Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pn sie 11, 2025 12:07



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 673 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23 ... 45  Następna strona
 Antykoncepcja i planowanie rodziny 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lut 11, 2004 20:26
Posty: 3027
Post 
Ale oczywiście masz rację - kobiety żyjące w slumsach Kalkuty żyją bezstresowo i w komfortowych warunkach do stosowania NPR'u :hahaha:

_________________
TE DEUM LAUDAMUS !


Pt kwi 08, 2005 13:24
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lut 11, 2004 20:26
Posty: 3027
Post 
No i nie wiem, jaki katechizm czytujesz bo wszystkie znane mi dokumenty Kościoła na temat aktu małzeńskiego mówią o jego trojakiej funkcji oraz podkreślają NIEROZDZIELNOŚĆ tych trzech funkcji

_________________
TE DEUM LAUDAMUS !


Pt kwi 08, 2005 13:30
Zobacz profil
Post 
Agniulka napisał(a):
Ale oczywiście masz rację - kobiety żyjące w slumsach Kalkuty żyją bezstresowo i w komfortowych warunkach do stosowania NPR'u :hahaha:


Agniulko, jak już skonczysz się śmiać to przeczytaj jeszcze raz to co już pisałam dwukrotnie i trzeci raz mi się nie chce Inaczej definjujemy pojęcie skuteczności w slumszch, a inaczej w naszej rzeczywistości... Czy mogłabyś przytoczyć , najlepiej wraz z podanym zrodłem współczynnik Pearla odnoszący się do krajów trzeciego świata? :) A tak nawiasem mówiąc, te kobiety nie zyją moze bezstresowo, ale na pewno bardziej wzgodzie z rytmem natury tzn np nie mieszają dnia z nocą, ani stref czasowych i klimatycznych...


Pt kwi 08, 2005 14:18
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lut 11, 2004 20:26
Posty: 3027
Post 
Efka napisał(a):
Inaczej definiujemy pojęcie skuteczności w slumszch, a inaczej w naszej rzeczywistości...

Oczywiście. Europejki mają dodatkowo termometry i pomiar poziomu hormonów. Kobiety w Kalkucie posługiwały się jednym wskaźnikiem ty masz do dyspozycji conajmniej trzy co daje trzykrotnie większą pewność.
Cytuj:
A tak nawiasem mówiąc, te kobiety nie zyją moze bezstresowo, ale na pewno bardziej wzgodzie z rytmem natury tzn np nie mieszają dnia z nocą, ani stref czasowych i klimatycznych...

A kto ci broni się wyprowadzić do slumsów, jak im tak tak dobrze...

_________________
TE DEUM LAUDAMUS !


Pt kwi 08, 2005 15:10
Zobacz profil
Post 
Agniulka napisał(a):
Efka napisał(a):
Nie wiem czy to można uznać za wypowiedz doktrynalną. W kazdym razie jest to wypowiedz papieża

1. Cytat z papieża Eugeniusza nie wymienia wyraźnie dzieci zmarłych bez chrztu, więc nie jest bezpośrednio do tematu. W jedynym znanym mi sformułowaniu tego dogmatu brzmi on że dzieci zmarłe bez chrztu nie mają wizji uszczęśliwiającej. Zresztą gdybyś prześledziła dokładniej temat to była mowa że są w szczególnym miejscu zwanym przez niektórych limbus a nie w piekle... To spora różnica.
2. Efciu, cytat z encykliki Jana Pawła II dotyczy dzieci zabitych w wyniku aborcji. A pojęcie Chrztu krwi istniało w Kościele już w starożytności więc nie widzę szczególnej różnicy. Znowu nie odnosi się to bezpośrednio do tematu.Zresztą jest to sformułowane w postaci apelu do matek, a nie w postaci wypowiedzi doktrynalnej ex cathedra, która musi mieć określoną formę.
3. Natomiast nauka Kościoła co do dzieci zmarłych bez chrztu nie została do tej pory na nowo sformułowana. Jedyne co jest na ten temat to cytowane tamże w artykule słowa, że "Kościół może jedynie polecać je Miłosierdziu Bożemu"



Wypowiedz papizea Eugeniusza dotyczyła osób znajdujących się w stanie grzech śmiertelnego lub tylko pierworodnego czyli nieochrzczonych

1Wiem, co to jest limbus (raj dzieci) tym niemniej niezmienia to faktu ze jest to miejsce odłączenia od Boga, a więc tez od "obcowania świetych". No więc rodzice mieliby być odzieleni od swoicg dzieci...:(

2.Zakaz antykoncepcji tez ma postać encykliki...

3. W artykule jest mowa o tym ze komisja teologiczna ma jeszcze raz omowic ten problem, czyli ze zmiany nadchodzą.

4.Zmieniły się na pewno przepisy prawa kanonicznego co do sposobu pochówku tych dzieci...

http://tygodnik.onet.pl/1546,1198497,2,dzial.html

.
Cytuj:
Synod przemyski z 1621 r. przypomniał, że “gdyby dziecię zmarło bez chrztu albo je z żywota macierzyńskiego wypruto”, nie ma prawa do chrześcijańskiego pogrzebu, podobnie jak ci, co pomarli bez wielkanocnej spowiedzi, nie oddali dziesięciny, zginęli w pojedynku, samobójcy, bluźniercy. Dzieci takie - jak wskazują akta wizytacji i literatura - grzebano osobno, często w polu czy pod figurą. Dotkliwy zakaz, raniący wielu rodziców, obowiązywał do niedawna (kanon 1238 §1 znowelizowanego w 1983 r. Kodeksu prawa kanonicznego). Nie należą wszak do Kościoła - uzasadniano


Pt kwi 08, 2005 15:16
Post 
Agniulka napisał(a):
Efka napisał(a):
Inaczej definiujemy pojęcie skuteczności w slumszch, a inaczej w naszej rzeczywistości...

Oczywiście. Europejki mają dodatkowo termometry i pomiar poziomu hormonów. Kobiety w Kalkucie posługiwały się jednym wskaźnikiem ty masz do dyspozycji conajmniej trzy co daje trzykrotnie większą pewność.
Cytuj:
A tak nawiasem mówiąc, te kobiety nie zyją moze bezstresowo, ale na pewno bardziej wzgodzie z rytmem natury tzn np nie mieszają dnia z nocą, ani stref czasowych i klimatycznych...

A kto ci broni się wyprowadzić do slumsów, jak im tak tak dobrze...


Wiesz, obawiam się ze gdybym zaczęła zyć "w zgodzie z naturalnym rytmem" tak aby NPR był skuteczny to wyprowadzka do slumsów stałaby się prawdopodobna ,niestety...


Pt kwi 08, 2005 15:22
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lut 11, 2004 20:26
Posty: 3027
Post 
1. Postać encykliki niewiele znaczy, encykliki przez wiele lat były listami okólnymi o bardzo słabej mocy dogmatycznej.
2. Miejsce umieszczenia nauki nie ma większego znaczenia, istotne są pewne elementy, które muszą być zachowane aby nauczanie papieskie było uznane za uroczyste. Papież musi się uroczywiście i wyraźnie odwołać do tego charyzmatu.
3. Zakaz antykoncepcji jest częścią encykliki Humanae vitae Pawła VI oraz potwierdzony jest w treści katechizmu, który został zatwierdzony bullą zawierającą uroczystą deklarację nauczania Katechizmu jako nieomylne nauczanie Magisterium Kościoła.
4. Zapowiedź omówienia problemu nie jest zapowiedzią zmian a jedynie rozważeniem czy zmiany są potrzebne czy nie
5. Jak wspominałam w sformułowaniu dogmatu mowa jest nie o piekle ale o braku wizji uszczęśliwiającej, brak tam sformułowania czy na zawsze czy jest to forma przejściowa jak czyściec
6. Prawo kanoniczne nie należy do nieomylnego Magisterium, zmieniało się i będzie się zmieniać ponieważ obejmuje kwestie prawne a nie dogmatyczne.

_________________
TE DEUM LAUDAMUS !


Pt kwi 08, 2005 15:25
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lut 11, 2004 20:26
Posty: 3027
Post 
Efka napisał(a):
Agniulka napisał(a):
Oczywiście. Europejki mają dodatkowo termometry i pomiar poziomu hormonów. Kobiety w Kalkucie posługiwały się jednym wskaźnikiem ty masz do dyspozycji conajmniej trzy co daje trzykrotnie większą pewność

Wiesz, obawiam się ze gdybym zaczęła zyć "w zgodzie z naturalnym rytmem" tak aby NPR był skuteczny to wyprowadzka do slumsów stałaby się prawdopodobna ,niestety...

1. Przepraszam oczywiście zapomniałam o czwartym wskaźniku szyjkowym. To daje cztery
2. Jeżeli występuje zaburzenie hormonalne i poziom hormonów wskazuje na brak owulacji to tej owulacji nie ma, bo poziom hormonów jest dla niej nieodpowiedni.
3. Prawdopodobieństwo że wszystkie 4 wskaźniki dają wynik "czas niepłodny" a praktycznie będzie płodny jest zerowe z oczywistego powodu, że płodność jest ściśle z tymi wskaźnikami skorelowana i o ile brak jednego może być niemiarodajna, to niewystąpienie wszystkich 4 wskaźników płodności jest gwarantem że płodność również nie występuje

_________________
TE DEUM LAUDAMUS !


Pt kwi 08, 2005 15:29
Zobacz profil
Post 
Pozwólcie że wkleję fragment artykułu Artura Sporniaka pod którego wątpliwosciami mogłabym się podpisać , wytłuszczając tylko pewne fragmenty, ale obowiązki mnie wzywają i nie mam czasu za dużo pisać. :)

Nie stosuję cytatu żeby było czytelniej:

Wyobrazmy sobie kochajace sie malzenstwo, które posiada juz np. czwórke dzieci. Oboje dbaja o kulture wspólzycia. Jedno okazuje drugiemu czulosc i wrazliwosc. Drugie odwdziecza sie pierwszemu, chetnie wspólzyjac. Maja poczucie, ze mimo stosowania antykoncepcji, stosunki seksualne zblizaja ich do siebie, przynosza radosc. Swoje opanowanie cwicza w tych licznych sytuacjach, w których okolicznosci wykluczaja lub utrudniaja wspólzycie (choroba dziecka, bardziej intensywna praca zawodowa, nieobecnosc wspólmalzonka itp.). Dodatkowo, by miec pewnosc, ze panuja nad popedem, sami narzucaja sobie okresy wstrzemiezliwosci, np. podczas wielkopostnych i adwentowych rekolekcji. Co jest niewlasciwego w ich postepowaniu?



Nieodparta potrzeba wspólzycia

Interesujaca praktyczna argumentacje za tym, ze antykoncepcja nieuchronnie godzi w milosc, przedstawia benedyktyn, z zawodu lekarz, o. Karol Meissner (ksiazka ""A tak juz nie sa dwoje, lecz jedno cialo". Rozmowy z narzeczonymi i mlodymi malzenstwami" oraz artykul "Plciowosc czlowieka a antykoncepcja - stanowisko lekarza"). Wychodzi on od oczywistej konstatacji: zadne malzenstwo nie siegaloby po antykoncepcje, gdyby bylo pewne, ze stosunek seksualny nie doprowadzi do poczecia. Drugie zalozenie stwierdza, ze NPR daje taka pewnosc. Stad wniosek: albo malzonkowie nie znaja NPR i ta niewiedza sklania ich do korzystania z antykoncepcji, albo malzonkami kieruje jedynie "nieodparta potrzeba seksualna", która jest sprzeczna z miloscia. Niewiedze latwo mozna pokonac. Pozostaje wiec niszczaca milosc niezdolnosc do powstrzymania sie od zaspokajania doznan seksualnych.

Rozumowanie to ma dwie zalety: nie odwoluje sie do nieuzasadnialnych racjonalnie przeslanek religijnych i jest rozumowaniem logicznie poprawnym, to znaczy wniosek jest prawdziwy, jesli prawdziwe sa przeslanki. Posiada takze wade. Zaklada milczaco, ze mówimy tylko o tych zyciowych sytuacjach, w których NPR daje sie bez zastrzezen zastosowac. Argumentacja o. Meissnera nie jest wiec uniwersalna, a to oznacza, ze nie zawsze sieganie po antykoncepcje laczyc sie musi z brakiem panowania nad popedem seksualnym.

Spróbujmy podac przyklady sytuacji, w której NPR jest znacznie utrudnione lub niemozliwe. Zwykle w takim kontekscie wspomina sie o rodzinach patologicznych, w których zona jest regularnie gwalcona przez meza. Nie jest to dobry przyklad, bo w tej sytuacji w ogóle nie moze byc mowy o milosci ze strony meza. Zona ma wiec prawo siegac po antykoncepcje (choc jest to rozwiazanie tylko dorazne; trwalym - choc nie zawsze od razu mozliwym - bylaby separacja). W ten sposób chroni przed przemoca swoja plodnosc, a wiec takze w jakims sensie siebie i swoja rodzine - kazde dziecko ma bowiem prawo poczac sie z milosci. Takie postepowanie byloby moralnie dopuszczalne, nawet wtedy, gdybysmy byli w pelni przekonani o zlu moralnym antykoncepcji. Zlo antykoncepcji byloby bowiem wówczas jedynie niechcianym, ale koniecznym skutkiem obrony plodnosci, podobnie jak uzycie sily w sytuacji tzw. obrony koniecznej (niektórzy katoliccy etycy wlasnie tak to interpretuja, np. ks. Tadeusz Slipko).

[color=green]Zdarzaja sie wszakze sytuacje, które normalnym, kochajacym sie malzenstwom praktycznie uniemozliwiaja korzystanie z NPR. Rozwazmy najpierw taka okolicznosc: zona przechodzi operacje szyjki macicy, co w praktyce uniemozliwia rozpoznawanie okresu plodnosci przez obserwacje sluzu. Pozostaje jej tylko obserwacja wzrostu temperatury w trzecim okresie cyklu tzw. nieplodnosci poowulacyjnej. Jesli akurat wchodzi w okres klimakterium (stopniowej utraty plodnosci przed menopauza), jej cykle znacznie sie wydluzaja, co oznacza, ze wydluza sie przede wszystkim pierwszy okres cyklu, czyli tzw. nieplodnosc przedowulacyjna. Podejmowanie wspólzycia w tym okresie bez mozliwosci przewidzenia owulacji (na skutek braku zauwazalnej ilosci plodnego sluzu) moze spowodowac ciaze zagrazajaca w tym wieku zarówno zdrowiu matki, jak i dziecka. Odpowiedzialni malzonkowie beda wiec czekac na wzrost temperatury swiadczacy o pojawieniu sie owulacji. Temperatura jednak moze w ogóle nie wzrosnac, poniewaz niektóre dlugie cykle moga byc po prostu nieplodne. Skazuje to malzonków nawet na kilkumiesieczne okresy milczenia seksualnego. Dodatkowo frustrowac ich bedzie fakt, ze w dlugich cyklach nieplodnych mogli caly czas wspólzyc, ale o tym zawsze dowiadywali sie dopiero post factum.[/color]

Nie jest to zdrowa sytuacja. Wspólzycie seksualne spelnia w malzenstwie wazna role komunikowania milosci. W naszym przykladzie malzonkowie chca sobie poprzez wspólzycie seksualne komunikowac milosc, ale przez kaprys natury i zewnetrzne okolicznosci nie moga tego czynic. Wyobrazmy sobie, ze z kims, kto z nami mieszka pod jednym dachem, mozemy rozmawiac tylko przez kilka dni, np. po dwumiesiecznych okresach milczenia. Czy taka rozmowa zdolna bylaby spelniac podstawowe funkcje komunikacyjne? Nie bez powodu malzonków zacheca sie do nie unikania wspólzycia bez waznych przyczyn.

Wiele mlodych malzenstw boryka sie z innym problemem. W czasach duzego bezrobocia mlodzi ludzie podejmuja prace wymagajaca duzej dyspozycyjnosci. W sytuacji, gdy np. zona nie pracuje, a maz przebywa poza domem przez dluzszy czas i powraca do domu tylko na kilka dni, zharmonizowanie okresów nieplodnosci zony z mozliwoscia wspólzycia staje sie praktycznie niemozliwe. Przed malzonkami stoja wlasciwie tylko trzy mozliwosci: albo zastosuja antykoncepcje (musza sie wtedy liczyc z frustracja, która powoduje jej nienaturalnosc), albo zdecyduja sie na wspólzycie bardzo rzadkie. Frustrowac ich bedzie wówczas zarówno to, ze o wspólzyciu decyduja zewnetrzne okolicznosci, jak i przede wszystkim to, ze funkcja komunikowania milosci poprzez wspólzycie seksualne zostanie uposledzona. Trzecia mozliwosc wymaga heroicznego zdania sie na Boza Opatrznosc: maz rezygnuje z pracy. Tym samym jednak naraza rodzine - nie wiadomo na jak dlugo - na skutki bezrobocia.

Wszystkie te sytuacje skazuja na frustracje, wcale nie zwiazane z koniecznoscia zaspokajania "nieodpartej potrzeby seksualnej". Czy w takich przypadkach nie jest rzecza rozumna i odpowiedzialna rozwazyc, które frustracje sa najmniej grozne dla malzenstwa i rodziny? Karol Wojtyla w ksiazce "Milosc i odpowiedzialnosc" przyznaje, ze postepowanie zgodne z naturalnym planowaniem rodziny moze stawiac malzonków w sytuacjach trudnych. By te trudnosci nie powodowaly niszczacych frustracji, nie wystarczy sam zakaz: "nie wolno!". Rzecza konieczna jest, aby malzonkowie potrafili dostrzec wartosc, która chroni ów zakaz. Maja wiec pelne prawo pytac: "dlaczego?" (s. 177).

Dlaczego zatem nie wolno stosowac antykoncepcji? O. Meissner przypomina, ze nie przysluguje nam nieograniczone prawo do dysponowania wlasnym cialem. Wyjasnia to na przekonujacym przykladzie. "Czlowiek, któryby prosil lekarza o odjecie zdrowej reki, bo chcialby - przypuscmy - uzyskac jakies swiadczenia, nie moze liczyc na wykonanie tego, o co prosi. Pacjentowi bowiem nie przysluguje prawo takiego dysponowania swoim cialem" - argumentuje lekarz-zakonnik.

Argument ten jednak tylko pozornie da sie odniesc do antykoncepcji. Z prostej racji - analogia jest chybiona. Rece mamy na stale na wyposazeniu ciala, plodnosc zas kobiety cyklicznie sie zmienia. Gdybysmy chcieli znalezc pelna analogie, musielibysmy wyobrazic sobie nienaturalna sytuacje: nasze rece okresowo usychaja i odpadaja, jak liscie w jesieni, a na ich miejsce po pewnym czasie pojawiaja sie nowe, zdrowe konczyny. Zalózmy, ze nasze organizmy tak wlasnie funkcjonuja. Czy wtedy odciecie z waznych powodów zdrowej reki, ze swiadomoscia, ze na jej miejsce i tak odrosnie nowa, takze byloby czynem niemoralnym?



Mowa ciala

W adhortacji "Familiaris consortio" (z 1981 r.) Jan Pawel II powtarza nauke Pawla VI o dwóch nierozdzielnych funkcjach stosunku malzenskiego - jednoczacej i prokreacyjnej. W dokumencie tym pojawia sie jednak takze nowy element. Papiez proponuje, by zachowanie seksualne zinterpretowac jako specyficzny jezyk - "mowe ciala". Swój pomysl rozwinie nastepnie w gloszonych w 1984 roku katechezach srodowych na temat teologii ciala. Zaproponowana analogia wykorzystuje fakt, ze kazda sensowna wypowiedz - niezaleznie od intencji podmiotu - zawsze jest albo prawdziwa, albo falszywa. W naszym przypadku "mowa ciala" powinna wyrazac milosc malzonków. Z jakim wynikiem ten "lingwistyczny" test przechodza antykoncepcja i NPR?

Zastanówmy sie, co komunikuja malzonkowie swoim zachowaniem, jesli praktykuja z waznych powodów NPR. Mozna to "przetlumaczyc" tak: "Chce sie z toba kochac, poniewaz akurat jestes nieplodna" - "Chce sie z toba kochac, poniewaz akurat nie mozesz mnie zaplodnic". Brzmienie komunikatu malzonków stosujacych z tych samych waznych powodów antykoncepcje jest podobne: "Chce sie z toba kochac, poniewaz jestes nieplodna" - "Chce sie z toba kochac, poniewaz nie mozesz mnie zaplodnic". W obu sytuacjach milosc jest wyrazana przez stosunek seksualny warunkowo. Malzonkowie stawiaja sobie warunek - nieplodnosc. Róznica jest taka, ze w pierwszej nieplodnosc jest wyczekana, a wiec naturalna, w drugiej - czynnie spowodowana.

Czy stawianie warunków mozna pogodzic z miloscia? To zalezy od tego, czy warunek pozwala zaakceptowac osobe taka, jaka jest z natury. Istnieje subtelna, ale wazna róznica miedzy antykoncepcja a NPR i wlasnie zinterpretowanie zachowan seksualnych jako "mowy ciala" pozwala ja uchwycic. Czym innym jest bowiem nieakceptowanie plodnosci, czyli mozliwosci poczecia, a czym innym nieakceptowanie osoby jako istoty seksualnej (w przypadku zony - osoby okresowo plodnej i nieplodnej). Kochajac sie w okresach nieplodnych, akceptuje zone wlasnie taka, jaka w danej chwili jest, czyli akurat nieplodna. W innych chwilach, czyli w okresach plodnych, zachowuje seksualne milczenie. Takie zachowanie byloby dwuznaczne, gdyby milczenie seksualne oznaczalo nieakceptowanie zony jako osoby w danej chwili plodnej. Czy tak jest rzeczywiscie?

Zastanówmy sie, co oznacza niepodejmowanie wspólzycia np. w sytuacji, gdy zone boli przyslowiowa glowa? Czy nieakceptowanie jej jako osoby seksualnej? Wrecz przeciwnie, w ten sposób wyrazam szacunek dla niej, jako osoby, której seksualnosc uwarunkowana jest róznymi okolicznosciami i dlatego nie zawsze moze byc dla nas obojga "dostepna". Podobnie powstrzymujac sie od wspólzycia w okresie plodnym, wyrazam szacunek dla zony, której seksualnosc uwarunkowana jest w tym przypadku wymogami odpowiedzialnego rodzicielstwa. Tym samym "mowa" mojego zachowania jest obiektywnie prawdziwa, gdyz jest zdolna przez caly czas wyrazac milosc - szacunek i akceptacje. Uzywajac zas srodków antykoncepcyjnych, nie akceptuje zony taka, jaka jest ze swej natury, a wiec cyklicznie plodnej i nieplodnej.

Nauka o nie rozdzielaniu dwóch funkcji stosunku seksualnego nie jest w stanie tej róznicy ukazac.



*

Wydaje sie, ze jest to ten moment w nauczaniu Kosciola, który dostarcza intuicji pozwalajacych ocenic antykoncepcje. Przed malzonkami staje pytanie, czy antykoncepcja jest rzeczywiscie rozwiazaniem trudnych sytuacji? Innymi slowy, czy umozliwia okazywanie sobie milosci, która bylaby pelna wzajemna akceptacja? Tylko milosc moze bowiem byc ta wartoscia, która jest zdolna heroizm usprawiedliwic i nadac mu sens.
Na koniec warto zauwazyc jeszcze jedna wazna rzecz. Nikt nie ma prawa nakladac ciezarów nie do uniesienia. Nie wolno domagac sie heroizmu, gdy milosc jeszcze do niego nie dojrzala. Tylko malzonkowie maja mozliwosc, prawo i zarazem obowiazek oceniac swoja milosc. Kosciól moze jedynie podsuwac odpowiednie pytania, formulowac kryteria pomagajace znajdowac odpowiedz w konkretnych sytuacjach, nie jest jednak w stanie zastapic sumien dwojga kochajacych sie ludzi.
--------------------

. Nie wazylbym sie wdawac w polemike z Autorami i nie chce wywolac burzy na forum. Napisze tylko wiec jako jeden z czlonków Kosciola Katolickiego, ze ja tej argumentacji po prostu nie rozumiem. Karkolomny dla mnie jest wywód Ojca Meissnera, ze niechec do dzieci bierze sie ze stosowania antykoncepcji. Niechec do dzieci bierze sie z braku milosci, braku czesto niezawinionego i wyniesionego z domu. Z tego samego, doswiadczanego wczesniej braku milosci i nieumiejetnosci jej okazania moze sie brac i antykoncepcyjna moralnosc, która chyba i w przypadku NPR nawet moze miec miejsce. Moze brakowac milosci, a nie brakowac leków (przewaznie tak wlasnie jest) i wtedy wypelnianie nakazów koscielnych czy Boskich ma miejsce z obawy przed kara, a nie np. ze zrozumienia znaczenia aktu seksualnego. Bóg, dobry Ojciec, staje sie jeszcze jednym rodzicem z pasem w reku. Tak rodzi sie czlowiek, który "zabezpiecza sie" równiez, jak sadzi, tyle ze przed Bozym gniewem, i zamyka tak naprawde na Boza milosc i na te wlasnie "wyzsze wartosci" o których o.Meissner pisze. Do takich ludzi wlasnie mozna równiez, i to dobitnie, odniesc slowa z artykulu O.Meissnera: "Lekaja sie czegos, co jest istotne dla plci (...). W gruncie rzeczy nie akceptuja siebie jako istot plciowych, jako meza i zony." Jesli do tego dodac, ze lek wzmaga tylko potrzebe akceptacji i bliskosci, takze tej intymnej, chwili zapomnienia o nim, to mamy niestety bledne kolo. Lek staje sie czesto jak nieuswiadomiona obsesja, jednym jedynym kryterium wyborów moralnych. Tworzy sie rytual pozorów opartych na strachu, na mechanizmie spodziewanej za posluszenstwo nagrody, a nie na milosci, która daje i nie pragnie otrzymac. W takiej wlasnie rodzinie moze braknac i czesto brakuje prawdziwej milosci, a jest tylko zimne spelnianie wymagan, ich stawianie innym i bezlitosne ezgekwowanie. I tak to trwa z pokolenia na pokolenie. Mysle, ze prawda w calej tej dyskusji lezy gdzies posrodku i chyba juz kiedys o tym pisalem. Zalozenie nie jest bledne: akt seksualny powinien byc aspektem milosci. I jego znaczenie religijne i jego chrzescijanska interpretacja jest tez jak najbardziej sluszna. Tyle tylko ze zamiast stawiac wylacznie wymagania, warto zaczac wychowywac do milosci. Trzeba mówic o tym, co co prawda moze jest dla wielu nierealnym idealem, ze milosci powinno byc podporzadkowane kazde dzialanie, nie tylko w sferze seksualnej. Jesli chcemy uczyc idealów, to trzeba to jasno powiedziec. Mamy nierównowage nacisku na wiernych w sferach seksu (prawie wszystko albo wrecz wszystko ciezki grzech, dylematy przed komunia sw. itd., pewnie zmaltretowani wciaz tym smaym tematem zza kratek ksieza) i olbrzymie zaniedbanie w pozostalych (bo czlowiek przeciez ulomny wiec moze byc nieuprzejmy, opryskliwy, traktowac innych przedmiotowo). Tymczasem powinno byc to rozlozone równomiernie, jesli nie wrecz odwrotnie niz teraz, bo przeciez seks jest jednak b.silnym (bede sie upieral ze osoby które dobrowolnie wybraly celibat tego nigdy nie zrozumieja) popedem, przymusem, sila ograniczajaca jakos wolna wole. Nie ma tego przymusu, ograniczenia gdy mamy byc wobec innych uprzejm, mili, serdeczni. To nas jakos jednak nie martwi. Nie wiec seks powinien byc na planie pierwszym i nie upadki w tej dziedzinie zagrozone sankcja ciezkiego grzechu, ale to jak wygladaja i funkcjonuja, z naszej przyczyny, nasze rodziny, srodowiska w jakich zyjemy. Wtedy wszystko inne, takze i sfera seksualna, znajda w tej hierarchii nalezne miejsce. Rozlicza sie malzonków z zycia intymnego, ze stosowania NPR czy prezerwatywy, ale czy ktos rozlicza ich i czy sami sie rozliczaja z tego, czy nalezycie sie starali okazac milosc, sedrecznosc: sobie, dzieciom, dbac wlasciwie o ich rozwój, potrzeby, miec tych potrzeb swiadomosc? Czy ktos uczy ich np. na koscielnych kursach przedmalzenskich na co maja (oprócz nauki pacierza i wiary w Boga) zwracac uwage przy wychowywaniu dzieci rodzice, by nie popelniac bledów? Nie. Ktos kiedys powiedzial, ze nawet na karte rowerowa jest egzamin ze znajomosci przepisów, a tam, gdzie ksztaltuje sie cala przyszlosc czlowieka, nie ma czesto zadnej wiedzy o regulach jakie temu ksztaltowaniu towarzysza i zasadach, jakie towarzyszyc powinny. Nie uczy sie tego, bo wlasnie polozono zbytni nacisk na jeden, waski aspekt relacji malzenskich i w nim nagle wymagajac od wiernych pelnej doskonalosci, a inne tejze przejawy zepchnieto w cien niemal calkowitego zaniedbania, ksztaltujac "ciezkie sumienia" w sprawach erotycznych, a niebywale lekkie w sprawach tej, na która tak czesto sie to nauczanie powoluje: milosci i szacunku wobec innych. Jesli do tego dodac historie podejscia Kosciola do spraw seksualnosci, nie dziwmy sie potem ze ktos jest zakrecony na poczuciu winy w tych sprawach, a innych w ogóle nie dostrzega. Nic tu nie dadza karkolomne poszukiwania argumentów typu przemysl farmaceutyczny, gumowy, zyski, miliony pastylek, tonu lenteksu etc. Trzeba zostawic walkowanie tego i - takze w podejsciu do wiernych, w nauczaniu, dokumentach i kazaniach - odwolac sie do prostowania i uczenia tego, co jest podstawa zdrowych relacji miedzyludzkich (w tym m.in. zdrowych relacji w zyciu seksualnym) - do bezinteresownej, dajacej siebie milosci. Nie tylko w lózku zonie czy mezowi noca. Takze w dzien w rozmowie z dziecmi, na spacerze, w chwili zabawy, w niewymuszonej krzykiem i awantura pomocy w pracach domowych, w codziennym zyciu, w rozwiazywaniu problemów i w rozmawianiu o nich, w podejmowaniu decyzji, w podejmowaniu wyrzeczen w imie milosci. Zatem w dawaniu siebie innym, jak chleb co syci i jak wino co gasi pragnienie. W milosci w koncu, jakby nie bylo, chyba jest, powinien byc, nasz kazdy poczatek stawania sie nowym, wciaz lepszym czlowiekiem - dla, i wobec innych. Poczatek i ten od stworzenia i przekazania zycia, ale i ten spod tabernakulum, i ten od miotly w kuchni, i ten od upapranych przy silniku przed wspólnym wyjazdem rak, i ten od pierwszej wspólnej rozmowy przy stole, z malzonkiem, z dziecmi najpierw malymi, wiekszymi, potem dorastajacymi, i ten, by ktos zaczal ufac, ze otrzyma od nas zawsze, niezaleznie od naszego humoru czy zmartwien spojrzenie dobrych oczu i zyczliwe slowo, i czas zajety dotad dla zaborczego telewizora, naszej wspólczesnej domowej kapliczki pozerajacej czas i wszystko co ma jeszcze jakas wartosc, i ten pierwszy raz bycia razem rodziny, bycia razem tak pompatycznie i tak calkiem po prostu, i ten poczatek mocnego postanowienia poprawy, po karmienie soba i swoja obecnoscia jak chlebem innych, az i po wspolzycie tez bedace darem milosci i otwarcia sie, a nie windykacja naleznego dlugu, byle zgodna z odgórnym okólnikiem z pouczeniem u dolu o surowej karze za niezgodne z jego przepisami postepowanie.

Tygodnik Powszechny, NR 22 (2812


Pt kwi 08, 2005 15:51
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lut 11, 2004 20:26
Posty: 3027
Post 
Istnienie sytuacji uniemożliwiających wybór dobra nie oznacza, że zło staje się dobrem, nie zmienia obowiązujących zasad.
To że w określonej sytuacji jestem "zmuszona" ukraść kawałek chleba żeby dać dziecku, nie zmienia faktu, że kradzież jest zła.
Fakt, że w sytuacji zagrożenia mojego życia mogę być zmuszona do zabicia napastnika nie zmienia faktu, że morderstwo jest grzechem ciężkim

_________________
TE DEUM LAUDAMUS !


Pt kwi 08, 2005 16:07
Zobacz profil
Post 
Agniulka napisał(a):
Istnienie sytuacji uniemożliwiających wybór dobra nie oznacza, że zło staje się dobrem, nie zmienia obowiązujących zasad.
To że w określonej sytuacji jestem "zmuszona" ukraść kawałek chleba żeby dać dziecku, nie zmienia faktu, że kradzież jest zła.
Fakt, że w sytuacji zagrożenia mojego życia mogę być zmuszona do zabicia napastnika nie zmienia faktu, że morderstwo jest grzechem ciężkim



I pierwszy raz mogę sie z tobą zgodzić...
Złe jest natomiast namawianie kogoś ze moralnie będzie jeśli pozwoli swemu dziecku umrzeć z głodu. A juz na pewno złe jest uzywanie "medycznych" argumentów ze kradziony chleb jest trujący...


Pt kwi 08, 2005 16:31
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lut 11, 2004 20:26
Posty: 3027
Post 
No skoro chcesz dyskutować z faktami medycznymi to chyba musisz się przenieść na forum medyczne

_________________
TE DEUM LAUDAMUS !


Pt kwi 08, 2005 16:41
Zobacz profil
Post 
To zakaz antykoncepcji należy jednak do warstwy dogmatycznej??? :o

Myślałam ze dogmaty= prawdy wiary= to co zawarte w Credo


Pt kwi 08, 2005 16:44
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lut 11, 2004 20:26
Posty: 3027
Post 
Dogmatycznej nie.
Dogmaty to są prawdy wiary.
Ale to jest jedna część nieomylnego Magisterium, które obejmuje sprawy wiary I MORALNOŚCI.

_________________
TE DEUM LAUDAMUS !


Pt kwi 08, 2005 16:48
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lut 11, 2004 20:26
Posty: 3027
Post 
Efka napisał(a):
Myślałam ze dogmaty= prawdy wiary= to co zawarte w Credo

Niedokładnie.
Dogmat o Transsubstancjacji nie jest zawarty w Credo niemniej jednak jest dogmatem

_________________
TE DEUM LAUDAMUS !


Pt kwi 08, 2005 16:49
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 673 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23 ... 45  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL