Zobaczcie to: http://www.mminowroclaw.eu/artykul/plac ... 13710.html
Co o tym myślicie?

Jakie jest Wasze zdanie na ten temat :
http://www.mminowroclaw.eu/artykul/plac ... 13710.html

księża często cytują "godzien jest robotnik zapłaty swojej". no bo godzien. jaka praca, taka płaca - też prawda.

Z jednej strony, proboszcz musi jakoś parafię utrzymać. chyba rzadko proboszczowie uczą religii, czy zajmują się innymi rzeczami, z tytułu których mieliby dochody. z drugiej strony, czasami jak się zajrzy do koszyczka, nie takie złotówki tam leżą.

nie mam zielonego pojęcia jak wygląda kwestia finansowania np. wikariuszy na parafii czy x. rezydentów.

poza tym, ciężko tak generalizować: czasami na wsi ludzie tak księża szanują, że dużo wrzucają. czasami jest na wsi taka bieda, że jeśli ksiądz jest OK, to nie wymaga a sam dzieli się i pomaga parafianom. w centrum chyba często parafie są malutkie, wyludnione. a kościoła się nie zmniejszy, a ogrzać i wyremontować trzeba.

ten tekst pokazuje, że parafianie w ogóle nie czują się wspólnotą; nie czują się współodpowiedzialni, że np. z tacy zapłacony jest rachunek za prąd. przyczyn czegoś takiego jest wiele, ale też Kościół chyba niewiele robi, żeby to zmienić.

Kolejna gazetka, która wynajduje cudowne informacje - zapewne w małym palcu lewej ręki. Jak żyję, tak nie spotkałem się z opinią, że ktoś idzie do kościoła, żeby zapłacić za "doznania" czy kazanie. Opinia z gruntu rzeczy błędna, a i myślę, że ktoś kto dochodzi do takich wniosków po prostu przestaje w ogóle uczęszczać do świątyni. Jak dla mnie to chodzi tu o kolejne wmówienie czytelnikom, że Kościół to firma usługowa, gdzie płacisz i dostajesz, ale najważniejsze, żebyś płacił. Otóż jest dokładnie odwrotnie.

Mało ciekawe kazania to natomiast oddzielny temat...

Dla mnie czym innym jest kazanie, a czym innym ofiara na tzw tacę i nie może być tu jakiegoś związku. Jednak jeśli rozumieć ten tekst jako apel, abyśmy patrzyli tak samo uważnie na swoją służbę, jak patrzymy na służbę księdza, to jak najbardziej popieram. Jest taka anegdota, a może nawet opowiadana w formie kawału jak to nowy ksiądz przez ileś tygodni miał identyczne kazanie. W końcu wierni poszli i mówią że chcą czegoś nowego... Na co owy kapłan odpowiada że zmieni kazanie, jak wierni się zmienią (zaczną słuchać co mówi).

Dokładnie to było tak:

Dziękuję Więc nie chodzi po prostu o to aby stosować biblijną zasadę wzajemnego napominania siebie.