Hey...
Mam dla was i siebie temacik..nie łatwy, ale może rozwiejecie troszkę moich wątpliwości, albo jak teraz mówią narobicie mi burdu-burdu w petynce
Chodzę z Marcinem od stycznia, znamy się ponad rok..nie wiem, dziś zaczynam się zastanawiać czy to jest miłośc czy tylko potrzeba drugiego człowieka...Marcin pojawił się w moim życiu kiedy tak naprawdę wszystko się waliło..dom, szkoła, matura, opieka nad moim niepełnosprawnym bratem, pogodzenie wzystkich obowiązków, szukanie Boga..
Pojawił się jako moje oparcie z założeniem, że to ma być tylko przyjażń..do czasu-zrodziło się uczucie..i tak razem przechodziliśmy przez burzę i jak rzadko który facet potrafił zaakceptować(chyba rzadko-nie znam tylu facetów) to, że nie wychodzimy na imprezy, to,że siedzimy w domu, to,że musi "dzielić się" z Karolem moim bratem mną..czasem.Akceptował. Trwał. Tylko,że bywało róznie-raniłam odchodziłam wracałam..tłumaczyłam..On czasem chciał więcej wspólnego świata, czasu, normalnego życia, a nie stawiania zawsze na 1 miejscu Karola, domu..rozumiałam, ale tego się nie da zmienić..
Potem pojawił się Jarek-z nim tworzyliśmy My.Ja i on potrafiliśmy o każdej porze dnia i nocy liczyć na siebie, gadać godzinami i wspierać się nawzajem..byłam pewna, że to tylko MY, ale Jarek się zakochał i to zburzyło wszystko, nas mnie i Marcina ,mój świat...omal co nie stracilam Jarka na zawsze i dosłownie...
Dziś??jestem nadal z Marcinem, który przestał ufać Jarkowi, że spróbujemy tylko przyjażni, bo ja bez niego a on beze nie nie potrafi żyć, jest zazdrosny, tylko raz w złości powiedział, ze miłośc to akt całkowitego oddania i powinnam dać sobie z Jarkiem spokój...
Ostatnio doszedł problem m.in. "Kodu Leonarda da Vinci" itp. Marcin ,który nigdy nie dostrzegł miłości Boga przestał wierzyć i nie wchodzimy na ten temat, bo jest tylko kłótnia, a ja i Bóg to nr 1!!!!!!!!!Przestajemy się rozumieć, nie umiem z nim rozmawiać,mam bloka i 6 h spędzonych w niedzielę razem jest poprostu płytkie..czsem zastanawiam się dlaczego nie umiem pogadać z nim tak jak z Jarkiem?????????
coś jest nie tak, coś się sypie...i nie wiem co dalej zwłaszcza,że boję się go zranić..ale czy nie bardziej go ranię znów topiąc się w wątpliwościach czy to miłośc...od początku nie umiałam w 100% powiedzieć KOCHAM, ale teraz......co dalej
macie jakiś pomysł?
[code][/code]