Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pn sie 18, 2025 20:56



Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 35 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona
 Odwaga przyznawania się do Chrystusa 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): N gru 11, 2005 7:46
Posty: 662
Post Odwaga przyznawania się do Chrystusa
Byłem niedawno w Mediolanie. Któregoś dnia w tramwaju spotkałem ciemnoskórą kobietę, która mnie zafascynowała. Była niemłoda i jej uroda już zgasła, więc to nie pięknem mnie oczarowała. Ale było w niej coś, jakaś taka serdeczność wobec otoczenia, a na czole miała wytatuowany krzyż. Wysiadaliśmy na tym samym przystanku, więc miałem okazję ją zagadnąć. Niestety, okazało się, że nie zna angielskiego. Ja z kolei nie znam włoskiego. Ale wskazując na jej czoło spytałem tak, by musiała mnie zrozumieć: "Are you christian?" Bo "christian" w każdym chyba języku brzmi podobnie, a po włosku z pewnością. Odpowiedziała: "Si!" i zgodziła się, żebym zrobił zdjęcie, choć chyba poczuła się troszkę tym skrępowana, tłumacząc pojedynczymi angielskimi słowami, że nie jest ładna... Ale krzyż miała piękny.

Nie wiem z jakiego Kościoła się wywodzi. Z pewnością z jednego z ortodoksyjnych wyznań afrykańskich (w Mediolanie są m.in. wspólnoty koptyjskie, etiopskie i erytrejskie), ale nie wiem w tradycji której jest taki tatuaż (koptowie raczej odpadają, bo wprawdzie tatuują krzyż, ale na rękach - na nadgarstku, albo między palcami). Ale zrobiła na mnie naprawdę wielkie wrażenie.

Nie jestem zwolennikiem ani tatuażu, ani też zbyt "ostentacyjnego" obnoszenia się ze swoją wiarą, przejawiającego się w aż zbyt wyraźnych symbolach (ci, którzy obwieszają się symbolami chrześcijańskimi, rzadko są naprawdę chrześcijanami - czasem im większy krzyż na piersi, tym mniej Chrystusa w środku, czego już mnie życie nauczyło). Ale w tej kobiecie wyczułem, że to ani ostentacyjne obnoszenie się z wiarą, ani też "ozdoba". Wyczułem, że ta kobieta chyba po prostu żyje z Chrystusem, a krzyż wytatuowany na czole to jedynie przejaw tej wiary, zgodny z kulturą jej ludu. Przyjrzycie się zresztą zdjeęciu - zwłaszcza oczom tej kobiety! rzadko mam okazję spotykać ludzi, w których widać aż tyle pokoju, łagodności i dobroci serca... To mnie mocno poruszyło!

Ale i to nie było najmocniejszym doświadczeniem tego spotkana. Najmocniejsze było, gdy zadałem sobie pytanie: Ile trzeba siły i wewnętrznego przekonania o słuszności chrześcijańskiej drogi, by tak dobitnie wobec świata pokazywać, w co się wierzy? Żyjemy w takich dziwnych czasach, gdy wiarę zepchnięto gdzieś w bok... Dla wielu jest ona kwestią prywatną każdego człowieka - tak bardzo prywatną, że wręcz intymną. Coraz rzadziej spotyka się zwykłych ludzi, którzy tak zwyczajnie, na co dzień przyznają się do swej wiary w Jezusa Chrystusa, Syna Boga Wszechmogącego, Zbawcę... Bo ten świat, tak bardzo zwiedzony i zeświecczony uczy nas, że swoją wiarę należy zachowywać dla siebie, bo wiara to osobista tylko sprawa każdego człowieka... Doszło do tego, że wielu ludzi, gdy ich się zapyta: "Czy wierzysz w Boga?" odpowiada bardzo niechętnie, że tak. Bo świat narzuca, by wstydzić się Jezusa! A Jezus to nie "tajemnice alkowy", aby był sprawą prywatną (co dziwne, "tajemnice alkowy" ten świat tak często zachęca ujawniać, a wiarę zaleca ukrywać - szatańskie omamienie, czysta paranoja!)! Chrześcijanin ma żyć tak, by inni widzieli w nim prawdziwego świadka Chrystusa, by można było o nim powiedzieć: On żyje tak, jak tego uczył Mistrz i Zbawiciel! Chrześcijanin ma nieść temu światu znak... Nie koniecznie tak, jak ta kobieta z Mediolanu - choć i w taki sposób można dotknąć ludzi, głosić im Chrystusa, dawać dużo do myślenia... To chrześcijanin ma być takim znakiem dla świata - światłem. Ma być przewodnikiem dla tych, co jeszcze nie zawierzyli Jezusowi. Tego nie osiągnie ktoś, kto nie ma odwagi przed światem powiedzieć, wyznać, że JEZUS JEST PANEM! Tego nie może uczynić ktoś, kto swą wiarę postrzega jako sprawę prywatną i tak bardzo intymną, jak tego naucza zwiedziony przez szatana świat...

Czy ja mam taką wiarę? Czy miałbym taką odwagę, jak ta kobieta, żeby sobie na czole wytatuować symbol przynależności do Chrystusa? Czasem nachodzi mnie zwątpienie... Wierzę w Boga, ale czasem tak trudno mi podążać za nim. Czasem łatwiej zmilczeć o tym, że się wierzy w Boga - "płynąć z prądem" i "nie wychylać się"! I ja u siebie widzę takie tendencje, choć coraz rzadziej. I zawsze mnie to napełnia potem smutkiem i jest mi głupio, że nie potrafiłem przyznać się do Chrystusa wówczas, gdy należało to uczynić. A Jezus kiedyś powiedział coś o tych, co mają odwagę się do Niego przyznawać!

Ja myślę, że to odpowiada po części na pytanie o wiarę i jaka ona powinna być. Choć nie wiem, czy trafiłem z tym do najlepszego działu, czy może lepiej było to ptzemyślenie umieścić gdzie indziej.

------

Oryginał tego tekstu, wraz ze zdjeciem na moim blogu: http://haereticus.blox.pl/html/1310721, ... tml?794640

_________________
Chrześcijaństwo to nie przynależność do takiego czy innego Kościoła - to życie z Bogiem, wiara przypieczętowana przyjeciem chrztu.


Cz sty 19, 2006 3:16
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lis 10, 2005 21:05
Posty: 485
Lokalizacja: Katowice
Post 
Moim zdaniem oznaką wiary i miary jak kto wierzy, nie mozna odmierzać tym kto ile krzyżyków nosi, czy nosi taki np krzyżyk schowany pod ubraniem czy tez wywieszony na jego wierzchu.
To jest tak jak z obłudnikami klęczacymi "na pokaz" i modlącymi się, którzy z wiarą nie maja zbyt wiele wspólnego. Dobrze ,jesli nosimy taki symbol wiary
który odzwierciedla co naprawde mamy wewnątrz a nie jest tylko kolejnym swiecidełkiem lub bezmyślnym tatuazem.
Jeśli ktos chce niech nosi- nie mam nic przeciwko, niech tylko będzie świadom tego znaku którym się publicznie naznaczył.

pozdrawiam


Cz sty 19, 2006 20:46
Zobacz profil

Dołączył(a): N gru 11, 2005 7:46
Posty: 662
Post 
Zgadzam się - istotne jest to, co jest wewnątrz, a nie na zewnątrz. Ale mi chodzi o to, czy mamy odwagę uzewnętrzniać to, co wewnętrzne.

_________________
Chrześcijaństwo to nie przynależność do takiego czy innego Kościoła - to życie z Bogiem, wiara przypieczętowana przyjeciem chrztu.


Cz sty 19, 2006 23:05
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lis 10, 2005 21:05
Posty: 485
Lokalizacja: Katowice
Post 
Myślę że mamy, ale....Przynajmniej ja to tak widze.
A dowody? hmm np procesje na Boże Ciało, pielgrzymki-te ostatnie to wspaniałe manifestowanie swojej wiary publicznie. Co roku mam okazje przeżywać takie uzewnętrznienie wiary- to swoja drogą niesamowite uczucie. W końcu idzie się z Chrystusem na czele do- w moim przypadku Matki Boskiej Piekarskiej. A reakcje ludzi na takie pielgrzymki są różne, przechodzi się przez centra miast i uwierz że można usłyszeć wiele słow niezbyt miłych, jednak tych życzliwych jest o wiele więcej.
Jeśli chodzi natomiast o to "uzewnętrznianie" na codzień, nie od święta to bywa różnie. Można powiedzieć że ciut gorzej niż w dni kiedy razem z całym tłumem możesz pokazać w co wierzysz. Są przeciez takie "małe" publiczne znaki maszej wiary ,jak np przeżegnanie się gdy przechodzisz obok kościoła lub krzyża. U mnie w mieście zachował się także zwyczaj (a raczej tak powinno się zawsze robić) że przyklęka się przed kapłanem niosącym Najświętszy Sakrament, nieważ gdzie się Go spotka. To tez taki mały publiczny dowód przyznawania się do swojej wiary.
Ale wyciągając już ogólene wnioski trzeba z przykrością stwierdzić, przynajmniej takie jest moje zdanie- że ludzie w większości wstydza się uzewnętrzniania, upubliczniania swojej przynależności religijnej, znacznie prościej przychodzi im to gdy mają wokół siebie ludzi im znanych o podonych poglądach i spotykających się w podobnym celu.

pozdrawiam


Pt sty 20, 2006 22:15
Zobacz profil

Dołączył(a): N gru 11, 2005 7:46
Posty: 662
Post 
Wiesz, a ja myślę, że uzewnętrznić wraz z tłumem to bardzo łatwo. Tłum daje nam względną anonimowość. Gorzej być świadkiem Chrystusa tak na co dzień, kiedy mamy uzewnętrzniać to personalnie. jak często jest tak, że ludzie, odważni w tłumie, personalnie boją się przyznać?

_________________
Chrześcijaństwo to nie przynależność do takiego czy innego Kościoła - to życie z Bogiem, wiara przypieczętowana przyjeciem chrztu.


So sty 21, 2006 6:43
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): N gru 11, 2005 7:46
Posty: 662
Post 
Oj,miałem jeszcze dodać:

Ja,jako zwolennik protestantyzmu, daleki jestem od takiego uzewnętrzniania, o jakim piszesz. Ale owszem - to też jest uzewnętrznianie, jak najbardziej, swojej wiary. jak chodzi o uzewnętrznianie to nie ma różnicy - katolik, protestant czy prawosławny - w samej konieczności uzewnętrzniania, żeby być znakiem dla swiata, ale jest niewątpliwie w formie.

Dla mnie uzewnętrznianiem jest przyznanie się do Chrystusa, pomaganie ludziom w imię Chrystusa, głoszenie ludziom Ewangelii, otwarte mówienie jak wierzę i w co wierzę... I za to czasem dostaję "pałką po głowie".

Znaki zewnętrzne bywają bardzo różne. Dla mnie wzorem są pierwsi chrześcijanie, którzy ginąc na stosach śpiewali i modlili się, zadziwiając tym mieszkańców Rzymu - pogan. :-D

_________________
Chrześcijaństwo to nie przynależność do takiego czy innego Kościoła - to życie z Bogiem, wiara przypieczętowana przyjeciem chrztu.


So sty 21, 2006 6:49
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lis 10, 2005 21:05
Posty: 485
Lokalizacja: Katowice
Post 
Haereticus napisał(a):
Wiesz, a ja myślę, że uzewnętrznić wraz z tłumem to bardzo łatwo. Tłum daje nam względną anonimowość. Gorzej być świadkiem Chrystusa tak na co dzień, kiedy mamy uzewnętrzniać to personalnie. jak często jest tak, że ludzie, odważni w tłumie, personalnie boją się przyznać?



Nie neguje tego że w tłumie jest "łatwiej". I nie chodzi tu tylko o wiarę.
Tylko chylić głowy przed tymi którzy Boga nie wstydzą się na codzień.
Oby takich ludzi było coraz więcej :)

pozdrawiam


So sty 21, 2006 19:35
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz gru 08, 2005 17:54
Posty: 69
Post 
Wiesz, Haereticus, ja w swoim życiu miałam dwie takie sytuacje. Jedna z nich, bardzo prozaiczna, miała miejsce w zwykłej stołówce szkolnej, przed obiadem. Przy stole siedziało kilka osób i mnie akurat przyszło na myśl, że powinnam przeżegnać się przed jedzeniem. Żadna z obecnych osób jednak tego nie zrobiła (choć wszyscy byli katolikami), zrezygnowałam więc z tego gestu :oops: .
Druga sytuacja była właśnie w miejscu, do którego wszyscy pielgrzymują. Tłumy osób z różańcami w ręku, na szyi, gdziekolwiek, wszyscy afiszują się ze swoją wiarą, jest pięknie. Wracamy z pielgrzymki, wszyscy zdejmują różańce, ukrywają w różnych zakamarkach. Pytam ich: Dlaczego? Przecież jest tak pięknie! Odpowiadają: Teraz już nie wypada.
Zdejmuję więc i ja mój różaniec z szyi...


So sty 21, 2006 20:35
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 05, 2006 12:24
Posty: 3666
Post 
Całkowicie się z wami zgadzam. Łatwo jest wyznawać wiarę razem w jakiś wielkich uroczystościach, niż przyznawać się przed napotkanymi ludźmi do własnej wiary w Chystusa. Ja też nierzadko mam problemy z publicznym przyznawaniem się do wiary choć czasem nie chodzi o nic wielkiego.

_________________
www.onephoto.net


N sty 22, 2006 0:32
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 16, 2005 22:23
Posty: 69
Post 
Serdecznie witam....
Tak czytając wasze wypowiedzi zaczęłam sie zastanawiać nad tym wszystkim i doszłam do wniosku, że tworzy sie taka troche paradoksalna sytuacja.... otóż z jednej strony uważa się, że ludzie któży publicznie przyznają sie do swojej wiary, są uważani za pysznych i że ich wiara jest "na pokaz", a zdrugiej ciągle sie mówi, że katolicy nie potrafią w codziennym zyciu przyznać się do Chrystusa. :o Wiecie czasami kiedy jadę rano miejskim autobusem po prostu wyciągam sobie różaniec i sie na nim modlę, ale szcerze mówiąc wolę to robić dyskretnie, nie interesuje mnie to czy ktos mnie zobaczy... ale wole nie wzbudzać jakiś zbędnych emocji...
przypomina mi sie taka sytuacja kiedy dzień po śierci Jana Pawla II pewna kobieta w autobusie siedziała i czytała Ewangelię, wtedy zaczęło mnie intrygować czy robi to ona zawsze, czy tylko tego, jednego dnia... Ale nie było to dla innych powodem do komentarzy i PIERWSZY RAZ NIKOGO TO NIE DZIWIŁO!!!!
?I tak podsumowując to, zeby być prawdziwym świadkiem Chrystusa trzeba tylko żyć zgodnie z sumieniem... przypomniało się mi, że ktoś kiedys powiedział, że DOBROĆ JEST CICHYM CZYNIEM=NIEM TEGO, O CZYM INNI MÓWIA GŁOŚNO i myslę, że to jest dobre podsumowanie rozważań pt. :Jak powinniśmy wyznawać naszą wiarę...

"Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię"
Pozdrawiam :D

_________________
(...)"Tak mówi Pismo Święte i niepojęte słowa w nim tkwią, a nie napotkać mocy tych słów może byś umiał a choćbys chciał, nie będziesz mógł(...)"1,2,3


N sty 22, 2006 13:22
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz kwi 14, 2005 9:49
Posty: 10063
Lokalizacja: Trójmiasto
Post 
Katarina napisał(a):
doszłam do wniosku, że tworzy sie taka troche paradoksalna sytuacja.... otóż z jednej strony uważa się, że ludzie któży publicznie przyznają sie do swojej wiary, są uważani za pysznych i że ich wiara jest "na pokaz", a zdrugiej ciągle sie mówi, że katolicy nie potrafią w codziennym zyciu przyznać się do Chrystusa.

W dużym uproszczeniu, przy małej wnikliwości - tak można to ująć.

Po prostu chodzi o umiar. Nie jest "świadczeniem" samo to, że człowiek obwiesi się wszystkimi znanymi medalikami, będzie chodził w koszulkach "Bóg Cię kocha", miał różaniec na każdym palcu i kilo naszywek chrześcijańskich, rybek, czy co tam jeszcze jest, na wszystkich ciuchach...

Świadczeniem masz być TY jako osoba. Masz świadczyć - czyli ludzie patrząc na Ciebie (a nie na naszywki, różańce i ozdóbki) mają widzieć, że wierzysz rzeczywiście w Jezusa, że nie tylko chodzisz do kościoła i masz napisane "chrześcijanin".

_________________
Wiara polega na wierzeniu w to, czego jeszcze nie widzisz. Nagrodą wiary jest zobaczenie wreszcie tego, w co wierzysz. (św. Augustyn z Hippony)

Było, więc jest... zawsze w Bożych rękach - blog | www


N sty 22, 2006 14:43
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz kwi 14, 2005 9:49
Posty: 10063
Lokalizacja: Trójmiasto
Post 
Świadczyć można naprawdę bardzo pięknie, w ogóle nie afiszując się ze swoją wiarą. Po prostu nawet sumiennie spełniając swoje obowiązki i powinności, postawą wobec drugiego człowieka.

Wszelkiego rodzaju zewnętrzne materialne symbole wiary - to ma być tylko wyraz. Ale nie to jest najważniejsze.

_________________
Wiara polega na wierzeniu w to, czego jeszcze nie widzisz. Nagrodą wiary jest zobaczenie wreszcie tego, w co wierzysz. (św. Augustyn z Hippony)

Było, więc jest... zawsze w Bożych rękach - blog | www


N sty 22, 2006 14:44
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): N gru 11, 2005 7:46
Posty: 662
Post 
Katarina napisał(a):
przypomina mi sie taka sytuacja kiedy dzień po śierci Jana Pawla II pewna kobieta w autobusie siedziała i czytała Ewangelię, wtedy zaczęło mnie intrygować czy robi to ona zawsze, czy tylko tego, jednego dnia... Ale nie było to dla innych powodem do komentarzy i PIERWSZY RAZ NIKOGO TO NIE DZIWIŁO!!!!


A widzisz? Zwróciłaś uwagę na kobietę czytającą Ewangelią. A gdyby przeglądała gazetę? W ten sposób można być znakiem dla świata.

_________________
Chrześcijaństwo to nie przynależność do takiego czy innego Kościoła - to życie z Bogiem, wiara przypieczętowana przyjeciem chrztu.


Pn sty 23, 2006 12:04
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 16, 2005 22:23
Posty: 69
Post 
Haereticus napisał(a):
A widzisz? Zwróciłaś uwagę na kobietę czytającą Ewangelią. A gdyby przeglądała gazetę? W ten sposób można być znakiem dla świata.

Właśnie! Tylko takim znakiem należy być codziennie... Kiedy jedziemy do szkoły czy do pracy, na pewno większe "wrażenie" zrobiłaby na mnie gdybym spotkała ja wczoraj... dziś... jutro...każdego dnia. Bycie świadkiem własnej wiary to nieustanna, ciężka praca, która rzadko przynosi efekty od razu. kobieta , o której pisałeś na początku nosiła krzyz codziennie... a to czy sobie go wytatuowała, czy nosiła na małym łańcuszku jest indywidualna sprawą... Bardziej intrygujące jest to, że ludzie potrafią przyznać się do wszystkiego, kiedy robi to cała rzesza innych, ale kiedy trzeba cos udowodnić samemu, jest już trudniej... Dlatego jeżeli ktoś codziennie przyznaje się do Chrystusa to chwała mu za to!!! bez względu na czystość jego sumienia i siłę wiary, w końcu samo przyznanie się "Jestem katolikiem" może być owocne... reszte każdy musi rozważyć we własnym sumieniu, wszakże każdy z nas jest grzeszny i nie jest godzien nawet mówic o sobie jako o "dziecku Boga" prawda??? :) pozdrawiam

_________________
(...)"Tak mówi Pismo Święte i niepojęte słowa w nim tkwią, a nie napotkać mocy tych słów może byś umiał a choćbys chciał, nie będziesz mógł(...)"1,2,3


Pn sty 23, 2006 18:49
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): N gru 11, 2005 7:46
Posty: 662
Post 
Katarina napisał(a):
Haereticus napisał(a):
A widzisz? Zwróciłaś uwagę na kobietę czytającą Ewangelią. A gdyby przeglądała gazetę? W ten sposób można być znakiem dla świata.

Właśnie! Tylko takim znakiem należy być codziennie... Kiedy jedziemy do szkoły czy do pracy, na pewno większe "wrażenie" zrobiłaby na mnie gdybym spotkała ja wczoraj... dziś... jutro...każdego dnia.


Fakt. W tych dniach w Polsce działo się coś dziwnego. Szkoda tylko, że na tych dniach się praktycznie skończyło. :-(

Katarina napisał(a):
Bycie świadkiem własnej wiary to nieustanna, ciężka praca, która rzadko przynosi efekty od razu. kobieta , o której pisałeś na początku nosiła krzyz codziennie... a to czy sobie go wytatuowała, czy nosiła na małym łańcuszku jest indywidualna sprawą... Bardziej intrygujące jest to, że ludzie potrafią przyznać się do wszystkiego, kiedy robi to cała rzesza innych, ale kiedy trzeba cos udowodnić samemu, jest już trudniej...


Dokładnie! Tłum daje ludziom odwagę, której w pojedynkę już tyle nie mają. Ja osobiście znam tylko kilku takich (censored), co w tłumie czy samotnie świadczą jednako o JCh!

Katarina napisał(a):
Dlatego jeżeli ktoś codziennie przyznaje się do Chrystusa to chwała mu za to!!! bez względu na czystość jego sumienia i siłę wiary, w końcu samo przyznanie się "Jestem katolikiem" może być owocne...


Nie do końca. Bo ty możesz sobie powiedzieć, czy nawet wobec innych: "Jestem buddystką". Czy to znaczy, że faktycznie jesteś buddystką? Owszem, przyznanie się do wiary, przyznanie się do Jezusa Chrystusa, jest bardzo istotne, ale jest coś istotniejszego - zaproszenie go do własnego życia i nowonarodzenie (mówił o tym Jezus Nikodemowi!). To, co zewnętrzne nabiera sensu dopiero wówczas, gdy wewnątrz mamy Chrystusa, gdy żyjemy z Bogiem na co dzień

Katarina napisał(a):
reszte każdy musi rozważyć we własnym sumieniu, wszakże każdy z nas jest grzeszny i nie jest godzien nawet mówic o sobie jako o "dziecku Boga" prawda??? :) pozdrawiam


Nie ma sprawiedliwego, nie ma ani jednego - jak mówi Biblia. Tylko Bóg moze nas uczynić świętymi. Kim jest święty? To człowiek oddany Panu, wierzący. Kiedyś do zboru, z którym jestem związany ktos napisał list zaczynający się od słów: "Pozdrowienie dla świetych w Gnieźnie!" My nie jesteśmy tego godni - to Bóg nas podnosi z kolan, uświęca i daje nam godność swoich dzieci. Jakże wspaniały jest to dar! :-D

_________________
Chrześcijaństwo to nie przynależność do takiego czy innego Kościoła - to życie z Bogiem, wiara przypieczętowana przyjeciem chrztu.


Wt sty 24, 2006 16:57
Zobacz profil WWW
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.   [ Posty: 35 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL