Witam
Nie wiem czy wybrałem dobry przedział na ten temat. Chcialbym poznac opinie forumowiczów w powyższej sprawie. Interesuje mnie czy anomalia to:
- periodyczna regularność
- wyłącznie następstwo zatrucia środowiska naturalnego i mozliwośc tego odwrócenia z pomocą technologi
- stopniowy finał biblijny i zapowiedź tego co jest umieszczone w Apokalipsie?
Jak uważacie czy powinniśmy martwic się tą sprawą czy ją bagatelizować? Jakie niebezpieczeństwa dostrzegacie w ewentualnej niemożności odwrócenia tego procesu i jakie ostateczne skutki?

Miłej dyskusji. Pozdrawiam

Anomalia klimatyczne zdarzały się w całej znanej historii.

Przecież w średniowieczu istniały w Polsce winnice, a Grenlandia była zamieszkana. Potem przyszła "mała epoka lodowcowa" i okresy, w których można było z Gdańska do Sztokholmu pojechać na saniach. Teraz od XIX wieku następuje znów ocieplenie, naukowcy się spierają na ile to naturalny proces, na ile inspirowany przez działalność człowieka. Tak czy inaczej, wahania klimatu nie sąniczym niezwykłym, nie dopatrywałbym się tu realizacji biblijnych przepowiedni.

Spora część naukowców mówi że tak własnie jest


Może nie wyłącznie, ale pewien wpływ na pewno to ma


Niewykluczone, ale i nie przesądzone

Bagatelizować nie, ale też nie przejmować się tym jako końcem świata, bo jak zauważyli moi poprzednicy czas w którym żyjemy nie jest czasem szczególnym, jeśli chodzi o anomalie pogodowe i nie tylko, straszenie zatem końcem świata jest zatem niepoważne. Kwestia naukowa co się dzieje to rola naukowców. Gdy nadejdzie sąd ostateczny to jedyne czym powinniśmy się przejmować będzie jakość naszej wiary i uczynków jakich dokonaliśmy.

Ale dlaczego od razu mówić o straszeniu? Jeżeli mówię słuchajcie coś mi mówi, że jutro będzie burza to nie lepiej zamiast wrzucać to do worka ze strachami przygotować się na to wydarzenie?

Poza tym jest jeszcze jeden mały problem. W wypadku tych anomalii o których wspomniałem ginie coraz więcej ludzi. I nie są to dziesiątki ani setki a setki tysięcy.
Pamiętamy co zrobiło tsunami co trzęsienie ziemi w tym roku w styczniu oraz powodzie w Chinach gdzie zbierane jest straszne żniwo. Ja wiem, że w Polsce nas to póki co nie dotyczy ale obok tych liczb nie można tak łatwo przejść. To nie jest przypadek ani kaprys natury.

Jeśli miałbym się przygotowywać na wszystkie "coś mi mówi że" to by mi czasu na zycie nie starczyło. Według mnie wielu ludziom wieszczącym koniec świata brakuje podstawowej refleksji. Żyją dziś i naprawdę uważają że to co dziś jest straszne nigdy wczesniej miejsca nie mialo. Gdybym żył w czasach czarnej śmierci mialbym więcej powodow do obaw bo naprawd ludzie umierali codziennie na moich oczach. Zupełnie subiektywnym jest mówienie że dziś dzieje się cośwyjątkowego i nie muszę się przygotowywać na coś co okaże się jedynie czyimś błędnym domyslem.

Natomiast wszystkie obecne problemy klimatyczne zostawiam naukowcom w tym sensie że to oni ocenią co się dzieje i zaproponują środki zaradcze. Ja jedynie rozgraniczam straszenie końcem świata w wydaniu biblijnym, od kolejnego etapu przez ktory musi przejśc nasza cywilizacja, nie pierwszego i nie ostatniego. W sensie dzialania oczywiście uważam że dzialac trzeba, ale każdy wedle moźliwości.