Skoro w Polsce ponad 90 proc. mieszkańców to katolicy, warto się zastanowić nad ponownym wprowadzeniem przysięgi przed sądami powszechnymi zamiast aktualnego przyrzeczenia – piszą radca prawny Małgorzata Zarychta-Surówka i doktor prawa, sędzia Wiesław Zarychta

http://prawo.rp.pl/artykul/757643,92366 ... adow-.html


Nie mam nic przeciw, ale czy każdy mógłby wybrać sobie książkę na którą będzie przysięgał? Wyobrażam sobie na co przysięgnie taki Nergal

a ty na co byś przysięgał, Jajko ... ?

No właśnie się zastanawiałem i nic mi nie przyszło do głowy, więc wymigałem się Nergalem, bo to dość oczywiste co on by wybrał. Notabene, też Biblię, tylko nieco inną

Moje zasadnicze pytanie brzmi: czy można coś takiego narzucać? O ile się nie mylę w krajach anglosaskich nie jest to przymusowe.

Mnie sie za to wydaje ze nie Biblie, lecz Liber al vel Legis.

Mnie zastanawia czym kierują się światli i przecież inteligentni ludzie, postulując wprowadzenie przysięgi na Biblię. Na pierwszy rzut oka zwykła naiwność, a jednak myślę że mają jakieś swoje powody, na pewno jednak nie są nimi wiara w to że przysięga na Biblię uchroni kogoś od kłamania. To dość proste, przynajmniej dla mnie. Dziś, jeśli trzeba uratować własną skórę wielu ludzi będzie zatajać prawdę. Zresztą dziwne żeby oczekiwać że przysięga coś da. Dla rzeczywiście pobożnego mówienie prawdy będzie oczywistym, a dla kłamcy czy winnego, będzie to i tak obojętne. A zatem pytanie jaki wymiar ma mieć taka przysięga, czy jakakolwiek inna forma słownej deklaracji o mówieniu prawdy. Czy jest to formalność, w której chodzi tylko o jasne określenie zasad i granic (mówię prawdę i poniosę konsekwencje jeśli udowodni mi się że kłamałem), czy może jest w tym miejsce na jakąś nie pozbawioną sensu psychologię.

To przysięganie na Biblię, to trochę jednak dziwna sprawa...

"Niech wasza mowa będzie TAK TAK, NIE, NIE..."

Z ręką na biblii, czy bez nie ma znaczenia.

PS
Zresztą sądy w Polsce, niestety ale tak jest, to często jawna granda więc lepiej niech się trzymają od Biblii z daleka. Kiedyś mówili w TV że spory odsetek skazanych, już nie pamiętam ile, to ludzie niewinni, skazani przez olewających sprawę sędziów.