Autor |
Wiadomość |
angua
Dołączył(a): Pn sty 03, 2005 21:25 Posty: 7301
|
 Katolikiem być...
Wczoraj w wątku dotyczącym oburzenia świata islamskiego wypowiedzią papieża zrodziły mi się dwa pytania:
1. Czy istnieje coś takiego, jak świat chrześcijański?
2. Czy umiemy bronić swojej wiary?
Chciałabym się nad tym zastanowić, ale w trochę innym kontekście. Naszym polskim
Czy w kraju, w którym 90% ludzi deklaruje się jako katolicy, trudno jest być katolikiem? Czy swojej wiary trzeba bronić? Czy poważne jej traktowanie budzi jakieś zaniepokojenie w otoczeniu?
Gość Niedzielny przeprowadził niedawno badania, było o nich głośno w wielu miejscach, ale jakoś na forum nikt do nich nie wrócił: Jak wierzą wierzący?
Badania nie mówią o praktyce, o tym, czy za wiarą idą czyny. Mówią o teorii; czy wiemy, w co wierzymy - i czy, będąc katolikami, rzeczywiście wierzymy. Często polski katolicyzm z katolicyzmem ma niewiele wspólnego, niestety.
A jakie to ma konsekwencje dla nas? Najpierw wydawało mi się, że trudno jest przekroczyć linię tego, co "obowiązkowe". W niedzielę do kościoła pójść możesz, to normalne. W niektórych środowiskach cały czas jeszcze nawet wypada iść. W tygodniu już nie, bo trąci dewocją. Wśród katolików właśnie...
Ale to niestety nie jest tak. Teraz trudno nie iść w piątek na imprezę, o grillu nie mówiąc. Bo wszyscy idą. Trudno nie pojechać na weekendową wycieczkę, w planie której msza nie została uwzględniona. Bo jakoś nikt o niej nie pomyślał, po co? Trudno przed ślubem wynajmować dwa oddzielne mieszkania - no rozrzutni, niepraktyczni wariaci przecież! I tak dalej...
No więc - czy rzeczywiście trudno jest być katolikiem?
_________________ Czuwaj i módl się bezustannie, a czyń to dla Boga, dla ludzi i dla samego siebie. Nie ma piękniejszego zadania, które zostałoby człowiekowi dane do wypełnienia, niż kontemplacja. P. M. Delfieux
|
Pn wrz 18, 2006 10:49 |
|
|
|
 |
Kropka
Dołączył(a): N lip 30, 2006 9:08 Posty: 1456
|
Oj, teraz artykuł z "Gościa" można by zestawić z homilią kard. Meisnera z Kalwarii. Wspomniałam już o niej w innym wątku wciąż jej szukam i nie mogę znaleźć.
Trudność bycia katolikiem zależy pewnym stopniu od środowiska, w jakim przebywa się na codzień.
_________________ Nie mam nic, co bym mogła Tobie dać, Nie mam sił by przed Tobą, Panie stać...
|
Pn wrz 18, 2006 11:07 |
|
 |
Kropka
Dołączył(a): N lip 30, 2006 9:08 Posty: 1456
|
viewtopic.php?t=9145
Tu jest ten wątek o którym wspomniałam.
_________________ Nie mam nic, co bym mogła Tobie dać, Nie mam sił by przed Tobą, Panie stać...
|
Pn wrz 18, 2006 11:10 |
|
|
|
 |
angua
Dołączył(a): Pn sty 03, 2005 21:25 Posty: 7301
|
Kropka napisał(a): Trudność bycia katolikiem zależy pewnym stopniu od środowiska, w jakim przebywa się na codzień.
Właśnie
Ale to na ogół nie jest jedno środowisko i na pewno nie każde z nich wybieramy sobie sami. Ja nie mówię, że trudno jest być katolikiem w takiej Oazie na przykład [choć w tym momencie byłabym skłonna uwierzyć, że różnie bywa  ], ale na codzień - w pracy, na uczelni, w szkole, wśród znajomych [na ogół pochodzą z różnych środowisk], a nawet w rodzinie. Wiadomo, to jeszcze kwestia pokolenia - pewnie im młodsze, tym trudniej.
Mam wrażenie, że żyjemy w świecie, w którym coś, co dla 90% społeczeństwa powinno być normalne, normalne nie jest. Gdzie słowo "katolik" zaczyna oznaczać coś innego, niż oznaczało do tej pory. Gdzie stosowanie się do katolickiej nauki najbardziej kłuje w oczy innych katolików...
_________________ Czuwaj i módl się bezustannie, a czyń to dla Boga, dla ludzi i dla samego siebie. Nie ma piękniejszego zadania, które zostałoby człowiekowi dane do wypełnienia, niż kontemplacja. P. M. Delfieux
|
Pn wrz 18, 2006 11:56 |
|
 |
Kropka
Dołączył(a): N lip 30, 2006 9:08 Posty: 1456
|
Nawet niekoniecznie w Oazie. W moim przypadku zauważyłam znaczną różnicę po zmianie miejsca pracy. W poprzednim toczyłam z "kolegami" (starszymi ode mnie o 15-20 lat) zażarte dyskusje na temat np. artykułów ze "Znaku" na początku Wilekiego Postu czyniliśmy różne wyrzeczenia (a potem pilnowalismy się nawzajem),a teraz cóż, po zmianie pracy czasem zastanawiam się, czy nie powinnam czasem zareagować zdecydowanie jako właśnie katolik w pewnych sytuacjach i pewnych wymianach poglądów (chociaż koleżanki i koledzy też są katolikami), czy też nie prowokować ich bardziej.
_________________ Nie mam nic, co bym mogła Tobie dać, Nie mam sił by przed Tobą, Panie stać...
|
Pn wrz 18, 2006 12:03 |
|
|
|
 |
ToMu
Dołączył(a): Cz kwi 14, 2005 9:49 Posty: 10063 Lokalizacja: Trójmiasto
|
 Re: Katolikiem być...
angua napisał(a): Czy w kraju, w którym 90% ludzi deklaruje się jako katolicy, trudno jest być katolikiem? Tak. Choćby dlatego, że czasami trzeba przyznawać rację ludziom nic nie mającym wspólnego z Kościołem, słusznie krytykującym pewnie postępowania biskupów czy to niektórych grup w Kościele polskim. angua napisał(a): Czy swojej wiary trzeba bronić? Czy poważne jej traktowanie budzi jakieś zaniepokojenie w otoczeniu? Gdy wiara, przekonania, są atakowane - to trzeb aich bronić, aby zachować wiarygodność. angua napisał(a): Gość Niedzielny przeprowadził niedawno badania, było o nich głośno w wielu miejscach, ale jakoś na forum nikt do nich nie wrócił: Jak wierzą wierzący?Badania nie mówią o praktyce, o tym, czy za wiarą idą czyny. Mówią o teorii; czy wiemy, w co wierzymy - i czy, będąc katolikami, rzeczywiście wierzymy. Często polski katolicyzm z katolicyzmem ma niewiele wspólnego, niestety. A jakie to ma konsekwencje dla nas? Najpierw wydawało mi się, że trudno jest przekroczyć linię tego, co "obowiązkowe". W niedzielę do kościoła pójść możesz, to normalne. W niektórych środowiskach cały czas jeszcze nawet wypada iść. W tygodniu już nie, bo trąci dewocją. Wśród katolików właśnie...
Uważam, że jeśli ktoś swój katolicyzm sprowadza do pójścia w niedzielę do kościoła, odklepania codziennie paciorka - to jest to jakieś nieporozumienia. A praca? Szkoła? Życie rodzinne? "Nie, Boże, w to się nie mieszaj"? Takie coś to nie jest katolicyzm.
_________________ Wiara polega na wierzeniu w to, czego jeszcze nie widzisz. Nagrodą wiary jest zobaczenie wreszcie tego, w co wierzysz. (św. Augustyn z Hippony)
Było, więc jest... zawsze w Bożych rękach - blog | www
|
Pn wrz 18, 2006 16:55 |
|
 |
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
 Re: Katolikiem być...
angua napisał(a): Czy w kraju, w którym 90% ludzi deklaruje się jako katolicy, trudno jest być katolikiem? Czy swojej wiary trzeba bronić? Czy poważne jej traktowanie budzi jakieś zaniepokojenie w otoczeniu?
Zakładam, że poprzez zwrot "być katolikiem" rozumiesz "żyć zgodnie z zasadami wiary katolickiej ujętymi w KKK"?
Problem w tym, że wielu ludzi chyba nie wie, jakie konsekwencje miałoby pociągać za sobą zadeklarowanie katolicyzmu. Czy chrzest w KK i brak aktu apostazji upoważnia do zaznaczenia "katolik" w ankiecie? Na moje oko taką właśnie definicję przyjmuje duża część z tych 90% Polaków deklarujących się jako katolicy. Gdyby jednak inaczej sformułować ankietę i zapytać np. "czy zgadzasz się w 100% z nauczaniem KK, w szczególności z <tu wpisać najważniejsze oraz najbardziej kontrowersyjne punkty KKK>", to wyniki byłyby "nieco" inne.
Dlatego też chyba mało kto uważa te 90% katolików za rzeczywisty odsetek Polaków starających się żyć według zaleceń KKK. Podejrzewam raczej, że jest to odsetek sporo mniejszy niż 50%. A każde przekonania czy działania różniące się od dominujących w danej grupie wiążą się z pewnym wysiłkiem, łatwiej iść z tłumem niż się wychylać.
|
Pn wrz 18, 2006 17:34 |
|
 |
angua
Dołączył(a): Pn sty 03, 2005 21:25 Posty: 7301
|
 Re: Katolikiem być...
ToMu napisał(a): Tak. Choćby dlatego, że czasami trzeba przyznawać rację ludziom nic nie mającym wspólnego z Kościołem, słusznie krytykującym pewnie postępowania biskupów czy to niektórych grup w Kościele polskim. O widzisz, zwracasz uwagę na coś całkiem innego. Na obronę zachowania innych. To jakoś nie jest dla mnie problemem, może dlatego, że nie dotyczy mnie osobiście, a łatwiej jest prowadzić takie rozmowy. Ja pisałam raczej o obronie własnej wiary, zachowań z niej wynikających. ToMu napisał(a): Gdy wiara, przekonania, są atakowane - to trzeb aich bronić, aby zachować wiarygodność. Raczej chodziło mi o to, czy czujesz się zmuszany do obrony swoich zachowań. Czy nie masz poczucia, że postępować zgodnie z wiarą to przekraczać pewną granicę, wychodzić poza bezpieczny obszar nijakiego, ale niegroźnego katolicyzmu. A raczej "katolicyzmu". ToMu napisał(a): Uważam, że jeśli ktoś swój katolicyzm sprowadza do pójścia w niedzielę do kościoła, odklepania codziennie paciorka - to jest to jakieś nieporozumienia. A praca? Szkoła? Życie rodzinne? "Nie, Boże, w to się nie mieszaj"? Takie coś to nie jest katolicyzm.
A nie masz wrażenia, że właśnie zaczyna być na odwrót? Że powszechnie zrozumiałe i akceptowane jest jakieś minimum [nawet mniej niż przykazania kościelne, o dekalogu nie wspominając], a wszystko ponad zaczyna być zbędną i niepokojącą fanaberią?
_________________ Czuwaj i módl się bezustannie, a czyń to dla Boga, dla ludzi i dla samego siebie. Nie ma piękniejszego zadania, które zostałoby człowiekowi dane do wypełnienia, niż kontemplacja. P. M. Delfieux
|
Pn wrz 18, 2006 18:19 |
|
 |
angua
Dołączył(a): Pn sty 03, 2005 21:25 Posty: 7301
|
 Re: Katolikiem być...
SweetChild napisał(a): Zakładam, że poprzez zwrot "być katolikiem" rozumiesz "żyć zgodnie z zasadami wiary katolickiej ujętymi w KKK"? Dobrze zakładasz  SweetChild napisał(a): Problem w tym, że wielu ludzi chyba nie wie, jakie konsekwencje miałoby pociągać za sobą zadeklarowanie katolicyzmu. Czy chrzest w KK i brak aktu apostazji upoważnia do zaznaczenia "katolik" w ankiecie? Na moje oko taką właśnie definicję przyjmuje duża część z tych 90% Polaków deklarujących się jako katolicy. Gdyby jednak inaczej sformułować ankietę i zapytać np. "czy zgadzasz się w 100% z nauczaniem KK, w szczególności z <tu wpisać najważniejsze oraz najbardziej kontrowersyjne punkty KKK>", to wyniki byłyby "nieco" inne.
Dlatego też chyba mało kto uważa te 90% katolików za rzeczywisty odsetek Polaków starających się żyć według zaleceń KKK. Podejrzewam raczej, że jest to odsetek sporo mniejszy niż 50%. A każde przekonania czy działania różniące się od dominujących w danej grupie wiążą się z pewnym wysiłkiem, łatwiej iść z tłumem niż się wychylać.
Ano właśnie. Czyli nie mam paranoi, to zawsze jakieś pocieszenie
Co do ankiety - wypowiadali się w niej ci, którzy chcieli mówić o wierze. Co oznacza, że czuli się w miarę bezpiecznie na tym gruncie. Przynajmniej ja bym nie brała udziału w ankiecie dotyczącej, powiedzmy, warunków życia w Burkina Faso.
"Jako wierzący katolicy zadeklarowało się 93 proc. ankietowanych, w tym wśród kobiet 96 proc., a wśród mężczyzn 89,7. Spośród tej grupy zgodę na nasze badania wyraziło 73,3 proc. osób."
To daje 68% zagadniętych [choć oczywiście nie możemy być pewni, że te 27% zrobiło strategiczny unik, może nie mieli czasu na przykład]. Z tego na pytanie o Chrystusa tylko 65% odpowiedziało zgodnie z nauką KK, czyli 44% wszystkich. Co oznacza, że rzeczywiście możemy pożegnać się z pojęciem Polski jako kraju katolickiego.
Ale w sumie nie o tym chciałam
Wróciłabym do tego tłumu i wychylania się. Tłum "katolików" na wychylającego często patrzy nieprzychylnie. W pewnym sensie przykro mi to mówić, ale tłum ateistów [a przynajmniej tych, których ja znam] patrzy przychylniej. Z pewnym szacunkiem nawet. To w sumie jest normalne, że jak się ma jakieś zasady, to się zgodnie z nimi postępuje. Ateistów dziwią tylko zasady. A tych naszych "katolików" [nie wszystkich!] dziwią i zasady, i ich wypełnianie. I to właśnie według mnie jest w tym wszystkim najbardziej niepokojące.
_________________ Czuwaj i módl się bezustannie, a czyń to dla Boga, dla ludzi i dla samego siebie. Nie ma piękniejszego zadania, które zostałoby człowiekowi dane do wypełnienia, niż kontemplacja. P. M. Delfieux
|
Pn wrz 18, 2006 18:28 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
No cóż... ja mogę tylko powiedzieć, że kiedy przyznałam kiedyś że chodzę do kościoła częściej niż tylko na niedzielną mszę to najwięcej przykrych "żartów" padło ze strony........ mojej koleżanki uważającej się za przykładną katoliczkę 
|
Pn wrz 18, 2006 18:43 |
|
 |
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
 Re: Katolikiem być...
angua napisał(a): Ale w sumie nie o tym chciałam  Wróciłabym do tego tłumu i wychylania się. Tłum "katolików" na wychylającego często patrzy nieprzychylnie. W pewnym sensie przykro mi to mówić, ale tłum ateistów [a przynajmniej tych, których ja znam] patrzy przychylniej. Z pewnym szacunkiem nawet. To w sumie jest normalne, że jak się ma jakieś zasady, to się zgodnie z nimi postępuje. Ateistów dziwią tylko zasady. A tych naszych "katolików" [nie wszystkich!] dziwią i zasady, i ich wypełnianie. I to właśnie według mnie jest w tym wszystkim najbardziej niepokojące.
Może to taki sposób na zagłuszenie wyrzutów sumienia? Zrównać w dół tych, co się wychylają z naszego szeregu. Bo to szczególnie drażni, że w mojej konkurencji mogą być lepsi ode mnie. A ci z innej bajki spoglądają ze spokojem, z dystansem na te indywidualne wyczyny. Ich to nie dotyczy, oni startują w innych dyscyplinach.
|
Pn wrz 18, 2006 19:20 |
|
 |
angua
Dołączył(a): Pn sty 03, 2005 21:25 Posty: 7301
|
Monika75 napisał(a): No cóż... ja mogę tylko powiedzieć, że kiedy przyznałam kiedyś że chodzę do kościoła częściej niż tylko na niedzielną mszę to najwięcej przykrych "żartów" padło ze strony........ mojej koleżanki uważającej się za przykładną katoliczkę  No kurcze, przecież to jest jakaś paranoja. I niestety o takie sytuacje mi chodzi... SweetChild napisał(a): Może to taki sposób na zagłuszenie wyrzutów sumienia? Zrównać w dół tych, co się wychylają z naszego szeregu. Bo to szczególnie drażni, że w mojej konkurencji mogą być lepsi ode mnie. A ci z innej bajki spoglądają ze spokojem, z dystansem na te indywidualne wyczyny. Ich to nie dotyczy, oni startują w innych dyscyplinach.
Też się tak zastanawiałam, ale chyba jednak nie. Bo gdyby to były ich zawody, ich konkurencja, to nie patrzyliby jak na kosmitów. Na lepszego we własnej konkurencji patrzy się raczej z odrobiną podziwu, może i zazdrości. A to nie to. Zresztą trudno uogólniać, a jeszcze trudniej pisać o czyjejś wierze - nawet jeśli jest to bliżej nieokreślona grupa. Ale wydaje mi się, że to raczej jest po prostu kompletne niezrozumienie. Przy jednoczesnym przekonaniu, że samemu posiada się wystarczającą wiedzę [pobożność, religijność, czy co tam akurat potrzebujemy].
_________________ Czuwaj i módl się bezustannie, a czyń to dla Boga, dla ludzi i dla samego siebie. Nie ma piękniejszego zadania, które zostałoby człowiekowi dane do wypełnienia, niż kontemplacja. P. M. Delfieux
|
Pn wrz 18, 2006 22:50 |
|
 |
Kropka
Dołączył(a): N lip 30, 2006 9:08 Posty: 1456
|
A co ma zrobić katolik, jeżeli bliską mu osobę porzucił mąż i została sama z dzieckiem.
Namawiać do obudowy małżeństwa wbrew wszystkiemu i za wszelką cenę?
Unikać rozmów na ten temat?
Być przy niej, kiedy ona tego potrzebuję, (nawet w sądzie)?
Jeżeli facet nie płaci alimentów, to:
Mówić: dasz radę, poradzisz sobie, nawet bez niego, jesteś silna (fajne, ale mało owocne i mało realne)?
Mówić jej o miłości bliźniego i nadstawianiu drugiego policzka?
Nie wtrącać się (jej sprawa)?
Namawiać na "użycie" komornika?
Jeżeli ona kiedyś urządzi sobie życie z kims innym, to:
Zerwać wszelkie kontakty, wykląć i straszyć piekłem?
Cieszyć się jej szczęściem, uważając, że zasługuje na szczęście?
A może jakieś inne warianty?
Co o tym myślicie?
_________________ Nie mam nic, co bym mogła Tobie dać, Nie mam sił by przed Tobą, Panie stać...
|
Wt lis 28, 2006 21:37 |
|
 |
kefas_piotr
Dołączył(a): Śr lut 18, 2004 15:45 Posty: 1883
|
sparafrazuję to w następujący sposób:
1. Czy łatwo żyć z ludźmi myślącymi inaczej niż ty, nawet jeśli to twoja rodzina?
2. Dlaczego inni nie myślą tak samo jak ty?
3. Dlaczego postępowanie innych ludzi jest inne od twojego?
4. Może to ty jesteś odmiennym?
Pytanie najważniejsze
5. Dlaczego świat nie jest idealny?
Być wiernym swojej wierze, postępować wg kanonów, nie siać zgroszenia, jednocześnie być z bliskim, nawet jeśli w kilku poglądach różnimy się, jakże to trudne...
Ale jakże to wielkie wyzwanie
Prawda jest taka, że aby żyć w społeczeństwie i być przezeń akceptowanym, zmuszeni jesteśmy do tolerowania takich czy innych postaw, w Chrześcijaństwie poza Dekalogiem, przykazaniami kościelnymi mamy wolną wolę i samoodpowiedzialność.
_________________
"Przejmij mnie dreszczem Twojego Istnienia, dreszczem wiatru w dojrzałych kłosach..."
JP II
|
Wt lis 28, 2006 23:39 |
|
 |
Mark Zubek
Dołączył(a): So cze 17, 2006 0:36 Posty: 1414
|
Piotrze;
1) Nie łatwo, jeśli myślenie przeradza się w czyn.
2) Dla tego, że ja nie potrafię myśleć jak "inni".
3) Mało kiedy jest inne, w otoczeniu w którym przebywam.
4) Tak jak każdy z nas.
5) Przez brak cierpliwości wynikającej z krótkiego życia.
Są to z pewnością inne odpowiedzi jak te których się spodziwałeś,
ale nie mam problemów rodzinnych.
Wracając do podstawowego pytania,muszę ze smutkiem stwierdzić że
nasza piękna wiara dla wielu jest powodem wstydu.
Nie rozumiejąc czym jest słabość która z MOCY pochodzi, wydaje się
bezbronna i chwiejna.
Nie łączy ona nadziei z fortuną i potęgą, ze zdrowiem i szczęściem,
z tym wszystkim w czym od dziecka wyrastamy.
Bez pomocy Ducha Świętego trudno jest człowiekowi zrozumieć swoim
intelektem to czego powinien zrozumieć swoim sercem.
Tak bardzo przyzwyczailiśmy siebie i innych do katolickiej uległości że miłość blizniego została przez blizniego zle zrozumiana,a dla nas jest powodem wyrzutu sumienia.
Nie tak uczył JEZUS który wypędzał kupczących ze Świątyni Pana.
Świątyni Bożej, Świątyni Ducha.......z nas samych.
Więcej wigoru drodzy katolicy, więcej ŻYCIA.
|
Śr lis 29, 2006 0:29 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|