|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 7 ] |
|
Autor |
Wiadomość |
o. Michal Ap
Dołączył(a): Pt wrz 10, 2004 20:32 Posty: 31
|
Wolna wola (?)
Celem życia chrześcijanina jest poznanie Chrystusa. To zadanie, któremu wszystko powinno być podporządkowane. Okazuje się jednak, że w życiu poreligijnym jedynym sensownym dążeniem wydaje się dołożenie starań do poznania samego siebie. Apostoł Paweł - faktyczny założyciel Kościoła rzymsko-katolickiego - dla wielu współczesnych mu wierzących w Chrystusa postać podejrzana, a obecnie najwyższy autorytet chrześcijan - wyznał, że jego celem jest „poznać Chrystusa i znaleźć się w nim". Dla trzeźwo myślących ludzi problemem jest to, że nie są już w stanie poznać realnego Chrystusa. Chyba, że pod duchowym nadzorem jego urzędników. Zmartwychwstały znajduje się ponoć w niebie, a nam pozostaje odniesienie do mało wiarygodnych pism sprzed dwóch tysiącleci. Poza tym owe pisma są sprzeczne ze sobą, bo trudno pogodzić w miarę miłosiernego Jezusa (Ewangelia) z bezwzględnym Lwem z Pokolenia Judy (Apokalipsa) czy przede wszystkim z krwi rządnym Jego Ojcem – Jahwe. Te dwie postacie są sprzeczne psychologicznie i nie istnieje możliwość połączenia ich w jedną osobę bez wrażenia niewiarygodności. Zatem można uznać, że „poznanie Chrystusa" jest nierealne, a poświęcanie mu czasu - daremne. Zamiast gonić za niebiańskimi mirażami, warto oddać się zajęciu znacznie bardziej pożytecznemu: poznawaniu samego siebie. Nie jest to wyraz jakiegoś skrajnego egocentryzmu - tylko ten, kto zna i rozumie samego siebie, jest w stanie zrozumieć innych. Nie ma innej możliwości, bo tylko ten, kto dobrze zajął się sobą, może być społecznie użyteczny.
Rodzi się oczywiście pytanie o sens samopoznania - przecież obcujemy sami ze sobą od kołyski aż po grób, jaki więc sens ma badanie swoich pragnień, motywów, analizowanie przeżyć? Wrażenie, że sami siebie dobrze znamy i rozumiemy, jest złudzeniem, w dodatku bardzo niebezpiecznym. Od narodzenia na nasze „ja" nakłada się mnóstwo rozmaitych warstw, które utrudniają odnalezienie prawdziwego siebie. Pierwszym i najważniejszym zapewne czynnikiem jest wychowanie domowe. W naszych warunkach jedynie słuszny i prawdziwy Kościół rzymsko-katolicki poza którym ponoć nadal nie ma zbawienia, zaraz po przecięciu pępowiny wysuwa swoje macki. Jezus z Nazaretu nigdy nie chrzcił osobiście i - jak się wydaje - wcale nie zlecił tego zadania swoim uczniom. Apostołowie, którzy nie mieli chrzcić, sami też - przynajmniej w większości - nie byli ochrzczeni. Chrzcić dzieci to kpić z Boga - pisze ksiądz Rick de Ville w swojej książce „Ostatnia dyktatura”.
Oczekiwania rodziców, wpajany światopogląd i hierarchia wartości stają się niemal częścią nas samych, ale częstokroć także balastem, który nas przytłacza. Bywa tak, że ludzie nie rozwodzą się, choć powinni, tylko dlatego, że wpojono im w dzieciństwie odrazę do rozwodu. Nie bez znaczenia jest także umiejętność zrzucenia z siebie autorytetu kontrolujących rodziców i opiekunów: niektórzy z nich potrafią sprawnie manipulować swoimi dziećmi. Najlepszym środkiem do tego jest odwoływanie się do cierpiętniczo-pokutniczego poczucia winy wszczepionego w wieku dziecięcym. Kolejne warstwy narzuconych nam postaw wynikają z tresury szkolnej - tego, co nakładli nam do głowy nauczyciele (księża-katecheci) czy rówieśnicy oraz osoby, pod których wpływem byliśmy. Wygrzebanie się spod tych wszystkich naleciałości i odkrycie tego, co rzeczywiście nam się podoba, co chcielibyśmy robić i w co wierzyć, jest zadaniem na całe życie. Nie chodzi oczywiście o to, aby odrzucić wszystko, co wnieśli do naszego życia inni. Konieczna jest jednak solidna weryfikacja tego, co nam wpojono, szczególnie pod kątem zgodności tego z trzeźwym, racjonalnym myśleniem, a także z naszymi indywidualnymi potrzebami i możliwościami.
o. Michał Ap
|
Pn wrz 13, 2004 11:34 |
|
|
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Mam problem ze zrozumieniem co dokładnie uważasz. Mam kilka pytań i myślę, że i innym to ułatwi.
>Okazuje się jednak, że w życiu poreligijnym jedynym sensownym dążeniem wydaje się dołożenie starań do poznania samego siebie.
Skąd taki wniosek? To dlaczego mówi się, że człowiek ma odnaleźć Chrystusa w drugim człowieku, że w drugim człowieku żyje Bóg. Chrześcijaństwo nie powoduje alienacji, ale właśnie wyjście na i otworzenie się w kierunku drugiej osoby.
>Apostoł Paweł - faktyczny założyciel Kościoła rzymsko-katolickiego
Inni to mówią, że jego twórcą był Tomasz z Akwinu
>dla wielu współczesnych mu wierzących w Chrystusa postać podejrzana, a obecnie najwyższy autorytet chrześcijan
uuu... sam Jezus był podejrzany. Nawet go skazali na karę śmierci.
>Dla trzeźwo myślących ludzi problemem jest to, że nie są już w stanie poznać realnego Chrystusa.
Znowu wzorzec ateistyczny? Jezus nie mógł być Chrysustem, nie mogło być cudów, no bo przecież oczywiste, że nie ma Boga. Oto chodzi?
>Zmartwychwstały znajduje się ponoć w niebie, a nam pozostaje odniesienie do mało wiarygodnych pism sprzed dwóch tysiącleci.
Czego oczekujesz?
>Zamiast gonić za niebiańskimi mirażami, warto oddać się zajęciu znacznie bardziej pożytecznemu: poznawaniu samego siebie. Nie jest to wyraz jakiegoś skrajnego egocentryzmu - tylko ten, kto zna i rozumie samego siebie, jest w stanie zrozumieć innych. Nie ma innej możliwości, bo tylko ten, kto dobrze zajął się sobą, może być społecznie użyteczny.
Tyle tylko, że w naturze człowiek - jak wierzymy - jest grzech. Jeśli tak to idąc Twoim tropem odrzucisz też rzeczywistość grzechu. Jak wtedy zdołasz rozumieć samego siebie?
>Rodzi się oczywiście pytanie o sens samopoznania - przecież obcujemy sami ze sobą od kołyski aż po grób, jaki więc sens ma badanie swoich pragnień, motywów, analizowanie przeżyć?
Tu chyba mówisz o swoich dawnych zainteresowaniach. Nie wszyscy zajmują się tylko tym. Niektórzy wolą programowanie
>Wrażenie, że sami siebie dobrze znamy i rozumiemy, jest złudzeniem, w dodatku bardzo niebezpiecznym.
Wrażenie, że w ogóle coś wiemy co wykracza poza science jest niebezpieczne. Dlatego też mówimy o wierze.
>Od narodzenia na nasze „ja" nakłada się mnóstwo rozmaitych warstw, które utrudniają odnalezienie prawdziwego siebie. Pierwszym i najważniejszym zapewne czynnikiem jest wychowanie domowe.
Nie należy odrzucać za łatwo to co proponuje społeczeństwo oraz kulturę i moralność w której się urodziło. Nie należy w każdym razie nimi gardzić. Gdyby nie społeczność która Cię wychowywała, byłbyś tylko biegającą małpą po tutejszych lasach.
>W naszych warunkach jedynie słuszny i prawdziwy Kościół rzymsko-katolicki poza którym ponoć nadal nie ma zbawienia, zaraz po przecięciu pępowiny wysuwa swoje macki.
No wiesz co? Jak można rozmawiać spokojnie, skoro Ty tak się emocjonujesz. Po pierwsze to rodzice idą do Kościoła, aby ten ochrzcił dziecko. Ty jak nie chcesz, nie musisz iść ze swoim dzieckiem do Kościoła. Ponadto Kościół nie uważa, że Ci co nie należą do KRzK nie będą zbawieni. Nie znasz nauki, którą krytykujesz.
>Chrzcić dzieci to kpić z Boga - pisze ksiądz Rick de Ville w swojej książce „Ostatnia dyktatura”. Oczekiwania rodziców, wpajany światopogląd i hierarchia wartości stają się niemal częścią nas samych, ale częstokroć także balastem, który nas przytłacza. Bywa tak, że ludzie nie rozwodzą się, choć powinni, tylko dlatego, że wpojono im w dzieciństwie odrazę do rozwodu.
Teraz to mam prośbę. Mieszasz wiele tematów w jednym wątku i nawet ich nie ponumerowałeś. To teraz o rozwodach rozmawiamy? Wiem, że jest wiele rzeczy, które chciałbyś poruszyć na forum, ale zrób to w sposób usystematyzowany. Nie ma nic złego w tym, że rodzice uczą dzieci. Tak jest na każdej szerokości geograficznej.
>Nie bez znaczenia jest także umiejętność zrzucenia z siebie autorytetu kontrolujących rodziców i opiekunów: niektórzy z nich potrafią sprawnie manipulować swoimi dziećmi.
O czym też mówił Jezus, gdy mówił, że ten kto nie ma w nienawiści ojca i matki swojej, nie jest Jego godzien.
>Najlepszym środkiem do tego jest odwoływanie się do cierpiętniczo-pokutniczego poczucia winy wszczepionego w wieku dziecięcym.
Ale mówisz o sobie, czy uogólniasz na całą społeczność? Bo ja nie mam tak złych doświadczeń. Formacja Odnowy jest np. inna. Tam nie ma cierpiętnictwa.
>Kolejne warstwy narzuconych nam postaw wynikają z tresury szkolnej - tego, co nakładli nam do głowy nauczyciele (księża-katecheci) czy rówieśnicy oraz osoby, pod których wpływem byliśmy.
To jednak nie tylko Kościół wyciąga macki, ale i szkoła śmie komuś coś do głowy pchać?
>Konieczna jest jednak solidna weryfikacja tego, co nam wpojono, szczególnie pod kątem zgodności tego z trzeźwym, racjonalnym myśleniem, a także z naszymi indywidualnymi potrzebami i możliwościami.
A o jakim racjonalizmie mówisz? Zacytujmy o racjonalizmie z encklopedii Wikipedia:
Cytuj: Racjonalizm to filozofia zakładająca wyższość poznania umysłowego nad poznaniem zmysłowym.
Racjonalizm w sensie metody naukowej to ogólne podejście do zdobywania wiedzy polegające na porządkowaniu zasobów wiadomości w.g. z góry ustalonego porządku.
Racjonalizm w potocznym znaczeniu to postawa polegająca na porządkowaniu i poddawaniu logicznej krytyce docierających do nas wiadomości i odrzucanie tych, które nie pasują do wcześniej przyjętych ogólnych założeń.
[...]
Racjonalizm rozwijał się intensywnie w wiekach XVII i XVIII. Do najbardziej znanych filozofów racjonalistów należą: Kartezjusz, Isaac Newton, Gottfried Wilhelm Leibniz oraz Georg Wilhelm Friedrich Hegel.
Od czasu Hegla nikt już nie próbował tworzyć systemów filozoficznych opartych na ścisłym racjonalizmie, gdyż zadanie znalezienia doskonałego zbioru podstawowych aksjomatów mogących skutecznie tłumaczyć i opisywać całą ludzką wiedzę okazało się zadaniem niewykonalnym.
Elementy racjonalizmu są jednak obecne w myśleniu ludzkim do dzisiaj. Przykłady takiego myślenia to np: próba stworzenia "teorii wszystkiego" przez współczesnych fizyków.
Źródło: "http://pl.wikipedia.org/wiki/Racjonalizm"
|
Pn wrz 13, 2004 13:08 |
|
|
Gość
|
PTR, czy Ty nie wyczuwasz, że Twój adwersarz to nieopierzone pisklę, zbuntowane przeciw swoim rodzicom. Wyskoczyło z gniazda i wypowiedziało wojnę lwu. Mówię to, bo dawno, bardzo dawno temu, kiedy ów ojciec Michał jeszcze nie był zaplanowany, w podobny sposób się buntowałem a w tym buncie dość skutecznie wspierał mnie ZMP (obawiam się, że ów czcigodny ojciec nie ma pojęcia co to za "zwierz"). Na szczęście zanim zrobili mi z mózgu jajecznicę, odnalazłem swój rozum, którym - dzięki Bogu - do dziś się posługuję, póki ze starości nie przerodzi się w cuchnącą galaretę domowego sera.
|
Pn wrz 13, 2004 15:18 |
|
|
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Wyczuwam Teofilu, że mój dyskutant jest dość... nieuformowany, ale skoro założył wątek, to tylko dyskusją możemy mu pokazać, gdzie się myli. Dopóki wierzy, że posiada jakąś intelektualną przewagę, jego ironiczny uśmieszek nie znika. Zarzuca nam w innych miejscach fanatyzm niektórych słuchaczy RM, rozciąga negatywne zjawiska, które dojrzał na cały Kościół, uogólnia i upraszcza. Ale tylko rozmowa może mu pokazać, że jego pogarda jest nieuzasadniona.
Aczkolwiek... jeśli utrzyma swój ton, to nie podejmę rozmowy :D:D
|
Pn wrz 13, 2004 15:31 |
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Teofilu
Masz calkowita racje.
Nie wiem czy jest jakikolwiek sens dogadywac sie z kims, kto wkleja jakies teksty......tymbardziej, ze sa to teksty typowo sekciarskie.
PTR
Nie rozumiem Twojego optymizmu......z kims, kto juz dawno zostal poddany "praniu mozgu" nie da sie logicznie dyskutowac na jakikolwiek temat...tymbardziej przez internet.
Przeciez on nie przyszedl tutaj by porozmawiac......on tylko GLOSI swoje bledne i sekciarskie nauki...NIC WIECEJ.
W ten sam sposob moglbys wlezc na strone Swiadkow Jehowy (o ile takie istnieja) i probowac z nimi dyskutowac.....ZERO szans.
Nie badz PTR naiwny....
pozdrowka
P.S.
Hmmmm....kiedys to takich "glosicieli" usuwano z Forum......czyzby czasy sie zmienily ?
|
Pn wrz 13, 2004 15:33 |
|
|
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Belizariuszu... niewykluczone.
|
Pn wrz 13, 2004 15:38 |
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Re: Wolna wola (?)
o. Michal Ap napisał(a): Konieczna jest jednak solidna weryfikacja tego, co nam wpojono, szczególnie pod kątem zgodności tego z trzeźwym, racjonalnym myśleniem, a także z naszymi indywidualnymi potrzebami i możliwościami. o. Michał Ap
Masz rację - zweryfikujemy zgodnie z trzeźwym racjonalnym myśleniem co Ci wpojono - i czego tak naprawdę potrzeba w życiu ...
Poczekaj jednak parę dni - na razie nie mam zbyt wiele czasu ...
|
Pn wrz 13, 2004 15:56 |
|
|
|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 7 ] |
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|