Teresse napisał(a):
Oho ! Znalazłam coś na ten temat...
Ciężko jest w takiej sytuacji pokazywać zło tych zachowań, a jednak takie jest nasze zadanie. Bóg uczy nas miłości wychowującej, która sprawia, że czasem trzeba na chwilę unieszczęśliwić kogoś dla jego dobra.
Wspaniale ksiądz napisał, ale bez przesady. To co jest najgorsze to to że ksiądz wpawa tak winę której przecież nie ma młodym ludziom, bo sam wyjazd nie oznacza grzechu.
Kościół i ksiądz oczywiście zakłada że jeżeli może dojść do grzechu to już należy kogoś za cenę kogoś szczęścia go od niego odwieść.
Teresse napisał(a):
Jeśli nic wobec siebie nie czują i potrafią sobie leżeć spokojnie, to trudno uwierzyć, że się kochają, a jeśli łączy ich prawdziwa miłość, to takie spanie koło siebie i czuwanie, żeby ich nie poniosło w stronę grzechu, może być koszmarem.
Krąży wśród młodych taka płyta z konferencją ks. Pawlukiewicza, w której Ksiądz Piotr rysuje sytuację młodej pary, która leży w łóżku i drży, żeby nie zgrzeszyć.
Jeśli nic wobec siebie nie czują i potrafią sobie leżeć spokojnie, to trudno uwierzyć, że się kochają, a jeśli łączy ich prawdziwa miłość, to takie spanie koło siebie i czuwanie, żeby ich nie poniosło w stronę grzechu, może być koszmarem.
[...]pedziwiatr
A to o czym ksiądz mówi jest może być dobrą nauką ponieważ np na początku małżeństwa część par nie chce mieć dziecka, więc (jeżeli chcą stosować metode naturalną) nie mogą współżyć w dni płodne, wtedy na pewno to się przyda. Jeżeli wytrwają to znaczy że się nie kochają?
Bo na pewno porządanie jest porównywalne jak nie takie samo.