Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz mar 28, 2024 8:55



Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 31 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3  Następna strona
 Strata wiary 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post 
Może spójrz na to z innegj strony: Wyobraź sobie, że jesteś w małżeństwie, które jest przecież nierozewalne. I w pewnym momencie tego małżeństwa stwiedzasz, że od 2 lat nic nie czujesz do męża, że nie widzisz sensu, nie czujesz niczego. Co robisz? Życie z Bogiem też jest takim nierozerwalnym związkiem.

Jedną z odpowiedzi będzie pewnie poradnia małżeńska, czego odpowiednikiem w życiu duchowym będzie rozmowa z kapłanem (a raczej wiele rozmów, a więc pewnie stały kierownik duchowy). Ale może i inne pomysły Ci wpadną do głowy przez to porównanie.

Silva napisał(a):
A co do kierownika duchowego do masz rację. Już od dawna o tym myślę, ale... jak go znaleźć?


Na pewno wiele razy byłaś na spowiedzi. Może przypadł Ci któryś do "gustu"? Mądrze mówił? Wtedy po prostu zapytać go. Jak nie będzie miał czasu/możliwości, to kolejny.

A może masz jakiegoś znajomego duchownego, który wiesz, że by się nadawał?

A może taki, który mówi mądrze (w sposób pasujący do Ciebie) kazania? I zapytać go.

Inny sposób... pochodź po różnych duchownych i porozmawiaj o tym co nam teraz piszesz. Część być może nie będzie rozumiała, ale część zapewne dobrze zrozumie. Jeśli tak, to pytaj tych, co widzisz, że "załapali". Może to wymagać wielu rozmów, ale jest dobrym sposobem. Przy okazji może nawet zanim znajdziej kierownika duchowego, to rozwiążesz jakoś problem dzięki radom tych duchownych.

Wiara jest dla Ciebie ważna, to widać. Więc warto spróbować.

_________________
Piotr Milewski


Śr wrz 02, 2009 13:31
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): Wt wrz 01, 2009 14:28
Posty: 1680
Post 
No dobra... więc tak zrobię, bo zresztą i tak mogę zrobić tylko tak. Po prostu przestanę oczekiwać czegokolwiek. Moja wiara będzie się składała tylko z mszy niedzielnej (oraz w inne święta nakazane), pacierza wieczorem (czyli z "Ojcze nasz", "Zdrowaś Mario" i ew. innych modlitw) i spowiedzi od czasu do czasu. Zresztą, od jakiegoś czasu już tak jest. I religia miłości u mnie skończyła się na legalizmie.

Jumik, porównanie uważam za nieadekwatne. W małżeństwie można ze swoją "drugą połówką" chociaż porozmawiać, można się pośmiać, razem zajmować się hobby... itd.

Natomiast co byś powiedział o sytuacji, gdyby jedno w małżeństwie powiedziało "nie przestaję cię kochać, ale przestaję to okazywać, bo uczucia nie są ci potrzebne - przestaję ci przynosić kwiaty, pomagać ci, i w ogóle nie będę się odzywać ani nawet podawać ci ręki"?

To jest porównanie bardziej adekwatne do mojej sytuacji.

Chyba że ja na prawdę mam jakieś krzywe wyobrażenie o chrześcijaństwie i może tak powinno być. Napiszcie mi, proszę, kim dla was jest Bóg, jak wygląda wasza modlitwa i czy faktycznie wiara nie łączy się u was z żadnymi uczuciami.

PS. Powinnam to napisać na samym początku tego tematu:
Bardzo proszę o modlitwę!

_________________
"Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł." (1 Kor 10, 12)


Śr wrz 02, 2009 14:34
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42
Posty: 16060
Post 
Cytuj:
Po prostu przestanę oczekiwać czegokolwiek. Moja wiara będzie się składała tylko z mszy niedzielnej (oraz w inne święta nakazane), pacierza wieczorem (czyli z "Ojcze nasz", "Zdrowaś Mario" i ew. innych modlitw) i spowiedzi od czasu do czasu. Zresztą, od jakiegoś czasu już tak jest. I religia miłości u mnie skończyła się na legalizmie.


Hmm, a jak Ty właściwie rozumiesz to, że chrześcijaństwo jest " religią miłości " ? Bo miłość polega na tym, że się daje, a nie że się oczekuje.

Piszesz, że czujesz się odrzucona, poniżona, zignorowana, że wszyscy mają, tylko Ty nie masz itd.itp. A może warto byłoby przynajmniej na chwile oderwać wzrok od siebie, i spojrzeć na zewnątrz ? Może trzeba, jak to napisała Kamala, po prostu działać, a nie tracić czas na skupianie całej swojej ( i Boga ) uwagi na sobie ?

Cytuj:
Napiszcie mi, proszę, kim dla was jest Bóg, jak wygląda wasza modlitwa i czy faktycznie wiara nie łączy się u was z żadnymi uczuciami.


Bóg jest dla mnie moim Stwórcą, który powołał mnie do istnienia w określonym celu, z miłości do mnie. Nigdy nie miałem niczego, co określa się jako " doświadczenia religijne " bądź " uczucia religijne ", i nigdy niczego takiego nie oczekiwałem. Jeżeli Bóg mnie tak doświadczy, będę się cieszył, jeżeli nie - taka jest Jego wola, widocznie wyznaczył mi inną łaskę. Nigdy Go o to nie proszę. W ogóle moja modlitwa składa się głównie z podziękowań - a mam za co dziękować, tak jak Ty ( tak, masz za co dziękować, i powinnaś codziennie dziękować Bogu bardzo gorąco ). Jeżeli o coś proszę, to przede wszystkim o to, by dał mi siłę do jeszcze większego dawania, bycia dla innych. To uważam za sedno wiary chrześcijańskiej. Nie przeszkadza mi to, że nie czuję obecności Boga - po pierwsze i tak nie wiem, w jaki sposób miałbym ją czuć, a po drugie i tak wiem, że Bóg przy mnie jest - czy ja to czuję, czy nie. Czytam teksty osób, które tę obecność czuły bardzo silnie ( głównie św. Faustynę ), i to mi wystarcza, nie zazdroszczę im jednak tego. Nie uważam, by mi się coś " należało ". Wszystko co otrzymuję jest łaską Bożą. Masz więc rację, nie rozumiem Cię. Nie rozumiem, dlaczego cytaty ze św. Jana miałyby być dla Ciebie pustym tekstem który nic nie znaczy, skoro to nie jest pusty tekst, i ma on określone znaczenie. Naprawdę nie trzeba sobie tego wmawiać.

Wybacz miejscami ostre słowa. Modlić się na pewno będę.

_________________
I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)


Śr wrz 02, 2009 15:06
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post 
Silva napisał(a):
No dobra... więc tak zrobię, bo zresztą i tak mogę zrobić tylko tak. Po prostu przestanę oczekiwać czegokolwiek. Moja wiara będzie się składała tylko z mszy niedzielnej (oraz w inne święta nakazane), pacierza wieczorem (czyli z "Ojcze nasz", "Zdrowaś Mario" i ew. innych modlitw) i spowiedzi od czasu do czasu. Zresztą, od jakiegoś czasu już tak jest. I religia miłości u mnie skończyła się na legalizmie.


A może spróbuj dać swoją miłośc innym ludziom, spróbuj więcej pomagać innym ludziom, dzięki czemu odkryjesz w sobie tę miłość. Jakiś wolontariat, pomoc znajomym w trudnych stytuacjach, itd.

Silva napisał(a):
Jumik, porównanie uważam za nieadekwatne. W małżeństwie można ze swoją "drugą połówką" chociaż porozmawiać, można się pośmiać, razem zajmować się hobby... itd.


Jest trochę adekwatny. Gdzieś tu na forum jest temat o małżeństwie, które przestało ze sobą nawet rozmawiać. Nikt nigdy nikomu nie mówi "od dziś nie będą Ci przynosił kwiatów i Cię adorował" - to samo sie dzieje i zauważa z czasem. Oczywiście z drugiej strony taka sytuacja jest bardzo różna od związku człowieka z Bogiem ale nie o to chodzi, żeby pokazać dokładnie taką samą, ale choćby w jakimś stopniu bliską. Skup się nie na rozróżnianiu tych sytuacji, ale na tym, co byś wtedy zrobiła.

Silva napisał(a):
PS. Powinnam to napisać na samym początku tego tematu:
Bardzo proszę o modlitwę!

Będę się modlić i postaram się poprosić większą liczbę osób, żeby się za Ciebie modliły.

_________________
Piotr Milewski


Śr wrz 02, 2009 15:24
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): Śr lis 19, 2008 9:08
Posty: 42
Post 
Widać jesteś religijna dziewczyna i poważna. Może jednak warto nie gonić tak za świętością i trochę wyluzować bo dostaniesz nerwicy...


Śr wrz 02, 2009 18:01
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr lis 26, 2008 21:59
Posty: 39
Post 
Cytuj:
Bo miłość polega na tym, że się daje, a nie że się oczekuje.

Trochę się nie zgodzę. Jest rzeczą oczywistą, że miłość pragnie wzajemności - ale oczywiście pragnie, a nie wymaga. Przecież gdyby tak nie było to Bóg nie byłby "Bogiem zazdrosnym" i ogólnie rzecz biorąc po prostu by miał gdzieś, czy ludzie chcą do niego przyjść.


Śr wrz 02, 2009 18:42
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt wrz 01, 2009 14:28
Posty: 1680
Post 
Nie wiem, kurcze, nie wiem...

Staram się wychodzić do ludzi, pomagać innym, cały czas. 3 dni temu wróciłam z 2-tygodniowego wolontariatu na Ukrainie, na którym zajmowałam się dziećmi z rodzin patologicznych. Dzieciaki kochane, wolontariusze fajni i w ogóle było super, ale psychicznie i tak czułam się okropnie, mimo że "na zewnątrz" się śmiałam i nikt nawet by się nie domyślił jak się czułam.
Cytuj:
Piszesz, że czujesz się odrzucona, poniżona, zignorowana, że wszyscy mają, tylko Ty nie masz itd.itp. A może warto byłoby przynajmniej na chwile oderwać wzrok od siebie, i spojrzeć na zewnątrz ? Może trzeba, jak to napisała Kamala, po prostu działać, a nie tracić czas na skupianie całej swojej ( i Boga ) uwagi na sobie ?

Staram się, wiem że nie jestem pępkiem wszechświata, tylko marnym stworzeniem... Ale nie mogę tych uczuć wyłączyć. No i kurde, to nie ja powiedziałam że Bóg stworzył ludzi z miłości, kocha ich i chce ich dobra. Wczoraj byłam na mszy i właśnie ksiądz to podkreślił: że Bóg stworzył każdego z nas z miłości. A ja się zastanawiam, co to za miłość, skoro moje życie wygląda jak wygląda? Gdyby Bóg stworzył mnie bo tak Mu pasowało do planu albo z jakiegokolwiek innego powodu niezwiązanego z miłością to wszystko byłoby ok. Ale tak nie pojmuję, jak może jednocześnie mnie kochać i dawać mi takie stany, które przekraczają granice mojej wytrzymałości...
Cytuj:
Nie uważam, by mi się coś " należało ". Wszystko co otrzymuję jest łaską Bożą. Masz więc rację, nie rozumiem Cię. Nie rozumiem, dlaczego cytaty ze św. Jana miałyby być dla Ciebie pustym tekstem który nic nie znaczy, skoro to nie jest pusty tekst, i ma on określone znaczenie. Naprawdę nie trzeba sobie tego wmawiać.

A mi by w ogóle do głowy nie przyszło prosić Boga o miłość, gdyby On sam jej nie obiecał. A jak to jest z tym tekstem - próbowałam już wytłumaczyć. Tekst "palenie zabija" na papierosach też ma znaczenie, a jednak dla większości palaczy nie ma, bo sobie nie uzmysławiają, co to znaczy, że palenie zabija. Mimo, że te słowa mają znaczenie, oni go nie widzą, nawet jakby chcieli zobaczyć, bo to dla nich tylko jakaś abstrakcja.
Kod:
W ogóle moja modlitwa składa się głównie z podziękowań - a mam za co dziękować, tak jak Ty ( tak, masz za co dziękować, i powinnaś codziennie dziękować Bogu bardzo gorąco ).[quote]
Co to znaczy "bardzo gorąco"?
Ja nie mam poczucia, że mam za co Bogu dziękować. Osoby, które są dla mnie ważne i za które chciałabym na prawdę podziękować mogę policzyć na palcach jednej ręki. A reszta życia? Się sypie. Straciłam przyjaciół, których uważałam za dar od Boga i teraz nie chcę już nikogo nazywać "przyjacielem" bo boję się że znowu go stracę. Tak samo i z paroma innymi rzeczami: gdy już myślałam, że Bóg spełnił moje dłuugie modlitwy okazywało się że... wcale nie. A teraz odnośnie siebie proszę Go - jeśli jeszcze w ogóle o coś proszę - o 2 rzeczy: albo o wiarę, o to żeby mi w końcu zaczęło zależeć na prawdę, albo o śmierć. Cała reszta mi wisi i powiewa.
[quote]Jeżeli o coś proszę, to przede wszystkim o to, by dał mi siłę do jeszcze większego dawania, bycia dla innych. To uważam za sedno wiary chrześcijańskiej.[/quote]
Takie podejście że "bycie dla innych" może być sensem życia mogą mieć i ateiści, i ja, jak się w końcu w ogóle przestanę modlić (jakkolwiek ateistką nigdy nie zostanę).
Ja bym chciała nie tyle innym pomagać, bo to i tak i tak robię, ale też głosić im Ewangelię swoim życiem, ale... cóż, obecnie to chyba jestem raczej zgorszeniem niż ewangelizatorką.[/quote]

_________________
"Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł." (1 Kor 10, 12)


Cz wrz 03, 2009 8:34
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42
Posty: 16060
Post 
Cytuj:
Ale tak nie pojmuję, jak może jednocześnie mnie kochać i dawać mi takie stany, które przekraczają granice mojej wytrzymałości...


A może sama je w sobie wywołujesz ? Pomyślałaś o tym ?

_________________
I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)


Cz wrz 03, 2009 8:56
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt wrz 01, 2009 14:28
Posty: 1680
Post 
Myślałam. I doszłam do wniosku, że tak nie jest - ale mogę się mylić. Jednak gdybym nawet sama w sobie je wywoływała to nie mam pojęcia co zrobić, żeby nie wywoływać. Gdybym mogła te uczucia tak po prostu wyłączyć to wszystko byłoby bardzo proste. Ale nie mogę i proszę Boga żeby coś z tym zrobił, żeby albo mnie od tego uwolnił, albo pokazał mi co źle robię, albo cokolwiek. Ale jakoś nic z tego nie wynika.

PS. "code" w mojej poprzedniej wypowiedzi nacisnęłam przypadkiem, nie było to jakieś szczególne podkreślenie.

_________________
"Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł." (1 Kor 10, 12)


Cz wrz 03, 2009 10:13
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42
Posty: 16060
Post 
Próbowałaś szukać pomocy psychologicznej ?

_________________
I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)


Cz wrz 03, 2009 10:38
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt wrz 01, 2009 14:28
Posty: 1680
Post 
Nie, ale nie wiem, co miałby ona mi dać, skoro moje problemy są czysto związane z wiarą. Nie mam depresji - przynajmniej nie pasują do mnie objawy wypisane na tej stronie: http://www.depresja.net.pl/diagnozadepresji.php . Nie wydaje mi się też, żebym miała jakieś inne problemy psychologiczne (a myślę że dobrze mi się wydaje, bo interesuję się psychologia i trochę o niej wiem).

Więc psycholog mi nie pomoże.

_________________
"Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł." (1 Kor 10, 12)


Cz wrz 03, 2009 10:59
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42
Posty: 16060
Post 
Jesteś pewna, że nie masz przynajmniej kilku z wymienionych tam objawów.

Cytuj:
Nie, ale nie wiem, co miałby ona mi dać, skoro moje problemy są czysto związane z wiarą.


Na pewno ? Jeżeli masz odczucia, nad którymi nie panujesz, i których nie potrafisz " wziąć w nawias ", jeżeli męczą Cię one tak bardzo, że zaczynasz myśleć o śmierci, to jest naprawdę bez znaczenia, z czym są one związane.

_________________
I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)


Cz wrz 03, 2009 11:14
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt wrz 01, 2009 14:28
Posty: 1680
Post 
Na prawdę nie sądzę, żeby psycholog mógłby mi coś pomóc. Po pierwsze -w ogóle nie byłabym w stanie mu wyjaśnić o co chodzi (skoro wam tutaj nie mogę wyjaśnić, to jak miałbym wyjaśnić lekarzowi?). Po drugie: funkcjonuję normalnie: nie czuję się zmęczona, nie mam problemów ze snem ani z koncentracją, obniżonego poczucia wartości, zmniejszenia zainteresowania hobby, ani żadnych innych typowych dla depresji objawów. Nie mam też myśli samobójczych (myśli o śmierci to inna sprawa). Nie chodzi o to, że moja psychika działa jakoś nie w porządku. Działa w porządku, tylko po prostu mam doła spowodowanego konkretnymi przyczynami i pomóc możne na to tylko zmiana sytuacji.

_________________
"Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł." (1 Kor 10, 12)


Cz wrz 03, 2009 12:54
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42
Posty: 16060
Post 
Zmiana sytuacji ? Jakiej na jaką ?

Tyle że jeżeli Twoim zdaniem pomóc Ci może tylko zmiana sytuacji, to moje słowa na nic się nie zdadzą ( co zresztą widzę ).

_________________
I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)


Cz wrz 03, 2009 13:11
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt wrz 01, 2009 14:28
Posty: 1680
Post 
No, na zmianę sytuacji nie wpłyną, ale przynajmniej trochę mi lepiej jak mogę się z ludźmi podzielić tym co czuję i jak widzę, że ludzie traktują to poważnie. Jestem bardo wdzięczna wszystkim, którzy tu piszą i za rady (chociaż pewnie dużo nie pomogą, poza tą o kierowniku duchowym) i za modlitwę (która może bardzo dużo pomóc). Więc dzięki, Johnny99, i za rady :)

Zmianę sytuacji z jakiej na jaką? Hm... chciałabym na prawdę uwierzyć Bogu. Tak na stałe, żeby moja wiara miała jakiś stały, poziom, jak u większości wierzących ludzi (zapewne tak jak i u ciebie). Żeby po prostu była normalna, taka świadomość że "zaufałam Panu, nie zawstydzę się na wieki. Na prawdę nie zależy mi na żadnej mistyce, objawieniach, charyzmatach czy czymś takim, tylko na tym, żeby się ze sobą nie szarpać i nie potrzebować z wysiłkiem zmuszać się do każdej modlitwy i żeby moja relacja z Bogiem nie przypominała kolejki górskiej.

Chcę mieć po prostu zwyczajną, stałą wiarę. Tyle.

_________________
"Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł." (1 Kor 10, 12)


Cz wrz 03, 2009 13:29
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.   [ Posty: 31 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL