Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest So sie 09, 2025 16:56



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 164 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 11  Następna strona
 Dlaczego Bóg niemal na pewno istnieje 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Śr sty 11, 2012 19:17
Posty: 1188
Post Re: Dlaczego Bóg niemal na pewno istnieje
piok333 napisał(a):
Hosi napisał(a):
Zapałka nie spalona przekształciła sie w zapałke spaloną.
Czyli zapałka dalej istnieje,tylko w innej formie :)

Może i ma to jakiś ukryty "sens" :biggrin:

Chcesz powiedzieć, że popiół w mojej popielniczce, to spalona zapałka? Nawet jeśli pochodzi on zarówno ze spalonej zapałki, jak i ze spalonego papierosa...?

Tak.
Popiół z zapałki i papierosa to spalona zapałka i spalony papieros.
Jak by nie patrzec,to i tak nadal istnieją :)
Cytuj:
Niemniej według mnie zapałka to zapałka, a popiół to popiół i nie znam nikogo przy zdrowych zmysłach, kto patrząc na popiół w mej popielniczce, powie: to jest zapałka. No ale skoro ty twierdzisz inaczej, to niech dla ciebie popiół będzie zapałką ;]

Oczywiscie.
Zapałka to zapałka,popiół to popiół.
Ale również oczywiste jest że spalona zapałka to nadal zapałka tylko że spalona.Nieprawdaż?
Popiół to równiez zapałka,spalona oczywiscie.Zgadza się?
Jakbyś się do tego nie zabrał,to cały czas zapałka istnieje :D


Cz lut 21, 2013 11:51
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt gru 30, 2011 9:17
Posty: 11383
Post Re: Dlaczego Bóg niemal na pewno istnieje
piok333 napisał(a):

JedenPost napisał(a):
Uważasz, że zapałka nie rozpada się, tylko... zanika?

Nie zauważyłem, gdzie jest zapałka, która się spaliła. Znikła w płomieniach i nie ma jej. Jest tylko popiół.


Czyli - coś się "pojawiło", prawda? Oprócz popiołu - dym i ciepło. Nastąpiła przemiana. Dalej twierdzisz, że materia czy energia znika?


Cytuj:
Czy ty też "naukowo" twierdzisz, że "popiół to zapałka"? :)


Nie. Nie jestem Hosi, a to jego pomysł, więc z nim sobie o tym dyskutuj.

_________________
Lubię Starego czasem, to też sprawia
że się wystrzegam otwartej z nim wojny
Przecież to piękne, gdy Pan tak dostojny
Tak z samym diabłem po ludzku rozmawia.


Cz lut 21, 2013 11:51
Zobacz profil
Post Re: Dlaczego Bóg niemal na pewno istnieje
piok333 napisał(a):
Co jednak nie zmienia faktu, że moje twierdzenia pozostają filozoficznymi

Nie ulega wątpliwości. Tylko mogłeś od razu napisać, że twoje teorie odnoszą się do arystotelesowskiej wizji zamkniętego wszechświata, składającego się 55 sfer niebieskich, którego materia ma tendencje do zanikania. Nie byłoby całego zamieszania, a tak ktoś mógł pomyśleć, że chodzi ci o realnie istniejący wszechświat, którego właściwości odkrywa przed nami fizyka :) .
piok333 napisał(a):
Możesz więc nadal nie ogarniać, o czym tu mowa, i mieszać ontologię z fizyką teoretyczną - przed czym niniejszym cię przestrzegam

Taki wielki filozof bytu i takie wielkie problemy ze zrozumieniem prostego tekstu :(. Przecież właśnie cały czas próbuję ci tłumaczyć, żebyś nie mieszał filozofii z fizyką. Za pierwszą kryje się jedynie czysta spekulacja, a za drugą stoją matematyczne wyliczenia i empiryczne obserwacje. To nie są rzeczy równoważne w procesie poznawania praw rządzących światem materialnym.
piok333 napisał(a):
Nie zauważyłem, gdzie jest zapałka, która się spaliła. Znikła w płomieniach i nie ma jej. Jest tylko popiół.

Materia przybiera rożne krótkotrwałe formy takie jak np. zapałka, po czym ulega przekształceniu w inną formę materii lub energii. Istnieje przez cały czas, nigdzie nie znika. Jak więc wyszło ci, że w pewnym momencie wszystkie elementy materialnego wszechświata mogą przestać istnieć?


Pt lut 22, 2013 1:08
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N maja 30, 2010 9:03
Posty: 1020
Post Re: Dlaczego Bóg niemal na pewno istnieje
Hosi napisał(a):
Popiół to równiez zapałka [...]
cały czas zapałka istnieje
JedenPost napisał(a):
piok333 napisał(a):
Czy ty też "naukowo" twierdzisz, że "popiół to zapałka"? :)
Nie. Nie jestem Hosi, a to jego pomysł, więc z nim sobie o tym dyskutuj.

Uff.... Odetchnąłem z ulgą po wpisie JedenPosta. Bo po wybrykach Hosiego zacząłem już na dobre tracić wiarę w zdrowy rozsądek moich adwersarzy.... :D

JedenPost napisał(a):
piok333 napisał(a):
Tego też możesz nie wiedzieć, ale zanim jeszcze ktokolwiek pomyślał o istnieniu tej gałęzi wiedzy, którą dziś nazywamy fizyką, światem materialnym zajmowała się właśnie filozofia.
Właśnie. Zajmowała się, starając się czynić to, mimo ubóstwa ówczesnych narzędzi poznania w skali kosmicznej jak i mikro, jak najbardziej rzetelnie i w zgodzie z obserwacjami. Ty natomiast odrzucasz tę piękną tradycję dyscypliny myślenia w imię swobody gdybania.

:) kto tu gdyba, ten gdyba:

piok333 napisał(a):
JedenPost napisał(a):
Arystoteles był zapewne ciekawym świata i na swój sposób dość konkretnym człowiekiem, zatem zastanów się, czy na pewno poparłby formułowanie wywodów
Dywagacje. Uważasz siebie za człowieka nauki, tymczasem usiłujesz gdybać, co powiedziałby Arystoteles, gdyby znał moją wypowiedź. Jeśli chcesz, to gdybaj, zwłaszcza im mocniej uważasz, że to bardzo naukowe :)

... tak, tak, kto gdyba, ten gdyba; a nadto ma dość blade pojęcie o ontologii, więc nie tylko jego naukowość - do której pretenduje - tak mocno szwankuje ;]

JedenPost napisał(a):
piok333 napisał(a):
Fizyka, czy jakakolwiek nauka empiryczna, może sobie rościć pretensje do jedynie słusznych wypowiedzi na temat materialnego świata, jednak mało mnie tego typu roszczenia obchodzą
Tym bardziej trudno, by kogoś obchodziły płody Twojej wyobraźni, którym próbujesz nadać status "filozofii bytu"

Kto, jak kto, ale wytrawny "znawca Arystotelesa" na pewno potrafi odróżnić "płody wyobraźni" od ontologii :D Dlatego ponawiam swój apel:

piok333 napisał(a):
JedenPost napisał(a):
Generalnie: to Tobie wydaje się, że Twoje poglądy pochodzą od Arystotelesa
Nie wątpię, że jesteś tak wielkim znawcą Arystotelesa, że zaraz mi wykażesz, w którym to niby miejscu odszedłem od "filozofii bytu" Stagiryty. Czekam zatem na twe argumenty, "znawco Arystotelesa" :)

Tak więc, "znawco Arystotelesa", doszukujący się w mojej wyobraźni rzeczy z własnej, czekam aż wykażesz - czekam i czekam.... ;]

Doprawdy - doszukujesz się w mojej wyobraźni płodów twojej własnej wyobraźni, bo tym jest właśnie "nadawanie statusu filozofii bytu". Nie muszę bowiem nadawać statusu 'filozofii bytu' czemuś, co już nią jest; z resztą wiedziałbyś to, gdybyś miał choć znikome pojęcie o podstawach ontologii 8)

JedenPost napisał(a):
piok333 napisał(a):
Nie zauważyłem, gdzie jest zapałka, która się spaliła. Znikła w płomieniach i nie ma jej. Jest tylko popiół.
Czyli - coś się "pojawiło", prawda? Oprócz popiołu - dym i ciepło. Nastąpiła przemiana.

Mam wrażenie, że nie czytałeś uważnie moich postów. Nigdzie bowiem temu nie przeczyłem. Na wszelki wypadek przytoczę kilka swych wypowiedzi, skoro tak wyraźnie ci umknęły:

piok333 napisał(a):
Owszem, są w nim przemiany, ale jest w nim także znikanie i pojawianie się rzeczy nowych. [...] Owszem, w świecie obserwujemy zmiany. Obserwujemy także zanik czy rozpad jednych bytów i pojawianie się nowych. [...] Niemniej ja pozostaję na gruncie faktów, we wszechświecie bowiem obserwujemy zarówno przemiany, jak również rozpad, czyli zanik istniejących bytów (vide: casus spalonej zapałki), oraz powstawanie nowych bytów. [...] głęboko szanuję prawa fizyki, które obowiązują we wszechświecie. Zarówno wspomniane tu prawo zmiany, jak i prawo istnienia/nieistnienia bytów

Zalecam więc uważniejsze czytanie mych wypowiedzi, i to czytanie ze zrozumieniem, jeśli nadal zamierzasz z nimi polemizować :)

JedenPost napisał(a):
Dalej twierdzisz, że materia czy energia znika?

Na ten temat wypowiedziałem się już tutaj:

piok333 napisał(a):
JedenPost napisał(a):
Rozpad - tak. Zanik - nigdy

To niewątpliwie ciekawa hipoteza. Spójrzmy jednak prawdzie w oczy:

Jesteś osobą, która kreuje swój image na kogoś o poglądach naukowych:

JedenPost napisał(a):
mój punkt widzenia zgadza się z wszelkimi obserwacjami
[...] własne doświadczenia i wszystkie ustalenia nauki
[...] swoich doświadczeń i całej wiedzy naukowej...

Jednocześnie sam przyznajesz, że nie potrafisz swoich założeń poprzeć empirycznymi dowodami:

JedenPost napisał(a):
piok333 napisał(a):
Problem twego twierdzenia polega na tym, że nie potrafisz udowodnić, że mówisz prawdę, tzn. że rozpatrując wszechświat w czasie od plus do minus nieskończoności ZAWSZE była zachowana ta sama suma energii/materii i ZAWSZE będzie.

Istotnie, nie mogę tego udowodnić, ba, nie mogę udowodnić że prawa fizyki są powszechne i że zawsze były czy tym bardziej będą takie same.

Jako osoba, która raz sugeruje, że w swych poglądach opiera się na nauce, a kiedy indziej twierdzi, że nie potrafi swego poglądu poprzeć naukowym dowodem (i to właśnie na temat kluczowej tu kwestii, czyli jw. "zachowania tej samej sumy materii/energii") - jesteś dla mnie kimś mało wiarygodnym. Dlatego twoja hipoteza "Rozpad - tak. Zanik - nigdy" jest właśnie taka: nacechowana niskim stopniem wiarygodności. Oczywiście mógłbym cię zapytać, czy jako ktoś odwołujący się do nauki masz jakiś dowód [dowód, że w wypadku żadnych tzw. "cząstek elementarnych", nie następuje nigdzie i nigdy rozpad na cząstki jeszcze prostsze, którego kresem jest ich całkowity zanik], ale obaj wiemy, że nie ma to sensu. Znów prawdopodobnie napiszesz, że nie możesz udowodnić ani tego, ani powszechnego obowiązywania praw fizycznych, a mimo to nadal będziesz sugerował, że twój pogląd jest bardziej naukowy :roll:

... jak i tutaj:

piok333 napisał(a):
Soul33 napisał(a):
piok333 napisał(a):
mógłbym cię zapytać, czy jako ktoś odwołujący się do nauki masz jakiś dowód [dowód, że w wypadku żadnych tzw. "cząstek elementarnych", nie następuje nigdzie i nigdy rozpad na cząstki jeszcze prostsze, którego kresem jest ich całkowity zanik]
Dlaczego coś miałoby zniknąć całkowicie? Wiemy tylko, że materia może zmieniać się w energię, a energia w materię. Czyli przekształcenia.
No tak. Tylko tyle wiecie.... To jednak trochę za mało.

Cóż jeszcze mógłbym dodać? Chyba tylko to, że termin "znika" czy "zanika" jest o tyle mało szczęśliwy, że pierwszym skojarzeniem, które może wzbudzić jest "zniknięcie bez śladu", a to w wypadku spalonej zapałki jest oczywiście nieadekwatne. Niemniej używając określenia "znikać, zanikać" w odniesieniu do spalonej zapałki miałem na myśli ontologiczne przestać istnieć. Spalona zapałka przestała bowiem istnieć. Co prawda user Hosi twierdzi z uporem maniaka, że "popiół jest zapałką", jednak żadna z odwiedzających mnie dotąd osób nie nazwała nigdy popiołu w mej popielniczce "zapałką". I uważam, że nie jest to kwestia nazewnictwa, a zdrowego rozsądku ;)

Powtórzmy zatem: słowo "znikać" - które może być źle skojarzone - użyłem w odniesieniu do spalonej zapałki w znaczeniu ontologicznym jako "przestać istnieć" tudzież "stracić istnienie" lub prościej: "nie istnieć". Zapałka po spaleniu (mam oczywiście na myśli całkowite spalenie) właśnie przestaje istnieć. Pozostaje tylko popiół.

mauger napisał(a):
piok333 napisał(a):
Co jednak nie zmienia faktu, że moje twierdzenia pozostają filozoficznymi
Nie ulega wątpliwości. Tylko mogłeś od razu napisać, że twoje teorie odnoszą się do arystotelesowskiej wizji zamkniętego wszechświata, składającego się 55 sfer niebieskich, którego materia ma tendencje do zanikania.

Mógłbym, gdybym rzeczywiście tak zrobił :) Ja jednak odnosiłem się tylko do ontologii Stagiryty, a nie do całej jego filozofii czy do jego światopoglądu - co też zaznaczyłem na samym początku tematu. Może przeoczyłeś :)

mauger napisał(a):
Nie byłoby całego zamieszania, a tak ktoś mógł pomyśleć, że chodzi ci o realnie istniejący wszechświat, którego właściwości odkrywa przed nami fizyka

Fakt, że nie wiedziałeś, iż filozofia bytu odnosi się do świata realnego, nie dziwi, w obliczu twojej ogólnej ignorancji na temat ontologii, którą co i rusz tutaj prezentujesz ;]

mauger napisał(a):
Przecież właśnie cały czas próbuję ci tłumaczyć, żebyś nie mieszał filozofii z fizyką

Dziękuję, że mi to tłumaczysz, ale nie ma potrzeby, gdyż jak dotąd nigdzie niczego nie pomieszałem, lecz trzymałem się niezmiennie wyraźnych rozróżnień. Trzeba jednak, byś wytłumaczył to samemu sobie, a wtedy może unikniesz pomieszania i przestaniesz uskarżać się na doskwierające ci odczucie zamieszania :D

Swoją drogą to bardzo zabawne, gdy usiłujesz tłumaczyć rzeczy, których nie za bardzo rozumiesz - zwłaszcza z zakresu ontologii i różnic między nią a fizyką :biggrin:

mauger napisał(a):
Za pierwszą kryje się jedynie czysta spekulacja

Proszę - oto kolejny przykład twojej ignorancji na temat ontologii :) Za ontologią kryje się przede wszystkim dogłębna, intelektualna analiza otaczającej nas rzeczywistości.

Możesz sobie oczywiście infantylnie nazywać dogłębną, intelektualną analizę otaczającej nas rzeczywistości "spekulacją". Możesz także nazywać czarne białym. Jednak w tym momencie byłbyś niepoważny i musiałbym zacząć traktować cię tak, jak traktuje się dziecko, które nie umie tabliczki mnożenia i dla wygody nazywa je "ględzeniem" :D Faktem pozostaje, że tabliczka mnożenia jest tabliczką mnożenia, czarne czarnym, białe białym, a dogłębna, intelektualna analiza otaczającej nas rzeczywistości pozostaje dogłębną, intelektualną analizą otaczającej nas rzeczywistości. Bez względu na to, jakich byś tam na nią pejoratywnych określeń sobie nie wydumał :mrgreen:

mauger napisał(a):
a za drugą stoją matematyczne wyliczenia i empiryczne obserwacje

To prawda, ale obok powyższych stoją za nią także niesprawdzone hipotezy, do których należy zachować dystans do czasu, dopóki nie zostaną potwierdzone metodami prawdziwie naukowymi.

Przykładem niepotwierdzonej hipotezy jest aksjomat: "materia jest wieczna". Nie zabraniam oczywiście wierzyć materialistom w ich naiwne aksjomaty, jednak przyjmowanie przez nich jako naukowych twierdzeń ściśle filozoficznych jest zwykłą ludzką głupotą tudzież próżną zarozumiałością 8)

mauger napisał(a):
To nie są rzeczy równoważne w procesie poznawania praw rządzących światem materialnym

Każda sroka swój ogon chwali :) Filozofowie chwalą filozofię, naukowcy naukę, a ideolodzy ideologię. Domyślam się, że ty możesz usiłować dowodzić wyższości nauki nad filozofią, a wykładowcy filozofii wyższości filozofii nad nauką. Mi ogólnie to rybka, bo nie jestem ani filozofem, ani naukowcem. Przyjmuję po prostu do wiadomości, że i filozofia, i nauka są dwoma równoległymi sposobami opisu tej samej rzeczywistości. Jeśli jednak chcesz się kłócić z filozofami o wyższość twojej nauki nad ich dziedziną, to ja tam się w wasze spory nie wtrącam :D

mauger napisał(a):
Materia przybiera rożne krótkotrwałe formy takie jak np. zapałka, po czym ulega przekształceniu w inną formę materii lub energii.

Być może cię zmartwię, ale nie odkryłeś Ameryki. W tym temacie pisano już o tym wielokrotnie. Warto uważnie poczytać trochę postów, zanim znów zaczniesz wygłaszać truizmy ;]

mauger napisał(a):
Istnieje przez cały czas, nigdzie nie znika.

Rozumiem, że jako zwolennik wyższości nauki nad filozofią, dysponujesz na ten temat przekonującymi i niepodważalnymi dowodami empirycznymi.

Jeśli nie dysponujesz, to uprawiasz zwykłą spekulację, obnażając słabość twojej "nauki" i w sposób niezamierzony podkreślasz wyższość ontologii. Ontologia bowiem nie twierdzi, że ma dowody empiryczne na coś, na co takimi nie dysponuje, ani dysponować nie zamierza.

Rozumiesz już, czy nadal nie za bardzo? :)

mauger napisał(a):
Jak więc wyszło ci, że w pewnym momencie wszystkie elementy materialnego wszechświata mogą przestać istnieć?

Poczytaj, pomyśl, spróbuj zainteresować się ontologią, a może kiedyś do tego dotrzesz ;-) Na razie ontologia jeszcze cię przerasta, ale głęboko wierzę w twój poznawczy potencjał, nawet mimo całej twej ontologicznej ignorancji, którą co chwila tu wykazujesz.

Możesz zacząć od tego: http://www.ptta.pl/pef/pdf/o/ontologia.pdf :)

Powodzenia 8)

_________________
http://img407.imageshack.us/img407/7421/mjdomtowieczno1.jpg


Ostatnio edytowano Pt lut 22, 2013 11:03 przez piok333, łącznie edytowano 1 raz



Pt lut 22, 2013 10:36
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr sty 11, 2012 19:17
Posty: 1188
Post Re: Dlaczego Bóg niemal na pewno istnieje
piok333 napisał(a):
Uff.... Odetchnąłem z ulgą po wpisie JedenPosta. Bo po wybrykach Hosiego zacząłem już na dobre tracić wiarę w zdrowy rozsądek moich adwersarzy.... :D


Proszę w takim razie zacytować w całosci moją wypowiedz.Jeżeli tego nie zrobisz,to chetnie ci w tym pomogę.


Pt lut 22, 2013 10:55
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt gru 30, 2011 9:17
Posty: 11383
Post Re: Dlaczego Bóg niemal na pewno istnieje
piok, mógłbyś odpowiadać normalnie, rzeczowo i od siebie, zamiast dawać przeplataną krótkimi uwagami sieczkę cytatów, (z błędami w dodatku) którą fatalnie się czyta? Mógłbyś tez przy okazji czytać posty, na które odpowiadasz, zamiast wyszukiwać w nich zdania bądź ich fragmenty, które można wyrwać z kontekstu i z lubością się do nich "odnieść".

Tak z ciekawości - zastanowiłeś się, po skierowanych ku Tobie uwagach, choć przez moment czy aby nie ma w nich krztyny racji, czy może ruszyłeś od razu do boju?


Jak na razie: nie wyjaśniłeś do czego ma służyć ten Twój wywód (skoro nie do przekonywania) i nie odniosłeś się tak naprawdę do zarzutów merytorycznych, a jedynie w każdym poście podkreślasz, że wszyscy Twoi oponenci stoją na niższym od ciebie poziomie intelektualnym, więc nie ma im co tłumaczyć.

Jak dla mnie: słaby wywód, słaba jego obrona, słaba próba podpięcia się ze swoimi przemyśleniami pod Arystotelesa i filozofię bytu, generalnie - słabo.

_________________
Lubię Starego czasem, to też sprawia
że się wystrzegam otwartej z nim wojny
Przecież to piękne, gdy Pan tak dostojny
Tak z samym diabłem po ludzku rozmawia.


Pt lut 22, 2013 11:07
Zobacz profil
Post Re: Dlaczego Bóg niemal na pewno istnieje
piok333 napisał(a):
Przyjmuję po prostu do wiadomości, że i filozofia, i nauka są dwoma równoległymi sposobami opisu tej samej rzeczywistości.

Wytłumaczę ci to po raz ostatni na przykładzie:
Jeśli podniesiesz kamień i upuścisz go, to nauka na podstawie obserwacji, doświadczeń, wyliczeń jakie siły działają na kamień, przewiduje, że za każdym razem spadnie on z powrotem na ziemię. Przychodzi jednak filozof i mówi: to tylko nie potwierdzona hipoteza, bo według mojej dogłębnej analizy rzeczywistości kamień w tej sytuacji może równie dobrze polecieć w bok lub do góry, to jest koncepcja filozoficzna, więc nie oczekujcie żadnych dowodów empirycznych, niemniej moje twierdzenie o właściwościach kamienia macie traktować na równi z twierdzeniami nauki, bo nie ma między nimi żadnej różnicy.

Sytuacja analogiczna zachodzi w naszym przykładzie. Wbrew temu co piszesz, zasady przekształcenia materii nie mają statusu hipotezy, lecz są to teorie zweryfikowane w sposób naukowy, a całkowite znikanie elementów materialnego wszechświata jest równie sprzeczne z prawami fizyki jak lot upuszczonego kamienia w górę.

Sam sobie odpowiedz, czy kwestii określenia właściwości świata materialnego teorie filozoficzne mają taką samą wartość jak teorie naukowe.
piok333 napisał(a):
Poczytaj, pomyśl, spróbuj zainteresować się ontologią, a może kiedyś do tego dotrzesz

No i tyle są warte twoje fantazje :-D . Nie umiesz podać żadnych argumentów za tym, że w pewnym momencie wszystkie elementy materialnego świata mogą przestać istnieć. Jakoś mnie to nie dziwi się, bo wszystkie obserwacje wskazują na to, że rozpad jednej formy powołuje do życia inne. W przypadku zapałki jest to popiół i energia. Nigdy nie zaobserwowano, aby jakiś element materialny zniknął całkowicie, tak aby żadna nowa forma nie powstała.


Pt lut 22, 2013 20:06
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt cze 15, 2012 21:23
Posty: 3341
Post Re: Dlaczego Bóg niemal na pewno istnieje
Ja bym aż tak strasznie filozofii pod fleki nie brał. W mojej (dyletanckiej) ocenie filozofia zajmuje się konstruowaniem niesprzecznych systemów pojęciowych, czyli po prostu bada możliwości poznania przy użyciu narzędzia, jakim jest ludzki mózg (aczkolwiek nie przyznam tego głośno w obecności filozofa, w ryj zarobić nie chąc). Twój przykład, mauger, zwraca uwagę na jedną rzecz: że naukę uprawia się przy użyciu indukcji i że indukcję tę przyjmuje się na wiarę, bez dowodu, z przyczyn czysto praktycznych; inaczej nie dałoby się uprawiać nauki. A czy upuszczony kamień może zacząć halsować pod górę? W ogólności może, jak się Transcendencja łaskawie objawi. ; )

_________________
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always.

Orkiestra!


Pt lut 22, 2013 23:04
Zobacz profil
Post Re: Dlaczego Bóg niemal na pewno istnieje
Daleki jestem od deprecjonowania znaczenia filozofii i przydawania nauce rangi jakiejś prawdy absolutnej. Obie dziedziny mają swoje ograniczenia i dobrze byłoby o tym pamiętać. Natomiast w kwestii zasad rządzących światem materialnym nie ulega dla mnie wątpliwości, że bliżej ich poznania są ci, którzy je empirycznie badają, od tych, którzy poprzestają jedynie na refleksji nad nimi. Jak pokazuje życie, sama dogłębna analiza rzeczywistości nie wystarcza, aby wysłać satelitę na orbitę okołoziemską czy zbudować reaktor atomowy. To nauka odkrywa prawdę na temat funkcjonowania świata materialnego. Żaden filozof nie może sobie pozwolić na ignorowanie wiedzy jaką ona daje. Oczywiście nikt nie może mieć pretensji do Arystotelesa, że przy ówczesnym stanie wiedzy formułował twierdzenia, które dziś już są nie do utrzymania. W żaden sposób to go nie umniejsza i nie zmienia faktu, że był genialnym umysłem swoich czasów. Jednak przeciwstawianie dzisiaj, twierdzeniom współczesnej nauki, wniosków, które były oparte na nieprawdziwych wyobrażeniach świata, jest wielkim nieporozumieniem.


So lut 23, 2013 0:43
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt cze 15, 2012 21:23
Posty: 3341
Post Re: Dlaczego Bóg niemal na pewno istnieje
piok333 napisał(a):
Cóż jeszcze mógłbym dodać? Chyba tylko to, że termin "znika" czy "zanika" jest o tyle mało szczęśliwy, że pierwszym skojarzeniem, które może wzbudzić jest "zniknięcie bez śladu", a to w wypadku spalonej zapałki jest oczywiście nieadekwatne. Niemniej używając określenia "znikać, zanikać" w odniesieniu do spalonej zapałki miałem na myśli ontologiczne przestać istnieć. Spalona zapałka przestała bowiem istnieć. Co prawda user Hosi twierdzi z uporem maniaka, że "popiół jest zapałką", jednak żadna z odwiedzających mnie dotąd osób nie nazwała nigdy popiołu w mej popielniczce "zapałką". I uważam, że nie jest to kwestia nazewnictwa, a zdrowego rozsądku.

Tak to jest, jak się ludzie obracają w świecie nieprecyzyjnych pojęć. Zapałka nie tyle przestała istnieć, ile zmieniła formę istnienia (istnieje takie pojęcie?) - no chyba, że ktoś się będzie upierał, że zwykła zapałka i spalona zapałka są różnymi bytami. Natomiast ja bardzo proszę pioka333, żeby przeszedł na poziom atomów i wytłumaczył, jakie byty na tym poziomie, w wyniku spalenia zapałki, znikły, a jakie (kto wie?) się pojawiły. Być może po odrobieniu tego ćwiczenia z wyobraźni przestanie mieszać zbiory "bytów" istniejących w ludzkiej głowie (na skutek złudzeń pochodzących od zmysłów i percepcji) i bytów istniejących realnie, lub też (niektórzy lubią to określenie) fizycznie. Tyle ode mnie w temacie tematu.

_________________
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always.

Orkiestra!


So lut 23, 2013 4:25
Zobacz profil
Post Re: Dlaczego Bóg niemal na pewno istnieje
Kto by pomyślał , że jedna zapałka tyle szumu narobiła ...
Cokolwiek z tą zapałką nie zrobicie - ona nadal tkwiła będzie w Waszej świadomości.


So lut 23, 2013 5:31
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt cze 15, 2012 21:23
Posty: 3341
Post Re: Dlaczego Bóg niemal na pewno istnieje
No właśnie, w świadomości, a nie w ontologii. "Przypadkowy" konglomerat atomów i tyle.

_________________
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always.

Orkiestra!


So lut 23, 2013 5:39
Zobacz profil
Post Re: Dlaczego Bóg niemal na pewno istnieje
Lurker napisał(a):
No właśnie, w świadomości, a nie w ontologii. "Przypadkowy" konglomerat atomów i tyle.


Yhmm...tylko spróbuj pozbyć się zapałki ze świadomości ;)

Pójdzie z dymem, zamieni się w popiół - zmieni materię by wmieszać się w atomy przestrzeni - stanie się niczym we wszystkim.

I jedno i drugie - pomimo wszystko istnieje.


So lut 23, 2013 5:51
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N maja 30, 2010 9:03
Posty: 1020
Post Re: Dlaczego Bóg niemal na pewno istnieje
Hosi napisał(a):
piok333 napisał(a):
Uff.... Odetchnąłem z ulgą po wpisie JedenPosta. Bo po wybrykach Hosiego zacząłem już na dobre tracić wiarę w zdrowy rozsądek moich adwersarzy.... :D
Proszę w takim razie zacytować w całosci moją wypowiedz.Jeżeli tego nie zrobisz,to chetnie ci w tym pomogę.

Ależ cytuj sobie, cytuj do woli :D Ja tam na przykład lubię cytować :biggrin:

Co prawda twoja wypowiedź jest już w całości na tej stronie (vide: pierwszy post), ale jeśli uważasz te słowa za tak doniosłe, by znalazły się tu po raz drugi, to proszę bardzo. Cytuj je, jak często ci się to podoba :)

JedenPost napisał(a):
piok, mógłbyś odpowiadać normalnie, rzeczowo i od siebie zamiast dawać przeplataną krótkimi uwagami sieczkę cytatów, (z błędami w dodatku) którą fatalnie się czyta?

Prawie się wzruszyłem, gdy napisałeś o swoich problemach z czytaniem moich postów :)

Spieszę jednak wyjaśnić, że nie mogę zmienić formy mych odpowiedzi z kilku powodów. Poniżej wymieniam je i opisuję:

Rozważając rzeczone powody piok333 napisał(a):
1. Nie mogę odpowiadać na twoje posty wedle twojego widzimisie, gdyż po prostu nie chcę, a jest to powód nie tylko pierwszy, lecz i najważniejszy.

2. Nie mogę odpowiadać na twoje posty wedle twojego widzimisie, gdyż bardzo podoba mi się aktualna forma mych postów. Otóż właśnie taki styl wypowiedzi, jakiego używam, najbardziej mi odpowiada.

3. Kolejna sprawa to ta, że nie widzę żadnego powodu, dla którego miałbym dostosować układu mych postów akurat do twojego gustu.

Nie przypominam sobie, bym kiedyś jakoś szczególnie zachęcał cię do czytania moich postów :) Jeśli nie odpowiada ci ich układ graficzny, logiczny, gramatyczny, czy jaki-tam-kolwiek, to zawsze możesz przestać tu zaglądać, przestać je czytać i przestać z nimi polemizować. Wszak nie zmuszam cię do żadnej z tych czynności :) No, chyba że czujesz się jakoś uzależniony od codziennej dawki moich wypowiedzi :D

Rób jak chcesz, ja też będę pisał, jak chcę.

4. Skoro twierdzisz, że ci "fatalnie się czyta" moje posty, to zasadniczo jest to twój problem, a nie mój. Mi świetnie się czyta te posty, a jeszcze lepiej mi się je pisze. I to własnie w ten sposób.

Nie czuję się ponadto powołany do rozwiązywania twoich problemów, jeśli nie potrafisz poradzić sobie z nimi samemu ;)

5. Nie mogę odpowiadać na twoje posty wedle twojego widzimisie, ponieważ forma, którą przyjąłem, ma charakter porządkujący według wygodnego dla mnie sposobu.

Jeśli nie zauważyłeś, to struktury moich wypowiedzi są takie, że odpowiadam na posty swoich adwersarzy fragment po fragmencie, zdanie po zdaniu, a czasami nawet słowo po słowie - zazwyczaj tak, jak odpowiadam teraz na twojego posta. Dzięki temu łatwiej wszystko uwzględnić i jak najmniej, z tego co do mnie piszą, pominąć :)

Prócz wyżej wymienionych powodów nie mogę odpowiadać na twoje posty wedle twojego widzimisie również z tego względu, że nie zgadzam się z twymi opiniami, które raczyłeś zawrzeć w swym pytaniu. I tak:

JedenPost napisał(a):
normalnie

Zapewniam cię, drogi JedenPoście, że w najmniejszym stopniu nie uważam cię i nigdy nie uważałem za arbitra normalności. Dlatego za każdym razem, gdy uznajesz za "normalne" swoje prywatne absurdy, ja tylko rechoczę ze śmiechu :D Twoje osobiste opinie, co jest "normalne", a co jest "nienormalne", są dla mnie bez znaczenia.

JedenPost napisał(a):
rzeczowo

Nie da się ukryć, że wypowiedzi moje, jako nieustannie odnoszące się do ontologicznego tematu, który poruszyłem w tym wątku, są z nim ściśle związane. Są "na temat", czyli właśnie - rzeczowe :)

Wielokrotnie bowiem poruszam w nich zagadnienia, które zasygnalizowałem na początku, czyli problem istnienia i nie istnienia rzeczy, z punktu widzenia ontologii. Być może dla ciebie "rzeczowość" znaczy tyle, co "wedle twego widzimisie" ;) ale w rzeczywistości rzeczowość to wypowiedzi "na temat". A to jest właśnie temat o istnieniu i nie istnieniu bytów oraz wynikających z tego konsekwencjach :)

Ponadto posty moje są rzeczowe, ponieważ odpowiadam w nich - mniej więcej tak, jak w tym poście - skrupulatnie i rzeczowo na większość uwag moich adwersarzy. Pomijam głównie te, które wydają się tak absurdalne ("od czapy"), że nie warto dłużej się nad nimi pochylać ;]

Mogę także dodać, że twoje posty traktuję wyjątkowo skrupulatnie również z tej przyczyny, że wysoko cenię ludzką inteligencję, której - jak wyczuwam - Bóg ci nie poskąpił.

JedenPost napisał(a):
od siebie

Tu również muszę zakwestionować twą cierpką sugestię. To, co piszę, piszę głównie od siebie.

Tak, tak. Piszę właśnie od siebie. I to począwszy od pierwszego posta, poprzez wszystkie wypowiedzi, aż po cytaty - gdyż zdarza mi się nader często cytować moje własne słowa, które jak żadne są słowami "ode mnie" :)

JedenPost napisał(a):
zamiast dawać przeplataną krótkimi uwagami sieczkę cytatów

Rozumiem to, że masz problem z czytaniem (z resztą, już wcześniej - zanim napisałeś "fatalnie się czyta" - sygnalizowałem tego rodzaju problemy). Ja jednak uważam, że nie ma sensu kilka razy opisywać tego samego, skoro zostało to już raz przeze mnie powiedziane. W takiej sytuacji wystarczy cytat - czyli przytoczenie tego, co na dany temat powiedziałem wcześniej, a względem czego nie zmieniły się moje poglądy.

Cytat więc wystarczy :)

Poza tym nie wiem, czy wiesz, ale na takich forach jak to, normalne jest korzystanie z funkcji "cytuj" i jest ono powszechnie stosowane. Dlatego wykorzystuję tą funkcję, jak często się da :) Jeśli ci się to nie podoba - nie musisz czytać ;]

JedenPost napisał(a):
(z błędami w dodatku)

Niestety. Mówią, że nikt nie jest doskonały. Zapewniam, że będę się nieustannie starał unikać wszelkich błędów przy cytowaniu: i tych mniejszych, i tych większych.

Cały czas z resztą się staram i skutki ciągle nie są dla mnie zbyt zadowalające. A to właśnie najważniejsze, bym w końcu uniknął tych błędów, które tak mnie rażą. Właśnie te błędy są istotne, bo - prawdę mówiąc - twoja opinia co do mych błędów [bez względu na to, czy błędy, o których piszesz, są autentyczne, czy tylko przez ciebie wydumane] ma dla mnie pomniejsze znaczenie :)

JedenPost napisał(a):
Mógłbyś tez przy okazji czytać posty, na które odpowiadasz, zamiast wyszukiwać w nich zdania bądź ich fragmenty, które można wyrwać z kontekstu i z lubością się do nich "odnieść".

Co prawda mam wątpliwości, czy ty czytasz posty w tym temacie (tj. czy czytasz je uważnie i ze zrozumieniem), niemniej ja - w przeciwieństwie do ciebie - czytam je "od dechy do dechy" i dogłębnie analizuję, a następnie fragment po fragmencie (a zdarza się, że nawet zdanie po zdaniu - o czym powyżej pisałem) skrupulatnie na nie odpowiadam. Dlatego sugestia, że "wyrywam fragmenty" jest co najmniej wątpliwa ;]

Staram się niczego nie pomijać, choć truizmy u mych adwersarzy poziomem swego banału z rzadka, acz skutecznie, mnie do tego zmuszają. Niemniej zazwyczaj robię tak, jak w wypadku niniejszego twojego posta - czyli rzetelnie, "punkt po punkcie", bez "wyrywania fragmentów" czytam i skrupulatnie odpowiadam :)

To dobra metoda i dlatego będę starał się jej trzymać, dopóki nie zmienię zdania :)

JedenPost napisał(a):
Tak z ciekawości - zastanowiłeś się, po skierowanych ku Tobie uwagach, choć przez moment czy aby nie ma w nich krztyny racji

Ależ oczywiście :) Zastanawiam się nad tym nieustannie.

Niestety żaden z moich adwersarzy nie użył dotąd wystarczająco przekonującego argumentu, który ostatecznie potwierdzałby, że w tym, co napisałem w pierwszym poście tematu i kontynuowałem w kolejnych, nie mam racji. Jeśli widzisz tu jakiś post, który zawierałby wystarczająco przekonujący argument, to wskaż mi go proszę :)

piok333 pogłębiając rozważania napisał(a):
Hm... Zastanawiałem się wielokrotnie, czy się nie mylę i czy w przedstawionych rozważaniach nie kieruję się zarozumiałością. Oczywiście czekam niecierpliwie, aż ktoś udowodni, że w wypadku żadnych tzw. "cząstek elementarnych", nie następuje nigdzie i nigdy rozpad na cząstki jeszcze prostsze, którego kresem jest ich całkowity zanik. Jeśli ujrzę taki dowód (i będzie to rzeczywiście przekonujący dowód, a nie naciąganie rzeczywistości pod teorię) to będę musiał pokornie przyznać, że tzw. "dowód z przygodności bytów" wg Arystotelesa jest przez ów dowód poważnie osłabiony. Wybaczę oczywiście Stagirycie tę słabość w jego argumentacji, bo doskonale zdaję sobie sprawę, że nie miał w czasach Aleksandra Wielkiego takich możliwości, jakie daje współczesna fizyka.

Niemniej nawet wtedy będę dalej rozważać tzw. "dowód z przygodności bytów", jednak rozpatrując go nie tyle "w kierunku" czasowej plus nieskończoności - jak można było obserwować w tym temacie - a jedynie "w kierunku" czasowej minus nieskończoności. Oczywiście w tym momencie "dowód z przygodności" bardziej utożsami się z "dowodem z przyczynowości" i z "dowodem z ruchu", ale te rozważania będą już bardziej subtelne. Na razie nie mam jeszcze decydującej przesłanki do podjęcia takich kroków, czyli nie mam wspomnianego dowodu braku zaniku.

Sumując powyższe rozważania - póki nie przedstawiono mi przekonującego dowodu, przyjmuję, że to, co napisałem na podstawie ontologii Arystotelesa, jest bliższe prawdy niż hipotezy o "wiecznej materii" :)

JedenPost napisał(a):
czy może ruszyłeś od razu do boju?

Emblematyczne. Znów przypisujesz mi własne zachowania, czyli projektujesz :) Wszak nieustannie tutaj polemizujesz począwszy od pierwszego postu :D

W tym temacie widać, że takie przypisywanie to twoja stała metoda ;) Wiadomo jednak, że cudze urojone "skrzywienia" zawsze interesowały najbardziej tych, którzy z własnymi skrzywieniami nijak nie umieli sobie poradzić. Mówi o tym słynne powiedzenie o źdźble i belce w oku.

Przypisujesz mi "ruszanie do boju", tymczasem ja do żadnego boju nie zamierzam się wybierać :D Pisałem ci już z resztą, że cel tego wątku to moja intelektualna rozrywka, czyli zwykła zabawa :biggrin:

JedenPost napisał(a):
Jak na razie: nie wyjaśniłeś do czego ma służyć ten Twój wywód (skoro nie do przekonywania)

Musiałeś przeoczyć, co właśnie potwierdza, że nie czytasz uważnie postów, z którymi polemizujesz. Tudzież czytasz bez zrozumienia. Smutne :) Wyjaśniłem to tutaj:

piok333 napisał(a):
JedenPost napisał(a):
Tak przy okazji: jaki jest cel tego wywodu?
Wątpię, byś domyślał się najgłębszych przyświecających mi motywów.

Najbardziej zewnętrznym jest bodajże zwykła zabawa. Bawi mnie natrząsanie się z cudzej zarozumiałości ;) Na marginesie mogę także dodać, że równie zabawna jest moja własna zarozumiałość :D

Słyszałeś kiedyś o koncepcji "Homo ludens" Johana Huizingi? Nie? Warto by coś o tym przeczytać ;-)

JedenPost napisał(a):
i nie odniosłeś się tak naprawdę do zarzutów merytorycznych

Tak naprawdę odnoszę się do nich w każdym poście. To pewnie przeoczyłeś tak samo, jak [powyższe] wyjaśnienie celu założenia tego tematu :)

Ponieważ tu także przypisujesz mi - niemal już metodycznie - własne zachowania, dlatego przypomnę, że nadal czekam na twoje merytoryczne odniesienia, do kwestii, które pominąłeś. Mam na myśli zarówno argumentację twojego oskarżenia, że odchodzę w swych rozważaniach od "filozofii bytu" Arystotelesa, jak i uzasadnienie twojego twierdzenia o braku zaniku materii.

Zaczynam odnosić wrażenie, że unikanie merytorycznych odpowiedzi jest ci na rękę, bo musiał byś ujawnić swoją niewiedzę. A wiadomo przecież, że nic tak nie ubodzie zarozumiałości, jak obnażenie braków w wiedzy :biggrin:

JedenPost napisał(a):
a jedynie w każdym poście podkreślasz, że wszyscy Twoi oponenci stoją na niższym od ciebie poziomie intelektualnym

Nie mnie oceniać, kto tu jest na poziomie wyższym, a kto na niższym. Dlatego nie oceniam.

Jeśli jednak ktoś się nie zna na ontologii, to uczciwość wymaga, by napisać: nie znasz się na ontologii.

Głupotą byłoby pisanie komuś, kto jest kompletnym ignorantem w zakresie arystotelizmu, że jest fachowcem od ontologii autorstwa Stagiryty. To byłoby głupie kłamstwo.

JedenPost napisał(a):
więc nie ma im co tłumaczyć

Jeśli ktoś się nie zna na ontologii, to rzeczywiście nie ma sensu szczegółowo mu tłumaczyć, że się nie zna, bo i tak tego nie przyjmie.

Dopóki ów ktoś sam nie spostrzeże swej niewiedzy, takie tłumaczenie zostałoby przez niego tylko zignorowane - czego potwierdzenie można odnaleźć także w tym wątku. Dlatego ignorantowi wystarczy napisać: nie znasz się. Tudzież: jesteś ignorantem. Jeśli wykaże się odrobiną instynktu, to się douczy, a jeśli nie, to szkoda by było wcześniejszego tłumaczenia. Ot - marnowanie czasu :)

JedenPost napisał(a):
Jak dla mnie: słaby wywód, słaba jego obrona

Cieszę się, że wyraziłeś swoją opinię i dziękuję ci za nią; moja jest odmienna ;-)

JedenPost napisał(a):
słaba próba podpięcia się ze swoimi przemyśleniami pod Arystotelesa i filozofię bytu

O, tu właśnie pasuje jeden z przykładów twojego uciekania od merytorycznych wypowiedzi:

piok333 napisał(a):
Dlatego ponawiam swój apel:
piok333 napisał(a):
JedenPost napisał(a):
Generalnie: to Tobie wydaje się, że Twoje poglądy pochodzą od Arystotelesa
Nie wątpię, że jesteś tak wielkim znawcą Arystotelesa, że zaraz mi wykażesz, w którym to niby miejscu odszedłem od "filozofii bytu" Stagiryty. Czekam zatem na twe argumenty, "znawco Arystotelesa" :)
Tak więc, "znawco Arystotelesa", doszukujący się w mojej wyobraźni rzeczy z własnej, czekam aż wykażesz - czekam i czekam....

Czekam i czekam, a argumentów merytorycznych jak nie podałeś, tak dalej nie podajesz.

JedenPost napisał(a):
generalnie - słabo.

Dziękuję za wystawienie mi cenzurki :) Ponieważ - mimo wszystkich twych zalet - jesteś w mych oczach dość miernym autorytetem (właściwie to zerowym), to twoja ocena niezbyt mnie poruszyła.

Ba! Twoja cenzurka jest w gruncie rzeczy dość zabawna :) Tym samym pomogłeś mi osiągnąć cel, o którym przed chwilą pisałem. Niniejszym dziękuję :D

A jeśli chcesz przez to powiedzieć, że masz zamiar wycofać się z naszej dyskusji, to oczywiście zrozumiem ;]

Na [ewentualne] pożegnanie w tym wątku mogę polecić przydatny link (jw.): http://www.ptta.pl/pef/pdf/o/ontologia.pdf Na pewno będzie pomocny w nadrabianiu zaległości z zakresu ontologii :)

mauger napisał(a):
Jeśli podniesiesz kamień [...] w naszym przykładzie. Wbrew temu co piszesz, zasady przekształcenia materii nie mają statusu hipotezy

Twoja teza jest "od czapy" :roll: Wbrew temu, co piszesz, nigdzie nie twierdziłem, że "zasady przekształcenia materii mają status hipotezy" - więc polemizujesz jedynie z własnymi urojeniami ;]

A mówiłem tyle razy, żeby uważnie czytać i ze zrozumieniem... :D

Poza tym cała ta twoja "analogia" jest dowodem, że kompletnie nie pojmujesz, co mówi ontologia. Bowiem jedyną osobą, która pisze tu brednie w stylu "kamień w tej sytuacji może równie dobrze polecieć w bok lub do góry" - jesteś ty sam :roll:

mauger napisał(a):
całkowite znikanie elementów materialnego wszechświata jest równie sprzeczne z prawami fizyki jak lot upuszczonego kamienia w górę

Z wykształcenia nie jestem fizykiem, a moja wiedza na ten temat ogranicza się raptem do iluś tam książek z zakresu fizyki. Jednak nie zauważyłem w nich, by ktoś kiedyś udowodnił, że w wypadku żadnych tzw. "cząstek elementarnych", nie następuje nigdzie i nigdy rozpad na cząstki jeszcze prostsze, którego kresem jest ich całkowity zanik.

Dlatego właśnie ze swoją hipotezą "braku zaniku" przypominasz kogoś, kto uparcie twierdzi: "według mojej dogłębnej analizy rzeczywistości kamień w tej sytuacji może równie dobrze polecieć w bok lub do góry" :D

Zapewniam cię, że kamień może polecieć tylko zgodnie z prawem ciążenia, czyli w dół :biggrin:

mauger napisał(a):
Sam sobie odpowiedz, czy kwestii określenia właściwości świata materialnego teorie filozoficzne mają taką samą wartość jak teorie naukowe.

To, co przedstawiłeś w swojej "analogii", nie oddaje tego, czym jest filozofia.

Zdradzasz w ten sposób jedynie swój brak podstawowej wiedzy o tym, czym jest filozofia i jakie są jej twierdzenia :) Poza tym potwierdzasz to, co tutaj napisałem:

piok333 napisał(a):
Możesz sobie oczywiście infantylnie nazywać dogłębną, intelektualną analizę otaczającej nas rzeczywistości "spekulacją". Możesz także nazywać czarne białym. Jednak w tym momencie byłbyś niepoważny i musiałbym zacząć traktować cię tak, jak traktuje się dziecko, które nie umie tabliczki mnożenia i dla wygody nazywa je "ględzeniem" :D Faktem pozostaje, że tabliczka mnożenia jest tabliczką mnożenia, czarne czarnym, białe białym, a dogłębna, intelektualna analiza otaczającej nas rzeczywistości pozostaje dogłębną, intelektualną analizą otaczającej nas rzeczywistości. Bez względu na to, jakich byś tam na nią pejoratywnych określeń sobie nie wydumał :mrgreen:

Jak widać, wydumałeś, że dogłębną, intelektualną analizę otaczającej nas rzeczywistości możesz utożsamić z głupim zdaniem "kamień w tej sytuacji może równie dobrze polecieć w bok lub do góry", ale - jak juz mówiłem - nazywając białe czarnym nie zmienisz rzeczywistości ;]

mauger napisał(a):
piok333 napisał(a):
Poczytaj, pomyśl, spróbuj zainteresować się ontologią, a może kiedyś do tego dotrzesz
No i tyle są warte twoje fantazje :-D . Nie umiesz podać żadnych argumentów za tym, że w pewnym momencie wszystkie elementy materialnego świata mogą przestać istnieć.

Argumenty już podałem - są wypunktowane w pierwszym poście tematu :) Problem w tym, że nie do końca je rozumiesz, ponieważ nie potrafisz odróżnić argumentacji ontologicznej od fizycznej.

Po drugie święcie wierzysz, że fundamentalne elementy materii/energii nie mogą przestać istnieć. Tymczasem nie przypominam sobie, byś na poparcie swej "naukowej" tezy przedstawił jakiś adekwatny dowód.

Ja natomiast na poparcie swej ontologicznej tezy przedstawiłem adekwatne (tj. filozoficzne właśnie) uzasadnienie w pierwszym poście, rozbudowując je w następnych.

Rozumiesz już "o co kaman" czy nadal masz z tym kłopoty? :)

mauger napisał(a):
wszystkie obserwacje wskazują na to, że rozpad jednej formy powołuje do życia inne. W przypadku zapałki jest to popiół i energia.

Na ten temat wypowiadałem się wielokrotnie. Widzę, że znów muszę powtarzać:

piok333 napisał(a):
Mam wrażenie, że nie czytałeś uważnie moich postów. Nigdzie bowiem temu nie przeczyłem. Na wszelki wypadek przytoczę kilka swych wypowiedzi, skoro tak wyraźnie ci umknęły:
piok333 napisał(a):
Owszem, są w nim przemiany, ale jest w nim także znikanie i pojawianie się rzeczy nowych. [...] Owszem, w świecie obserwujemy zmiany. Obserwujemy także zanik czy rozpad jednych bytów i pojawianie się nowych. [...] Niemniej ja pozostaję na gruncie faktów, we wszechświecie bowiem obserwujemy zarówno przemiany, jak również rozpad, czyli zanik istniejących bytów (vide: casus spalonej zapałki), oraz powstawanie nowych bytów. [...] głęboko szanuję prawa fizyki, które obowiązują we wszechświecie. Zarówno wspomniane tu prawo zmiany, jak i prawo istnienia/nieistnienia bytów
Zalecam więc uważniejsze czytanie mych wypowiedzi, i to czytanie ze zrozumieniem, jeśli nadal zamierzasz z nimi polemizować

...

mauger napisał(a):
Nigdy nie zaobserwowano, aby jakiś element materialny zniknął całkowicie, tak aby żadna nowa forma nie powstała.

Czyżby to był cały twój "naukowy" dowód? To zwykły banał :roll: Równie dobrze można "dowodzić": żaden człowiek nie obserwował, jak powstawały kontynenty, więc kontynenty nigdy nie powstały :D

Takie "dowody" są równie przekonujące, jak bzdety w stylu "popiół to zapałka" :biggrin: Znów potwierdziłeś moje słowa:

piok333 napisał(a):
uprawiasz zwykłą spekulację, obnażając słabość twojej "nauki" i w sposób niezamierzony podkreślasz wyższość ontologii. Ontologia bowiem nie twierdzi, że ma dowody empiryczne na coś, na co takimi nie dysponuje, ani dysponować nie zamierza.

Po prostu wierzysz w aksjomaty, niczym przedszkolak w animowane bajki :D

_________________
http://img407.imageshack.us/img407/7421/mjdomtowieczno1.jpg


So lut 23, 2013 22:37
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N maja 30, 2010 9:03
Posty: 1020
Post Re: Dlaczego Bóg niemal na pewno istnieje
Lurker napisał(a):
Zapałka nie tyle przestała istnieć, ile zmieniła formę istnienia

Oho, uwaga, zaraz kolejny spec będzie twierdził, że "popiół to zapałka" :D

Lurker napisał(a):
no chyba, że ktoś się będzie upierał, że zwykła zapałka i spalona zapałka są różnymi bytami

Nie no, dla niektórych to oczywiście ten sam "byt" :D

Bardzo chętnie utożsamiają oni popiół z zapałką :faja:

Lurker napisał(a):
Natomiast ja bardzo proszę pioka333, żeby przeszedł na poziom atomów i wytłumaczył, jakie byty na tym poziomie, w wyniku spalenia zapałki, znikły, a jakie (kto wie?) się pojawiły.

Mógłbym to zrobić, gdybym wypowiadał się z pozycji nauk ścisłych. W tym temacie wypowiadam się jednak z pozycji ontologii i nie zamierzam przekraczać jej granic. Później znów mi ktoś zarzuci, że mieszam jedno z drugim lub coś podobnego ;]

Niech na tematy fizyczne mówią fizycy, ja pozostanę w granicach ontologii.

Lurker napisał(a):
przestanie mieszać zbiory "bytów" istniejących w ludzkiej głowie (na skutek złudzeń pochodzących od zmysłów i percepcji) i bytów istniejących realnie, lub też (niektórzy lubią to określenie) fizycznie

... a w którym to miejscu niby pomieszał? :hmmm:

_________________
http://img407.imageshack.us/img407/7421/mjdomtowieczno1.jpg


So lut 23, 2013 22:43
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 164 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 11  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL