Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz sie 07, 2025 17:18



Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 5 ] 
 Współczesność i świadectwa wiary 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N wrz 28, 2008 15:39
Posty: 59
Post Współczesność i świadectwa wiary
Obecne czasy, moim zdaniem, należą do bardzo trudnych, a może do najtrudniejszych. Z tego co wiem, więcej dziś ofiar prześladowania chrześcijan niż w pierwszych wiekach, większe są zagrożenia dla człowieka wierzącego, gdyż nie brak ukrytych niebezpieczeństw, a i rozmaitość pokus ogromna. Obserwuję często, że nawet zdeklarowani, pewni katolicy mają problem z zachowaniem czytelnej postawy w różnych okolicznościach, np. w pracy, gdzie ceni się dziś inne cechy - nowoczesność, bezpruderyjność i luz. Pracuję w firmie, której dyrektor, niedoszły ksiądz, jest dziś zagorzałym przeciwnikiem Kościoła, nie pomija okazji, by wykpić, ośmieszyć... Dyskusje merytoryczne mam już za sobą, nie demonstruję swej religijności, bo mam opinię ortodoksyjnej katoliczki, w pewnym sensie mam spokój.
Mam jednak wrażenie, że brak nam, katolikom, odwagi do jasnego wyznawania naszej wiary przed ludźmi - na co dzień, pojedynczo.


N paź 25, 2009 22:00
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47
Posty: 12979
Post 
A ja zawsze mówię że tylko współcześni uważają że ich czasy są najgorsze ze wszystkich. Jeśli się ma jakąś perspektywę historyczną to już się tak nie mówi. A czy więcej chrześcijan jest prześladowanych... no tak samo dziś więcej ludzi umiera, ale to nie wynika z czasów tylko demografii :) Porównywac można epoki, nie bezwzględne liczby. Zawsze ginęli chrześcijanie, zawsze było cierpienie i zawsze czasy były trudne. A listy w Biblii? Tam dużo jest przestróg dla chrześcijan, którzy źle się prowadzą. Było to na początku, jest i teraz. Nie wpadajmy w iluzje że tylko dziś są problemy. I my, zarówno dawni jak i współcześni Katolicy doskonale Cie rozumiemy. To prawda że nieraz brak odwagi aby świadczyć o wierze. Ale równie dobrze nieraz brak nam odpowiedniej wiedzy, bo poza ignorantami, zdarzają się ludzie niezwykle oczytani, którzy mają poukładane wiele w głowie, umiejętnie w merytorycznej dyskusji mogą nam wiele rzeczy zarzucić i jeśli chodzi o wiarę, o historię, o etykę itd. Więc nasza rzecz to mieć odwagę wystąpić, nie zwyciężać, a chyba nieraz myslenie jest takie że jeśli mam się już ruszyć to lepiej wobec kogoś z kim mogę wygrać. Pytanie kolejne, to czy ktoś w ogóle przygotowuje wiernych do obrony swej wiary, czy katecheza choćby w teori uczy dyskusji i obrony wiary, a także co bardzo wazne gdzie szukać informacji, co czytać, kogo pytać i jak aby móc odeprzeć atak, oraz pogłębić wiedzę? O ile to że brak nam nieraz odwagi jest tutaj słusznym zarzutem, to trzeba zadać sobie pytanie ile zrobiono wobec nas, abyśmy byli przygotowani iść i mówić otwarcie?

_________________
Pozdrawiam
WIST


N paź 25, 2009 22:39
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt wrz 01, 2009 14:28
Posty: 1680
Post Re: Współczesność i świadectwa wiary
teresa.maria napisał(a):
Obecne czasy, moim zdaniem, należą do bardzo trudnych, a może do najtrudniejszych. [...]
Mam jednak wrażenie, że brak nam, katolikom, odwagi do jasnego wyznawania naszej wiary przed ludźmi - na co dzień, pojedynczo.

Zgadzam się w pełni z twoją wypowiedzią. Trudno jest codziennie dawać świadectwo, ja sama też tego nie potrafię. Gdy trzeba nie potrafię bronić wiary a gdy już zacznę coś na ten temat mówić wychodzi to sztucznie...

Ale pociesza mnie jedna rzecz:
Należę do neokatechumenatu i gdy byłam na konwiwencji na której była tworzona wspólnota (po katechezach wstępnych) ludzie wypowiadali się, dlaczego tutaj są, co ich skłoniło do przyjścia na katechezy. I duża część wypowiedzi była w tonie "jestem tu, bo poznałam u siebie w pracy taką osobę, która żyje inaczej niż wszyscy, jest sumienna, uśmiechnięta, dobra. Zaintrygowało mnie to, zapytałam/em i okazało się że jest w neokatechumenacie, więc i ja postanowiłam/em przyjść na katechezy".

To jest oczywiście przykład konkretnej wspólnoty, ale zawsze "neokatechumenat" w powyższym zdaniu można zamienić na Kościół ;-)

Krótko mówiąc: świadectwem może być po prostu życie. Bez jakiejś wielkiej apologetyki, nawet bez specjalnego wysiłku. Jeśli chrześcijanin po cichu "robi swoje" to i tak daje świadectwo i to lepsze niż wielkie przemowy. :-D

_________________
"Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł." (1 Kor 10, 12)


Pn paź 26, 2009 7:40
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N wrz 28, 2008 15:39
Posty: 59
Post 
Tak, robić swoje - uczciwie, rzetelnie - to już bardzo wiele. Chrześcijanin powinien swoim życiem dawać świadectwo wiary. Rzecz w tym, ze w otoczeniu widzę wiele osób, które z jednej strony angażują się w jakichś grupach religijnych, z drugiej - starają się być nowoczesne, nadążyć za współczesnymi trendami. A przecież w dużej mierze "nowoczesność" rozmija się z nauką Kościoła. Nie krytykuję słabości ludzkich, któż ich nie ma ? Ale nie umiem zgodzić się na dwulicowość. Nasza wiara zobowiązuje.
Mam wrażenie, że wyznawcy innych religii bardziej niż my, katolicy, żyją zgodnie z zasadami swej wiary. U nas jakoś łatwiej, lżej przychodzi dostosowywanie się do tzw. nowoczesności. Łatwiej się rozgrzeszyć, usprawiedliwić. Może nie mam racji, ale popatrzcie na coraz bardziej puste kościoły, na młodych, którzy nawet nie potrafią uszanować Chrystusa w tabernakulum zachowaniem ciszy, na rozwydrzone dzieci na lekcjach religii. Podobne przykłady można mnożyć. Dla wielu wiara jest bardziej tradycją, zwyczajem niż autentyczną chęcią życia z Bogiem.


Pn paź 26, 2009 21:17
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt wrz 01, 2009 14:28
Posty: 1680
Post 
Noo... Podobno wielu muzułmanów twierdzi, że w Europie ani w nocy Allach nie widzi, więc można robić co się chce :razz:

Co do samego tego problemu bardzo ładnie pisze o nim Lewis w świetniej książce "Listy starego diabła do młodego" (fragment długi, ale warty przeczytania):
Lewis Clive Staples napisał(a):
Rad byłem usłyszeć od Triptweeze'a, że twój pacjent zawarł kilka bardzo pożądanych znajomości i że, jak się zdaje, wykorzystałeś to zdarzenie w sposób zaiste obiecujący. Wnioskuję, że para małżeńska w średnim wieku, która zjawiła się w jego biurze, to właśnie ludzie tego pokroju, jakich nam trzeba. Wymarzone towarzystwo dla twego pacjenta: bogaci, eleganccy, powierzchowni intelektualiści i dowcipni sceptycy w stosunku do całego świata. [...] Świetnie się składa. A ty, jak się zdaje, zrobiłeś dobry użytek z całego jego społecznego, seksualnego i intelektualnego snobizmu. Donieś mi o tym coś więcej. Czy zaangażował się mocno? Mam tu na myśli nie słowa, lecz tę subtelną grę spojrzeń, tonów i uśmiechów, przez które śmiertelnik ma możność zaznaczyć, że należy do tej samej kategorii ludzi, co i ci, do których się zwraca. To jest ten rodzaj sprzymierzania się, który powinieneś szczególnie popierać, ponieważ pacjent sam nie zdaje sobie w palni z tego sprawy; do czasu zaś, zanim się w tej sytuacji połapie, ty zdążysz się już postarać o to, aby mu się było trudno wycofać.

Bez wątpienia zorientuje się on dość szybko, że jego wiara jest całkowicie przeciwna zasadom, na których wspiera się rozmowa jego nowych przyjaciół. Nie sądzę, by to miało zaważyć na rozwoju sytuacji, jeśli tylko uda ci się go nakłonić, aby jakiegokolwiek jawne potwierdzenie tego faktu odłożył na później, a to da się łatwo osiągnąć przy pomocy wstydu, dumy, skromności czy próżności. Dopóki potrwa ta zwłoka, jego pozycja będzie fałszywa: będzie milczał, gdy powinien mówić, będzie się śmiał, kiedy powinien milczeć. Początkowo tylko przez swe zachowanie, a następnie również przez swe wypowiedzi będzie zajmował różne cyniczne i sceptyczne postawy, które naprawdę nie są jego własne. Mogą się jednak nimi stać, jeśli dobrze nim pokierujesz. Wszyscy śmiertelnicy są skłonni do stawania się tym, pod co się podszywają. To rzecz elementarna. Prawdziwy problem leży w tym, w jaki sposób przygotować się na kontratak Nieprzyjaciela.

Przede wszystkim należy jak najbardziej odwlekać chwilę, w której pacjent twój stwierdzi, że ta nowa przyjemność jest pokusą. Mogłoby się to wydawać trudne do przeprowadzenia wobec faktu, że od dwóch tysięcy lat słudzy Nieprzyjaciela prawią o "Świecie" jako jednej z groźniejszych pokus. Szczęściem bardzo mało mówili o tym przez kilka ostatnich dziesięcioleci. W nowoczesnych chrześcijańskich utworach literackich, chociaż widzę wiele (więcej zaiste, niżbym pragnął) o Mamonie, mało dostrzegam starych ostrzeżeń co do Marności Świata, Wyboru Przyjaciół i Wartości Czasu. Wszystko to twój pacjent sklasyfikowałby prawdopodobnie jako "Purytanizm" - i niech mi będzie wolno zaznaczyć mimochodem, że wartość, jaką temu słowu nadaliśmy, jest na- prawdę jednym z większych triumfów ostatniego stulecia. Dzięki niemu ratujemy rocznie tysiące ludzi od umiarkowania, czystości i powściągliwości w życiu.

Jednakże wcześniej czy później pozna on prawdziwe oblicze swych nowych przyjaciół, a wtedy twoja taktyka musi dostosować się do inteligencji pacjenta. Jeśli jest dostatecznie dużym głupcem, to możesz doprowadzić do tego, aby zdawał sobie sprawę z prawdziwego charakteru swych przyjaciół tylko wtedy, gdy są nieobecni; ich obecność natomiast niechby automatycznie oddalała wszelki krytycyzm. Jeśli się to uda, to można go będzie nakłonić (znałem wielu żyjących tak ludzi), by przez długi okres prowadził podwójne życie; to już nie tylko będą pozory, lecz istotnie będzie on różnym człowiekiem w każdym z środowisk, w których się obraca.

O ile to zawiedzie, istnieje jeszcze subtelniejsza i bardziej zabawna metoda. Możesz go tak urobić, że znajdzie on prawdziwą przyjemność w uświadomieniu sobie swego podwójnego życia. Dokonasz tego wykorzystując jego próżność. Możesz go nauczyć, by klęcząc w niedzielę obok kupca korzennego cieszył się właśnie tym, że wie, iż kupiec ten nie byłby w stanie zrozumieć tego wielkomiejskiego i cynicznego świata, wśród którego on sam obracał się poprzedniego wieczoru; i przeciwnie, pijąc kawę ze swymi uroczymi przyjaciółmi niech tym bardziej cieszy się sprośnymi rozmowami i bluźnierstwami, im bardziej sam w sobie jest świadom "głębszego", "duchowego" świata, którego oni zrozumieć nie potrafią.

Czy pojmujesz moją myśl? - Światowi przyjaciele dotykają go z jednej strony, a kupiec korzenny z drugiej, on zaś jest pełnym, zrównoważonym, wszechstronnie doświadczonym człowiekiem, mającym szersze niźli oni horyzonty. W ten sposób, zdradzając stale co najmniej dwie grupy ludzi, zamiast wstydu będzie ustawicznie odczuwał ukryty nurt zadowolenia z siebie.

Na koniec - jeśli wszystko zawiedzie, możesz, wbrew głosowi sumienia, wyperswadować mu, by dalej utrzymywał tę nową znajomość z tej racji, że już przez sam fakt spijania ich koktajli i śmiania się z ich żartów w jakiś bliżej nieokreślony sposób świadczy tym ludziom dobro, a zaprzestanie tego byłoby czymś "przesadnym" ', "nietolerancyjnym ' i (ma się rozumieć) "purytańskim".

_________________
"Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł." (1 Kor 10, 12)


Pn paź 26, 2009 22:38
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.   [ Posty: 5 ] 

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL