Kolego ErgoProxy, napisałeś bzdury i tyle. Tak się składa, że jestem programistą i administratorem systemowym pracującym przy dużych rzeczach w Polsce od prawie 15 lat.

Pierwsze primum: środowisko hakerskie nie skupia się jedynie w okół "tych wszystkich linuksów". Można być wysokiej klasy specjalistą (hakerem) i linuksa nawet nie znać lub zupełnie nie tolerować, są różne systemy, MS Windowsy, Linuksy, systemy z rodziny BSD, systemy wbudowane, komercyjne UNIX'y: AIX, Solaris itp., czy mainframe'owe systemy.

Drugie primum: komunizm to nie jest wspólna praca nad danym zagadnieniem, komunizm polega na wspólnej własności i braku własności prywatnej (tak zgrubsza) oraz pracy na rzecz wspólnego dobra. Twojej wypowiedzi przeczy środowisko np. FreeBSD.

Trzecie primum: to już tak ogólnie, systemy wolne (czyli nie będące własnością firm, niekomercyjne) powstały w wyniku monopolu innych firm ORAZ jednocześnie tego, że znaleźli się ludzie którzy mieli dość takiego stanu rzeczy i postanowili własnymi siłami napisać konkurencyjne produkty. A więc zadziałały prawa wolnego rynku: molochy dostały dotkliwy cios od malutkich. Oczywiście gdyby nie panował swego rodzaju kapitalizm w tej kwestii, to programiści z całego świata dostaliby zakaz pisania niezależnych systemów operacyjnych bez posiadania licencji, koncesji, zgody grubych pieniędzy czy czego tam jeszcze.

Ano, ostatnio jakoś nie mam szczęścia.

Temat tego "czy OS to komunizm" jest nietrywialny. Owszem - OS opiera się na wspólnej własności intelektualnej. Ale jest to wspólnota dobrowolna. Z pewnością jest wielu aktywistów ruchu Open Source, którzy wyznają poglądy mniej lub bardziej komunistyczne. Np. Rysio potępia oprogramowanie własnościowe i w zasadzie nie widzi żadnych stopni szarości (na Fosdemie zapytałem go, czy nie widzi nic złego w wydymaniu społeczności i zaostrzeniu licencji, które psuje ludziom modele biznesowe. Nie widzi). Jednocześnie, jak zauważył bylejaki OS jest po prostu modelem działającym na kapitalistycznym rynku. Wielu jest miłośników OS, którzy są gospodarczymi liberałami.

Moim zdaniem to co widzimy na rynku OS to pewne preludium do przyszłej post-scarcity economy. Czegoś różnego zarówno od klasycznego XIX-wiecznego kapitalizmu, jak i od zamordystycznego komunizmu.

W LO owszem, nie nauczą tego. Tam jest walka o średnią, wyniki matur i miejsce szkoły w rankingu ogólnopolskim.W dobrych szkołach zawodowych są praktyki i jeżeli trafi sie dobry zakład pracy i opiekun- nauczy życia, pod warunkiem wszakże,że uczeń tego chce. Bo jeżeli woli godziny praktyki przesiedzieć w szatni, czy klikając w komórkę- nici z nauki. Skończy z kiepskim wynikiem i biadoleniem,że niczego ta kiepska szkoła go nie nauczyła.

Ach tak – "nauka życia".
A jakież to praktyki mające nas "nauczyć życia" mamy zawodówkach? Fryzjerstwo? Malarstwo-tapeciarstwo? Blacharstwo samochodowe?
Jeżeli masz ambicję by zostać wspomnianym "malarzem-tapeciarzem" (niczego oczywiście temu zawodowi nie ujmując) jak najbardziej zawodówka "nauczy Cię żyć" podłóg tego zawodu. Jeżeli natomiast masz ambicję zostać lekarzem czy prawnikiem to LO połączone ze studiami "nauczy cię żyć" podłóg Twojej ścieżki kariery – owa zawodówka dla takiej osoby byłaby stratą czasu i marnacją potencjału, tak samo jak dla osoby aspirującej na malarza-tapeciarza studia wraz z LO byłyby marnacją czasu i potencjału.
Podobny zabieg kategoryzacji jak poczyniony przez Ciebie względem LO i zawodówek jest najzwyczajniej nieuzasadniony i nieuprawniony, przy tym opiera się w całości na jakimś niezwykle ograniczonym pojmowaniu i tak już niejasnego terminu "nauki życia".

Proszę, tylko nie "podłóg"...

Zabolało!
Za to nauczyłem się nowego słowa "marnacja".

Ach tak, malarz Ci niepotrzebny, sam sobie obetniesz włosy i pomalujesz samochod.Sam nałożysz tapetę Gratuluje! Ile to rzeczy sam jeszcze potrafisz zrobić? Myśle, że mnóstwo!

Doprawdy nie wiem do jakich Ty szkół uczęszczałaś, ale mi udało się gdzieś już na etapie szkoły podstawowej poznać arkana sztuki czytania ze zrozumieniem – dzięki temu mogę dyskutować o tym co zostało przez dyskutanta napisane a nie o tym co mi się ubzdurało, że dyskutant napisał.

Nigdzie nie napisałem, iż jakikolwiek z zawodów nauczanych w zawodówkach jest niepotrzebny. Napisałem ni mniej ni więcej że totalną bzdurą jest generalizowanie i wynoszenie zawodówek ponad LO, ponieważ wartość każdej z tych szkół jest zindywidualizowana – i tak dla części młodych ludzi LO będzie najlepszym wyborem, a dla innych zawodówka.

Jeżeli będę potrzebował usługi oferowanej przez absolwenta szkoły zawodowej to udam się do jednego z nich i za usługę zapłacę. Jeżeli natomiast absolwent szkoły zawodowej będzie potrzebował pomocy prawnej czy lekarskiej, to raczej nie wykorzysta wiedzy zdobytej na praktykach z malarstwa-tapeciarstwa, tylko uda się do prawnika/lekarza.
To chyba oczywiste, prawda maerta?



Autokorekta nie boli tylko szczypie.



Polecam się.

EDIT: