Re: Samotność a powołanie
Nie wiem, co ze sobą zrobić. Strasznie pociąga mnie małżeństwo, ale ostatnio "zdałem sobie sprawę", że zapewne nigdy nie będę w związku (zwłaszcza ze względu na całościowe zaburzenie rozwoju i inne problemy zdrowotne (psychiatryczne)), mam już prawie 29,5 roku, a to, wbrew temu, co wiele osób twierdzi, wcale nie jest tak mało. Myślę, że pierwsze dziecko powinno się płodzić najpóźniej około 25 r. ż., a nie po trzydziestce. Sympatii nigdy nie miałem.
Nie wiem, czy jestem zdolny do małżeństwa, czy nie.
Uważam, że obecnie zdecydowanie zbyt pochopnie uznaje się ludzi za niezdolnych do małżeństwa, szczególnie wtedy, kiedy (unieważniony) ślub był wzięty, małżeństwo zostało skonsumowane. Myślę, że tylko naprawdę poważne problemy ze zdrowiem (zwłaszcza psychicznym) czynią człowieka niezdolnym do małżeństwa i aby być niezdolnym do małżeństwa, trzeba być na tyle dotkniętym problemami psychicznymi czy niepełnosprawnością, że dostaje się kategorię E w wojsku czy jest się niezdolnym do pójścia do więzienia w przypadku popełnienia poważnego czynu zabronionego ze względu na swój stan zdrowia, zwłaszcza psychicznego.
Jeżeli musiałbym wybierać między byciem księdzem sprawującym msze i spowiadającym w jakiejś parafii a byciem bratem zakonnym, wybrałbym to drugie (m. in. dlatego, bo nie składa się koniecznie ślubów ubóstwa, posłuszeństwa i czystości). Na świecie ogólnie jest mało kapłanów katolickich...
Życie w zakonie jawi mi się jako "koszmar" związany z bezustanną, kosztowną ofiarą z siebie na chwałę Boga. A ja mam duży problem nawet z tym, żeby zdecydować się na prysznic, ponieważ bardzo nie lubię kontaktu z za zimną czy za ciepłą wodą czy uczucia chłodu przy wychodzeniu z kabiny prysznicowej
Co dopiero znoszenie trudów życia zakonnego czy konsekrowanego...
Nie mam żony, ale trudno mi wykorzystać mój celibat konstruktywnie. Nie jestem księdzem, nie należę do seminarium. Mam rentę socjalną i zasiłek pielęgnacyjny oraz orzeczenie o niepełnosprawności w stopniu umiarkowanym ze względu na dwa schorzenia specjalne, od ponad 12 lat leczę się psychiatrycznie (m. in. lekami przepisywanymi przez psychiatrów). Nie pamiętam, aby kiedykolwiek interesowało mnie bycie kochanym emocjonalnie przez kogoś (np. rodziców), od małego nie interesowało mnie nabywanie znajomości czy przyjaciół (z wyjątkiem partnerek intymnych i romantycznych).
Jestem strasznie podejrzliwy wobec osób spoza bliższej rodziny, "boję się", że takie osoby mogą chcieć mnie zabić, otruć, pobić itp. (tak mam od ponad 12 lat). W szkole podstawowej i gimnazjum inne dzieci często mnie gnębiły. Nie potrafię poradzić sobie z rachunkiem sumienia, szczerą spowiedzią (zwłaszcza trudno mi je zorganizować).