Dlaczego w Kościele podczas Mszy Świętej nie wszyscy śpiewają?? Chodzi mi tutaj głównie oczywiście o pieśni oraz NAWET o odpowiadanie Kapłanowi.
Zastanawiam czego Ci ludzie się wstydzą??A może to nie jest wstyd. Może tu chodzi o co innego-przyszedł czy przyszła taki taka na Eucharystię z przymusu i ma zamiar tylko odstać czy poopierać się o ścianę. To ja się pytam: PO CO TUTAJ JESTEŚ??

A jeżeli się wstydzisz to naprawdę nie masz czego!!! Śpiewaj jak umiesz najlepiej a Pan Jezus napewno Ci to wynagrodzi!!
Przecież powiedziano : "kto śpiewa dwa razy się modli"
Jest przecież tyle możliwości śpiewu w Kościele :

1. razem z organist(k)ą

2. razem z wieloma zespołami młodzieżowymi czy dziecięcymi

3. razem ze wspólnotą Taize.
To tylko pierwsze z brzegu przykłady, które mi do głowy przyszły.

A jak Wy sądzicie-napewno z taką sytuacją się spotkaliście w swoich parafiach-jakie są tego przyczyny.

Dlaczego nie śpiewam, jeśli nie śpiewam? Najczęściej - jeśli nie znam pieśni i w żaden sposób nie mogę "złapać" melodii. Bywa.

No cóż ja rzadko śpiewam na Eucharystii. Dlaczego podobnie jak napisała jotka nie znam pieśni, a przecież nie będę "paiła" zupełnie czegoś innego

Zdarza się także, że nie powiem podczas mszy ani jednego słowa... a nie tylko nie będę śpiewać. Tak jest kiedy boli mnie gardło
Ale bez obaw . Moja dusza śpiewa

Nie rozumiem ludzi którzy nie tylko nie śpiewają , ale i nie odpowiadają Kapłanowi.Wydaje mi się , że przychodzą na Msze Św tylko dla "dobrego tonu - bo co sąsiedzi powiedzą , albo z przymusu lub przyzwyczajenia.A przecież jak powiedział mi Ksiądz w czasie spowiedzi uczestnictwo w Eucharystii jets zaszczytem dla każdego z nas , a jakąś torturą .Przecież śpiewem można tak pięknie chwalic Pana. [/b]

no fakt trudno spiewac jak sie czegos nie zna ... ale ja osobiscie nie trawie (i nie ma w tym winy ludzi) jak np jest znana pisc koscielna i od lat spiewa sie a tak samo i nagle ktoregos piekne dnia organista zmienia melodie do tej piesni no nie znosze czegos takiego ... bo wtedy nikt nie spiewa ... nawet ci co zawsze spiewaja ... czy organista w tym momencie nie slyszy ze odwala solowke ?

A wielka szkoda że nie śpiewamy, bo wszak "kto śpiewa dwa razy się modli"...
W dzisiejszych czasach mamy już tyle udogodnień, że samo uczestnictwo we Mszy to prosta sprawa, wystarczy tylko skupić uwagę i uczestniczyć nabożnie, pieśni, Psalmy czy modlitwy są w naszym ojczystym języku, a dodatkowo są one wyświetlane na ekranach tak, by wszyscy mogli czynnie uczestniczyć. To przecież do Boga idziemy z Nim się spotykamy, od Niego otrzymujemy tę łaskę, więc dlaczego byśmy nie mogli Mu poświęcić tej jednej godziny? Dramat Mszy Świętej – to akt ofiarowania się Jezusa Chrystusa w sposób bezkrwawy za nas i nasze grzechy, dodać tylko należy, że my jako wierni jesteśmy BEZPOŚREDNIMI Świadkami tego Dramatu za każdym razem i za każdym razem możemy być obdarzeni łaskami w sposób szczególny, dlaczego więc mielibyśmy z tego daru rezygnować? W Ofierze Mszy świętej nie tylko my sami korzystamy z dobrodziejstw łask, składajmy tę ofiarę w intencjach mężów, żon, dzieci, rodziców, przyjaciół, a nawet w intencji wrogów. To szczególne dobrodziejstwo dane nam przez naszego Pana jest wyjątkowym i niepowtarzalnym, korzystajmy z tego w sposób jak nas nauczono. Zrozumieć można że ktoś wstydzi się swojego głosu, lecz mimo to próbujmy, śpiewajmy...

"Kto śpiewa - modli się dwa razy,
Kto fałszuje modli się trzy razy.
Kto słucha fałszujacego i nie wypada z tonacji ten modli się cztery razy!"

Duzo nie spiewa i nie odpowiada kaplanowi bo nie wie co powinno odpowiedziec, nie chodzi mi tylko o piesni ale tez o "zwykle" czesci Mszy.

Ja osobiscie naogol nie spiewam bo bardzo falszuje i nie chce innym przeszkadac w liturgii. Czesto tez nie daje rady ciagnac za niektorymi paniami z dlugoletniem doswiadczeniem wydlurzania dzwiekow.

Trudno tez spiewac jesli w Kosciele jest np. 5 osob, wtedy chyba lepiej by ksiadz mowil bo strasznie dziwnie wychodzi.

Ja fałszuję i śpiewam- przecież Jezus kocham mnie taką jaką jestem-inni ludzie powinni rozumieć że ie każdy ma talent.

Ja też strasznie fałszuję ale jeśli już znam jakąś pieśń i nie siedzę obok przedłużającej dźwięki babci staram się śpiewać.
U mnie w parafii jest natomiast jeden ksiądz, który tylko zaczyna piosenki (dwa, trzy słowa), bo jak sam twierdzi "Nie umie śpiewać".

Własnie i o to chodzi!!

No cóż, a ja po prostu czasem nie wyciągam. Mam wrażenie, że u nas w scholi to same Steczkowskie i rozpiętość pięciu oktaw

hehehe wlasnie dzisiaj w kosciele braklo mi glosu
organista pojechal TAK wysoko, ze nawet mama ktora siedziala obok ... zapiszczala

a w ogole mialam dzisiaj list wlasnie o spiewie podczas Mszy ... mam nadzieje ze moj organista sluchal uwaznie bo qrcze zapodaje takimi piosenkami ktorych nawet te starsze babcie nie znaja ... i odwala solowki a to nie o to chodzi przeciez.

Moim zdaniem przyczyną tego, że ludzie nie śpiewają w kościele, jest zerwanie ciągłości pokoleniowej. Pieśni kościelne znane są głównie ludziom starszym. Ludzie młodzi najczęściej nie znają pieśni, więc i nie śpiewają. Pomijam tu już fakt, że znaczna część ludzi młodych albo do kościoła w ogóle nie chodzi, albo chodzi tylko "dla rodziny" żeby odstać rytuał i nie jest zainteresowana w ogóle uczestnictwem. Ale nawet ci, którzy rzeczywiście uczestniczą w liturgii, nie znają tradycyjnych pieśni. Przyczyną tego jest fakt, że w wielu kościołach stosuje się dziś "szufladkowanie" Ludu Bożego, odprawiane są odrębne msze "dla dzieci", "dla młodzieży", "dla studentów" itp, ludzie młodzi chodzą najczęsciej na te msze, a tam panuje zupełnie inna muzyka. Nie ma tradycyjnych pieśni, nie ma dostojnego dźwięku organów, są za to jakieś gitarowe pioseneczki, które możnaby zaśpiewać przy ognisku, ale zupełnie nie licujące z powagą Mszy świętej. No i właśnie w tej sposób zanika znajomość tradycyjnych pieśni, w rezultacie na zwykłej mszy parafialnej śpiewają zwykle ludzie starsi, reszta milczy. Wyjątkiem jest okres Bożego Narodzenia, kolędy są jedynymi pieśniami kościelnymi, które są powszechnie znane.
Czytałem kiedyś wspomnienia żołnierza AK, który po wojnie wiele lat siedział w więzieniach stalinowskich. Była tam taka scena: w celi siedziało wielu akowców, w większości ludzie dwudziestokilkuletni. Czekali na transport, który miał ich zabrać do innego więzienia, właściwie w nieznane, nie byli pewni swojego dalszego losu. Aby sobie dodać otuchy, zaczęli śpiewać znane im pieśni kościelne. Nad tym śpiewem nawet strażnicy nie byli w stanie zapanować. Mnie szczególnie uderzyło w tej scenie, że ludzie dwudziestokilkuletni znali wiele pieśni kościelnych na pamięć. Czy dziś taka sytuacja byłaby możliwa wśród ludzi młodych? Dziś nawet wśród wierzącej młodzieży w modzie są rozmaite pioseneczki do brzdąkania gitary, śpiewanie tradycyjnych pieśni kojarzy się z jakąś przestarzałą dewocją.
Osobiście nie chciałbym dożyć czasów, gdy na wszystkich mszach parafialnych będą śpiewane wyłącznie jakies młodzieżowe piosenki, ale niestety wszystko w tym kierunku zmierza. Nie oznacza to, że jestem przeciwnikiem muzyki lekkiej łatwej i przyjemnej, prywatnie dużo takiej muzyki słucham, ale w kościele nie ma na nią miejsca.