|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 11 ] |
|
"chyba w wypadku nierządu..."
Autor |
Wiadomość |
zielona
Dołączył(a): Śr paź 19, 2005 15:25 Posty: 581
|
 "chyba w wypadku nierządu..."
Nie wiem, czy umieszczam to pytanie w odpowiednim dziale. Chodzi mi co prawda o prawo kościelne, ale obowiązujące w Kościołach prawosławnych i protestanckich - a mianowicie o możliwość rozwodu "w wypadku nierządu". Moim zdaniem fragment PŚ, na którym opiera się to prawo, dotyczy czego innego, chciałabym jednak skupić się na protestanckim i prawosławnym rozumieniu tych słów.
Rozumiem to tak, że np. jeśli mąż zdradzi żonę, to mogą się rozwieść w świetle Bożego prawa. W innej sytuacji jest to zabronione, tak?
A co, jeśli małżonkowie nie zdradzają się, ale się nie rozumieją, nie próbuą nawet ze sobą rozmawiać i chcą się rozwieść. Wtedy, żeby być "w porządku" postanawiają, że jedno z nich pójdzie do łóżka z kimś innym. Z premedytacją. Aby osiągnąć rozwód.
Dla mnie to jest kruczek prawny. Furtka, którą można otworzyć w razie potrzeby, by obejść Boże prawo. Generalnie zezwala na rozwód w każdej sytuacji, jeśli tylko spełni się wymóg formalny, jakim jest zdrada.
Chyba że czegoś nie rozumiem. Proszę o wyjaśnienie.
|
Pt kwi 13, 2007 8:20 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Nie, to nie jest żaden kruczek. Jeśli mąż zdradzi żonę, to żona ma prawo zawrzeć ponownie małżeństwo, zakładając, że ich małżeńska relacja całkowicie znikła i że odbyła ona pokutę i otrzymać na to małżeństwo błogosławieństwo Kościoła. Mąż w takiej komfortowej sytuacji nie jest - to on jest winny rozpadu małżeństwa i cudzołóstwa.
Zresztą nie patrzmy na sprawy moralności chrześcijańskiej kategoriami świeckiego prawa.
|
Pt kwi 13, 2007 15:10 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Widocznie mozna to jednak troche obejsc, moze nie mowiac wszystkiego...
Znam sytuacje, kiedy malzenstwo katolickie rozpadlo sie z powodu...nieskonsumowania i wlasciwie mogloby zostac uniewaznione koscielnie. Nikt sie o to nie postaral, ale strona, ktora jednoczesnie zdradzila drugiego z malzonkow (?), uzyskala slub ze swoim nowym partnerem w kosciele prawoslawnym (dla strony prawoslawnej byl to pierwszy zwiazek koscielny). Tak, ze bywaja wyjatki.
|
Pt kwi 13, 2007 18:06 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
NIe ma czegoś takiego jak "unieważnienie kościelne" małżeństwa.
Jest stwierdzenie nieważności prawnej zawartego małżeństwa - z o ile mi dobrze wiadomo to w przypadku nieskonsumowania małżeństwa istnieje (jedyny wypadek) - możliwość uzyskania rozwodu kościelnego - jednak o ile sprawami nieważnosci prawnej zajmują się tymi sprawami sądy diecezjalne - w przypadku "rozwodu" - sprawa należy do decyzji Papieża ...
|
Pt kwi 13, 2007 19:44 |
|
 |
zielona
Dołączył(a): Śr paź 19, 2005 15:25 Posty: 581
|
Zgadzam się, że w przypadku wad zgody małżeńskiej dochodzi do stwierdzenia nieważności małżeństwa. Jednak w przypadku niedopełnienia małżeństwa mówi się (przynajmniej KPK tak mówi) o rozwiązaniu węzła małżeńskiego. Nie wiem, czy rozwód jest tu dobrym słowem, ale jak by nie patrzeć, na jedno wychodzi.
A wracając do tematu, Zefciu, co to znaczy, że ta zdradzająca strona nie jest w komfortowej sytuacji? A jeśli zdradzili oboje?
Nie patrzę kategoriami świeckiego prawa, tylko czysto ludzkimi kategoriami. Przynajmniej tak się staram 
|
So kwi 14, 2007 10:56 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Patrząc jakimikolwiek kategoriami, to małżeństwo z natury jest nierozerwalne. Nie jest pojedyncza zdrada powodem do jego zaniknięcia ani usprawiedliwieniem do poszukiwania sobie innego.
|
So kwi 14, 2007 12:16 |
|
 |
zielona
Dołączył(a): Śr paź 19, 2005 15:25 Posty: 581
|
Jasne  . To dobrze.
A mógłbyś mi jeszcze na te pytania odpowiedzieć:
zielona napisał(a): A wracając do tematu, Zefciu, co to znaczy, że ta zdradzająca strona nie jest w komfortowej sytuacji? A jeśli zdradzili oboje?
Pytam, bo mnie interesuje ta kwestia. Tak zwyczajnie chciałabym wiedzieć, jak to jest w praktyce rozwiązywane. I jeszcze protestantów chętnie bym posłuchała, bo może u nich trochę inaczej.
Z góry dziękuję!
|
So kwi 14, 2007 13:52 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
"w wypadku nierządu" - dotyczy zwiążków nieformalnych, konkubinatu.
Ludzie żyjący w wolnych związkach postrzegani są przez samych siebie i przez otoczenie jako para: mąż i żona...przecież nie funkcjonuje w potocznej rozmowie: "Mój konkubent - moja konkubina".
Ci ludzie żyją w nierządzie i wtedy rozstanie nie skutkuje grzechem i nie godzi w nierozerwalność małżeństwa... bo też taki związek nie jest małżeństwem.
|
N kwi 15, 2007 9:38 |
|
 |
zielona
Dołączył(a): Śr paź 19, 2005 15:25 Posty: 581
|
Alus, a jakiego jesteś wyznania, jeśli można? Bo ja chciałam poznać protestancki i prawosławny punkt widzenia.
|
N kwi 15, 2007 15:22 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Jestem katoliczką.
|
N kwi 15, 2007 19:04 |
|
 |
ToMu
Dołączył(a): Cz kwi 14, 2005 9:49 Posty: 10063 Lokalizacja: Trójmiasto
|
Cytuj: Nie wiem, czy rozwód jest tu dobrym słowem, ale jak by nie patrzeć, na jedno wychodzi.
Nie można tak powiedzieć - w Kościele katolickim rozwodów nie ma.
Odnośnie pytania - wydaje mi się, że tutaj powinni wypowiadać się protestanci i prawosławni, a nie katolicy (ew. ludzie znający prawo tych Kościółów).
_________________ Wiara polega na wierzeniu w to, czego jeszcze nie widzisz. Nagrodą wiary jest zobaczenie wreszcie tego, w co wierzysz. (św. Augustyn z Hippony)
Było, więc jest... zawsze w Bożych rękach - blog | www
|
Pn kwi 16, 2007 8:02 |
|
|
|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 11 ] |
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|