To żaden argument. To, że ktoś ma na rachunki nie oznacza, że ma jakieś dodatkowe pieniądze na ekstra wydatki (zwłaszcza student, no i przed świętami )

Ja napisałem nieco więcej ni to jedno zdanie. Więc to co Sophie napisałaś to też żaden argument. Ja w każdym razie nie hołduje zasadzie zastaw się a postaw się. Więc nie widzę związku między świstami a wydatkami. Chyba że wydawanie jest w nich najważniejsze. A jeśli można na święta to można i na Biblię.

Aby było jednak jasne, ja nie mówię że to zły pomysł z tymi darmowymi Bibliami, ale realia są takie jakie są. A robienie z tych 60 zł niebotycznej sumy jest trochę niepoważne. To jest wydatek jednorazowy. Dla mnie sprawa jest prosta, wszyscy którzy nie są w stanie w realnym czasie odłożyć sobie tych 60 zł, nie mogą zasugerować znajomym czy rodzinie że fajnym prezentem będzie dla nich Biblia niech podniosą tu rękę i pokażą że jest to niemożliwe. Bo na razie to widzę że na internet jest, na mieszkanie i zycie jest, a Biblia to już wydatek rzędu nowego BMW.

No bez jaj. 15 złotych nie może odłożyć? Nawet jeśli jest biednym studentem, to nie usprawiedliwia oszczędzania na głównym tekście swojego wyznania.

troche występuję tu jako adwokat Tussi, ale jak pisał(a), Biblia jest Mu/Jej potrzebna do egzaminu, więc możliwe, ze to wcale nie jest Jej/Jego wyznanie (bo gdyby było pewnie by ja posiadal) i woli wydać te pieniądze na cos innego. Ja również gdy mam okreslona kwote do przeznaczenia na ksiazki to wybieram te, które uwazam za wazniejsze (dla mnie), przydatniejsze etc.

Jakiego egzaminu? Chodzi o ten skrót egzm? Jak da mnie chodzi o egzemplarz, a i z kontekstu żaden egzamin nie wynika.

hahaha to sie popisalam:D widzialam tam egzam. tak to jest jak sie czyta na szybko, wybaczcie:))

Tussi, nie przeginaj.
...myślałam, że już nic mnie nie zdziwi... a tu proszę...
Może nie pracuj za darmo, tylko za wynagrodzenie - i za zarobione pieniądze kup sobie cokolwiek jest Ci potrzebne... do życia, do egzaminu, do zbawienia...
Wówczas w ten sposób zdobytą rzecz, cokolwiek by to było - będziesz szanował.

W porządku, nic się nie stało Sophie

hahahahah no nie mogę się przestać śmiać z własnej głupoty niniejszym cofam co uprzednio napisałam i teraz WIST, gdy już poznałam prawdziwy sens wątku , zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości. Myślałam, że Tussi musi mieć (do egzaminu ), a nie chce mieć Biblie. Jeszcze raz przepraszam za zamieszanie

Trochę śmiechu się przydaje, pomyłki się zdarzają To dobra nauką dla każdego kto zakłada temat - pisać jasno i wyraźnie.

Ale zaraz, nawet jeśli do egzaminu to co z tego? Ile podręczników jest darmowych? I od kiedy zamknięto biblioteki, bo nie pamiętam?

Niby niewinne pytanie, a tylu osobom podniosło ciśnienie. Nie trzeba się pieklić od razu wystarczyło napisać, że Biblii Tysiąclecia nie ma na papierze za darmo i było by ok.
Ale to troche dziwne dla mnie, że np. gedeoniści czy swiadkowie Jehowy rozdają swoje publikacje a "u nas" nie, ale..... pewnie się nie znam....
W każdym bądź razie dzięki za zainteresowanie tematem.

Tussi, jest takie powiedzenie, że jeśli coś dostajesz za darmo, wtedy towarem sprzedawanym jesteś Ty.

Vroo to ź◙le np że robię pity sasiadom i znajomym za darmo?? dla nich zaoszczedzone nawet głupie 30zł a dla mnie frajda, że mogłam komus swoja wiedzą pomóc i nie traktuję tego jako sprzedaż siebie ale jako pomoc, bo robię to z wolnej woli i z radością.

No ale nie mówię o sąsiedzkiej czy przyjacielskiej przysłudze. Ja też spędzam wiele godzin nad artykułami Wikipedii. Ale jeśli ktoś obcy oferuje Ci np. gedeonitkę, to Ty jesteś sprzedawany, bo to Ty będziesz przedmiotem nawracania przez tego co gedeonitkę dał. Nie mówiąc już o ŚJ czy mormonach.