Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz mar 28, 2024 19:10



Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 11 ] 
 Wiara małżonków - pomoc czy przeszkoda. Czat 14.05.2004 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Cz kwi 22, 2004 1:48
Posty: 12
Post Wiara małżonków - pomoc czy przeszkoda. Czat 14.05.2004
Przed wieczornym spotkaniem na czacie podaję kilka tekstów do rozważenia.


Pt maja 14, 2004 6:52
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz kwi 22, 2004 1:48
Posty: 12
Post 
Jan Paweł II, Familiaris consortio 34:
Posiadanie właściwego spojrzenia na porządek moralny, na jego wartości i normy jest zawsze rzeczą wielkiej wagi; jest zaś szczególnie ważne, gdy wzrastają i mnożą się trudności w ich zachowaniu.
Porządek moralny, właśnie dlatego, że ujawnia i przedstawia zamysł Boży, nie może być czymś, co utrudnia życie człowiekowi i co nie odpowiada osobie; wręcz przeciwnie, odpowiadając najgłębszym potrzebom człowieka stworzonego przez Boga, służy jego pełnemu człowieczeństwu z tą samą subtelną i wiążącą miłością, z jaką sam Bóg pobudza, podtrzymuje i prowadzi do właściwego mu szczęścia każde stworzenie.
Człowiek jednakże, powołany do świadomego wypełnienia mądrego i pełnego miłości zamysłu Bożego, jest istotą historyczną, która się formuje dzień po dniu, podejmując liczne i dobrowolne decyzje: dlatego poznaje, miłuje i czyni dobro moralne, odpowiednio do etapów swego rozwoju
Także i małżonkowie, w zakresie swego życia moralnego, są powołani do ustawicznego postępu, wiedzeni szczerym i czynnym pragnieniem coraz lepszego poznawania wartości, które prawo Boże chroni i rozwija, oraz prostą i szlachetną wolą kierowania się nimi w konkretnych decyzjach. Nie mogą jednak patrzeć na prawo tylko jako na czysty ideał osiągalny w przyszłości, lecz powinni traktować je jako nakaz Chrystusa do wytrwałego przezwyciężania trudności. A zatem tego, co nazywa się prawem stopniowości» nie można utożsamiać ze stopniowością prawa, jak gdyby w prawie Bożym miały istnieć różne stopnie i formy nakazu dla różnych osób i sytuacji. Wszyscy małżonkowie są powołani do świętości w małżeństwie według woli Boga, a to powołanie realizuje się w miarę, jak osoba Judzka potrafi odpowiedzieć na przykazanie Boże, ożywiona spokojną ufnością w łaskę Bożą i we własną wolę. Tak samo sprawą pedagogii Kościoła jest, by małżonkowie przede wszystkim jasno uznali naukę zawartą w Encyklice Humanae vitae, jako normatywną dla ich życia płciowego i szczerze usiłowali stworzyć warunki konieczne dla zachowania tych zasad.
Pedagogia ta, jak zauważył Synod, obejmuje całe życie małżeńskie. Stąd zadanie przekazywania życia winno być włączone w ogólne posłannictwo całego życia chrześcijańskiego, które bez krzyża nie może osiągnąć zmartwychwstania. W tym kontekście rozumie się, że z życia rodzinnego nie da się usunąć ofiary, co więcej, trzeba ją przyjmować sercem tak, aby doznała pogłębienia miłość małżeńska i stała się źródłem wewnętrznej radości.
Ten wspólny postęp wymaga refleksji, pouczenia, właściwego przygotowania kapłanów, zakonników i osób świeckich pracujących w duszpasterstwie rodzin. Wszyscy oni będą mogli pomagać małżonkom na drodze ich ludzkiego i duchowego rozwoju, który zakłada świadomość grzechu, szczerą wolę zachowania prawa moralnego i posługę pojednania. Trzeba zdawać sobie także sprawę, że w tę intymną więź małżeńską wchodzi wola dwojga osób, które są jednak powołane do zgodności w myśleniu i postępowaniu. Wymaga to niemało cierpliwości, uczucia i czasu. Szczególnie ważna na tym polu jest jedność osądów moralnych i duszpasterskich kapłanów. Tej jedności należy starannie poszukiwać i zabezpieczać ją, aby wierni nie doświadczali bolesnego niepokoju sumienia.
Postęp w życiu małżeńskim będzie zatem ułatwiony w miarę jak małżonkowie, szanujący naukę Kościoła i ufni łasce Chrystusowej, wspomagani i utwierdzani przez duszpasterzy oraz całą wspólnotę kościelną, będą umieli odkryć i przeżyć wyzwalającą i rozwijającą wartość autentycznej miłości, jaką ofiaruje Ewangelia i której domaga się przykazanie Pana.


Pt maja 14, 2004 6:58
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz kwi 22, 2004 1:48
Posty: 12
Post 
Jan Paweł II, Familiaris consortio 51:
Uczestnicząc w życiu i posłannictwie Kościoła, który słucha nabożnie Słowa Bożego i głosi je z pełną ufnością, rodzina chrześcijańska wypełnia swoje zadanie prorockie przyjmując i głosząc Słowo Boże: w ten sposób staje się z każdym dniem bardziej wspólnotą wierzącą i ewangelizującą.
Również od małżonków i rodziców chrześcijańskich żąda się posłuszeństwa wierze: wezwani są oni do przyjęcia Słowa Pańskiego, objawiającego im zdumiewającą nowość — Dobrą Nowinę — ich życia małżeńskiego i rodzinnego, które Chrystus uczynił świętym i uświęcającym. Istotnie, tylko w świetle wiary mogą oni odkryć i podziwiać w radosnej wdzięczności godność, do której Bóg zechciał podnieść małżeństwo i rodzinę, czyniąc je znakiem i miejscem przymierza miłości między Bogiem i ludźmi, między Jezusem Chrystusem i Kościołem, Jego oblubienicą.
Już samo przygotowanie do chrześcijańskiego małżeństwa stanowi jakby drogę wiary: pojawia się bowiem jako uprzywilejowana sposobność dla narzeczonych odkrycia na nowo i pogłębienia wiary otrzymanej na chrzcie świętym i umocnionej chrześcijańskim wychowaniem. W ten sposób narzeczeni poznają i dobrowolnie przyjmują powołanie do pójścia za Chrystusem i służenia Królestwu Bożemu w stanie małżeńskim.
Zasadniczym momentem dla wiary nowożeńców jest obrzęd sakramentu małżeństwa, którego najgłębszą istotę stanowi głoszenie w Kościele Dobrej Nowiny o miłości małżeńskiej, czyli Słowa Bożego, które „objawia” i „wypełnia” mądry i pełen miłości zamysł Boga wobec małżonków, wprowadzonych w tajemnicze i rzeczywiste uczestnictwo w miłości samego Boga do ludzkości. Jeżeli obrzęd sakramentu małżeństwa sam w sobie jest głoszeniem Słowa Bożego, to dla tych, którzy z różnego tytułu biorą udział w ceremonii zaślubin, powinien być „wyznaniem wiary” dokonanym w Kościele i z Kościołem, wspólnotą wierzących.
To wyznanie wiary domaga się przedłużenia na całe życie małżonków i rodziny: Bóg bowiem, który powołał oblubieńców „do” małżeństwa, nadal powołuje ich „w” małżeństwie. Bóg przychodzi do nich w wydarzeniach i poprzez nie, w problemach, trudnościach, codziennych sprawach życia, objawiając i przedkładając konkretne „wymagania”, odnoszące się do ich uczestnictwa w miłości Chrystusa dla Kościoła w kontekście każdej sytuacji — rodzinnej, społecznej i kościelnej — w której się znajdują.
Odkrywanie i wierne wypełnianie zamysłu Bożego winno dokonywać się „razem”, „we” wspólnocie małżeńskiej i rodzinnej, przez samo ludzkie doświadczenie miłości pomiędzy małżonkami, pomiędzy rodzicami i dziećmi, miłości przeżywanej w Duchu Chrystusa.
Dlatego tak jak wielki Kościół, również i mały „Kościół domowy” potrzebuje stałej i dogłębnej ewangelizacji, skąd też wypływa spoczywający na nim obowiązek ustawicznego wychowania w wierze.


Pt maja 14, 2004 7:02
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz kwi 22, 2004 1:48
Posty: 12
Post 
Świadectwo:

SAKRAMENT MAŁŻEŃSTWA

Bóg udoskonala naszą miłość

Mija dwadzieścia jeden lat od czasu, kiedy to przed obliczem Matki Jasnogórskiej zawarliśmy sakrament małżeństwa. Ta uroczysta chwila trwa w nas cały czas. Każdego roku tego dnia jest odprawiana w naszej intencji Msza święta, a na stole pojawiają się te same kwiaty, które tworzyły wiązankę ślubną - frezje. Życie nasze wypełniają również zwykłe, czasem trudne wydarzenia codziennego życia. Trzeba nam było bliżej się poznać, zaakceptować, przyjąć jako dar od Boga, by budować dom wspólnie. To wymagało pracy nad sobą, samozaparcia - ale warto było.
Bóg obdarzył nas czwórką dzieci; są naszą radością, a zarazem mobilizują nas, aby ukazać im życie pełne Bożej miłości. Od pierwszych chwil wspólnego życia czuliśmy, że Jezus Chrystus jest z nami. Mieliśmy świadomość, że sami nie damy rady budować szczęścia, dlatego prosiliśmy Boga o pomoc podczas wspólnej modlitwy małżeńskiej. I tak już dwadzieścia jeden lat stajemy do modlitwy razem, głośno dziękując Panu i polecając Mu całe nasze życie. To modlitewne przebywanie przed Panem bardzo nas jednoczy.
Chociaż od samego początku czuliśmy, że sakrament małżeństwa to coś bardzo wielkiego i świętego, to jednak pełniejsza świadomość przeżywania tego sakramentu w codziennym życiu przyszła później, gdy po pięciu latach wspólnego życia spotkaliśmy na naszej drodze Ruch Domowego Kościoła, który gromadzi małżonków, pragnących pogłębić swoją jedność małżeńską poprzez odpowiednią formację. Weszliśmy w tę wspólnotę, zaangażowaliśmy się i dziś Bogu dziękujemy za to, co nam przygotował. Mając na uwadze, na pierwszym miejscu, budowanie swojej duchowości małżeńskiej - możemy pracować, możemy udzielać się społecznie, możemy troszczyć się o dobra materialne. W małżeństwie idziemy razem do Boga i nawzajem jesteśmy odpowiedzialni za swój rozwój duchowy. Dziękujemy Bogu, że mamy tę świadomość, bo pomagamy sobie nawzajem iść przez życie i w modlitwie polecamy się Bogu. Nigdy nie było w naszym domu kłótni ani "cichych dni". Jeśli były jakieś nieporozumienia, to kończyły się zawsze słowem "przepraszam".
Dla nas żyć łaską sakramentu małżeństwa na co dzień to po prostu żyć zawsze z Jezusem Chrystusem. Staramy się znaleźć codziennie czas na modlitwę, a także czas dla siebie, nie tylko na rozmowę, lecz aby być razem. Wspólnie przystępujemy do sakramentu pojednania, do stołu eucharystycznego, świętujemy nasz dzień zaślubin. Poprzez przyjęcie takiego modelu życia z radością możemy stwierdzić, że Bóg naszą miłość małżeńską udoskonala, czyni ją piękniejszą, głębszą. Mamy wielką świadomość, że sakrament małżeństwa to wielkie zadanie, że nasza miłość ma być obrazem Bożej miłości. Jest w nas wielkie pragnienie, by to Boże powołanie realizować; świętość zdobywać razem. Bóg jest hojny w dawaniu - od kiedy zaczęliśmy pomagać innym małżonkom, od kiedy wspieramy się wzajemnie w pogłębianiu naszej duchowości małżeńskiej, On nieustannie przemienia naszą miłość. To nie jest tylko uczucie, to przede wszystkim wielkie pragnienie dobra dla współmałżonka i radość ze wspólnego przebywania; świadomość, że Bóg chce nas mieć razem.

Małgorzata i Joachim
(Żory)
http://czasserca.sercanie.org.pl/3(52)01/sakrament.html


Pt maja 14, 2004 7:12
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz kwi 22, 2004 1:48
Posty: 12
Post 
Rodzina przekazująca wiarę

ks. kard. Karol Wojtyła
Fragmenty kazania wygłoszonego 8 czerwca 1975 r. w Kalwarii Zebrzydowskiej

[...] Znajdujemy się dzisiaj tutaj, w sanktuarium Matki Bożej Kalwaryjskiej, na wspólnej modlitwie. Pragniemy przemodlić, przemyśleć tę zasadniczą sprawę, jaką synod archidiecezji krakowskiej postawił przed wszystkimi: Rodzina przekazuje wiarę. Czujemy dobrze, jak bardzo ta sprawa jest zasadnicza, jak bardzo ona jest podstawowa. A tym bardziej, jak podstawową staje się w naszych czasach [...]. Żyjemy w innych czasach, niż żyli nasi przodkowie, dziadowie, a nawet ojcowie; nawet ci jeszcze, co zaraz po II wojnie światowej i okupacji stawiali ten krzyż na Kalwarii, żyli jeszcze w innych nieco czasach [...].
Rodzina katolicka naszej archidiecezji chce przekazywać wiarę. A chce ją przekazywać, ponieważ z wiary ona wyrasta. Wprawdzie rodzina jest instytucją naturalną, i wierzący i niewierzący tworzą rodziny i żyją w rodzinie. Jednakże, gdy dobrze wnikniemy w rzeczywistość rodziny, w pełny wymiar tej rzeczywistości, to dochodzimy do wniosku, że rodzina ma swój najgłębszy korzeń, swoją najgłębszą podstawę w wierze w żywego Boga. Wiara w Boga rodzi wiarę w człowieka; a po to, żeby tworzyć rodzinę z całą świadomością, trzeba mieć wiarę w człowieka. Bo przecież rodzina zaczyna się od rodzenia, to znaczy powoływania do życia człowieka. Powołują do życia człowieka ludzie, mężczyzna i kobieta - mąż i żona, ojciec i matka. Jeżeli powołują do życia człowieka, to muszą wierzyć w człowieka. Muszą mieć to przeświadczenie, że warto, ażeby człowiek zaczął istnieć, żeby istniał. Otóż ta świadomość i przekonanie o wartości istnienia człowieka, o potrzebie powoływania go do życia, wówczas posiada pełny wymiar, jeżeli rodzice, ojcowie i matki, mają to przekonanie, że człowiek ma swój ostateczny cel, że człowiek ma perspektywę szczęścia! A takiej perspektywy szczęścia pełnego w świecie nie ma, jest w Bogu! Potrzeba bardzo głębokiej wiary w Boga, ażeby kierując się wiarą w człowieka, tworzyć rodzinę, żeby ją kształtować [...].
Rodzina to znaczy ta świadomość mężczyzny, bo do mężczyzn przede wszystkim mówię, że przekazując życie, ja jestem zastępcą Stwórcy, jestem Jego sługą, ale także i Jego wyrazicielem. Trzeba mieć wielką świadomość godności ojcostwa, a w parze z tym godności macierzyństwa, ażeby tworzyć rodzinę. A ta świadomość tworzy się z wiary w Boga. Wiara w Boga daje mężczyźnie to dostojeństwo, jakie przynosi wraz z przekazaniem życia godność ojca. I każdy mężczyzna musi się zastanowić nad wymową tej prawdy, że codziennie do Boga mówi: Ojcze nasz, a dzieci mówią również do niego: Ojcze. Tak więc wiara leży u samych podstaw rodziny. Wiara stanowi jej fundament. Z wiary się rodzi całe poczucie powołania rodzicielskiego i całe również poczucie odpowiedzialności rodzicielskiej: to poczucie i to powołanie musi być rozłożone prawidłowo na mężczyznę i kobietę, na męża i żonę, na ojca i matkę. Jednakże, mówiąc w tej chwili do mężów, akcentuję przede wszystkim ojcostwo [...].
Rodzina przekazująca wiarę to znaczy rodzina przekazująca życie. To jest pierwszy wyraz przekazu wiary: odpowiedzialność za życie, którym szafujecie właśnie wy, to jest wasze powołanie. Właśnie wy, mężowie i wasze żony, właśnie wy, ojcowie i matki - to jest wasze powołanie, i tylko wasze! I to jest także pierwszy wyraz i pierwszy sprawdzian tego, że rodzina przekazuje wiarę. Nie może się wiara w rodzinie załamywać w tej podstawowej warstwie życia rodzinnego, którą stanowi przekazywanie życia. A czujemy, że w tej właśnie warstwie tkwi największe niebezpieczeństwo i wróg wiary tę słabość przede wszystkim chce wykorzystać! Słabość rodziny, słabość małżeństwa, słabość mężczyzny chce wykorzystać po to, ażeby rodzina nie przekazywała wiary, żeby nie mogła jej przekazywać. No bo, żeby przekazywać wiarę, trzeba mieć na to pokrycie, trzeba mieć czyste sumienie. A jeżeli się ma sumienie obciążone grzechami, to trzeba je oczyścić przez pokutę i żal [...].
Jeżeli podejmujemy w ramach synodu archidiecezji krakowskiej ten wielki temat: Rodzina przekazująca wiarę, to musimy go podejmować sięgając do samych korzeni. My wiemy dobrze, że wiarę każdy z nas wyssał z piersi matki. Rodzice, matki i ojcowie, którzy mają pełną świadomość swojej rodzicielskiej godności, dają życie dziecku, dają je uczciwie - po Bożemu i po ludzku - w ślad za tym dają także wiarę tym wszystkim, co czynią. Jeżeli klimat życia rodzinnego jest uczciwy, wówczas wszystko, co czynią rodzice, matki i ojcowie, służy i sprzyja przekazywaniu wiary. Wówczas też ta wiara jest przekazywana zgodnie z ich przekonaniem, z ich zaangażowaniem. Rodzice - nie tylko matki, ale także i ojcowie - cieszą się tym, że mogą dziecku przekazać swoją wiarę. Cieszą się tym, że mogą tymi małymi rączkami dziecka nakreślić znak krzyża. Cieszą się tym, że pierwsze słowa, które ono zaczyna wypowiadać, to są słowa modlitwy. Cieszą się z jego rozwoju ludzkiego, z jego zdolności, z jego charakteru; i cieszą się także z jego rozwoju religijnego. Cieszą się z tego, że dziecko idzie do pierwszej komunii świętej. Pierwsza komunia św. jest szczytem, czasem aż do przesady rozdmuchiwanym wydarzeniem rodzinnym. I czasem, niestety - jak nawet czytamy w prasie - przeżywanym dość po świecku, tak że uroczystość religijna służy tylko jako okazja do świeckiego przeżycia.
Obserwujemy również my, duszpasterze, że to zaangażowanie w wiarę nowego pokolenia - dziecka - słabnie z biegiem czasu. Im dzieci starsze, tym mniej się angażują rodzice: i matki, i ojcowie. Tymczasem, im dziecko starsze, tym bardziej potrzebuje wiary rodziców, zwłaszcza wiary ojca, ażeby mogło tę wiarę na nowo niejako przyjmować i przeżywać - bo im człowiek starszy, wciąż musi ją odnawiać. Rodzina przekazująca wiarę - to jest wielki program, bogaty program [...].
Otóż jeżeli ten wysiłek, który jest podejmowany programowo dla burzenia wiary, dla jej podkopywania, który dysponuje tylu środkami - środkami tzw. bogatymi, wciąż się utrwala i nasila, musi się także utrwalać i nasilać nasz wysiłek: wysiłek duszpasterski, wysiłek apostolski naszego Kościoła, każdej parafii, każdej rodziny, ażeby ten przekaz wiary mimo to pozostawał dalej skuteczny i żeby wiara odnosiła zwycięstwo nad niewiarą. A to jest bardzo ważne zwycięstwo, to jest zwycięstwo zasadnicze chrześcijanina, zgodnie z tym, co powiedział św. Jan: "To jest zwycięstwo nasze - wiara nasza".
Drodzy bracia, na tym ołtarzu złożymy Najświętszą Ofiarę i zwiążemy tę Ofiarę reprezentantów świata męskiego naszej archidiecezji i wszystkich tutaj obecnych z żarliwą modlitwą, ażeby rodzina, tak jak dotąd, tak nadal, owszem, jeszcze bardziej, była tym pierwszym środowiskiem przekazującym wiarę, przekazującym ją skutecznie, przekazującym ją dojrzale; żeby ta nasza rodzina była zdolna w imię nienaruszalnych swoich praw chrześcijańskich, ludzkich i obywatelskich bronić tego zasadniczego swego posłannictwa, które polega na przekazywaniu wiary w rodzinie, a przez rodzinę w społeczeństwie [...].

(ks. kard. Karol Wojtyła, Kazania w Sankturium Kalwaryjskim,
wyd. Calvarianum, Kalwaria Zebrzydowska 1982, s. 89-95)
http://www.dk.oaza.org.pl/list89/rodzina.html


Pt maja 14, 2004 7:16
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz kwi 22, 2004 1:48
Posty: 12
Post 
Warte przeczytania:
ks. Marek Dziewiecki
Komunikowanie wiary w rodzinie
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/Z/ZR ... arywr.html


Pt maja 14, 2004 7:18
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz kwi 22, 2004 1:48
Posty: 12
Post 
Dla zainteresowanych problemem:

KS. ALEKSANDER SOBCZAK
Aktualna dyscyplina Kościoła
wobec małżeństw mieszanych i im podobnych
http://www.mateusz.pl/rodzina/as-mm.htm


Pt maja 14, 2004 7:23
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz kwi 22, 2004 1:48
Posty: 12
Post 
Marilla Klima
Wiara

Pewnego czerwcowego poranka 1995 roku, pięcioletnia Mary przybiegła do pokoju swojej mamy, Judy Darby, aby zaanonsować jej z radością "Mamusiu, myśle, że Jezus woła mnie do domu."
To był bardzo dziwny czas, wspomina Judy. Jej najstarsza córka, 12-letnia Rebecca właśnie skończyła opowiadać matce o swoim śnie, w którym to byla w niebie w towarzystwie dziadka, sióstr i młodszego brata. "Och, Mamo, było tam tak pięknie i wszyscy byliśmy tacy szczęsliwi."
Rozmowy o niebie nie były niczym niezwykłym w rodzinie Darby. Matka wspomina, że zwracała się do Boga z pytaniem dotyczącym dziwnych słów dzieci. Tamtego poranka powiedziała do Mary "Najpierw ja powinnam tam pojść przed tobą."
Na początku lipca, z okazji święta Niepodległości, cała rodzina Darby przebywała na krótkich wakacjach u rodziców Judy w pobliżu Austin. Pan Darby powrócil do domu pierwszy, wzywały go obowiązki w pracy. Judy Darby z 10-letnim synem imieniem Gary, wyjechała równiez wcześniej, aby syn mógł zdażyć na ważny mecz. Uzgodniono, że pozostałe dzieci odwiezie do domu ich dziadek.
W pogodny lipcowy poranek ojciec Judy zapakowal pozostałą czwórkę dzieci do samochodu i ruszyli w kierunku Dallas. Byli juz niedaleko, kiedy zaskoczyła ich gwałtowna burza.
Na zalanej wodą drodze samochód zaczął sie slizgać, kierowca zupełnie stracił kontrolę nad pojazdem i nagle samochód został rzucony na pas z pojazdami pędzącymi w przeciwnym kierunku. Dziadek i troje starszych dzieci zginęli na miejscu, najmłodszy pasażer, trzyletni John żył jeszcze, ale nadzieja na jego uratowanie była znikoma i chłopiec zmarł później w szpitalu.
Pięciu członków rodziny zginęło w jednym wypadku, lub jak mówi matka dzieci "poszli oni do domu Ojca." Jest to zdanie często wypowiadane przez pozostałych przy życiu członków rodziny Darby.
Dla niektórych może to brzmieć jak próba osłodzenia potwornie gorzkiej prawdy, ale dla rodziny Darby to tylko zwykłe stwierdzenie wiary, która pomogła im przetrwac przez okres tragedii. Ich mocna wiara była źrodłem podziwu zarówno wśród przyjaciół jak i nieznajomych. Po wypadku ludzie we wszystkich kościołach w Dallas modlili się za ich rodzinę. Tysiące ludzi przybyło na pogrzeb. Setki rodziców i dzieci pojawiły sie na modlitwie w chrześcijańskiej szkole, do której uczęszczały Rebecca i Sarah.
Wiara jest sprawą serca i ducha. Dla wielu ludzi działanie Boże nie może być zakwalifikowane w faktach i liczbach. Ale rodzina Darby wierzy w Słowo Boże i posiada niezachwianią wiarę, że Bóg jest z nimi zawsze. To co dla innych jest tylko zbiegiem okoliczności, lub tylko przejawem ludzkiej uprzejmości, dla rodziny Darby jest przejawem Bożej opieki. Gdy po pogrzebie rodzina powróciła do pustego domu babcia dzieci zapytała "Jak macie zamiar to przeżyć, co macie zamiar zrobić?" Matka dzieci odpowiedziała "Skupimy się na Bogu, mocniej przylgniemy do Pana." Zapytana, czy kiedykolwiek winiła Boga za to co sie stało odpowiedziała: "Bóg nie żadał ode mnie niczego ponadto czego On sam doświadczył. Moje dzieci są w najlepszym możliwym miejscu. Bóg zesłał swojego Syna na świat, aby umarł za moje grzechy."
Rodzina Darby zgodnie twierdzi, ze ich pokój wypływa z relacji z żywym Bogiem. Matka opowiada, że opłakiwała swoje dzieci w ramionach kochajacego Boga, to stwierdzenie ilustruje jak bliska jest jej wieź z Panem. "Pan przytulając mnie głaskał moje włosy i pocieszał mnie." Poczucie bliskości Boga umacniane jest także przez to wszystko co robią dla nich obcy ludzie. Wieniec pozostawiony na drzwiach, czy doniczka z kwiatami, jest wypełnieniem obietnicy Boga o Jego ciągłej obecności i opiece. Gdy Judy po pogrzebie poszła do pustego pokoju dziewczynek i w środku nocy płakała "Panie, Panie, czy kochasz mnie? Czy napewno mnie kochasz? Daj mi znak, błagam." Bog odpowiedzial, "Popatrz przez okno, Ja tam jestem." Na trawie przed domem byli liczni ludzie modlący się przy zapalonych świeczkach . Usłyszeli o tragedii tej rodziny i przyszli w środku nocy, matki i córki, ojcowie i synowie oraz wielu studentow. Judy widząc ten tłum podziekowała Bogu "Nigdy nie opuściłeś mnie, Panie."
Judy Darby wspomina, że jej wiara była zawsze mocna. Kiedy miała 8 lat wyznała swą wiarę w Jezusa Chrystusa i oddala mu swoje życie na dobre i na złe. Jak daleko jej pamieć sięga pamięta swą matkę zachęcającą "Raduj się ciepłem słońca, które Pan Bog stworzył dla Ciebie. Słuchaj melodii wyśpiewywanych przez Jego ptaki. Ciesz się wiatrem rozwiewającym twe włosy." "To było piękne i wtedy bardzo pragnęłam poznac Boga, który to wszystko stworzył." Opowieści biblijne czasami stanowiły treść jej snów. Teraz w opowiadania o swoim własnym życiu Judy często wplata cytaty i odpowiednie wydarzenia z Biblii. Z Bogiem wszystko ma sens. Judy i jej maż wspominają Hioba i to jak Bóg oddał mu wszystko i to w dwójnasób. "Wszystko za wyjatkiem dzieci",- zauważają państwo Darby. - Dzieci Hioba były przecież przywrócone do życia w niebie.
Judy ma teraz 40 lat, Bóg mógłby dać jej więcej dzieci. Cała rodzina się o to modli. Dla Boga nie ma nic niemozliwego.
Ilekroć pomniejszona rodzina wchodzi do pustego domu, ich wzrok pada na ogromny obraz, z którego śmieją sie twarze piątki blondasów. W tym właśnie pokoju cała rodzina gromadziła się poprzednio i gromadzi nadal. Każdego wieczoru ojciec rodziny czyta tu głośno Biblię. Z portretu śmieja się niemowlęce policzki Johna. Sarah, która zawsze była cicha i wstydliwa stoi z lekko opuszczoną głową. Mary z trudem powstrzymuje chichot. Twarz Rebecci otoczona jest długimi jedwabistymi włosami. Gary (jedyne pozostałe przy życiu dziecko), trzyma rękę na ramieniu małego braciszka. Powrót do cichego, pustego domu bywa dla członków rodziny niełatwy, i wtedy kolorowy portret w pokoju rodzinnym bywa źródłem ich siły. Wspomnienia o dzieciach mieszają się z zaufaniem, że to co się wydarzyło ma sens. Rodzina wierzy, że nic nie dzieje się bez przyzwolenia Boga. "Wierzę, że nasze dni są policzone począwszy od łona matki," mówi Judy.
Pani Darby wraca wspomnieniami do nocy po wypadku. Słaby płomyk życia Johna jeszcze się tlił. Rodzina modliła się nad dzieckiem, wiedząc równocześnie, że lekarze nie dawali żadnej nadziei. Państwo Darby nigdy nie przestali wierzyć, że Bóg może go uratować, a nawet wskrzesić. "To jest Bóg, który rozdzielił wody morza, i ten który spowodował, że woda wytrysła z kamienia, i ten który wskrzesił umarłych. Łazarz był w grobie już od kilku dni." Pani Darby kontynuuje coraz szybciej "Ten sam Bóg, którego Syn leżał w grobie, ale nie pozostał tam długo." "Wiedziałam, że Bóg może to zrobić i dla mojego Johna, i o to Go prosiliśmy." Mimo, że Bóg milczał, rodzina wytrwale kontynuowała modlitwę. O świcie lekarze oznajmili, że rodzice muszą podjąć decyzję. Już tylko maszyny utrzymywały bicie serca ich syna. Judy ponownie zwróciła się do Boga "Panie, ja nie mogę tego zrobić, chyba, że Ty dasz mi poznać swoją wolę." Zanim zakończyła swą modlitwę odezwały się wszystkie możliwe alarmy, pielęgniarki zaczęły nerwowo biegać. "I wtedy zrozumiałam, że nadszedł czas, aby pozwolić Johnowi odejść."
Gdzie można doszukać się w tym błogosławieństwa, gdzie był ten Bog, ktory ją kochał? Judy nie ma watpliwości. On tam byl. W wieczór porzedzający wypadek Judy rozmawiała ze swoimi dziećmi przez telefon. John błagał, aby go ukołysała. Obiecała, że zrobi to następnej nocy. I tak się stało, wzięła na ręce małe ciało z rurkami i przewodami podłaczonymi do aparatów i monitora, ucałowała małe rączki. Głos Judy załamał się. "On odszedł." Dlaczego Bóg go nie wskrzesił? Judy zadawała to pytanie, ale tak, jak kobieta napełniona wiarą może pytać. Czy powodem była jej zbyt mała wiara? Bóg odpowiedział, że nie. Gdyby John został, nigdy nie zrozumiałby dlaczego Bóg zabrał jego ukochane siostry i byłby się odwrócił od Boga. Judy dziękowała Bogu "Panie, dziękuję Ci, że go zabrałeś, byłoby znacznie trudniej sercom matki, ojca, i starszego brata widzieć Johna buntującego się przeciwko Bogu, znacznie łatwiej jest znieść tę chwilową separację."
W czasie pogrzebu i potem, jedno pytanie prześladowało Judy. Czy mała, cicha Sarah wiedziała, że Bóg ją wzywa? Bóg przemówił do Mary i do Rebecci. Bóg umożliwił spełnienie obietnicy matki wobec małego Johna. Serce Judy chciało wiedzieć czy również Sarah była gotowa. Miesiące mijały i Judy wciąż zwracała się do Boga "Panie, czy Sarah wiedziała, że idzie do domu, aby być tam z Tobą." Dokładnie w 4 miesiące po wypadku, 5 listopada, 1995, w czasie chłodnego jesiennego wieczoru rodzina zamierzała rozpalić w kominku. Po otwarciu drzwiczek wyczyszczonego wiosną paleniska niespodziewanie znaleźli paski papieru zapełnione dużymi niezdarnymi literami. Zaskoczeni rodzice spojrzeli na siebie. Sarah nigdy nie robiła bałaganu. Gary przypomniał sobie, że kilka dni przed lipcowymi wakacjami siostra bawiła się przy kominku naśladując scenę z filmu Mary Poppins, gdzie prośba dzieci o nianie została podarta i wrzucona do ognia, aby potem pofrunąć w góre do Mary Poppins siedzącej na chmurce. Drżącymi rękoma rodzice układali paski papieru, które były przeznaczone do niebiańskiej wędrówki. Układanka była gotowa, Sarah napisała: "Będę z Tobą, Panie. Będę Cię wielbić. Będę wznosić moje słowa do Ciebie. Będę Cię kochać Panie. Będę Cię wielbić i nigdy Cię nie opuszczę, Panie. Bedę Cię wielbić Panie."
"To jest czas przyszły," powiedziała Judy Darby. Sarah wiedziała.

Na podstawie artykułu zamieszczonego 22 grudnia 1996 r. w "Bryan College Station Eagle", lokalnym dzienniku w Bryan/College Station, Texas.
http://www.mateusz.pl/rodzina/wiara.htm


Pt maja 14, 2004 7:30
Zobacz profil
Post 
bez urazy, ale sadzi ksiadz, ze ktos to przeczyta?
ja tez moge wrzucic kupe cytatow bez wlasnego komentarza, no ale czy to ma sens?


Pt maja 14, 2004 12:00
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 14, 2003 14:31
Posty: 930
Post 
Makumba, ten czat będzie przeprowadzony dzisiaj wieczorem, więc moze warto byłoby się zapoznać z tymi treściami? Jeśli nie chcesz... po prostu nie czytaj. Moze komuś innemu się to przyda. :D :D :D

Pozdrawiam.


Pt maja 14, 2004 13:00
Zobacz profil
Post 
alez ja nie mowie, zeby nie czytac, sam troche poczytalem:) (ale nie mam tyle czasu, zeby sie w to zaglebic i nalezycie zrozumiec) tylko wydaje mi sie, ze tego jest za duzo i nie wierze, ze ludzie to przeczytaja i ze da sie do tego sensownie nawiazac na czacie, ot co


Pt maja 14, 2004 13:18
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.   [ Posty: 11 ] 

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL