Doktryna kościelna zniszczyła mi życie...in vitro
Autor |
Wiadomość |
BorsukTatarski
Dołączył(a): Śr cze 05, 2013 19:19 Posty: 78
|
 Re: Doktryna kościelna zniszczyła mi życie...in vitro
Kozioł napisał(a): BorsukTatarski napisał(a): Kozioł napisał(a): A czy dziecko musi zostac spłodzone poprzez penetrację? Jaka jest dla dziecka różnica? Co traci przy in-vitro, albo co zyskuje przy penetracji? "Prawo do normalnego poczęcia" jest pustym hasłem.
A gdzie jest granica? Mamy dalej klonowanie. a i podejrzewam, że biolodzy mogę nowe rzeczy wymyśleć. Wybacz ale czy to nie demagogia? Co ma in-vitro do klonowania?? Nowości przerazają, stawiaja nowe pytania, dają nowe odpowiedzi i granica poznania przesuwa się. Przesuwa z kazdym dniem, z poznawaniem świata. Dziś KRK pozwala na na antykoncepcje ("odłożenie poczęcia" poprzez NPR), sekcje zwłok juz nie sa karane więzieniem ani stosem  , popiera zaprzestanie uporczywej terapii (kiedys byłoby to rozpatrywane negatywnie), popiera przeszczepy itd itp Listę można ciągnąc w nieskończoność. Ma, bo bliźnięta jednojajowe to pewna forma klonowania. Skoro tak się dzieje naturalnie, to tym można podżyrować różne dziwactwa. Więc jaka jest granica? Co można odkryć (medycznie? teologicznie?), aby obalić aktualne argumenty przeciwko in vitro? (A np co do sekcji, to historycznie wyglądało tak: http://gosc.pl/doc/788029.Co-ma-Kosciol-na-sumieniu)
|
Pt sty 31, 2014 13:05 |
|
|
|
 |
WIST
Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47 Posty: 12979
|
 Re: Doktryna kościelna zniszczyła mi życie...in vitro
Askadtowiesz napisał(a): To w takim razie odniosę sie do meritum. Z obserwacji wynika, że nauka katolicka jest przez wyznawców traktowana wybiórczo. In vitro moze tu byc przykładem. "Ponad 75% badanych zdecydowałoby się na zabieg in vitro, gdyby wszystkie inne metody zajścia w ciąże zawiodły. Możliwość zastosowania tej metody zdecydowanie odrzuca 20% osób." (2011, http://puellanova.pl/in-vitro-wedlug-polakow). (Oczywiscie wyniki bedą sie nieco różnić w zależnosci od sposobu badania i instytucji badającej, ale chodzi o rząd wielkosci). Wiadomo, ze te 75% to nie są sami ateiści i ludzie innych wyznań. Ja przez katolików rozumiem tych, którzy się do tego poczuwają i uczestniczą w życiu Koscioła. Ale to jest odrębny temat. Być moze szkoda, ze nauk kościelnych nie ustala sie przez głosowanie ale narzuca je wiernym. Ale i to jest osobny temat. Fanatyzm w omawianym temacie polega na tzw. rozdzielaniu włosa na czworo, czyli wyszukiwania sztucznych problemów. Nie mówie juz o tym, ze nikt nie potrafi udowodnić, ze taka jest własnie wola Boga. Idac częstym tokiem rozumowania teologicznego, mozna by powiedzieć, ze moze właśnie Bóg dał ludziom in vitro. Kwestia interpretacji. Aktualnie jet na nie. Cały problem jest niestety w tym, że żyjemy wciąż wedle starych standardów gdzie dzieci "rodziły się" z wiarą rodziców, a zarazem wchodzimy w nowe czasy gdy za wyrażne odejście od zasad wiary, nie słuchanie księdza itp. nic nie grozi. I tkwimy w takim zawieszeniu. Czy zatem uzasadnione jest twierdzenie że to wyznawcy traktują wybiórczo naukę katolicką? To wygląda jak sprzeczność. Prawidłowo można powiedzieć, że część ludzi, którzy spełniają formalne warunki bycia w Kościele, zarazem jego nauki w pełni nie uznają. Oczywiście i sólusznie wczesniej wspomniano że nie da się całej nauki poznać, każdego zdania, autorstwa każdego autorytetu, każdego dogmatu, każdej teologicznej zawiłości. Ale my tu nie o takich, lecz o rzeczach które są głośno wypowiadane i wiedza o nich szeroko dostępna. Statystki ogólne, nie są statystykami dotyczącymi konkretnie katolików, a o takie proszono bo padło stwierdzenie że większość katolików... Jak na razie okazuje się że samo w sobie jest to bardzo nieprecyzyjne. Nie znamy proporcji ilu spośród tych 75% ludzi to katolicy, a to co nam się wydaje to nie są argumenty. I nie, nie udowodniono, lecz nie każdy się z tym zgadza. Na razie jest jasno powiedziane że katolik, nie powinien się w in vitro bawić. To jest bardzo proste, więc nie może to być fanatyzm. Fanatyzmem byłoby polowanie na pary korzystające z tej metody, grożenie, wysadzanie w powietrze laboratorium.
_________________ Pozdrawiam
WIST
|
Pt sty 31, 2014 13:30 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Doktryna kościelna zniszczyła mi życie...in vitro
@BorsukTatarski Nie wiem gdzie jest granica, nie znamy jej i nigdy pewnie nie poznamy. Teologicznej granicy także nie ma, bo i ona się zmienia.
Argument KRK przeciwko in-vitro jest typu filozoficznego. Argument "nadmiarowych" embrionów jest o tyle nietrafiony, co nie jest istota samego procesu. Owej "nadmiarowości" można uniknąć.
A z resztą co tu pisac o in-vitro, KRK przeciwny jest nawet inseminacji "małżeńskiej".
Ostatnio edytowano Pt sty 31, 2014 13:38 przez Anonim (konto usunięte), łącznie edytowano 1 raz
|
Pt sty 31, 2014 13:33 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Doktryna kościelna zniszczyła mi życie...in vitro
WIST napisał(a): Nie znamy proporcji ilu spośród tych 75% ludzi to katolicy, a to co nam się wydaje to nie są argumenty. Nie przyjmujesz do wiadomości, ze wśród identyfikujących się z KRK i uczestniczących przeciętnie w jednym nabożeństwie w tygodniu jest 71% zwolenników dostępności in-vitro dla małżeństw. Ignorujesz to cały czas albo znów uważasz, ze to nie katolicy, bo nie mysla tak jak ty.
|
Pt sty 31, 2014 13:37 |
|
 |
WIST
Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47 Posty: 12979
|
 Re: Doktryna kościelna zniszczyła mi życie...in vitro
Już wyjaśniłem jakie mam zdanie na ten temat. Rozumiem wasze stanowisko, ale się z nim po prostu nie zgadzam. Zachęcam do czytania tego co napisałem i zwyczajnie zrozumienia mojego stanowiska.
_________________ Pozdrawiam
WIST
|
Pt sty 31, 2014 13:50 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Doktryna kościelna zniszczyła mi życie...in vitro
Szczęść Boże.
Nie jest to pytanie, ale przesłanie do wszystkich czytelników serwisu. Zwłaszcza tych cierpiących na niepłodność. Wierzę, że administrator opublikuje moje świadectwo gdyż jakiś czas temu pisałem tutaj z pytaniami niejako żaląc się na naszą niepłodność w małżeństwie i prosząc wszystkich czytelników i odpowiadającego o modlitwę. Niniejszy list jest podziękowaniem za tę modlitwę.
Lekarze orzekli, że oboje z żoną nie możemy mieć dzieci i jedyną szansą jest In vitro. Radziliśmy się kilku lekarzy w różnych klinikach i odpowiedź zawsze była taka sama. In vitro albo żadnych szans. Po kilku latach pogodziliśmy się z takim stanem rzeczy. Pomyśleliśmy „niech się dzieje wola Twoja”. Jedyna nadzieja jaka nam pozostała to różaniec. Codziennie z prośbą o to samo. Wiedzieliśmy, że potrzebny nam jest cud.
Po jakimś czasie boska opatrzność sprawiła, że natknęliśmy się na metodę zwaną naprotechnologią. Z początku nastawieni bardzo sceptycznie udaliśmy się do lekarza. I co mnie bardzo zdziwiło, lekarz nie powiedział, że potrzebne jest In vitro, inseminacja czy inne metody, ale że potrzebna jest modlitwa i różaniec. Bo on może pomóc, asystować, ale tylko Bóg może nas uzdrowić i dać nam dziecko. Mówił „wiecie kogo prosić” i z uśmiechem pokazywał palcem ku górze:). Poddaliśmy się leczeniu. Nigdy w życiu żaden lekarz nie zajął się nami tak starannie. Miesiąc po miesiącu wykluczaliśmy kolejne możliwe przyczyny niepłodności. Nie dajcie sobie wmówić, że naprotechnologia to tylko obserwacja. Tak powinno wyglądać leczenie u każdego specjalisty. Z każdej wizyty wychodziliśmy pełni nadziei. Taki lekarz to skarb:)
W międzyczasie trafiliśmy w sieci na różne kazania i nauki ojca Szustaka (langustanapalmie.pl). Dzięki jego naukom szczerze uwierzyłem w obietnicę, by prosić z ufnością i czystym sercem, a na pewno się otrzyma. Nie wiem jak to wytłumaczyć. Po prostu miałem pewność, że musimy zwyczajnie jeszcze poczekać, ale Bóg na pewno nam da to o co prosimy. A jeśli nie, to da nam coś jeszcze lepszego, bo On wie, co jest dla nas najlepsze. Od tego momentu byłem już taki spokojny. Zaufałem Bogu bez reszty. Przeżyłem też swoiste nawrócenie. Zawsze uważałem się za katolika, chrześcijanina, ale zrozumiałem jak daleko byłem od Boga. Moja wiara była jedynie wydmuszką.
Po roku leczenia w Napromedice, pewnego dnia, jak się zbliżał termin miesiączki coś mnie tknęło żeby zrobić test ciążowy. Akurat jeden był w domu. Wyszedł negatywnie. Żona jak zwykle się zasmuciła. Ale myślę sobie. No niemożliwe. Przecież czuję wewnętrznie że coś się zmieniło. Czuję to tchnienie. Ciężko mi to opisać. Ubrałem się i poszedłem do apteki po jeszcze jeden test przekonany że mam rację. Namówiłem żonę na ponowne przeprowadzenie testu i bum:) Wynik pozytywny. Od razu do lekarza i na USG widzimy fasolkę:) Nie wiem kto się bardziej cieszył, my czy lekarz:) Tego się nie da opisać. Mamy upragnione, wymodlone dziecko.
Chciałem wszystkim czytelnikom i odpowiadającemu z całego serca podziękować za modlitwę, o którą tutaj kiedyś prosiłem. I chciałem przekonać wątpiących i niedowiarków. Uwierzcie! Różaniec w dłoń, czyste serce, otwarty umysł i ufność w Panu. Warto prosić. I czasami warto cierpieć. Cierpienie jeśli się je ofiaruje w jakiejś intencji ma głęboki sens (i nie boli tak bardzo:)). Bóg naprawdę słucha. I nie ważne jakie nieszczęście was spotkało i jak beznadziejna wydaje się sytuacja. Dla Boga po prostu nie ma rzeczy niemożliwych.
Na koniec chciałem raz jeszcze prosić o modlitwę za zdrowie mojego jeszcze nienarodzonego dziecka, prawdopodobnie syna, który czeka na przyjście na świat w brzuchu swojej szczęśliwej mamy:) Ze swojej strony obiecuję różaniec w waszych intencjach. Szczególnie w intencjach niepłodnych małżeństw. Zaufajcie Panu. Szczęść Boże.http://zapytaj.wiara.pl/pytanie/pokaz/1c6d36
|
Pt sty 31, 2014 14:04 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Doktryna kościelna zniszczyła mi życie...in vitro
WIST napisał(a): Już wyjaśniłem jakie mam zdanie na ten temat. Rozumiem wasze stanowisko, ale się z nim po prostu nie zgadzam. Zachęcam do czytania tego co napisałem i zwyczajnie zrozumienia mojego stanowiska. Próbuję zrozumieć. Jestem tak daleki od ekskluzywizmu w chrześcijaństwie, że jest to chyba poza moimi możliwościami.
|
Pt sty 31, 2014 14:15 |
|
 |
robaczek2
Dołączył(a): N lut 25, 2007 1:31 Posty: 2863
|
 Re: Doktryna kościelna zniszczyła mi życie...in vitro
Kozioł napisał(a): WIST napisał(a): Ignorujesz to cały czas Slusznie. "legendy miejskie" podobnie jak wszystkie wota w Czestochowie.
|
Pt sty 31, 2014 14:20 |
|
 |
WIST
Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47 Posty: 12979
|
 Re: Doktryna kościelna zniszczyła mi życie...in vitro
Próbuję zrozumieć. Jestem tak daleki od ekskluzywizmu w chrześcijaństwie, że jest to chyba poza moimi możliwościami. Więc znów spróbuję wyjaśnić. Nie ma tu żadnego ekskluzywizmu, ale życie w prawdzie. Kościół jest powszechny, ale nie oznacza to że mona w nim być, bez stawiania sobie żadnych wymagań. O tym chyba wyraźnie mówią teksty biblijne. Po prostu mam wątpliwości czy człowiek, który robi coś z przyzwyczajenia (np niedzielna Msza), w życiu codziennym stosuje się bardziej do twardej logiki gdzie złości odpowiadam na złość, który nie wgłębia się w nauczanie Kościoła, nie zna go, nie czytuje Biblii, nie jest skory do żadnej refleksji itp, może siebie nazywać katolikiem, czyli człowiekiem wierzącym zgodnie z katolicką wiarą, człowiekiem z zasadami, który wymaga od siebie czegoś więcej, rozumie w czym uczestniczy. Chyba że naprawdę uważasz powszechność Kościoła jako statystyczną większość, bez zważania na jakość. I to cały czas piszę. Poza Twoimi możliwościami jest zrozumienie tego co sam sobie zinterpretowałeś, a nie co ja napisałem.
_________________ Pozdrawiam
WIST
|
Pt sty 31, 2014 14:30 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Doktryna kościelna zniszczyła mi życie...in vitro
WIST napisał(a): P Więc znów spróbuję wyjaśnić. Nie ma tu żadnego ekskluzywizmu, ale życie w prawdzie. Kościół jest powszechny, ale nie oznacza to że mona w nim być, bez stawiania sobie żadnych wymagań. O tym chyba wyraźnie mówią teksty biblijne. Po prostu mam wątpliwości czy człowiek, który robi coś z przyzwyczajenia (np niedzielna Msza), w życiu codziennym stosuje się bardziej do twardej logiki gdzie złości odpowiadam na złość, który nie wgłębia się w nauczanie Kościoła, nie zna go, nie czytuje Biblii, nie jest skory do żadnej refleksji itp, może siebie nazywać katolikiem, czyli człowiekiem wierzącym zgodnie z katolicką wiarą, człowiekiem z zasadami, który wymaga od siebie czegoś więcej, rozumie w czym uczestniczy. Chyba że naprawdę uważasz powszechność Kościoła jako statystyczną większość, bez zważania na jakość. I to cały czas piszę. Poza Twoimi możliwościami jest zrozumienie tego co sam sobie zinterpretowałeś, a nie co ja napisałem. Czyli uważasz, ze katolikiem może być tylko teolog, ksiądz lub teologia się interesujący. Zapomniałem: może jeszcze mnich. A i to nie, bo musza jeszcze byc doskonali, zyć w pełni zgodnie z kryteriami jaki wyznaczysz. To czysty ekskluzywizm. Taka myśl przyszła do mnie: W takim razie garstka tobie podobnych wulgarnie oszukuje i wykorzystuje rzeszę ludzi, którzy utożsamiają się z KRK i których nazywa katolikami, gdy tylko jest to im na rękę. Pójdę do sąsiadki i powiem jej o tym: nie jestes katoliczka, bo nie czytasz encyklik, nie studiujesz Biblii, nie znasz liturgii z cała jej symboliką, nie wgłębiasz się w nauki KRK, nie czytasz Ojców Kościoła. A ona odpowie mi na to: "Boże zmiłuj się nade mną! Za co tak??"
|
Pt sty 31, 2014 15:42 |
|
 |
WIST
Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47 Posty: 12979
|
 Re: Doktryna kościelna zniszczyła mi życie...in vitro
Kozioł Dwie oczywiatości - pierwsza, znasz mnie chyba trochę i naprawdę uważasz że to właśnie mam na myśli? To co napisałeś nijak ma się do tego co ja napisałem. Zrozum może na początek, że jak piszę że to nie ekskluzywizm, to widocznie Ty źle rozumiesz, po raz kolejny, to co napisałem. Niestety nie umiem inaczej tego wyjaśnić, skoro to co dla mnie jest normą, dla Ciebie to już wyższa teologia dostępna jedynie dla księży. Nie wiem jak u Ciebie, ale u katolików standardem i to powszchnym jest wiara w Boga, zaufanie do Kościoła i orientowanie się w tym w co się wierzy. Skoro dla Ciebie te standardy to rzecz jedynie dla wielkich tego świata, a maluczki nie musi ani wierzyć, ani wiedzieć, ani ufać to tylko pogratulować.
Nie dość że nie rozumiesz to jeszcze wylewasz na mnie pomyje. Chłopie, ogarnij się bo źle z Tobą. Ty już nic z tego co ja piszę nie rozumiesz, ale to totalnie, co wynika z Twoich odpowiedzi. Ja pisze o jednym, a Ty jakbyś czytał zupełnie inną osobę. I chyba nie tylko ja mam problem z Tobą. Albo jesteś strasznie nie kumaty, albo naprawdę nie nawiedzisz katolików. Jedno i drugie jest złe. A z innej beczki, coś z wami protestantami, oczywiście nie wszystkimi, ale jednak z jakąś częścią jest nie tak - nie rozumiecie prostych zdań i treści. Zamiast się identyfikować z tym co i wam powinno być bliskie, uciekacie się do ciągłych araków. Części z was widocznie da się wcisnąć każdy kit, byle anty katolicki. A szkoda, bo dewizą chrześcijanina jest żyć w prawdzie - albo chociaż starać się.
_________________ Pozdrawiam
WIST
|
Pt sty 31, 2014 16:14 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Doktryna kościelna zniszczyła mi życie...in vitro
Kozioł - twoja ignorancja sięga zenitu. Powoli zaczynasz się kompromitować. [...] Zakładam, że półgłowkiem nie jesteś, więc jaki może być tego powód? Chyba podobnej natury do tego z przed 500 lat... . Nie musisz mi odpowiadać. Przemyśl to sam.
Ostatnio edytowano Pt sty 31, 2014 17:16 przez Soul33, łącznie edytowano 1 raz
niekulturalne ad personam
|
Pt sty 31, 2014 16:18 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Doktryna kościelna zniszczyła mi życie...in vitro
Cytuj: Nie wiem jak u Ciebie, ale u katolików standardem i to powszchnym jest wiara w Boga, zaufanie do Kościoła i orientowanie się w tym w co się wierzy. I tu się bardzo mylisz - z moich obserwacji, takie kryteria spełnia maksymalnie 20% znanych mi osób mieniących się katolikami i co niedzielę uczestniczących we Mszach. I sądzę, że w skali kraju nie jest ich więcej. W kościele parafii o liczbie ok 12 tys osób, nie sprzedaje się więcej jak 40 szt prasy katolickiej (DN, Niedziela)
|
Pt sty 31, 2014 16:28 |
|
 |
WIST
Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47 Posty: 12979
|
 Re: Doktryna kościelna zniszczyła mi życie...in vitro
Alus A zatem w czym się mylę? To nie są standardy katolika? Ależ są, bo nie jest katolikiem tylko ten kto tak o sobie mówi, ale ten kto ma cechy, znamiona, zachowania, czyny katolika. Od dawna już podkreślam że nie interesują mnie statystyki, zdania, czy opinie które mówią o jakich deklaracjach bycia w Kościele, pomimo że w czynach i sumieniu jest się od Boga i Kościoła daleko. O ile jednak można wierzyć, a nie być w Kościele, to trzeba się zdecydować z jakim wyznaniem się utożsamia. Jeśli obiektywnie kryteria te spełnia 20% ludzi, to widocznie tylko 20% jest na dobrej drodze, a reszta się sama lub innych oszukuje. Dla prawdziwych katolików to o czym pisałem jest standardem. Dla reszty, jak nie jest, to prosta sprawa. I tej reszty mi żal, ale nie dlatego że są gorsi, bo nie są. Żal mi po prostu marnowania czasu, okłamywania siebie i innych, bycia przymuszonymi do udawania, naprawdę współczuję bo marzy mi się normalne społeczeństwo, dzień każdy mówi jak jest, a nie jak grupa nacisku chce słyszeć. Naprawdę, nie interesują mnie statystyki w stylu 95% jest katolikami, ale poszczególne normy katolickości już mają mniej procent.
_________________ Pozdrawiam
WIST
|
Pt sty 31, 2014 16:34 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Doktryna kościelna zniszczyła mi życie...in vitro
@WIST Skoro to jest takie proste i takie oczywiste, to napisz to tak, abym i ja, taki niekumaty, zakumał.
Jak to jest, ze gdy to katolikom jest na rękę, to głosię się, że katolicyzm jest dominujący, ze 95% katolików w Polsce i z założenia wszystko powinno byc katolickie. Gdy zas okazuje się, że w tej całej rzeszy ludzi zdecydowana większość uważa, ze in-vitro powinno byc dla małzeństw dostepne, to bardzo mocno negujesz, że sa katolikami: "nie wgłębia się w nauczanie Kościoła, nie zna go, nie czytuje Biblii, nie jest skory do żadnej refleksji". Z góry zakładasz, ze jest jakims prymitywem chodzącym do koscioła na Mszę z przyzwyczajenia. Tworzysz taka "katolicka" enklawę dla "uczonych" zgadzających się (nawet bezrefleksyjnie) ze wszystkim, co sie im ogłosi (byleby głosili to, co ty uwazasz za "katolickie"). Powiedz mi wprost: co mam powiedzieć sąsiadce?
Edit Klub "prawdziwego katolika" Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie: zdziercy, niesprawiedliwi, cudzołożnicy, albo jak ten celnik. Poszczę dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam
Ostatnio edytowano Pt sty 31, 2014 16:39 przez Anonim (konto usunięte), łącznie edytowano 1 raz
|
Pt sty 31, 2014 16:34 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|