Samobójstwo, eutanazja a wolna wola
| Autor |
Wiadomość |
|
swiadomy
Dołączył(a): N sie 03, 2003 13:46 Posty: 35
|
 Samobójstwo, eutanazja a wolna wola
Na wstępie chciałem zaznaczyć iż będą to moja własne, przemyślenia nie poparte żadna wiedza fachowa, a jedynie indywidualnym spojrzeniem na wyżej poruszana sprawę
Skoro Bóg daje nam wolna wole, dlaczego kościół katolicki nie jest wstanie zaakceptować decyzji o rezygnacji przez nas z naszej dalszej egzystencji? Zdaje sobie sprawę ze życie jest wartością najwyższa, ale wolna wola dana nam bezpośrednio przez Boga daje nam możliwość wyboru, wiec tylko od nas zależeć powinno czy będziemy trwać w naszym jestestwie czy tez wybierzemy opcję alternatywna czyli własne unicestwienie
Według mnie człowiek sam powinien decydować o tym czy chce żyć i się realizować, wykorzystywać swoje zdolności talenty, czy tez może lepiej z niego zrezygnować pomijając masę cierpień, upokorzeń, niepowodzeń, zawodów. Ludzie obłożnie chorzy nie żyją a wegetują, stają się „warzywami”, wciągając we własne męki swoja rodzinę, jaka jest sens egzystencji człowieka który nie może sam decydować o sobie, o podstawowych czynnościach fizjologicznych, bez świadomości rozróżniania i postrzegania. Podobnie ma się sprawa do osób wypełni świadomych aczkolwiek nieuleczalnie chorych, po co maja męczyć się cierpieniem i oczekiwaniem na śmierć, skoro mogą dać sobie ulgę od razu w sposób profesjonalny i humanitarny korzystając z eutanazji
Tak samo sytuacja wygląda gdy człowiek, przytłoczony ciężarem życia, dobrowolnie decyduje się ze sobą skończyć poprzez samobójstwo, wiem ze jest to ucieczka i tchórzostwo, ale czy nie powinniśmy uszanować jego decyzji? Miał wolna wole, dokonał takiego a nie innego wyboru. Podsumowując ja ze swojej strony eutanazji i samobójstwom mowie zdecydowane i nieodwołalne TAK i moje tak poparte jest przeogromnym argumentem wolna wola która dal nam Bóg
_________________ "Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą" - Joseph Goebbels
|
| N wrz 28, 2003 11:51 |
|
|
|
 |
|
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Czekaj, czekaj...
Bóg dał nam wolną wolę, to prawda. I przecież możesz wybrać życie lub śmierć. Nikt nie ma możliwości Twojej decyzji zmienić, czy odwrócić.
Ale przecież to nie znaczy, że wszystko, co wybierzesz jest jednakowo dobre. Bo wolna wola dotyczy również kradzieży, morderstwa, zdrady, gwałtu... To również akty wolnej woli człowieka, jak decyzja o zakończeniu życia. Ale czy przez to, ze są - możliwe, stają się dobre?
Człowiek bez wolnej woli byłby kukiełką. Marionetką. Nie człowiekiem.
Ale z drugiej strony - Bóg ma wobec mojego życia jakiś plan. Może czasem trudny. Ale to On daje życie i On wie, kiedy je odebrać, kiedy plan "został wykonany". Bo wtedy człowiek umiera...
Moim zdaniem to jakoś tak, że często wypełnia się swoją rolę nieświadomie. Po prostu istniejąc. Trwając. Będąc.
Widziałam kiedyś taką rodzinę. Matka ciężko chora. Leżąca, przewijana, karmiona, nawet mówić nie bardzo mogła, bo trudno to było zrozumieć. Mąż, dwójka (o ile pamiętam) nastoletnich dzieci. "Proszę zrobić wszystko, by ją uratować! Ona jest nam bardzo potrzebna!" Nie wiem jak. Ale ona była matką dla tych dzieci. I nieważny był wysiłek wkładany w opiekę. Nic nie mogła im dać poza swoją miłością. Ale to jedno im dawała. I była potrzebna!
Człowiek-roślina. Też widziałam. Troskę, opiekę... I co z tego, że nie było z nim kontaktu? Żył. Istniał. Można go było kochać. Można było z nim być. Gotować posiłki i podawać strzykawką. Nawet capuccino  Może się wydawać śmieszne, ale tak naprawdę to piekne. Bo on był ważny nawet jako "roślina". Dla żony, dziecka. Więc jego życie miało sens. Nawet takie życie.
I jeszcze jeden przykład. Bo czasem jest bardzo ciężko. Tak, że aż sie krzyczy z rozpaczy - niech to się już skończy. Bo w końcu - ile można patrzeć na agonię? Na cierpienie? Ale to dobrze, że żyła do końca. Bo te kilka tygodni, a potem dni miało sens. Mimo wysiłku i zmęczenia. Mimo cierpienia. Nawet jeśli tylko pozwoliło doświadczyć miłości, o której sie nie mówiło od lat. Odnaleźć siebie nawzajem. Nawet jesli tylko kazało pomysleć o sensie życia i o tym, co po śmierci. I co z tego, że na rozmowę nie było już szans? Że trzeba było włożyć wysiłek? Jeśli to gdzieś zasiało ziarno, z którego ma szansę rozwinąć się dobro? Duże dobro?
I jeszcze samobójstwo... To potworny ból, świadomy. Może i ucieczka od cierpienia, ale... Chcesz powiedzieć - nie ratować? Bo przecież wskrzeszać nie umiemy  Tak myślę - że to nie jest tak, że ktoś chce umrzeć dla samej śmierci. On chce tylko przestać cierpieć, doznać ulgi. Tyle że - żeby odczuć ulgę trzeba byc żywym (spodobało mi się to stwierdzenie, bo to chyba prawda). I może trzeba człowiekowi pomóc, a nie uznać - jak nie chcesz, to nie, trudno? Po to by zmniejszyć cierpienie. By mógł żyć.
Pozdrawiam 
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
| N wrz 28, 2003 12:44 |
|
 |
|
Gość
|
jo_tka
<i>"Czekaj, czekaj...
Bóg dał nam wolną wolę, to prawda. I przecież możesz wybrać życie lub śmierć. Nikt nie ma możliwości Twojej decyzji zmienić, czy odwrócić.
Ale przecież to nie znaczy, że wszystko, co wybierzesz jest jednakowo dobre."</i>
jak byl ten cytat?
"...Padniemy, ale zgódźmy się
Że z tylu różnych dróg przez życie
Każdy ma prawo wybrać źle..."
(Tata Kazika, Bal kreślarzy)
to nie jest dobre, ze ludzie czasami nie sa w stanie zawolac o pomoc, przekonani swiecie, ze jej nie dostana (czy maja racje?)
|
| Śr paź 08, 2003 0:42 |
|
|
|
 |
|
pol_kownik
Dołączył(a): Wt sie 19, 2003 15:20 Posty: 151
|
to wyzej to moje wypociny, pol_kownika znaczy sie
|
| Śr paź 08, 2003 18:41 |
|
 |
|
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Nie jest dobre, pol...
I pewnie niestety nie zawsze dostaną...
Nie każdy chce/potrafi pomagać...
Ale nie zawołać chyba głupio? Czasem jednak się udaje...
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
| Śr paź 08, 2003 19:03 |
|
|
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
 Wolność
Wolność nie jest wartością absolutną i nigdy nią nie będzie w stosunku do człowieka. zauważmy, że to nie człowiek wybrał moment, w którym pojawił się na świeci. Z tego wynika to, że i koniec życia nie należy do dziedziny wolności człowieka. Człowiek ma obowiązek życia nawet na polu czysto naturalnym. Pojawił się on jako jednostka, ale równocześnie jest on jednostką wplecioną w społeczeństwo. Człowieczeństwo zawiera w sobie zarówno tajemnicę samotności, jak i tajemnicę wspólnoty. To nie człowiek w końcu jest panem życia i śmierci. Człowiek jest tylko jego zarządcą.
Może to wydaje się takie łatwe do napisania, ale ja też czasami mam głupie myśli co do tego. Pozdrawiam serdecznie. Paweł
|
| Pn lut 02, 2004 20:55 |
|
 |
|
pol_kownik
Dołączył(a): Wt sie 19, 2003 15:20 Posty: 151
|
to sie wydaje latwe do napisania, bo jest latwe do napisania
niestety, w chwili "proby" cala ta madrosc jest tyle warta -> .
wtedy liczy sie tylko pomoc z zewnatrz
ale tej z regoly nie ma
ludzie wola mowic o "obowiazku" zycia
_________________ no to pa
|
| Pn lut 02, 2004 23:03 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
 W wyjaśnieniu
Muszę się trochę wytłumaczyć z tego, co napisałem. Rzeczywiście ten tekst jest napisany tak, jakby wszystko było oczywiste. W jakiejś mierze tak jest. Jednakże, jak zaznaczyłem, i ja mam czasem myśli samobójcze. W takich sytuacjach próbuję się jakoś ratować. Gdyby nie takie myśli, które napisałem, gdyby nie to, że Bóg mnie ratuje od takich czynów, już dawno bym popełnił samobójstwo. Nie chcę się nad sobą użalać. Ale wiem jedno: gdzieś jest ta droga wyjścia. Tą Drgą jest Bóg. I znowu chyba zabrzmiało trywialnie, ale cóż. Dziękuję Bogu, że mnie trzyma.
|
| Śr lut 04, 2004 20:58 |
|
 |
|
pol_kownik
Dołączył(a): Wt sie 19, 2003 15:20 Posty: 151
|
Oczywiste moze i jest, ale nie dziala.
Mysli samobojcze? A kto ich nie ma?
Tylko glupi sa zawsze szczesliwi.
Musisz odroznic "mysli" od choroby.
Chorobe powinno sie leczyc, a nie nad nia filozofowac.
Gadac potrafi kazdy, ale jak sie okazuje, ze gadka nie wystarcza, to nie ma kto pomoc.
_________________ no to pa
|
| Śr lut 04, 2004 21:07 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
 Pytanie
To po co w ogóle poruszono ten temat? Skoro nie można nad tym tematem podjąć refleksji, to po co w ogóle zaczynano?
|
| Śr lut 04, 2004 21:14 |
|
 |
|
pol_kownik
Dołączył(a): Wt sie 19, 2003 15:20 Posty: 151
|
poruszono, bo to bardzo modny temat
do tego romantyczny, ze az sie zygac chce
refleksja powinna byc gdzie indziej
dlaczego ostrzegamy, nauczamy, nawet ustanawiamy prawo (zapinanie pasow), w celu ograniczenia ilosci ofiar smiertelnych w wypadkach samochodowych
a w sprawie samobojstw tylko jalowe paplanie, ciagle na te sama nute?
ofiar smiertelnych jest przeciez praktycznie tyle samo (statystyki KGP za rok 2002)
a moze sie po prostu nie da?
_________________ no to pa
|
| Śr lut 04, 2004 23:13 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
re polkownik
Cytuj: a w sprawie samobojstw tylko jalowe paplanie, ciagle na te sama nute?
No to nie paplaj , tylko wez sie za robote...........przygadywal kociol garnkowi......
pozdrowka
|
| Cz lut 05, 2004 0:03 |
|
 |
|
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Mam niejasne wrażenie że w niektórych krajach istnieje bądź istniało prawo zakazujące samobójstw...
Kompletnie bez sensu - udanych już nie dotyczy, a ludziom po - nieudanych trzeba pomóc a nie ich karać...
Echhhh...
Jeśli osoba taka zgłasza nadal tendencje samobójcze (czyli stwarza zagrożenie dla własnego życia) nie może (nie powinna?) być tak po prostu wypisana do domu. Nawet na własne życzenie.
W ilu wypadkach Ci ludzie mówią - nie, nie chcę więcej, to było potworne? W wielu, na pewno nie we wszystkich... Czy tylko - mówią? Tego w końcu nie wiadomo nigdy. Wszystkiego nie stwierdzisz...
W ilu wypadkach taka pobieżna rozmowa z psychiatrą (psycholog to w ogóle istota nieosiągalna, psychiatra czasem jest pod ręką) kończy się jakąś formą stałej pomocy psychologicznej? Pewnie w niewielu...
W ilu wypadkach ludzie którzy wiedzą nie odsuwają się jak od trędowatego - nie z pogardy, a ze strachu? "Nie wiem co zrobić, nie dam rady, jeszcze zaszkodzę może"
W ilu mają pretensje - jak mogłeś NAM to zrobić, przecież tak Cię kochamy?
W ilu przypadkach ktoś odważy się po prostu być obok? Echhhhhhhhh...
Samobójstwo to utrata nadziei - jak tę nadzieję dać?
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
| Cz lut 05, 2004 7:59 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
 Może nie mam racji...
Może nie mam racji, alee z własnych doświadczeń wnioskuję, że potencjlany samobójca tak naprawdę nie chce umrzeć, tylko chce on inaczej żyć, a samobójstwo jest rozpaczliwym krzykiem o miłość.
|
| Pt lut 06, 2004 10:37 |
|
 |
|
pol_kownik
Dołączył(a): Wt sie 19, 2003 15:20 Posty: 151
|
kiedy juz nie ma nadziei na nic
nie trzeba miec nadziei, ze zabijajac sie bedzie spokoj
problemy znikna na pewno
nie potrzeba nadziei
kiedy juz nie ma nadziei, tylko jedna droga wyjscia z piekla-na-ziemi jest pewna
tylko czy starczy sil?
_________________ no to pa
|
| Pn lut 09, 2004 2:29 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|