Nie będzie nowego Dalajlamy
Autor |
Wiadomość |
mushin
Dołączył(a): Śr lut 25, 2004 22:09 Posty: 339
|
Efka napisał(a): Cytuj: Mistrzu, co bedzie kiedy umre? - Nie wiem. - JAK TO ?! Nie wiesz!? - Nie. - Przeciez jestes Mistrzem Zen. - No tak... ale żywym Świetne Cytuj: Jesli umrzesz zanim umrzesz, to nie umrzesz kiedy umrzesz" - to najlepsza odpowiedz jaka znam. Przyjzyj sie jej w kontekscie buddyjskiego rozumienia tozsamosci a wszytko bedzie jasne No tak Bajka o mnichu i samuraju... Zen jest dość jasny, przynajmniej jak dla mnie Ale jeśli chodzi o tradycję buddyzmu tybetańskiego to się zupełnie gubię. Właśnie między innymi ze względu na wagę jaką tam się przywiązuje do reinkarnacji... Mógłbyś podać link do Sutry Diamentowej?
W tybetanskim tez sie slabo orientuje .
Sutra Diamentowa (podstawowa dla b. tybetanskiego): http://mahajana.net/teksty/sutra_diamentowa.html
Sutra Serca (zen dla odmiany): http://www.metta.pl/articles.php?id=164
Pozdrawiam,
M.
|
Pn lip 18, 2005 12:22 |
|
|
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Hmmm
Cytuj: Rzekł Buddha:
- O Subhuti, gdyby Tathagata mógł być rozpoznany przez swoje trzydzieści dwa fizyczne znamiona, to i władca świata mógłby być Tathagatą.
Rzekł do Buddhy Subhuti:
- O Czczony przez Świat, tak jak zrozumiałem twą naukę, Tathagata nie może być rozpoznany przez swoje trzydzieści dwa fizyczne znamiona.
Wówczas Czczony przez Świat wygłosił gathę:
Kto widzi mnie w kształcie Kto szuka mnie w dźwięku Fałszywą kroczy ścieżką Nie może postrzec Tathagaty.
Noi w tym sęk że w tradycji tybetańskiej, na ile się orientuję tych inkarnacji chyba się szuka po różnych znakach.
A już to o inkarnacjach dalajlamy jest dla mnie kompletnie zadziwło...
|
Pn lip 18, 2005 21:05 |
|
|
mushin
Dołączył(a): Śr lut 25, 2004 22:09 Posty: 339
|
Wiesz, npisalem dlugi post. I skasowalem. Napisalem drugi i tez skasowalem.
W sumie odpowiedz jest prosta a twe pytanie wiele mowi . Naprawde.
Pozdrawiam,
M.
|
Pn lip 18, 2005 23:11 |
|
|
|
|
Dominikdano
Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00 Posty: 747
|
Pozwolę się wtrącić do Waszej rozmowy.
Otóż następne inkarnacje nie są tożsame z wcześniejszymi istotami, gdyż tożsamość jest iluzją ego i trwale nie istnieje.
Stąd jeśli ‘ja” wcześniej egzystowało jako koń, to inkarnując w następnym cyklu w komara pojawi się nowe „ja” owada a nie stare ego-ja mustanga, czy kuca.
Co w takim razie „trwa” w nieskończonym cyklu inkarnacji?
Tym czymś jest karma. Zdaniem buddystów człowiek / istota żywa niczego osobistego nie ma prócz karmy.
Podzielić się nią z innymi też nie można. Taka absolutna własność, ale trzeba dodać, że również dynamiczna. Zmienia się w każdej chwili zgodnie z warunkami i prawem przyczynowości.
Uważa się też, że umierając przenosi się w zaświaty ostatnią myśl (pragnienia, emocje) z chwili śmierci i ona jest impulsem (zaczynem, matrycą) kolejnego wcielenia.
Można to przez analogię porównać ze znanym z fizyki prawem zachowania energii. Np. wyobrażając sobie taki model:
Fala oceanu wywołana wiatrem przemieszcza się w poziomie, ale cząsteczki wody wykonują tylko ruchy pionowe.
Widzimy wówczas jak fala (= karma) wpływa na coraz to kolejne cząsteczki (= ego-ja.)
Myślą, która decyduje o inkarnacji może być jakieś wzniosłe uczucie, radosne, pozbawione lęku i poczucia winy, albo i grzechu. Taka myśl może więc doprowadzić do odrodzenia się w niebiańskich warunkach, powiedzmy w raju. Lecz jako już w 100% inna istota.
Niska samoocena, wyrzuty sumienia, lęk, oskarżanie się w chwili śmierci, mogą doprowadzić do odrodzenia w piekle, lub w innych złych okolicznościach (czyściec?).
Człowiek oświecony wyzwolił się z zależności od ego, wyzwolił się z wszelkich pragnień związanych z „ja” i dalej już nie inkarnuje (nirwana). Ale jeśli pozostało w nim współczucie dla innych istot, czyli ostanie nieegoistyczne uzależnienie, wówczas może odrodzić się w świecie jako „zbawiciel” (czytaj nauczyciel Drogi = Dharmy), czyli Bodhisattwa.
Niezależnie od tego jak komu wypadnie kolejna inkarnacja, to stare: osobowość, jaźń, psychika, tożsamość, jako zupełnie nietrwałe myśli iluzorycznego ego, w każdym z powyższych przypadków tej reinkarnacji nie podlegają. Bowiem ze swej natury zawsze są unikatowe, wyjątkowe, ale też i „jednorazowe” są one w każdej chwili życia każdej istot, tylko że tego zazwyczaj nie zauważamy.
Ddn
|
Wt lip 19, 2005 17:29 |
|
|
mushin
Dołączył(a): Śr lut 25, 2004 22:09 Posty: 339
|
Osmiele sie nie zgodzic z caloscia postu Dominikando. Taka interpretacja jest uproszczona i wypaczona.
"To nie jest tak"
Pozdrawiam,
M.
|
Wt lip 19, 2005 19:06 |
|
|
|
|
Dominikdano
Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00 Posty: 747
|
mushin napisał(a): Osmiele sie nie zgodzic z caloscia postu Dominikando. Taka interpretacja jest uproszczona i wypaczona. "To nie jest tak" Pozdrawiam, M.
Uproszczona - zgoda, wypaczona - uzasadnij,
jeśli "To nie jest tak" - To jak?
Poucz mnie jeśli czegoś nie wiem, Mushin.
Pozdrawiam
Ddn
|
Wt lip 19, 2005 19:22 |
|
|
mushin
Dołączył(a): Śr lut 25, 2004 22:09 Posty: 339
|
Zrodla pouczen: Nauczyciele, sutry
Nie bardzo mam ochote sie bawic w internetowego kaznodzieje.
M.
|
Wt lip 19, 2005 20:05 |
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
mushin napisał(a): Zrodla pouczen: Nauczyciele, sutry Nie bardzo mam ochote sie bawic w internetowego kaznodzieje. M.
Nauczyciele- zgoda tyle że ich troszkę mało w polsce- no i najpierw trzeba by wybrać tradycję- co ja próbuje zresztą właśnie robić, przed przejsciem do poszukiwań w realu
Sutry- obawiam się że bez komentarza to można je opacznie zrozumieć
"to nie jest tak"- to chyba typowa odpowiedź zen
Ale ten wątek(kwestia reinkarnacji Dalajlamy) dotyczy tradycji tybetanskiej , która chyba od zen bardzo różni.
Wiem, że nie jesteś nauczycielem, ale byłoby fajnie gdybyś wskazał gdzie są błędy w wypowiedzi Dominikando.
Pozdrawiam
|
Wt lip 19, 2005 21:21 |
|
|
Dominikdano
Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00 Posty: 747
|
mushin napisał(a): Zrodla pouczen: Nauczyciele, sutry Nie bardzo mam ochote sie bawic w internetowego kaznodzieje. M.
Odsyłanie do innych to bardzo wygodna postawa, Mushin. Powiedziałbym, że mało odważna, a nawet tchórzliwa. Trzeba brać odpowiedzialność za swoje słowa, a nie zrzucać jej na mistrzów i pisma.
[...]
W końcu to Twój wątek, więc wypadałoby czuć się tu gospodarzem.
Jestem tym rozczarowany i zniesmaczony.
Ddn
[...] - angua
|
Wt lip 19, 2005 22:02 |
|
|
mushin
Dołączył(a): Śr lut 25, 2004 22:09 Posty: 339
|
Efka napisał(a): mushin napisał(a): Zrodla pouczen: Nauczyciele, sutry Nie bardzo mam ochote sie bawic w internetowego kaznodzieje. M. Nauczyciele- zgoda tyle że ich troszkę mało w polsce- no i najpierw trzeba by wybrać tradycję- co ja próbuje zresztą właśnie robić, przed przejsciem do poszukiwań w realu Znow nie tak malo Nie przesadzajmy Reprezentowane sa praktycznie wszystkie tradycje (najslabiej jest z Therawada ale za to jest piekny klasztor w Anglii) A jesli bedziesz szukac to tradycja wybierze cioe sama :. Cytuj: Sutry- obawiam się że bez komentarza to można je opacznie zrozumieć Z czasem staja sie jasne. Ale to zajmuje czas i wysilek nie tylko intelektualny. Cytuj: "to nie jest tak"- to chyba typowa odpowiedź zen Ale ten wątek(kwestia reinkarnacji Dalajlamy) dotyczy tradycji tybetanskiej , która chyba od zen bardzo różni. Wiem, że nie jesteś nauczycielem, ale byłoby fajnie gdybyś wskazał gdzie są błędy w wypowiedzi Dominikando. Pozdrawiam
Tratycja wadżrajany (Diamentowego Wozu, czyli buddyzmu tybetanskiego) bardzo sie rozni w warstwie zewnetrznej ze wzgledu na wplywy rodzimej religii Bon.
Porownanie zen i wadżrajany z zewnatrz troche przypomina troche protestantyzm i prawoslawie ale roznice sa znaczaco mniejsze (praktycznie nieistotne w 'glebszej warstwie) niz pomiedzy protestantyzmem a prawslawiem. Dogczen (wewnetrzna sciezka wadżrajany) jest juz bardzo bliska zen.
Oczywiscie roznice wystepuja i nie mozna ich ignorowac, ale nie dramatyzowalbym ich. Obie tradycje przynaleza do Mahayany wiec jesli chcemy szukac roznic to najwieksze znajdziemy pomiedzy zen a therawada. Choc i tak obie te szkoly mozna uznac za dwa aspekty tej samej nauki.
Co do wypowiedzi Dominikando... Nie chce rozpetywac bzdurnej polemiki.
"To nie jest tak" jest jedyna uczciwa odpowiedzia. Cokolwiek innego to mielenie slow.
Problem polega tez na tym co juz wskazywalem. Uzywa zachodnich pojec nieprzystajacych do opisywanego przedmiotu. Przywoluje wyobraznenia bedace modelami a one zgodnie z tradycja buddyjska nie iddaja istoty sprawy. Znow wraca sprawa pedzla i nut. Buddyzm nie jest i nigdy nie byl systemem opisu i nie jest oparty na jakims 'slowie'.
Dukha, Śunjata, Nirwana i cala plejada innych sa tlumaczone i weszly 'w obieg' bez naleznego komentaza. Pojecia cierpienia (dukha), pustki (śunjata) nirwany(wygasniecia) maja szersze konotacje niz polskie odpowiedniki, ktore im przypisano.
Wypowiedz Dominikando dodaje falszywe wyobrazenia do falszywego pytania.
Pomijam elementy wypowiedzi typu: "Co w takim razie „trwa” w nieskończonym cyklu inkarnacji?
Tym czymś jest karma. Zdaniem buddystów człowiek / istota żywa niczego osobistego nie ma prócz karmy." Bledne z gruntu i niekompletne. Nie jest tak ze to co my nazywamy czlowiekeim nie ma nic 'osobistego' (stad typowy, bledny stereotyp, od-osobowienia czy bezosobowosci buddyzmu) a istnije tylko karma. Jestem przeciwny jakimkolwiek dyskusjom na ten temat bo: ja nie jestem wykwalifikowanym nauczycielem, Dominikando tez wiec jedyne co mozemy zrobic to pomnazac chaos.
Ja moge wskazywac zrodla, odpowiadac na sprawy podstawowe. O takie rzeczy pytaj osob kompetentnych.
Pozdrawiam,
M.
|
Wt lip 19, 2005 22:12 |
|
|
Dominikdano
Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00 Posty: 747
|
Mushin
Jesteśmy na forum dyskusyjnym. Wypowiadamy swoje poglądy. Odsyłanie adwersarzy do innych, zewnętrznych źródeł może być czymś wyjątkowym, a nie regułą.
Napisałeś, że jesteś niekompetentny, więc nie dyskwalifikuj cudzych wypowiedzi, jeśli nie czujesz się na siłach do polemiki.
To co napisałem poprzednio nie jest moim wymysłem, lecz zwięzłą interpretacją wiedzy pozyskanej dzięki źródłom, również m.in. tym wskazywanym przez Ciebie.
Oczywiste jest też, że jest to jakoś skażone moim wyobrażeniem, ale napisałem co mi wiadomo, a nie zachęcam innych by sięgali po książki.
Nie jestem buddystą, co nie znaczy, że nie wolno mi wypowiadać się na temat tej religii, mitologii, filozofii. Jeśli czegos nie rozumiem, błądzę, to chętnie zrozumiem lepiej, ale konkretnie się odnieś do błędu.
"Nie chcesz rozpętywać bzdurnej polemiki?"
Jeśli masz prawdziwe argumenty, to co takiego może im zaszkodzić?
Forum jest po to by rozpętywać polemikę, a nie żeby łykać jakieś mętne formułki.
Pozdrawiam.
Ddn
|
Śr lip 20, 2005 8:55 |
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Mushin
Zdaje sobię oczywiście sprawę że wszędzie roi się od newage'owskich reinterpretacji buddyzmu ... no ale właśnie dlatego pytam ciebie jako praktykującego buddystę Wiem, że nie jesteś nauczycielem, ale wydaje mi się że pytanie "na czym polega reinkarnacja?" jest pytaniem poznawczo- teoretycznym i w przeciwestwie do pytania np"jak osiągnąc oświecenie?" nie wymaga specjalnych "uprawnień"...
Jeśli dobrze rozumiem to cała trudność polega na tym że buddyzm jest przeciwny intelektualnym dywagacjom i konceptualizacji tych wszystkich pojęć, tym nie mniej jednak istnieje filozowia buddyjska przecież...
Jeśli twoją tradycją jest zen, to pewnie w wadżarajanie nie orientujesz się za dobrze, no ale na pewno lepiej niż ja Wiesz może czy można w necie znależc jakieś teksty dogczem (po angielsku też może być)?
Ja buszując po necie znalazłam kolejną ciekawostkę zdająca się stać w pewnej sprzecznosci z tym artykułem o Dalajlamie:
Cytuj: Udaliśmy się więc do Jego Świątobliwości Dilgo Khjentse Rinpoczego. W poprzedniej inkarnacji był on głową szkoły Njingma, a także najwyższym rangą Lamą mieszkającym w Nepalu. Ze wszystkich Lamów jakich znam (no, może za wyjątkiem Karmapy) kontakt z nim zawsze wywierał na mnie największe wrażenie. Pamiętam, że przy jakiejkolwiek rozmowie z Jego Świątobliwością czułem, jakbym miał do czynienia z jakimś niewyobrażalnie ogromnym oceanem mocy, wiedzy oraz miłości pełnej ciepła i wyrozumiałości. Wylewały się one na rozmówcę z majestatycznego, ogromnego ciała (Rinpocze był niezwykle postawny). Nie potrafiłem myśleć o nim inaczej, jak o żywym Buddzie i z takim samym respektem traktowali go wszyscy, którzy go znali. Również J.Ś. Dalajlama mówi o sobie jako o jego uczniu.
Obecnie Jego Świątobliwość ma nie więcej niż pięć lat. Kiedy trzy lata temu niespodziewanie spotkałem jego nową inkarnację, poczułem ku swemu zdumieniu niezachwianą pewność, że mam oto do czynienia z tą samą niezwykłą osobowością. Już przy pierwszym kontakcie nie było we mnie cienia wątpliwości, bowiem moje doznania okazały się identyczne, jak w obecności poprzedniego Dilgo Khjentse Rinpoczego. Tylko że teraz ta fala błogosławieństwa wypływa z maleńkiego, ślicznego ciałka, z urokliwego malca. Kiedy tym razem ofiarowałem mu katak z noworocznymi życzeniami, po prostu zapytał po tybetańsku: "Jak się miewasz?" Ogarnęła mnie ogromna radość. Ostatni raz Rinpocze pytał mnie o to jedenaście lat temu, jeszcze głosem starca.
To jest relacja Lamy Rinczena( a więc osoby chyba najbardziej kompetentnej jesli chodzi o wadzarajanę) z podrózy do Nepalu
www.kamtzang.com.pl (dział bibloteka>relacje)
|
Cz lip 21, 2005 11:31 |
|
|
mushin
Dołączył(a): Śr lut 25, 2004 22:09 Posty: 339
|
Efka napisał(a): Mushin Zdaje sobię oczywiście sprawę że wszędzie roi się od newage'owskich reinterpretacji buddyzmu ... no ale właśnie dlatego pytam ciebie jako praktykującego buddystę Wiem, że nie jesteś nauczycielem, ale wydaje mi się że pytanie "na czym polega reinkarnacja?" jest pytaniem poznawczo- teoretycznym i w przeciwestwie do pytania np"jak osiągnąc oświecenie?" nie wymaga specjalnych "uprawnień"... Wbrew pozorom a=kaliber pytania jest podobny. Ale sprobuje... Cytuj: Jeśli dobrze rozumiem to cała trudność polega na tym że buddyzm jest przeciwny intelektualnym dywagacjom i konceptualizacji tych wszystkich pojęć, tym nie mniej jednak istnieje filozowia buddyjska przecież...
Istnije ale na ile ja mialem okazje ja poznac to jej celem jest wyczerpanie filozofi a nie stworzenie opisu czy modelu. Bez czesci 'praktycznej' nie ma ona za bardoz racji bytu. Cytuj: Jeśli twoją tradycją jest zen, to pewnie w wadżarajanie nie orientujesz się za dobrze, no ale na pewno lepiej niż ja Wiesz może czy można w necie znależc jakieś teksty dogczem (po angielsku też może być)? http://www.dzogczen.pl/main.htmlCytuj: Ja buszując po necie znalazłam kolejną ciekawostkę zdająca się stać w pewnej sprzecznosci z tym artykułem o Dalajlamie: Cytuj: Udaliśmy się więc do Jego Świątobliwości Dilgo Khjentse Rinpoczego. W poprzedniej inkarnacji był on głową szkoły Njingma, a także najwyższym rangą Lamą mieszkającym w Nepalu. Ze wszystkich Lamów jakich znam (no, może za wyjątkiem Karmapy) kontakt z nim zawsze wywierał na mnie największe wrażenie. Pamiętam, że przy jakiejkolwiek rozmowie z Jego Świątobliwością czułem, jakbym miał do czynienia z jakimś niewyobrażalnie ogromnym oceanem mocy, wiedzy oraz miłości pełnej ciepła i wyrozumiałości. Wylewały się one na rozmówcę z majestatycznego, ogromnego ciała (Rinpocze był niezwykle postawny). Nie potrafiłem myśleć o nim inaczej, jak o żywym Buddzie i z takim samym respektem traktowali go wszyscy, którzy go znali. Również J.Ś. Dalajlama mówi o sobie jako o jego uczniu.
Obecnie Jego Świątobliwość ma nie więcej niż pięć lat. Kiedy trzy lata temu niespodziewanie spotkałem jego nową inkarnację, poczułem ku swemu zdumieniu niezachwianą pewność, że mam oto do czynienia z tą samą niezwykłą osobowością. Już przy pierwszym kontakcie nie było we mnie cienia wątpliwości, bowiem moje doznania okazały się identyczne, jak w obecności poprzedniego Dilgo Khjentse Rinpoczego. Tylko że teraz ta fala błogosławieństwa wypływa z maleńkiego, ślicznego ciałka, z urokliwego malca. Kiedy tym razem ofiarowałem mu katak z noworocznymi życzeniami, po prostu zapytał po tybetańsku: "Jak się miewasz?" Ogarnęła mnie ogromna radość. Ostatni raz Rinpocze pytał mnie o to jedenaście lat temu, jeszcze głosem starca. To jest relacja Lamy Rinczena( a więc osoby chyba najbardziej kompetentnej jesli chodzi o wadzarajanę) z podrózy do Nepalu www.kamtzang.com.pl (dział bibloteka>relacje)
Ja osobisice nie widze specjalnej sprzecznosci.
Zauwaz co dla RInczena bylo w JS Dilgo Khjentse istotne. Mowi o ocenanie mocy, wiedzy i milosci. Te aspekty byly istota kontaktu. Moze dobrze jest probowac podejsc do tego jako personifikacji tych cech. Ta personifikacja moze pojawaiac sie w sposob bardziej ciagly (i tu mamy wrazenie inkarnacji osobowej) lub przelotny (kiedy komus 'przydazaja' sie oswiecone czyny i slowa.
Te elementy wskazywane przez Lame Rinczena sa obecne. Pojawiaja sie. W przypadku niektorych osob ich czestotliwosc i nagromadzenie stwaza wrazenie 'przypisania' do osoby. Tak jednak nie jest i wydaje mi sie ze Lama Rinczen ma doskonala tego swiadomosc.
W zen podchodzi sie do tego troche inaczej, ale to osobny temat.
Pozdrawiam,
M.
|
Cz lip 21, 2005 15:50 |
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Chyba zaczynam rozumieć Fajny tekst jest tu:
www.osel.wpolsce.prv.pl
l Cytuj: -Dla mnie „Lama Yeshe” nie oznacza tego chłopca, tego ciała. Lama był wielkim człowiekiem, przekazującym mądrość, który potrafił obudzić w ludziach najlepszą część ich samych. Te wszystkie sprytne rzeczy, które robi Osel, według mnie w porównaniu z tym są pozbawione znaczenia. Służą jedynie rozrywce, a rozrywki mamy pod dostatkiem w telewizji. Moim skromnym zdaniem, z chwilą, kiedy Osel stanie się lamą, i zacznie rozbudzać w nas naszą wewnętrzną mądrość, wtedy rozpoznam jego wielkość. Uważam, że moim zadaniem jest pomóc mu tą mądrość wydobyć.- Bez wątpienia debata będzie kontynuowana przez długie lata, co nie jest wcale złą rzeczą –kwestionowanie jest bowiem w tybetańskim buddyzmie ważną częścią procesu wiodącego do zrozumienia. Może gdy będzie dorastał, i zacznie wypowiadać się bardziej jasno, zacznie samodzielnie rozwiązywać zagadkę i powie nam, kim jest i skąd się wziął, jak zasugerował Dalaj Lama. Już teraz swoim dziecięcym językiem zaczyna dawać nam wskazówki. Pewnego dnia pokazywał mi obrazki przedstawiające tybetańskie postacie. -Czy oni są buddami?- zapytałam. -Nie, są rinpoczami- odpowiedział Osel definitywnie. -Ty też jesteś Rinpocze- powiedziałam. -Nie, nie- zaprzeczył Osel ze śmiechem. -Ale nazywasz się Lama Tenzin Osel Rinpocze- naciskałam. Stał się całkiem poruszony. -Nie, nie. Nie Rinpocze. Tenzin Osel- nalegał. I przypomniałam sobie wtedy pierwsze słowa, jakie do mnie skierował, a które również dotyczyły jego tożsamości. Zauważenie różnicy między Lamą Yeshe i Lamą Oselem jest ważne. Osel nie jest Lamą Yeshe – już nigdy nie zobaczymy, nie usłyszymy, ani nie dotkniemy osoby, która był Lama Yeshe, ale mamy wśród nas Lamę Osela, który jest kontynuacją Lamy Yeshe, ale w swojej własnej postaci i z własną osobowością. Samo imię jest również znaczące. To inne imię, jak szybko potrafi wskazać na to Osel. Ale na najgłębszym poziomie imię jest tylko „marną etykietką”, i nie posiada żadnego ostatecznego, niezależnego istnienia. Umysł powraca do ostatniego wykładu Lamy Yeshe, który znowu, pyta: „Czy jestem tym ciałem, tym imieniem?” Podczas miesięcy spędzonych z Oselem zdałam sobie sprawę, że w pewien subtelny sposób obdarzył mnie nadzieją –ukazał mi sens życia wykraczający znacznie ponad światowe, codzienne wartości. Pokazał mi, że istnieje coś więcej, niż tylko „zarabianie i wydawanie”, ponieważ istnieje kontynuacja następujących po sobie żyć, i to, co zrobimy dziś, zaowocuje w tym, czym staniemy się jutro. I z pewnością nic nie podnosi na duchu bardziej, niż ukazywanie dobroci. Lama Yeshe to potrafił; teraz nadzieja pokładana jest w Lamie Oselu. Być może w tym świecie, rządzonym prawem nietrwałości, istnieje jednak coś trwałego. Istnieje również nadzieja, że Osel będzie wstanie wyjść poza dosłowne tłumaczenie tybetańskiego buddyzmu i przełożyć jego przekaz na nasz własny język, wyposażając go w nasze własne kulturowe i umysłowe odniesienia. Stary Tybet już odszedł, jak pokazują ostatnie polityczne niepokoje, a lampka maślana postawiona przed starożytnymi posągami zaczyna się wypalać. Ale skarb, jaki posiada Kraj Śniegów, jego bezcenna mądrość, zdołał ocaleć i dotarł do nas na zachód. Przybierze pewnie nową formę. Osel jest, jak wierzę, prekursorem tego ruchu. Przekaże nam „buddyzm w zachodnim stylu”, jak postulował to często Lama Yeshe. Z czasem, kiedy jego zdolności językowe będą się polepszać, będzie mówić coraz więcej rzeczy, które nas zadziwią, jak przepowiedział Lama Zopa. Już teraz zaczyna. Pewnego dnia, kiedy był sam z Marią, zaczął mówić o swoim ostatnim życiu. Powiedział jej, że miał piękny samochód w Ameryce. -Tak?- zapytała Maria, zaintrygowana. -A jakiego był koloru?- pytała dalej, w oczekiwaniu na dowód. Cisza. Osel nie mógł nic powiedzieć. -Był czerwony?- zapytała, wiedząc, że jest to jego ulubiony kolor. –Nie- odpowiedział definitywnie. Potem, rozglądając się po łazience, gdzie wtedy byli, nagle zobaczył metalowe kurki. -Tego koloru- powiedział z ulgą, ponieważ udało mu się znaleźć środki, aby wyrazić to, co chciał przekazać. Maria wiedziała, że miał rację. Lama Yeshe rzeczywiście miał srebrnego koloru samochód, którym jeździł w Kalifornii. Zapytała go później, co stało się z Lamą Yeshe. -Lama Yeshe boli, boli, boli- powiedział, wskazując na różne części swego ciała z wyrazem cierpienia na twarzy. -Potem umierać- powiedział, przechylając swoje ciało na wszystkie strony, przybierając pozy umierającego. Zadziwiona rewelacjami, które same wychodziły jej synowi z ust, zapytała, gdzie Lama Yeshe jest teraz. -Lama Yeshe teraz malutki, malutki, bawi się cały czas. Potem rośnie, rośnie –aż będzie duży- dodał entuzjastycznie. Podekscytowana znaczeniem tego, co właśnie powiedziała mi Maria, zebrałam w sobie całą swoją odwagę, i przed samym wyjazdem z Kopan zdecydowałam się sama wypytać Osela. Chwila była cicha, luźna i nieformalna. Byliśmy sami w rodzinnym domu, w sypialni, razem z niemowlęciem. -Kunkyen ma włosy- zauważył Osel, bawiąc się ciemniejącymi lokami dziecka. -Gdzie są twoje włoski?- zażartowałam z Osela, który uwielbia, jak mu się goli głowę. -Nie ma- odpowiedział z szerokim uśmiechem, podnosząc do góry obie rączki. -Dlaczego nie ma?- zapytałam zaciekawiona, czy zna powód, dla którego tak się stało. -Jestem jednym mnichem- odpowiedział Osel z całą powagą. Potem zadałam to pytanie: -Czy jesteś Lamą Yeshe?- Osel: -Nie, ja jestem Tenzin Osel.- Zrobił pauzę, i przez długie sekundy myślał, formułował słowa. -Przedtem, jestem Lama Yeshe. Teraz, Tenzin Osel, jeden mnich.
|
Śr lip 27, 2005 11:56 |
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Czym rozni sie inkarnacja od emanacji?Bo dalajlama jest nazywany emanacją Awalokiteśwary- może gdzieś tu jest odpowiedz na moje zasadnicze pytanie...?
|
Pt sie 19, 2005 19:29 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|