Odpowiem Ci z punktu widzenia początkującego badacza: biografia Jezusa jako postaci czysto historycznej, funkcjonującej w określonym miejscu i czasie, nigdy nie będzie absolutnie kompletna. Składa się na to wiele przyczyn.
Po pierwsze, Ewangelie i inne teksty zawarte w Nowym Testamencie są tekstami religijnymi, a więc z punktu widzenia nauki nie są do końca obiektywne. Nie zostały spisane przez samego Jezusa, ale przez ludzi, zafascynowanych Jego nauką, i to całe lata po śmierci nauczyciela, są też nacechowane już określonym światopoglądem religijnym. Mają na pewno swoją wartość historyczną (bo lepszy rydz niż nic), ale na pewno nie tak wysoką, by przyjmować je zupełnie bezkrytycznie - z punktu widzenia nauki.
Po drugie, oprócz Ewangelii kanonicznych istnieją także inne dzieła o charakterze religijnym, odrzucone przez Kościół jako niezgodne z doktryną i niepewne. Chodzi tu o słynne apokryfy, z których najlepiej znane są chyba "Ewangelia Tomasza" czy "Ewangelia Judasza". Są to teksty o nie do końca pewnym pochodzeniu, związane z poglądami gnostyckimi, które także powołują się na postać Jezusa i Jego nauki (pewne fragmenty są nawet identyczne z tymi, jakie są w Ewangeliach Nowego Testamentu).
O czym to świadczy? Ano o tym, że wielu ludzi o różnych poglądach religijnych "podpinało się" pod nauki Jezusa i nie można na pewno ustalić (na podstawie obecnych źródeł), który z prezentowanych wizerunków jest bardziej prawdziwy. Możliwe, że żaden, a możliwe, że w każdym jest ziarno prawdy - na razie nie wiadomo.
Braki źródłowe uzupełnia się spekulacjami, wyszukując rozmaite konteksty kulturowe i reinterpretując znane źródła z różnych punktów widzenia. Nie można ostatecznie odrzucić teorii takich, jak wspomniany konflikt Pawła i Jakuba - bo teksty Ewangelii są w wielu miejscach nieścisłe i można się w nich doszukiwać różnych podtekstów. Znając ówczesną sytuację historyczną Judei i mając świadomość, jak wiele różnych ruchów religijno-światopoglądowych się tam kotłowało, można uznać takie przypuszczenie za prawdopodobne - ale nie za pewne.
Zawsze w takich dyskusjach przypomina mi się sytuacja z "Mistrza i Małgorzaty": jak to Mateusz Lewita spisywał słowa wędrownego nauczyciela - a robił to bardzo niedokładnie, delikatnie mówiąc, choć nie miał złych intencji. Przyjmując, że teksty Ewangelii spisywali ludzie dla ludzi, należy zostawiać otwartą furtkę dla różnych sensownych interpretacji - oczywiście, o ile nie wierzy się w interwencję Ducha Świętego i natchniony charakter tych pism. Podejście typu "to prawda objawiona" na samym starcie rujnuje kontekst czysto naukowy. Nie można traktować nauki jako dodatku do wiary czy ideologii.
Jeśli jednak wierzysz głęboko, to radzę - nie zawracaj sobie tym głowy. Wartości, jakie niosą Ewangelie Nowego Testamentu zawsze pozostaną tymi samymi wartościami, niezależnie od tego, kim byłby Jezus z punktu widzenia historyków. Co do tego nie miej wątpliwości.
To tyle z mojej strony. Nie jestem chrześcijanką, zaznaczam od razu - jako że ludzie wierzący zapewne będą wypowiadać się w nieco innym kontekście z racji ich poglądów.