karę. Oczywiście masz swoje doświadczenia i nie mam ani woli ani chęci Cię od nich odwracać (mam nadzieję, że z wzajemnością). Jednej rzeczy jakoś pryncypialnie nie potrafię zaakceptować. Nie potrafię odrzucić posłannictwa życia, więcej - nie chcę. Zdaję sobie sprawę, że ten wycinek rzeczywistości, jaki rejestrują moje zmysły to faktycznie – tylko wycinek.
Akceptuję – nawet popieram – Twój „model całości” jako tworu wiecznych przemian z uwzględnieniem cząstkowych śmierci i zmartwychwstań – powiedziałbym nawet, że potwierdzam, w tym sensie, że tego rodzaju interpretacja wielokrotnie się w moim umyśle „kolebała”.
Mój model jest jednak w pewnej podstawowej sprzeczności z Twoim – otóż sądzę, że istnieje TO WIELKIE COŚ, czego Ty i ja jesteśmy niedoskonałymi i skończonymi podobieństwami, jednak wydaje mi się, że być owym Wielkim Umysłem, może być jedynie ON SAM, a my jedynie możemy mieć jego większą lub mniejszą świadomość (pełną, częściową lub żadną). Mam też pewne podejrzenia, że ów WIELKI nas jednak potrzebuje. Taka jakby wzajemna zależność, że On, posługując się nami uczy się siebie samego, że doświadcza w ten sposób swojego istnienia, ze nie chce być sam, że właśnie po to nas zindywidualizował (stworzył) by czerpać z tego swoistą rozkosz dla siebie. Tak rozumiem Nauki Chrystusa na tym etapie mojego mizernego jestestwa.
Ale za koncepcję Wielkiego Umysłu serdecznie Ci dziękuję, bowiem jest ona w znacznym stopniu potwierdzeniem moich dotychczasowych spekulacji, co do istoty Boga.
Pozdr.


Śr cze 22, 2005 20:51
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00
Posty: 747
Post 
Niewątpliwie buddyzm jest prawdziwym poglądem. Bez tej nauki trudniej by mi było zrozumieć rzeczywistość. Może nigdy by mi się to nie powiodło.
Na poziomie Jednego Umysłu nie ma nic osobowego, nie ma jaźni, ani tej związanej z konwencjonalnym umysłem, ani jakiejkolwiek innej. Właśnie wówczas, kiedy w medytacji, choćby na krótką chwilę, przerywa się strumień myśli, wówczas też nie pojawia się myśl o sobie samym, nie ma ego, w takim błysku można (co nie jest też regułą) poznać TO WIELKIE COŚ. „Jesteś” TYM, inaczej mówiąc „tat twam asi” (sanskr), ale jakakolwiek jaźń się nie pojawia. Można to też określić „otwarciem wewnętrznych oczu”. To właśnie jest ten HUK. Jednak niezmiennie jest zawsze ta sytuacja: nie ma myśli, więc nie ma ego/jaźni/. W tym Jednym Umyśle niczego takiego, jak Jaźń nie ma. To jest doświadczane – sama, czysta świadomość.
Napisałeś: „Nie potrafię odrzucić posłannictwa życia, więcej - nie chcę” – mając, jak sądzę, na myśli ten łez-padół, pełen cierpień i wszelakiego bólu. Otóż nie zgadzam się na określenie tego tu umierania „życiem”. Jezus był nauczycielem i dawcą życia prawdziwego, zaś „umarłym zalecał grzebanie swych umarłych”. Mylą się ci wszyscy, którzy sądzą, że ponieważ chodzą, pracują, jedzą i pija, wydalają, śpią i wymieniają z innymi poglądy, to żyją. Nadal są martwi. Nigdy naprawdę nie żyli. Trzeba umrzeć i ponownie się narodzić do życia.
Model całości, który akceptujesz jest tylko intelektualną rozrywką. Rzeczywistości nie da się na poziomie rozumu przekazać.
ON SAM, w rozumieniu jakiegoś odrębnego, osobowego Bytu, Absolutu, stwarzającego światy, kierującego ich przyszłością, tworzącego plany, nie istnieje. To mit. Sam kilka takich mitów napisałem, ale tylko po to by nieco oświetlić to co rzeczywiste. „Nakierować” intelekty ewentualnych czytelników na prawdziwy cel.
Sam jesteś tym WIELKIM, o który powiadasz, że „nas potrzebuje”, choć o tym jeszcze nie wiesz. Ten WIELKI jak piszesz ma całość, jest w posiadaniu wszystkiego, jest pod tym względem absolutnie zaspokojony, niczego MU nie brakuje, niczego też nie chce. Niczego nie musi się uczyć, a o sobie wie tylko to co jest w tej chwili... w tej chwili... w tej chwili... w tej chwili... w... w... w... Innej wiedzy mu nie potrzeba. Jest doskonale samotny i do niczego się nie przywiązuje. Jest samą szczęśliwością, nieopisaną niczym błogością. Niczego nie stworzył, jest jednak przyczyną wszystkich rzeczy i zjawisk, bez początku i końca.
Ostatecznie przecież to każdy jest swą własną przyczyną.
Miło mi, że mogłem sprawić Ci „prezent” w formie koncepcji Wielkiego Umysłu. Nie jestem jednak jej autorem.

Pozdrawiam
Dominikdano


Śr cze 22, 2005 22:57
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So kwi 23, 2005 17:37
Posty: 820
Post 
Dominidano napisał(a):
Napisałeś: „Nie potrafię odrzucić posłannictwa życia, więcej - nie chcę” – mając, jak sądzę, na myśli ten łez-padół, pełen cierpień i wszelakiego bólu. Otóż nie zgadzam się na określenie tego tu umierania „życiem”.

Otóż w tym sęk, że się w tym, co widzę na umieraniu nie koncentruję. Nie widzę, jak Ty, tylko cierpienia, bólu. Widzę wiele dobrego, widzę młodość, dojrzałość, starość, widzę ludzi szczęśliwych, przyrodę i góry. Jest też oczywiście sporo bólu, jest walka o byt, jest zabijanie. Tworzy to jednak swoistą harmonię, w której wystarczy odnaleźć właściwą sobie rolę i z pokorą (także radością) ją spełniać. Czego w bólu ubywa, tego w bólu przybywa. Nie przekonasz mnie, że jest to iluzja.

DominikDano napisał(a):
Jezus był nauczycielem i dawcą życia prawdziwego, zaś „umarłym zalecał grzebanie swych umarłych”.

To wiem (domyślam się, przypuszczam). Nawet polecał żeby wszystko zostawić i iść za Nim. Nie pójdę, Nie zostawię rodziny, przyjaciół, dzieci. On, jeśli jest to wie, dlaczego. Sam mnie tego nauczył.

DominikDano napisał(a):
Sam jesteś tym WIELKIM

Nie jestem, nie jestem też małym. Jestem tylko(aż) człowiekiem.

Powyżej zestawiłem „punkty niezgody” w naszej polemice. I proszę byś z tego terytorium mnie nie ekstrahował. Mój jest ten kawałek podłogi.

Uznać jednak muszę, że twoje teksty są dosyć poruszające. Być może sięgasz istoty?
Widzę też lekką fobię, jeśli idzie o rolę kościoła katolickiego, wyjaśnij to, jeśli się mylę.

Rola Chrystusa, jego śmierć na krzyżu, tej śmierci sens (konieczność), Jego dziś obecność.

Pozdr.


Cz cze 23, 2005 22:44
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00
Posty: 747
Post 
Nieporozumienie polega na tym, że stale mieszają się w tej dyskusji poziomy świadomości – inaczej mówiąc poziomy religii.
Pytasz mnie Prawdę, ale jak coś odbiega od standardów, to przechodzisz na poziom „prawd” konwencjonalnych.
Nie zamierzam Cię do niczego nakłaniać, ani też skądkolwiek eksmitować, jednak wyjaśniam, że prawda konwencjonalna, w trakcie rozwoju świadomości zostaje przekroczona i zawarta w Prawdzie ostatecznej. Czyli, że nic wartościowego z tego „niższego” poziomu nie tracisz, a tylko się wzbogacasz. To tyle na ten temat.
Pozostań więc na twej iluzorycznej podłodze, jeśli chcesz.

Kościół Katolicki (i nie tylko on, bo dotyczy to wszystkich religii) zainteresowany jest wyłącznie w utrzymywaniu swych potulnych owieczek na najniższych (I i ew. II) poziomach religii. Temu podporządkowane jest całe nauczanie, zarówno podstawowa katecheza, jak i szkolenie własnych elit. Takie podejście uważam co najmniej za ignorancję i głupotę, a jeśli świadomie się to dzieje to i za nikczemne. Ze zbawieniem nie ma to nic wspólnego.
Prowadzi ślepy ślepego prosto w bestii paszczę. Patrzę na to i ubolewam, ale tylko tyle sam mogę.

Religie zinstytucjonalizowane to w istocie święty biznes. W moich oczach to nie jest Kościół Jezusa, ale dobrze prosperujące przedsiębiorstwa gospodarcze, takie jak Licheńskie, Radiomaryjskie, Świętobrygidzkie zakłady pozyskiwania datków i jałmużny itd.
Co to ma wspólnego z nauką Jezusa? Gdyby On to wiedział zanim zmartwychwstał! W grobie się chyba przewraca.

Cytuj:
Rola Chrystusa, jego śmierć na krzyżu, tej śmierci sens (konieczność), Jego dziś obecność.


To są tematy z I-ego poziomu religii. Czy mam próbować obalić doktrynę KK i zaplątać się w dywagacje na temat wierzeń i dogmatów? Po co mam chodzić po labiryncie bez wyjścia? Szkoda czasu. Z chwilą poznania rzeczywistości przestały mnie one wszystkie dotyczyć. Jeśli znam Prawdę, to w co takiego miałbym jeszcze wierzyć?

Pozdrawiam serdecznie
Ddn


Pt cze 24, 2005 12:21
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 59 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL