Autor |
Wiadomość |
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
akacja napisał(a): W katechizacji zawsze mówiono że człowiek grzeszy dlatego że ma wolną wolę. Więc on w małżeństwie może czynić co mu się podoba i na co ma ochotę (co nie oznacza że byłoby to moralnie dobre). A gdyby taki konflikt moralny powstał w małżeństwie żona musiałaby to wszystko z pokorą znosić.
To i nie tylko to, ale jeszcze wiele więcej. Do tego dożywotnio. Małżeństwo (w wersji katolickiej) jest jak rosyjska ruletka, na zdrowy rozum nikt nie powinien zaakceptować takiego ryzyka. Ale z drugiej strony życie bez odrobiny szaleństwa byłoby nudne... No risk, no fun, jak mawiali starożytni Indianie 
|
Pt cze 16, 2006 10:23 |
|
|
|
 |
ziobro Adama
Dołączył(a): Cz sty 13, 2005 13:14 Posty: 671
|
saxon napisał(a): a tak nawiasem mówiąc w szczególnych wypadkach małżeństwo może być zawarte i bez obecności księdza [gdy niemożliwe jest dotarcie do niego - banalny przykład: w czasie wojny choćby]
do zawarcia ślubu ksiądz jest potrzebny, jak łyżwy do pływania
małżeństwo sankcjonuje się w momencie "skonsumowania" tegoż związku, więc choćby sam papież udzielił ślubu, może on być unieważniony
_________________ Always Look on the Bright Side of Life
|
Pt cze 16, 2006 11:34 |
|
 |
akacja
Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 15:17 Posty: 1998
|
SweetChild napisał(a): To i nie tylko to, ale jeszcze wiele więcej. Do tego dożywotnio. Małżeństwo (w wersji katolickiej) jest jak rosyjska ruletka, na zdrowy rozum nikt nie powinien zaakceptować takiego ryzyka. Ale z drugiej strony życie bez odrobiny szaleństwa byłoby nudne... No risk, no fun, jak mawiali starożytni Indianie 
Wejście w związek małżeński wiąże się z ogromnym ryzykiem. Często tak bywa że ta druga osoba swoje prawdziwe oblicze okazuje dopiero po ślubie, wcześniej umiejętnie ukrywane. I potem popełni się błąd który będzie trwał do końca życia, gdy trzeba będzie znosić wady i słabości współmałżonka nawet gdy będzie się przez niego krzywdzonym a odejść od niego nie można.
Małżeństwo dla mnie to największa utrata wolności z jaką dotychczas spotkałam się żyjąc na tym świecie.
Realizować się można na płaszczyźnie innej niż w małżeństwie, cieszyć się i korzystać z tego życia żyjąc w stanie wolnym.
|
Pt cze 16, 2006 16:37 |
|
|
|
 |
saxon
Dołączył(a): Pn cze 01, 2009 10:00 Posty: 5103
|
ziobro Adama napisał(a): do zawarcia ślubu ksiądz jest potrzebny, jak łyżwy do pływania małżeństwo sankcjonuje się w momencie "skonsumowania" tegoż związku, więc choćby sam papież udzielił ślubu, może on być unieważniony
dla jasności - to co napisał "ziobro Adama" to wersja niekatolicka oczywiście 
|
Pt cze 16, 2006 17:50 |
|
 |
Stanisław Adam
Dołączył(a): Śr sty 11, 2006 14:23 Posty: 3613
|
akacja napisał(a): Wejście w związek małżeński wiąże się z ogromnym ryzykiem. Często tak bywa że ta druga osoba swoje prawdziwe oblicze okazuje dopiero po ślubie, wcześniej umiejętnie ukrywane. I potem popełni się błąd który będzie trwał do końca życia, gdy trzeba będzie znosić wady i słabości współmałżonka nawet gdy będzie się przez niego krzywdzonym a odejść od niego nie można. Małżeństwo dla mnie to największa utrata wolności z jaką dotychczas spotkałam się żyjąc na tym świecie. Realizować się można na płaszczyźnie innej niż w małżeństwie, cieszyć się i korzystać z tego życia żyjąc w stanie wolnym.
No, niby niesposób się z tobą nie zgodzić.
Jednakże, wiem po sobie i z uważnej obserwacji innych, że właściwie każda chwila niesie z sobą ryzyko dalekosiężnych i nieodwracalnych skutków. Wystarczy zrobić jeden krok do przodu albo zawahać się i pozostać w miejscu. Uczynisz ten krok, a za tobą wali się spróchniałe nadwerężone wichurą drzewo. I możesz dalej dokonywać wolnych wyborów. Nie robisz, to jesteś na tym ostatecznym Sądzie swoich dokonań.
_________________
Gdy rozum śpi, budzą się po.twory.
|
Pt cze 16, 2006 18:21 |
|
|
|
 |
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
akacja napisał(a): Małżeństwo dla mnie to największa utrata wolności z jaką dotychczas spotkałam się żyjąc na tym świecie. Realizować się można na płaszczyźnie innej niż w małżeństwie, cieszyć się i korzystać z tego życia żyjąc w stanie wolnym.
Nie bez powodu stan wolny nazywa się właśnie wolnym
A poważniej, każdy jest do czegoś powołany. Z pewnością małżeństwo nie jest jedynie słuszną drogą dla każdego.
|
Pn cze 19, 2006 10:52 |
|
 |
ziobro Adama
Dołączył(a): Cz sty 13, 2005 13:14 Posty: 671
|
saxon napisał(a): ziobro Adama napisał(a): do zawarcia ślubu ksiądz jest potrzebny, jak łyżwy do pływania małżeństwo sankcjonuje się w momencie "skonsumowania" tegoż związku, więc choćby sam papież udzielił ślubu, może on być unieważniony dla jasności - to co napisał "ziobro Adama" to wersja niekatolicka oczywiście 
a coż w mojej "wersji" jest niekatolickiego ? przecież przed wiekami tak było i teraz tak jest .. sam wspomniałeś, że na wojnie nie potrzeba księdza, by zawrzeć małżeństwo .. bo przysięga sobie dwoje ludzi, a nie troje ...
_________________ Always Look on the Bright Side of Life
|
Pn cze 19, 2006 11:31 |
|
 |
rozalka
Moderator
Dołączył(a): Pt mar 19, 2004 19:24 Posty: 3644
|
akacja napisał(a): Wejście w związek małżeński wiąże się z ogromnym ryzykiem. Często tak bywa że ta druga osoba swoje prawdziwe oblicze okazuje dopiero po ślubie, wcześniej umiejętnie ukrywane. I potem popełni się błąd który będzie trwał do końca życia, gdy trzeba będzie znosić wady i słabości współmałżonka nawet gdy będzie się przez niego krzywdzonym a odejść od niego nie można. Niestety muszę to napisać. Wydaje mi się, akacjo, że stałaś się ofiarą opowieści skrzywdzonych kobiet albo jakichś własnych rodzinnych doświadczeń  Największym błędem w myśleniu o małżeństwie jest opieranie się na doświadczeniu innych, "przychylnych" osób. Czy to, że innym się nie udało znaczy, że mi też się nie uda? Czy to, że w przypadku wielu małżeństw mąż zmienił się po ślubie (ciekawe dlaczego?...) znaczy, że mój też się zmieni? Czy to, że moi rodzice są nieszczęśliwi w małżeństwie znaczy, że ja też będę? Po to jest okres narzeczeństwa, aby się dobrze poznać. Owo poznanie ma polegać na rozeznaniu czy ten drugi człowiek kieruje się tymi samymi wartościami, co ja, czy chce budować na Panu Bogu, co jest dla niego najważniejsze, jakie ma wady, zalety, w czym mogę mu pomóc, w czym on może mi pomóc... i wiele, wiele innych. Jeśli to przed ślubem rozeznamy, to nie ma opcji, by po ślubie coś się popsuło. Owszem, na pewno wiele rzeczy się zmieni, nie będzie wylądało tak jak przed, ale kto tu mówi o zepsuciu? Przecież zawsze będzie ten fundament, do którego można będzie się odwołać. akacja napisał(a): Realizować się można na płaszczyźnie innej niż w małżeństwie, cieszyć się i korzystać z tego życia żyjąc w stanie wolnym.
I tutaj zgodzę się ze SweetChildem. Każdy ma swoje powołanie dane mu przez Pana Boga. Byleby tylko od niego nie uciekać
Koniec offtopa 
_________________ Co dalej za zakrętem jest? Kamieni mnóstwo Pod kamieniami leży szkło Szło by się długo Gdyby nie to szkło, to by się szło... ♪
|
Pn cze 19, 2006 11:41 |
|
 |
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
rozalka napisał(a): I tutaj zgodzę się ze SweetChildem. Każdy ma swoje powołanie dane mu przez Pana Boga. Byleby tylko od niego nie uciekać 
A jak już, to nie za szybko. Wtedy jest szansa, że jednak Anioł Stróż dogoni dezertera 
|
Pn cze 19, 2006 12:55 |
|
 |
akacja
Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 15:17 Posty: 1998
|
rozalka napisał(a): Niestety muszę to napisać. Wydaje mi się, akacjo, że stałaś się ofiarą opowieści skrzywdzonych kobiet albo jakichś własnych rodzinnych doświadczeń  Największym błędem w myśleniu o małżeństwie jest opieranie się na doświadczeniu innych, "przychylnych" osób. Czy to, że innym się nie udało znaczy, że mi też się nie uda? Czy to, że w przypadku wielu małżeństw mąż zmienił się po ślubie (ciekawe dlaczego?...) znaczy, że mój też się zmieni? Czy to, że moi rodzice są nieszczęśliwi w małżeństwie znaczy, że ja też będę? Tak już jest że w rodzinie, małżeństwie jest się ranionym. Często te rany są głębokie. Tak jak dzieci mogą czuć się ranione, krzywdzone przez swoich rodziców, tak też żona może czuć się krzywdzona, raniona przez swego męża. Jeżeli w małżeństwie małżonkowie mogą, powinni czy otrzymują prawo do wpółżycia seksualnego (że wtedy już można) to jest ogromne ryzyko/prawdopodobieństwo że będzie się krzywdzoną na tle seksualnym a uciec od tego nie będzie można (bo nie można opuścić współmałżonka), a normalnie w innych sytuacjach przemocy seksualnej (gdy to nie jest współmalżonek) do takich sytuacji można niedopuszczać i być od nich wolnym. Uwzględniając że mężczyzna ma różne problemy natury seksualnej (np masturbacja, pożądliwe patrzenie na kobietę) i wie że bez grzechu może to czynić w małżeństwie ryzyko bycia krzywdzoną w małżeństwie jest ogromne, A jak kiedyś Jotka powiedziała, człowiek powinien przewidywać skutki swoich działań, a nie po fakcie płakać że nie wiedział że tak się mogło stać. Przyjdzie kobieta do spowiedzi i powie " mojego męża nie interesuje dom, rodzina, dzieci, mało ze mną rozmawia, wraca z pracy i caly czas siedzi przed telewizorem, jedynie co go interesuje to uprawiać ze mną seks. Czuję się raniona i krzywdzona" I cóż ona ma zrobić jak nie w pokorze dźwigać ten krzyż? Taki los sobie wybrała wiążąc się z nim przysięgą małżeńską. rozalka napisał(a): Po to jest okres narzeczeństwa, aby się dobrze poznać. Owo poznanie ma polegać na rozeznaniu czy ten drugi człowiek kieruje się tymi samymi wartościami, co ja, czy chce budować na Panu Bogu, co jest dla niego najważniejsze, jakie ma wady, zalety, w czym mogę mu pomóc, w czym on może mi pomóc... i wiele, wiele innych. Jeśli to przed ślubem rozeznamy, to nie ma opcji, by po ślubie coś się popsuło.
Nigdy do końca nie będzie się znało intencji jaką kieruje druga osobą, co wyjdzie dopiero po ślubie. Tym bardziej że gdy się jest zakochanym to często jest się zaślepionym i nie zauważa się tych prawdziwych intencji jakimi kieruje się druga osoba.
|
Pn cze 19, 2006 20:24 |
|
 |
Incognito
Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21 Posty: 2617
|
akacja napisał(a): Uwzględniając że mężczyzna ma różne problemy natury seksualnej (np masturbacja, pożądliwe patrzenie na kobietę) i wie że bez grzechu może to czynić w małżeństwie ryzyko bycia krzywdzoną w małżeństwie jest ogromne,
1. Jeśli mężczyzna lub kobieta ma problem z masturbacją to małżeństwo tego problemu nie rozwiążę i wiem to bezpośrednio od osób które mają z masturbacją problem pomimo bycia w związku małżeńskim.
2. Dlaczego mówimy o krzywdzeniu w sferze seksualnej tylko jako o nadużyciach? Warto wspomnieć o szantażowaniu "seks za coś" albo robieniu ze współżycia męczarni na którą pod wpływem wielkiej łaskawości się kobieta zgadza pomimo niechęci? Kobiety też mają problemy natury seksualnej, równie często jak mężczyźni - po prostu inaczej się one objawiają. To jest właśnie niesprawiedliwe podejście do próblemu "jej/jemu ciągle się chce = złe i krzywdzące", "jej/jemu się nigdy nie chce i robi łaskę raz na miesiąc czyniąc z seksu pańszczyznę = nic takiego strasznego".
_________________ Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj
|
Pn cze 19, 2006 20:35 |
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Cytuj: Przyjdzie kobieta do spowiedzi i powie " mojego męża nie interesuje dom, rodzina, dzieci, mało ze mną rozmawia, wraca z pracy i caly czas siedzi przed telewizorem, jedynie co go interesuje to uprawiać ze mną seks. Czuję się raniona i krzywdzona" I cóż ona ma zrobić jak nie w pokorze dźwigać ten krzyż? Taki los sobie wybrała wiążąc się z nim przysięgą małżeńską. Zaraz - chwileczkę. Seks - w małżeństwie również - ma być ludzki. Zatem dobrowolny z obu stron. Żona nie jest zabawką ani darmową prostytutką do dowolnego wykorzystania i bez prawa obrony. Cytuj: "Współżycie płciowe narzucone współmałżonkowi, bez liczenia się z jego stanem oraz jego uzasadnionymi życzeniami, nie jest prawdziwym aktem miłości i dlatego sprzeciwia sie temu, czego słusznie domaga się ład moralny we wzajemnej więzi między małżonkami". Nie jest uczciwym ani sytuacja, gdy jedna ze stron jest wykorzystywana, ani gdy druga jest zaniedbywana. W tej kwestii trzeba znaleźć kompromis. Ale gdy stosunek małżeński nie jest wyrazem miłości, gdy jest współmałżonkowi narzucany, jest nawet grzeszny. Dlatego małżonek nie ma obowiązku współżyć ze współmałżonkiem, jeśli on domaga się tego nie licząc sie np. ze zdrowiem, samopoczuciem czy sumieniem drugiej osoby...
Teologia moralna szczegółowo wylicza przypadki, gdy małżonek traci prawo do współżycia. Wymienia się tam: a) zdradę (możliwa nawet separacja prawna) b) gdy małżonek nie jest zdolny do aktu ludzkiego (np. jest pijany) c) gdy jego żądanie współżycia jest nieumiarkowane, wyczerpujące psychofizycznie współmałżonka d) gdy współżycie zagraża zdrowi czy życiu współmałżonka e) gdy jedna ze stron popadła w chorobę psychiczną o charakterze trwałym (wtedy też nie byłby to akt w pełni ludzki) f) gdy w małżeństwie jest wiele dzieci, a rodzice nie są w stanie wychować więcej na odpowiednim poziomie g) gdy współmałżonek nie troszczy się o dom, o dzieci, nie daje pieniędzy na utrzymanie, wcale nie pracuje choć może h) gdy jedna ze stron jest upakarzana, bita, a potem żąda się od niej stosunku i) w chorobach wenerycznych
Z tej odpowiedzi na pytanie:
http://zapytaj.wiara.pl/?grupa=8&art=1077797609&dzi=0
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Pn cze 19, 2006 20:36 |
|
 |
akacja
Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 15:17 Posty: 1998
|
Incognito napisał(a): 1. Jeśli mężczyzna lub kobieta ma problem z masturbacją to małżeństwo tego problemu nie rozwiążę i wiem to bezpośrednio od osób które mają z masturbacją problem pomimo bycia w związku małżeńskim. To potwierdzało by że nie należy związku małżeńskiego traktować jako miejsca rozwiązania tego problemu. Że przed zawarciem małżeństwa człowiek powinien uczyć się panować nad sobą, nad swymi namiętnosciami i patrzeć z szacunkiem na drugą osobą. Że czystość przedmałżeńska jest ważna w wychowaniu do dojrzałości i przygotowaniu do założenia rodziny. Incognito napisał(a): Dlaczego mówimy o krzywdzeniu w sferze seksualnej tylko jako o nadużyciach? Warto wspomnieć o szantażowaniu "seks za coś" albo robieniu ze współżycia męczarni na którą pod wpływem wielkiej łaskawości się kobieta zgadza pomimo niechęci? Kobiety też mają problemy natury seksualnej, równie często jak mężczyźni - po prostu inaczej się one objawiają. To jest właśnie niesprawiedliwe podejście do próblemu "jej/jemu ciągle się chce = złe i krzywdzące", "jej/jemu się nigdy nie chce i robi łaskę raz na miesiąc czyniąc z seksu pańszczyznę = nic takiego strasznego". Zarówno mężczyźni i kobiety mają problemy natury seksualnej ale ze względu na różnice w przeżywaniu seksualności są one odmienne. Chłopcom trudniej jest żyć bez zaspakajania potrzeb seksualnych, szybciej wpadają w stan podniecenia seksualnego, bo męskie hormony wywołują taki stan z którym nie mogą sobie poradzić. Dziewczęta bardziej pragną romantycznej miłości, a pragnienia seksualne nie są jeszcze tak rozwinięte i pojawiają się później. Choć obecnie wiele młodych dziewczyn naczytało się różnych czasopism, naoglądały filmów, dlatego są zepsute i coraz częściej bywa inaczej, że same swym zachowaniem prowokują chłopców. Kobieta może mieć w małżeństwie tego typu problem natury seksualnej że współżycie seksualne jest dla niej koszmarem, może mieć obawy przed stosunkiem przed wstąpieniem w związek małżeński (jeśli wcześniej nie współżyła), może mieć problemy z rozpoczęciem współżycia i problem trzeba będzie rozwiązywać na płaszczyźnie ginegologicznej i psychologicznej. Jeżeli dla mężczyzny dość istotne jest że jego napięcie seksualne może być rozwiązane w małżeństwie, że teraz już będzie mógł, a kobieta będzie traktowała małżeństwo głównie jako pragnienie spełnienia marzeń o miłoście że ma kochającą rodzinę, dzieci i męża a obowiązek seksu jest dla niej kwestią drugorzędną, to chyba te różnice w przeżywaniu są przyczyną tego konfliktu. jo_tka napisał(a): Seks - w małżeństwie również - ma być ludzki. Zatem dobrowolny z obu stron. Żona nie jest zabawką ani darmową prostytutką do dowolnego wykorzystania i bez prawa obrony. Z tej odpowiedzi na pytanie: http://zapytaj.wiara.pl/?grupa=8&art=1077797609&dzi=0
Zadane pytanie w dziale zapytań potwierdza jednak realną możliwość wystąpienia takiej sytuacji, takiego traktowania w małżeństwie. Rozwiązanie takiego konfliktu jest bardzo trudne. A chciałoby się żyć spokojnie bez konfliktów moralnych. Druga osoba ma wolność, więc może nie chcieć znaleść rozwiązania, może czynić to co jej się podoba. standardowa wskazówka spowiedników wobec różnych problemów w relacjach międzyludzkich jest by przyjmować z pokorą zadawany ból i cierpienie, i z cierpliwością je znosić.
Jak człowiek ma przewidywać skutki swych działań to aby zminimalizować prawdopodobieństwo wystąpienia takiego problemu o tym należy pomyśleć przed ślubem, zwazać uwagę na zachowanie drugiej osoby, nie traktować czystości przedmałżeńskiej jako przeżytek, nie wyrażać zgody na seks jeśli go proponuje, bo jeśli osoba przed ślubem tak się zachowuje to można przypuszczać jak będzie się traktowaną w małżeństwie. I nie obawiać się zerwać w takim przypadku, nawet kosztem pozostania samemu.
|
Śr cze 21, 2006 20:51 |
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Cytuj: A chciałoby się żyć spokojnie bez konfliktów moralnych.
Nie da się...
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Śr cze 21, 2006 22:07 |
|
 |
akacja
Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 15:17 Posty: 1998
|
Czego się nie da? Nie da się żyć bez konfliktów moralnych? Uspokoić swe serce przed Bogiem i osiągnąć głęboki pokój wewnętrzny. Po co stwarzać sobie jakieś niepotrzebne konflikty? Gdy człowiek przylgnie do Jezusa i na Nim oprze swe życie to te konflikty moralne będą zanikać.
|
Pt cze 23, 2006 20:46 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|