Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N maja 12, 2024 4:41



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 60 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona
 Listy duszpasterskie 
Autor Wiadomość
Post 
U mnie także był list.... i wyjątkowo nie zasnęłam , a nawet zrozumiałam :-D

Ks.biskup pisał o ubóstwie duchowym osób konsekrowanych- księży i zakonnic ( czyli powiązanie ośmiu błogosławieństw i Dnia Życia Konsekrowanego) .

Być może moje zrozumienie było owocem uczestnictwa we wczorajszym czacie :) Jednak tym razem nie zauważyłam nawału trudnych słów ... może przydałoby się trochę więcej odniesień do życia zwyczajnych ludzi... jakaś wzmianka o świeckich konsekrowanych :)


N sty 30, 2005 20:43
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So gru 11, 2004 17:35
Posty: 1082
Post 
taaaaa ja dzisiaj tez mialam list ... o powolaniu do zycia konsekrowanego ... na poczatku sobie powiedzialam, ze qrcze skupie sie (bo tak nawiasem mowiac przypomnial mi sie ten temat na forum) no ale po kilku minutach ... niby sluchalam ale nie potrafilabym powtorzyc ostatniego zdania ;/

tak, ze jednym slowem mala tragedia ;/

ale intencje mialam dobre :P :)

_________________
Życie jest walką, z której nie możemy się wycofać, ale w której musimy odnieść zwycięstwo.


N sty 30, 2005 20:44
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz gru 23, 2004 17:56
Posty: 98
Post 
baranek napisał(a):
Być może moje zrozumienie było owocem uczestnictwa we wczorajszym czacie :) Jednak tym razem nie zauważyłam nawału trudnych słów ... może przydałoby się trochę więcej odniesień do życia zwyczajnych ludzi... jakaś wzmianka o świeckich konsekrowanych :)


i właśnie ja o tym tak naprawdę myślę...WIĘCEJ ODNIESIENIA DO ŻYCIA ZWYKŁYCH LUDZI W LISTACH PASTERSKICH

_________________
Wróciłem :)


N sty 30, 2005 20:47
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz gru 23, 2004 17:56
Posty: 98
Post 
Zoe napisał(a):
ale intencje mialam dobre :P :)

to podobnie jak ja;)

_________________
Wróciłem :)


N sty 30, 2005 20:48
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn sty 03, 2005 21:25
Posty: 7301
Post 
A u mnie na mszy studenckiej listu nie było. Nigdy zresztą nie ma :). Widocznie studenci, mimo że przyszłość narodu przecież, nie dorośli jeszcze ;) :biggrin:. A tak serio to się cieszę, że ksiądz jednak woli się wysilić i przygotować kazanie niż cieszyć się z gotowca, który dotrze raczej do znikomego odsetka słuchaczy.


Wt lut 01, 2005 0:35
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn paź 20, 2003 6:49
Posty: 13
Post Listy pasterskie zamiast homilii
Witajcie!

Ciekawy temat. Po pierwsze, zgodnie z postanowieniami II Polskiego Synodu Plenarnego NIE WOLNO zastępować homilii komunikatami! Natomiast nadal powinno się czytać listy pasterskie. (vide: http://150.254.193.77/pallottinum/synod ... nr=10&id=3 Punkt 91.).

Czy listy pasterskie są za trudne? Zacznę z trochę innej beczki. Piszecie, że podczas czytania listów można zobaczyć znudzonych ludzi, którzy rozglądają się na boki. Kochani, ja takich znudzonych ludzi widzę w trakcie "normalnej" (czyt.: bez listów) Eucharystii, np. podczas modlitwy eucharystycznej! Myślę, że nie od rzeczy było tu zaczepienie o temat rozumienia liturgii w ogóle. Ludzie nieraz kompletnie nie rozumieją tego, co robią. Czy jednak Eucharystia ma być miejscem katechezy? O nie, kochani, nie... Ja protestuję. Jest tyle wspólnot przy parafiach, tyle książek czy czasopism. Jak się chce, to można postudiować. Kościół to nie supermarket, gdzie wierny przychodzi tylko po to, aby brać. My wszyscy powinniśmy wzrastać - przecież Bóg codziennie nam daje tyle łaski! - i ubogacać wszystkich wokół! Także może najpierw sami poczytajcie nieco, porozmawiajcie z kapłanami, rozpocznijcie spotkania kółka liturgicznego - czemu nie? Liturgia powinna być zrozumiała, ale też pewne słowa są najtrafniejsze i ludzie też powinni zadać sobie trud, a nie spłaszczać wszystko do języka, jakim się posługują na co dzień. Wiadomo, że język opisuje rzeczywistość, a przecież do tej rzeczywistości nie każde słowa pasują. Liturgia jest modlitwą, a nie grupą formacyjną...

Co do przypadku, o którym pisze autor I postu - najwyraźniej ksiądz dopuszcza się nadużyć. U mnie w parafii są czytane tylko listy, czasami komunikaty, a tych przecież być nie powinno! Problem jest jednak głębszy; proboszczowie często dla swoich przyzwyczajeń łamią przepisy liturgiczne... Nie należy jednak wylewać dziecka z kąpielą. Pamiętajmy, że najważniejsza jest miłość. Sami musimy podjąć trud pewnej pracy w jakimś kierunku i wspólnie przyczynić się do zmian na lepsze, ale z szacunkiem i miłością dla proboszczów, kapłanów.

Jotka: ten tekst napisał ks. Blachnicki :D To był wspaniały człowiek i dużo zrobił dla wprowadzenia postanowień Soboru Watykańskiego II do praktyki liturgicznej w Polsce (patrz: Ruch Światło-Życie, tzw. Oaza Żywego Kościoła). Jednak jego teksty są dosyć trudne, a to dlatego, że są nieraz wręcz mistyczne, ponadto jak ktoś już wejdzie w słownictwo "specjalistyczne", które dość precyzyjnie opisuje pewne rzeczy, to potem trudno mu znaleźć równie trafne, a dużo prostsze, słowa w mowie codziennej (może to być wręcz niemożliwe?). Dlatego są to zapewne teksty skierowane do osób, którym ZALEŻY na pogłębnieniu swojej wiary. Zależy na tyle, by podjąć jakiś trud, a nie czekać, aż wszystko będzie podane na talerzu. Powiem nawet, że właśnie te chwile studiowania sprawiają, że wyrywamy się z takiego pospiesznego czytania i sprzyjają dogłębnej medytacji tekstu.

Puenta: pracujmy nad sobą i własnym lenistwem, aby móc zmieniać na lepsze to, co tych zmian potrzebuje, ale z miłością i w Duchu Świętym...

Pozdrowienia :)


Wt lut 08, 2005 11:20
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Eleuth - wiem, kto to napisał i kim był. I jestem w stanie się w to "wczytać" i zrozumieć.

Co nie zmienia faktu, że jest to tekst trudny. Pisany był jakiś czas temu - zgoda - przy innej może znajomości łaciny - ale nie masz wrażenia że prosty zabieg pt przetłumaczenie określeń łacińskich na język polski bardzo dużo by zmienił?

I wiem, że czasem niełatwo przełożyć "z fachowego na ludzki" - nawet bardzo elegancki, a zrozumiały - ale nie ma tak, że nie da się tego zrobić. Każdy język zawodowy jest hermetyczny. "Tłumaczenie" czasem wymaga komentarza - przypisu - definicji. Wymaga inwencji. Wymaga własnego zrozumienia...

I zgoda - my wszyscy powinniśmy wzrastać. Ale do kościoła na niedzielną Mszę przychodzi wielu ludzi, których do wzrastania trzeba najpierw zachęcić. Już nie mówiąc o tym, że w tym momencie stwarza się barierę intelektualną - wykształcenia po prostu...

Czy to ks Tischner powiedział, że jeżeli coś się nie da powiedzieć po góralsku, to nie warto o tym mówić? Może przekręcam, bo mętnie pamiętam, ale...


Wt lut 08, 2005 11:57
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58
Posty: 3890
Post 
dwa dni temu w warszawski kościele pw. Miłosierdzia Bożega na Saskiej Kępie usłyszałam Ewangelię przeczytaną w taki sposób, ze dobrze od lat znany tekst powalał... Do tego ksiądz kazanie oparł na fragmentach homilii Cyryla Jerozolimskiego - o przyjmowaniu Ciała i Krwi Pańskiej... Tekst, gdyby przeczytany był szybko i monotonnie, byłby równie trudny do zrozumienia, co tekst ks. Blachnickiego... Poniewaz jednak został przeczytany tak, jakby ksiądz te słowa mówił od siebie - ich odbiór powalał również...

Słowo Boga i słowo ludzkie tylko wtedy działa, gdy jest z jednej strony wypowiadane z zaangażowaniem, a z drugiej - gdy się temu Słowu/słowu poświęci minimum uwagi....

jotko, masz racje, że w Kościele jest wielu róznych ludzi, ja jednak optuję za tym, co napisał eleuth - Msza i słowa na niej wypowiadane powinny zachecać/ zmuszać do pojscia dalej, do zaangażowania, a tego nie osiąga sie poprzez obniżanie, ale wlasnie poprzez podwyższanie poprzeczki...

"Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha..."


Wt lut 08, 2005 12:23
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn paź 20, 2003 6:49
Posty: 13
Post Listy pasterskie zamiast homilii
Jotka: chyba nie wczytałaś się za bardzo w moją wypowiedź. Ja też nie studiuję teologii, ale jak czegoś nie rozumiem, to SZUKAM, a nie mam pretensje, że Eucharystia nie jest katechezą. Przy mojej parafii jest grupa biblijna. Na jej spotkania przychodzi KILKA osób i to starszych. A przecież pytań biblijnych ludzie mają pełno. Ale na spotkanie już nie chce się przyjść. Jak przed Eucharystią z przyjaciółmi robiliśmy krótką "szkołę liturgiczną", to ludzie w ogóle nie słuchali, tylko modlili się cichcem w kącie albo po prostu nie zwracali uwagi. A było mówione naprawdę prosto.

Skoro komuś nie chce się zadać sobie choćby trudu posłuchania, czy przyjścia na spotkanie, nie widzę powodu, dla którego trzeba zmieniać słowa czy gesty liturgiczne. Cytat, który napisała Elka, jest jak najbardziej na miejscu. Zauważ, że wiara nie jest przekonywaniem czy debatą, jest przemawianiem do serca, a jeśli ktoś pokocha Boga, to będzie się rwał do Niego z całych sił i żadna bariera go nie powstrzyma. Jeszcze raz podtrzymuję, że problem tkwi raczej w tym, że ludzie oczekują, że ktoś im powie coś tak mocnego, że nagle wszystko w nich się przemieni, wiara stanie się czymś oczywistym i mocnym, czymś, co będzie silniejsze niż ich lenistwo. Ale tak nie będzie. Trzeba zadać sobie trud.

Miło, że wiesz, kim jest ks. Blachnicki. Jeśli przeczytałaś tekst w całości, to na pewno dotarłaś do informacji zamieszczonej na końcu, iż "jest to fragment artykułu: Urzeczywistnianie się Kościoła w Liturgii. Całość została zamieszczona w Collectanea theologica 37:1967 t. I s. 24-39" Wybacz, ale Collectanea theologica nie jest lekturą do poduszki. Ten sam ks. Blachnicki o głębokich prawdach wiary pisze i mówi z wielką prostotą na innych miejscach. Zatem - można prosto, ale nie znaczy, że trzeba TYLKO tak. Pytanie o to, co bierzesz do ręki. W modlitwie eucharystycznej nie a łaciny, a jakoś ludzie ziewają, oglądają się na to, w co jest ubrana i jak złożone ręce ma sąsiadka itd.

Jasne, że NIEKTÓRE listy pasterskie są napisane trudnym językiem, do nich potrzebny jest komentarz. Są to dokumenty, które wymagają precyzji i ZAWSZE po ich ukazaniu się pojawia się mnóstwo wyjaśnień i dopowiedzeń ze strony duszpasterzy (wystarczy zajrzeć na OPOKĘ czy WIARĘ, czy MATEUSZA, czy APOLOGETYKĘ). To, że komentarza nie ma na Mszy Świętej, to sprawa duszpasterza. I to należy zmienić, ale do tego potrzeba świadomości parafian, o czym właśnie pisałam.

Pozdrawiam

(P.S. Elka jestem płci żeńskiej :) )


Wt lut 08, 2005 13:09
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Zaraz :) Homilia jest nauczaniem - a nauczanie powinno być zrozumiałe dla nauczanych. Dla nauczających również, ale to już zupełnie inna kwestia ;)

I gdzieś powiedziałam choć słowo o zmianie słów czy gestów liturgicznych?

Eleuth - masz pełną rację, mówiąc, że "jeśli ktoś pokocha Boga, to będzie się rwał do Niego z całych sił i żadna bariera go nie powstrzyma". Tyle że nie da się pokochać kogoś, kogo się nie zna. A mało kto będzie szukał i próbował poznać kogoś, o kim nie wie nic lub prawie nic.

Z poznawaniem Boga jest chyba tak jak z poznawaniem człowieka - nie próbujesz poznać ludzi w sklepie czy w kinie, ani nawet wszystkich na dużym spotkaniu służbowo-towarzyskim. Próbujesz poznać tych, którzy Cię zaciekawią. Pociągną do siebie. A dopiero dużo dalej przychodzi miłość. Przez poznanie. Na katechezę przyjdą ci już "zaciekawieni". Na Mszę niedzielną - także ci, którzy chodzą z nawyku. Ze zwyczaju. Towarzysko i przy okazji - na przykład chrzcin. I dobrze, jeśli to prowokuje do pytań. Ale do tego musi być zrozumiałe. I nie mówię, że płytkie :)

I macie rację - nic to zaciekawienie nie da, jeśli się nie zacznie szukać odpowiedzi. Żadne ludzkie słowo nie przemienia serc. Ale bez tego momentu nie zacznie...

Masz takie doświadczenia jakie masz. Mówiąc szczerze - nie wiem, czy bym słuchała wprowadzeń - szkoły liturgicznej - w tym momencie. Czas przed Mszą jest dla mnie czasem na wyciszenie, na modlitwę, na zebranie myśli. Ale może moment jest najlepszy...

A co do spotkań biblijnych - cóż... W mojej byłej parafii są od kilku lat. W czwartki o 17. Też jestem ciekawa, kto na nie dociera - dla mnie to jest kompletnie nierealne - pracuję. Że od 19:00 salki są przez cały tydzień zajęte przez wspólnoty różne, to fakt...


Wt lut 08, 2005 13:34
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58
Posty: 3890
Post 
Cytuj:
Z poznawaniem Boga jest chyba tak jak z poznawaniem człowieka - nie próbujesz poznać ludzi w sklepie czy w kinie, ani nawet wszystkich na dużym spotkaniu służbowo-towarzyskim. Próbujesz poznać tych, którzy Cię zaciekawią.


może doprecyzowując, jotko, poznajesz tych, na których ci zależy.... pytanie - czy współczesnemu człowiekowi ZALEŻY jeszcze na Bogu?

owszem, jotko, każdy z nas ma wiele zajęć i to czasem bardzo ważnych... tylko jak często czlowiek korzysta z takich argumentów, gdy sie zakocha? gdy z całego serca chce spotkac sie z osobą kochaną? czy pragnie, by ta osoba "zniżala" sie do jej poziomu, czy raczej - dzięki miłosci - chce sie "dołączyć" do ukochanego [dlatego piszę w cudzysłowiu te słowa, bo sa one symbolami, prosze sie ich nie czepiac, tylko napisać bardziej odpowiednie :)]

patrząc po sobie dostrzegam ogrom lenistwa, jakie tkwi we mnie... i podejrzewam, że w każdym człowieku... a Bóg wymaga... nawet w tak drobnej sprawie jak list pasterski...
ja od jakiegos czasu staram sie listów słuchac w mysl zasady, że nieuprzejmością by było "olanie" go... ktoś w koncu do mnie napisał, zakładam dobrą wolę piszącego - napisał list moj pasterz - następca Apostołów - co tez chce mi powiedzieć dzis...

a tak na koniec - poczytajcie komuś listy Pawła :D ten to dopiero pisał zawile :D

ps Eleuth - jakże sie z tego faktu, żes płci żeńskiej, cieszę ;)


Wt lut 08, 2005 14:06
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
I jeszcze jedno... Żeby szukać trzeba w ogóle wiedzieć, że w ogóle można i mieć pojęcie, gdzie. Można nie w sensie pozwolenia - tylko istnienia takiej opcji. I być może - w Twoich warunkach - byłoby wiadomo.

Ja jakiś czas temu, nawet gdyby mi przyszło do głowy szukanie czegokolwiek, nie miałabym bladego pojęcia, gdzie. Książki? Gazety? Jakie? (No - co do gazet może teraz jest inaczej). Szkoła biblijna? A po co? Nawet gdyby istniała, nie wiedziałabym. Nie miałam potrzeby czytania Słowa, Nowego Testamentu używałam przy okazji zadanej pokuty.

Z internetu korzystam intensywniej od jakichś dwóch lat, wcześniej okazjonalnie i nie próbowałabym w nim szukać niczego na temat wiary. Że istnieje coś takiego jak Katechizm Kościoła Katolickiego w ogóle nie wiedziałam, słowo katechizm kojarzyło mi się z takim mikro-podręcznikiem religii z podstawówki [dla wyjaśnienia - miałam bierzmowanie i maturę z religii i nie zostało to "odbębnione dla papierka"].

Czytać i słuchać Słowa nauczyła mnie dopiero wspólnota. A szukanie to już naprawdę ostatnie lata :)

Nie wiem, ilu jest takich, jak ja byłam. Wiem, że może być i tak.

PS. To nie jest historia z czasów przedsoborowych, bo takich nie pamiętam ;)

PS2. Nie wiem, Ela, czy zależy i jaki jest współczesny człowiek. Mnie zależało. W tym czasie o którym piszę. W tym w którym zależeć przestało o szukaniu nie byłoby mowy, raczej o uciekaniu.


Wt lut 08, 2005 14:13
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn paź 20, 2003 6:49
Posty: 13
Post Listy pasterskie zamiast homilii
Jotka: ja odpisuję nie na Twojego posta, tylko do wszystkich. Nie wiem, czy zauważyłaś, ale tu się więcej osób wypowiadało ;)

Mowa była o ZASTĄPIENIU homilii listem pasterskim. O ile HOMILIA jest NAUCZANIEM, wyjaśnianiem Słowa Bożego, o tyle LIST ma jeszcze inne funkcje (jest dokumentem oficjalnym biskupa/ów etc. a to pociąga za sobą wymóg ścisłości). Jeśli nieraz używa się w listach terminów teologicznych, to i tak tylko tych prostych. Te kwestie, które mogą być wątpliwe, trzeba wyjaśnić i to powinni robić duszpasterze. Wydaje mi się, że duże znaczenie ma sposób czytania, a nie sam tekst (może zgodzisz się ze mną po przejrzeniu tych listów "na papierze"... nie są takie trudne, raczej sposób czytania utrudnia przyjęcie treści).

Co do zainteresowania, to Eucharystia nie jest miejscem nadskakiwania przypadkowym przechodniom, aby raczyli się zainteresować Panem Bogiem. Natomiast jest miejscem ŚWIADECTWA, to prawda. Ale świadectwo dajemy uczestnicząc w liturgii, która jest DLA NAS spotkaniem! Wtedy na twarzach ludzi widać radość, spokój, zanurzenie w modlitwie, które przyciągają, zadziwiają, stawiają pytania tym, co stoją obok, a nie widzą, nie przeżywają tego samego. Stąd nasza odpowiedzialność... W miejsce "nadskakiwania" parafia (= parafianie, bo kapłan sam wszystkiego nie zrobi!) powinna organizować np. ewangelizację czy pomagać w przeżywaniu różnych okresów liturgicznych, rekolekcji. Można zrobić baaardzo dużo.

Same piękne homilie nie wystarczą, wiesz, dlaczego? Bo ludzie nadal są "klientami" w "supermarkecie". Słuchanie do niczego ich nie zobowiązuje, są bierni, biorą i nic nie dają. Mam teraz w parafii 3 wspaniałych kapłanów. Słuchają ich wszyscy z wyraźnym rozmiłowaniem w słowie, ze zrozumieniem malującym się na twarzy... Ale jak poprosiłam tych "porwanych Słowem Bożym" ludzi, aby zanieśli dary do ołtarza, NIKT z nich nie raczył. Zgodziły się (na cały kościół) 2 dziewczyny, które nawet nie były z naszej parafii... Jednym słowem wiem, że nawet najpiękniejsze słowa nie ruszą na długo człowieka, jeśli nie włoży w to osobistego zaangażowania. Zupełnie tak, jak napisał św. Jakub: przejrzał się w lustrze i odszedł, i zapomniał, jakim jest.

Pytasz o poszukiwanie. Tak się składa, że wychowałam się w rodzinie, w której nikt nie chodził do kościoła, choć mnie prowadzono na katechezy (na początku, a potem sama chodziłam, bo wszyscy pracowali). SAMA sięgnęłam do Biblii, jak tylko się dowiedziałam, że jest coś takiego jak Słowo zostawione nam przez samego Boga. Jak się interesowałam i sama nie wiedziałam, czego szukam, poszłam do kiosku parafialnego - nabyłam sobie "Dzienniczek s. Faustyny" (wtedy jeszcze "tylko" błogosławionej i nierozreklamowanej). Również samodzielnie znalazłam różne czasopisma w kioskach, słuchałam na religii i rozmawiałam z księdzem, w Internecie sama szukałam ciekawych stron (np. Komisji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów Świętych - zapewniam, że dokumenty są zrozumiałe, choć nie studiowałam nigdy teologii). To wszystko jest na wyciągnięcie ręki, ale zamiast tego ludzie wolą obejrzeć telewizję, poczytać książkę sensacyjną lub romans (miałam praktyki w bibliotekach publicznych w mojej dzielnicy, więc wiem, co ludzie czytają), porozmawiać na chacie etc. Nie odbierz tego źle, dla mnie to żaden powód do "chwały", wystarczy mi radość z tego, że "Bóg mój i wszystko moje", chcę tylko powiedzieć, że jak ktoś naprawdę chce, to znajdzie.

Lenistwo, lenistwo, lenistwo. Szkoda, że nie zrobił nikt badań monitoringu, ile ludzi czyta gazetkę powieszoną w gablocie. Obawiam się, że wynik mógłby Cię zaskoczyć, a tam naprawdę jest co poczytać i to prostymi słowami, bo robią ją ludzie z parafii.

Uf, bo wyjdzie, że jeżdżę za bardzo po parafianach. Ale faktycznie, wina leży gdzieś po środku. Wiadomo, że sama homilia nie wystarczy do życia żywą wiarą. Jesteśmy wszyscy ludźmi tylko, nieraz zmęczeni, "odlatujemy" myślami (nota bene, ks. Blachnicki sam miał takie stany, jak każdy). To kolejny znak, że można spodziewać się dużo po homilii, ale nie ZA DUŻO :) Jeśli ktoś na niedomagania homiletyczne (a przecież mimo okresów nasilenia listy pasterskie i komunikaty są tylko od czasu do czasu) "zwala" winę za swoją słabą wiarę, to brzmi to co najmniej wątpliwie.

Jednym słowem - lenistwo jednych, którzy są tak blisko Pana, sprawia, że nie są oni zdolni dać świadectwa tym, którzy są dalej. Co więcej, ci leniwi krzyczą teraz, że to nie ich wina, że ten brak świadectwa powinni nadrabiać kapłani głosząc homilie, po których nawrócą się tysiące. Tak ja to widzę, jak na razie... Nota bene, czy nie są mocne słowa "jeśli sól swój smak utraci, czymże ją posolić"? Jeśli człowiek ma Prawdę na wyciągnięcie ręki a ona go nie porywa, to cóż go porwie?... "Pokolenie przewrotne żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany oprócz znaku Jonasza". Odkryć Boga Żywego, uwierzyć w Niego, to wszystko, czego potrzeba. A nie debatować w kółko i urabiać sobie ideologię "chrześcijańską", moralność chrześcijańską, może nawet "mitologię" chrześcijańską - ale bez wiary...

A co do listów jeszcze, to przyznam, że sposób podany przez Elkę też praktykuję i działa. Pozdrowienia...


Wt lut 08, 2005 15:48
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn paź 20, 2003 6:49
Posty: 13
Post Listy pasterskie zamiast homilii
P.S. Co do szkoły liturgicznej (trwała może 2-3 minuty!) to jasne, że była na tyle późno, by było do kogo mówić (ludzie już przyszli), a na tyle wcześnie, by został po niej czas ciszy na przygotowanie osobiste. Powiem Ci, że niełatwo w taki moment utrafić, bo większość ludzi w ramach "osobistego przygotowania" wpada w ostatniej chwili do kościoła. To jeden z powodów, dla których nie wyszło, a drugi to reakcja tych, co jednak byli w środku. Co do szkoły biblijnej, to też było powiedziane, że jest to studium, nawet tak to się chyba nazywało dokładnie, i co może ono dać itd. Wiem, że są osoby, których nie wzrusza to, że Pismo Święte jest spisane pod natchnieniem. Będą szukać odpowiedzi wszędzie, tylko nie tam. A Katechizm również znalazłam w kiosku parafialnym. Nawet jak kogoś nie stać, jest w bibliotekach. Naprawdę.


Wt lut 08, 2005 16:00
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post Re: Listy pasterskie zamiast homilii
Eleuth :) Piszesz rzeczy piękne :)

Jeśli czytałaś pierwszy mój post, to napisałam - ja w tej chwili listy rozumiem i czytane na Mszy. Kwestia przyzwyczajenia - obycia z językiem. Można je zrozumieć - i napisane i przeczytane, choć wymaga to pewnego wysiłku.

Tekst ks Błachnickiego został podany na wierze do rozważania - dlatego go skomentowałam - bo coś, co mam rozważać, muszę rozumieć... Może miałam zbyt mało czasu i spokoju na to rozważanie - nie wiem. Być może. Chciałabym mieć więcej - wtedy co innego uznałam za ważniejsze. Kwestia wyboru. Kropka.

Przypadkowym przechodniom... mój ojciec jest... chyba w tej chwili jakoś-ogólnie-wierzący-w-Boga. W kościele bywa. Kilka razy do roku. I nie chodzi mi o to, by do niego adresować homilię, bo to niemożliwe i bez sensu. Ale cieszy mnie - jeśli po wyjściu zaczyna pytać, choć oznacza to przekrojowy egzamin z dogmatyki - liturgii - i nie wiadomo czego jeszcze. Bo prostują się takie poglądy i pomysły, że pewnie nie wymysliłabyś nigdy w życiu. I cieszy mnie, jeśli mówi, że przynajmniej ten ksiądz wiedział co mówi - rozumiał to co mówi...

Od samych takich słów nie uwierzy. Potrzeba świadectwa. Modlitwy. Postu. OK. Ale gdzieś wpadła jedna kropla. Na ile będzie istotna - nie wiem. Wiem, że może być pozytywna lub negatywna. I nie chodzi o nadskakiwanie...

Mówisz - świadectwem są twarze ludzi. Chyba mnie zaskoczyłaś, bo do tego, by je zauważyć, trzeba się rozglądać po kościele - a to by mi nigdy do głowy nie przyszło :) Zresztą - podejrzewam - sposób i stopień przeżywania Mszy Św nie musi się w żaden sposób przekładać na wyraz twarzy.

O ewangelizacji nie w tym temacie - ale ciekawa jestem, co masz na myśli :) A na rekolekcje trzeba najpierw przyjść...

Same piękne homilie nie wystarczą - zgadzam się absolutnie. Zresztą - mnie nie chodzi o piękne. Homilia nie jest od tego by urzekać pięknem. Mnie chodzi tylko o - zrozumiałe...

Co do uczestnictwa w postaci udziału w procesji z darami... Nie oceniałabym tak zaangażowania tych osób. W duszpasterstwie postakademickim nie jest łatwo namówić kogoś na przeczytanie pierwszego czytania (bo nie mówię o zaśpiewaniu psalmu, bo można nie mieć głosu i słuchu) - ale absolwenci wyższych uczelni czytać umieją... Może to i bierność. Może zwyczajna obawa przed czymś w rodzaju publicznego wystąpienia... A jak się ma do ich wiary - nie wiem. I jak się ma do mojej to, że nie miałam oporów? Nijak, mam wprawę. I nie mam oporów. Tyle.

To co piszesz o szukaniu jest piękne. Jak ktoś chce, to znajdzie... Tylko że "niechcenie" nie musi koniecznie wynikać z lenistwa. Ty zaczęłaś czytać Pismo Św, jak usłyszałaś, że to Słowo Boga do nas. Ja również - tyle że ktoś mi to powiedział dopiero we wspólnocie. Przedtem ono w zasadzie nie istniało - w mojej świadomości.

Pewna osoba - skąndinąd wierząca - zapytała mnie jakieś pół roku temu, jak usłyszała, że są określone czytania na każdy dzień roku - czy jest 365 Ewangelii... Nie mnie oceniać jej wiarę. Na Mszy Św bywa. I niczego szukać nie będzie. Nie lenistwo. Brak potrzeby.

Nie ma potrzeby czytania Pisma moja bliska znajoma - skądinąd wierząca. Wykształcona, po studiach. Starego Testamentu nie rozumie - i nie widzi potrzeby poznawania. To nie lenistwo. Być może po prostu - bierność wyuczona. Jak idziesz do lekarza to nie próbujesz się nauczyć calej medycyny, tylko pytasz o zalecenia...

Czy jeśli nie bierze pod uwagę "rozumowej drogi poznania" to gorzej wierzy? Czy jeśli ktoś całym sercem wierzy i ufa Bogu - a nigdy nie przeczytał ani jednego teologicznego tekstu, ani nawet gazetki ;) - to jest leń? I czy czasem nie jest większym, lepszym świadectwem, niż ja, mimo że rozumiem? Sama powiedziałaś, że nie świadczy się wiedzą i polemiką...

I czy nie ma prawa do tego, żeby móc zrozumieć to, co się - w końcu i do niego - mówi?

PS - Co do Katechizmu - wierzę ;) Ale: 1) nie wiedziałam, że takie coś w ogóle istnieje, więc nie mogłam tego szukać ;) 2) nie istniało coś takiego jak kiosk parafialny, gazetka parafialna, itp...


Wt lut 08, 2005 16:54
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 60 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL