Inną formą wypowiedzi. Zaproponowaniem jakieś formy aktywności. A nie opowiadaniem, jak to w Kościele jest wspaniale, ile co Caritas zebrał na to, ile na tamto... Takie rozliczenie jakby, zestawienie. To ma być homilia?

Pomysł najprostszy - wydrukować, pokserować, zostawić przy wyjściu z kościoła. Kto będzie chciał czytać - weźmie. Jak ktoś chce - sam znajdzie, zwykle nie ma problemu na www diecezjalnej takie rzeczy są.


Kamala - tak, nadużycie liturgiczne to dobre nazwanie problemu po imieniu.


Mam prośbę - nie róbcie z tego wątku tematu o aferkach wokół Komisji Majątkowej... Osobny temat założyłem na viewtopic.php?f=36&t=26415

Ja nie zapomnę, odnośnie tandetnych takich liścików, jak zaprzyjaźniony proboszcz na wiejskiej parafii powiedział ludziom na Pasterce: Przyszliście tu w nocy w mrozie, to w nagrodę nie przeczytam wam listu biskupa, który będę musiał czytać jutro na wszystkich mszach Jak ksiądz trochę oleju w głowie ma i krytycznego podejścia do życia, to sam dobrze wie, że taki liścik to najczęściej puste wodolejstwo, pisanie dla pisania. Nic dziwnego, że słuchać się tego nie da.

Chyba jednak jest zobligowany.
W mojej parafii spotkałam się czasem, że przydługie nudne listy, są streszczane i czytane urywkami.

Owszem, czasem są dołączone do listów adnotację o tym, że list należy odczytać dnia [tego i tego] na wszystkich Mszach.

Ale ta adnotacja jednak nie jest chyba prawem . Zwłaszcza że jednak przepisy dośc wyraźnie mówią, żeby homilii nie opuszczac bez poważnej przyczyny. Znam takich, co list czytali w ogłoszeniach, ale nie ZAMIAST homilii. Ale w większości przypadków list księży cieszy, bo nie trzeba nad tą homilią samemu ślęczec...

W mojej archidiecezji oprócz listów cudem w naszych oczach są pierwsze niedziele miesiąca, kiedy to zamiast homilii jest adoracja eucharystyczna - skądinąd ważna rzecz i potrzebna, no ale...

wrocławska? w mojej rodzinnej parafii ostatnio adoracja trwała może 5 minut i była zamordowana bezsensowną paplaniną księdza. Nie wiem, czy nie wolę listu KEP.

. Nie. Krakowska.

Ja o tyle wolę listy, że i tak sobie je wcześniej z sieci przeczytam - wnikliwie, albowiem ja lubię się wgryzac w teksty - a podczas odczytywania z ambony to sie już wtedy spokojnie i bez wyrzutów sumienia zapadam w hezychazm. Natomiast z adoracją to... no siłą rzeczy nie da się jej nadrobic "prywatnie", więc się alienowac podczas tej narzuconej zamiast homilii nie bardzo można ;-(.