Matematyka to podstawa obok j. Polskiego najważniejszy przedmiot więc nie widzę sensu porównania.

U mnie w liceum lekcje religii były bardzo interesujące, także reguły nie ma. Bardzo często zależy to od nauczyciela, czy potrafi prowadzić przedmiot ciekawie czy nie.

Powiedzmy sobie szczerze: to, że przedmiot jest nudny nie powinno być powodem kwestionowania jego użyteczności. Gdyby tak było to musielibyśmy pewnie zakwestionować sens nauczania polskiego, matematyki albo niemieckiego.

Religioznawstwo to zupełnie inny przedmiot. Jeśli optujemy za zamianą religii na religioznawstwo to czemu nie opowiadać się za zupełnym wyrzuceniem takich przedmiotów z programów szkolnych? Nie rozumiem czemu przeciwnicy religii w szkołach silą się na taką polityczną poprawność.

Powinniśmy się raczej skupić na tym czy ten przedmiot jest rzeczywiście potrzebny młodym ludziom? Jest to na pewno pewna forma ewangelizacji, szczególnie ważna w obecnych czasach, gdy o Bogu mówi się coraz rzadziej. Bardzo często jest to jedyne miejsce, gdzie można swobodnie porozmawiać na tematy związane z wiarą.

Polska jest krajem w większości katolickim więc nauczanie tego przedmiotu w szkole można uzasadnić.

Edit: widzę, że ktoś zwrócił wcześniej uwagę na tę kwestię. A co z WOK-iem, WOS-em, PO? Znam ludzi, którzy na tych przedmiotach zasypiali. To nie powinno być kryterium zakwestionowania użyteczności przedmiotu.

Aj tam, nie chodzi o polityczną poprawność. Szkoła, przynajmniej w teorii, powinna przygotowywać młodego człowieka do samodzielnego życia wyposażając go w wiedzę. Przedmiot "religia" tego kryterium nie spełnia - sami piszecie, że chodzi w nim o ewangelizację. Do takich rzeczy moim zdaniem służą salki katechetyczne. Religioznawstwo dałoby uczniom przegląd przez wszystkie większe religie świata, umożliwiając zorientowanie się, czego mogą się spodziewać po wyznawcach danej religii. Ponadto w ramach religioznawstwa można byłoby zawrzeć krótki kurs rozpoznawania sekty z dyskusją, dlaczego sekty są niebezpieczne - już widzę coś takiego na lekcji religii...

Zgadzam się z Piokiem. Religia powinna pozostac tak jak jest to obecnie.
Otóz sami wierzący jak i te zajęcia lekcyjne w cudowny sposób zniechecają młodych ludzi do tej religii i owego "Boga"

W sumie i coś w tym jest Niech zostanie, tylko niech Kościół ponosi wszelkie koszty, w tym opłatę za korzystanie z budynków państwowych I oczywiście indoktrynowanie wyłącznie po normalnych lekcjach, które są przeznaczone i obowiązkowe dla wszystkich uczniów

No tak. Ja tu się serio produkuję, a wy - wy - wam tylko na wojence z Panem Bogiem zależy.

Inter arma silent musae. To ja przepraszam...

Lurker, bo tak na serio, zgodnie z tym co naprawdę sądzimy, to my większość tych tematów już przerobiliśmy i to nie raz. Nie chce się tak w kółko tego samego, więc trzeba teraz "nadgryźć" rzecz z trochę innej strony
Poza tym są różni dyskutanci i różne argumenty... Nie wszystkich i nie wszystkie da się traktować na równi poważnie... Zobacz do jak "powalającego" argumentu odniósł się Fuller

Tak na serio to opowiadam się w pełni za religioznawstwem. Jeśli chodzi generalnie o kwestie wiary, uważam że to powinna być prywatna i indywidualna sprawa każdej osoby. Jestem za całkowitą rozdzielnością państwa od spraw związanych z wiarą, a wszelkie związki wyznaniowe pod każdym względem powinny funkcjonować oddzielnie. Bez żadnych przywilejów, na zasadach polskiego prawa, tak jak każda inna instytucja. W związku z tym nie widzę miejsca na religię w szkołach. A już tym bardziej na opłacaną z kieszeni podatników

Sens porównania jest bardzo prosty: są to przedmioty nauczania w polskich szkołach, których obecność nie zależy od tego, czy komuś się nudzi, czy nie.

Poza tym "najważniejszość" przedmiotu jest sprawą względną. Wielu osobom wiadomości z matematyki nie przydają się w życiu (np. o układzie współrzędnych, funkcjach, równaniach z niewiadomymi, etc.). Podczas, gdy religia często decyduje o życiu. Ponadto dla wierzących to właśnie religia jest najważniejszym przedmiotem. Religia przyczynia się do zbawienia człowieka, a matematyka, j. polski, biologia czy chemia, raczej tego nie potrafi. Dlatego to, który przedmiot jest najważniejszy, a który mniej ważny, jest kwestią dyskusyjną.

Religia powinna pozostać w szkołach, bo dzięki niej dzieci/młodzież mogą coraz lepiej poznawać wyznanie swych rodziców i przodków. Szkoły w Polsce są utrzymywane z pieniędzy polskich katolików, więc ci katolicy mają prawo, by ich pieniądze były przeznaczone również na katechizację.

ja się uczyłam. Starałam się być w mej nauce pilna również i na tym przedmiocie.

Nie porównuj religii do marksizmu

racja

Pamiętam, że w drugiej liceum mieliśmy znaczną większość programu o różnych religiach, a także tych najbardziej znanych sektach.

ja tam traktowałam religię na równi z innymi przedmiotami

No właśnie

No ok, bywały materiały z matematyki, których nijak pojąć nie mogłam, ALE zdecydowana większość była warta zachodu.
Gdyby w Polandii pilnie się uczono matematyki, to by potem nie było afer w stylu AmberGold, czyli o tym jak łatwo upupić ignorantów matematycznych
Ponadto nie chodzi o samą wiedzę o układzie współrzędnych, ale o to, że ma to na szare komórki istotny wpływ pobudzając określone obszary mózgu. Mi na studiach bardzo się układy współrzędnych przydały. W sumie inne materiały z matematyki też- zmienia się dzięki temu perspektywa myślenia. Ot co.

Matematyka i język polski są podstawą wiedzy. Pierwsza, bo uczy logicznego myślenia i jest niezbędna aby opanować świat finansów, który ma spory wpływ na życie zainteresowanego( a trochę głupio chodzić za każdym razem do sąsiada, aby wyjaśnił o co chodzi z danym produktem bankowym np. kredytem, lokatą, ubezpieczeniem itp.)Natomiast drugie jest bezsporną koniecznością, gdyż umiejętności czytania i pisania są niezbędne, aby normalnie funkcjonować.
I przedmioty jakie wymieniasz vs. religia. Ich przewaga polega na tym, że są rzeczywistością obiektywną i pewną. Mają wyraźny wpływ na życie człowieka tu teraz na ziemi. I ich rola polega na tym, że mają dostarczyć umiejętności ułatwiające człowiekowi egzystencję.
I mylisz się uogólniając jakoby religia dla wierzących była najważniejszym przedmiotem- ludzie tacy jak @Iwonka19 nie stanowią reprezentacyjnej większości. Przecież odrabianie zadań domowych na religii nie jest wyssanymi z palca wiadomościami. To właśnie norma.

No tak- uroki demokracji . Zresztą przecież obecnie religia nadal jest w szkołach. Religia jest organizowana w szkole jak są chętni. Jak ich nie ma to i religii nie ma. W końcu jak rodzice nie chcą lekcji religii, to ich zdanie jest szanowane i w odwrotnej relacji również.

Błędny przykład. Afera nie wynikała z nieznajomości matematyki, a z przekrętów prawnych.


Czasami mają większy, czasami mniejszy. Niemniej zbawienie jest ważniejsze dla człowieka niż życie na ziemi. Nawet jeśli je odrzuca poza nawias swoich zainteresowań, stanowi ono najważniejszy element całości jego istnienia. Tu i "tam".

Przy czym, zanim zaczniesz z tym polemizować, rozważ różnicę między być ważnym, a uważać za ważne. Ludziom zdarza się bagatelizować to, co jest ważne lub najważniejsze. Choćby zdrowie, którego wiele osób nie szanuje, bo nie uważa go za aż tak ważne. Ze zbawieniem jest analogicznie.

Religioznawstwo byłoby z pewnością ciekawsze od uczenia się jednej religii. Może wtedy uczyli by bardziej przygotowani nauczyciele od niektórych księży czy katechetek. Ponadto uczniowie zdobywali by wiedzę na temat różnorakich wyznań, a nie tylko jednego.

Co do matematyki to jest podstawowy przedmiot obowiązujący na egzaminach/maturze zatem uczniowie chcąc nie chcą muszą się do niego przykładać.

Uważam,że religia w szkole to, niestety, pewna nobilitacja dla niej,co u niektórych może ją uwiarygadniać.Miejsce właściwe dla religii to salki parafialne.I wolna wola,uczęszczam albo nie

Wcześniej ktoś mi zwrócił uwagę na oszałamiającą stopę zwrotu z inwestycji. Już sama reklama świeci przekrętem jaskrawo po oczach- wielkimi literami i liczbami jest to zaznaczone. I aż dziw mimo tego wyraźnego publicznego obrazu bzdury ludzie zamiast policzyć uwierzyli na słowo.

Zwłaszcza, że o ile pamiętam, to za moich czasów w szkole uczono się na matematyce obliczania zysków z lokat i kredytów. A więc również o zabezpieczeniach i innych tego typu. A skoro tak, to jak można twierdzić, że klient bezpiecznie lokuje pieniądze w złoto, skoro nie musi płacić żadnych zabezpieczeń itp?? Nawet kredyt konsumpcyjny jest oprocentowany max 20%, ale łączy się to z wieloma zabezpieczeniami. A większość produktów to w ogóle nie jest tak oszałamiająco oprocentowana. Nawet wątpię, aby klientów poinformowano o ryzyku mniejszej stopy zwrotu związanej z wahaniem cen uncji złota.


To człowiek powinien cały czas mieć na uwadze swoje zbawienie, a nie tylko na lekcjach religii. Ponadto zainteresowany powinien coś od siebie w tym kierunku robić, a nie ograniczać się do słów pani katechetki. Jak ktoś traktuje swoje życie pośmiertne serio to mu lekcji religii nie trzeba, gdyż samodzielnie będzie w tym kierunku działał. I to całe życie, a nie tylko przez okres szkolny.

Szkoda, że religii na maturze nie ma.