Widzisz - czasem mam wrażenie, że to idzie razem.
Z jedenj strony - daleko posunieta tolerancja dla postaw, które uważam za złe (postaw, nie ludzi), z drugiej - zamknięcie na tych, którzy również doświadczają takiego ostracyzmu. Pamiętasz rozmowy o zboczeniach? Są ludzie, których wykluczamy poza nawias. A ostracyzm społeczny nigdy nie ułatwia powrotu.
Pisałam te zdania z myślą właśnie o takim ostracyzmie, który też niektórych dotyka. I utrudnia powrót - bo jak wracać, skoro trzeba się bać wyjścia na jaw swojej przeszłości? Skoro nie wiesz, jak zareaguje ktoś, kto Cię może i uznał za przyjaciela, ale tego nie wie? Lepiej zostać wśród tych - "wyklętych". Przynajmniej Cię akceptują takim, jakim jesteś.
Przypisałam Ci taką postawę, odrzucającą - przepraszam.
Ale też wiem, jak wiele znaczy możliwość mówienia o tym, co się w moim życiu działo i/lub dzieje, bez bycia potępionym. Nawet jeśli wiem, że to o czym mówię, to ewidentne zło i nie ma tu czego ukrywać. Nawet jeśli nie umiem - nie zamierzam z tym zerwać, w tej chwili.
Czasem dopiero z doświadczenia akceptacji rodzi się wola zmiany...
PS. To już chyba dawno przestały być "ogłoszenia"
:D