Oglądałam wczorajsze czuwanie i dziś Liturgię Słowa... Wrażenia...
1) Argentyńczyk z kapeluszami - i komentarz, że ta forma wychwalania Boga jest mu najbliższa... Taniec liturgiczny w różnych wersjach (hinduskiej i afrykańskiej) - pewnym odkryciem było, że wychwalać Boga można
przez wszystko, rzeczy wielkie i małe. To, co każdemu jest dane. I nie trzeba się silić na te wielkie i górnolotne...
2) Hymny w czasie Mszy Św z motywami z pięciu kontynentów. Tłum ludzi dokładnie z całego świata. Czytania po chińsku i arabsku. Kościół powszechny. Kościół, którego nie można zamykać w Europie. Trzeba przyjąć jako równą i równoprawną część - te wszystkie kultury, te wszystkie sposoby przeżywania wiary i jej wyrażania, przyjąć choćby nierozumiejąc i nie zamykać się w swoim "kanonie". Ci wszyscy ludzie to Kościół...
3) Hymny z Taize... Jan Paweł II i brat Roger - gdzieś w tym tłumie - nad nim, oni stworzyli podwaliny - został Benedykt - i ma prowadzić, budować kolejne piętro - wraz z ludźmi, którzy w tych podwalin wyrośli...
4) "Wrócili inną drogą" - z dzisiaj - wrócili do swoich domów - wrócili by nieść dalej... I raz na dwa lata przychodzą, by znów zaczerpnąć z tego spotkania i nieść do swoich... Dziwna wspólnota, ale jednak wspólnota...
Chyba tyle - może da się coś z tego zrozumieć