J99, względem tego co "my" (w domyśle: niewierzący?) "robimy" Kościołowi - rzuć okiem na tekst linkowany przez Endeka, mieniącego się katolikiem. Nie przypominam sobie, żeby przykładowo Jajko nazywał urzędującego papieża intelektualnym ciemięgą, głupcem czy bezmyślną armatą....

Ale co w związku z tym? Nie takie określenia już słyszałem od niewierzących, a z Endekiem i jego, powiedzmy, odłamem nie mam nic wspólnego.

Tyle w związku z tym, że z tego co obserwuję największy zapał we wzajemnym się obrażaniu mają jednak ludzie uważający się za prawdziwszych w obrębie tej samej religii, nie stojący poza nią. Ateistom, jak w innym temacie trafnie sugerujesz, z reguły starcza zapału na czas neoficki, potem odpuszczają. Ale taki Endek to stary koń jednak, podobnie jak zapewne biskup, będący autorem tego artykułu...

Być może, choć ja nawet na tym forum mógłbym bez problemu wskazać ateistów, którzy są tu już kilka lat i nadal nie odpuścili.

Ja zauważyłem, że spora część ateistów po pewnym czasie orientuje się, że właściwie o nic nie walczy. To osłabia ich zapał. Pytasz się ich, co ateizm ma do zaoferowania w zamian za wiarę - odpowiadają, że nic, że to tylko, w ich pojęciu oczywiście, pogodzenie się z rzeczywistością. No to czym się emocjonować? Jaki sens? Z Endekami jest, rzecz jasna, inaczej - oni przecież walczą o "prawdziwy" Kościół. I dopóki go nie wywalczą, dopóty nie mogą odpuścić. Z tego też powodu bardziej rozemocjonowani są ateiści, którym chodzi o coś poza tym, którzy mają jakiś swój "prawdziwy Kościół" (zazwyczaj naukę, czy raczej dyktat nauki we wszystkich aspektach życia), o który walczą i będą walczyć do skutku.

Poniekąd racja, ze ateista nie musi o nic walczyć, ale moze. Jest to tylko kwestia osobowosci.
Jedni mówią: "a niech sobie wierzą", zadowoleni, ze sami znają prawdę, a inni uważaja, że trzeba nieść kaganek oświaty;-).

Tylko jeszcze pytanie, po co.

To cena za jaką płaci chcący przypodobać się światu Franciszek.Wam wszystkim chodzi o to by chrześcijaństwo bylo mile i przyjemne.
Każdą rzecz zowię, jaką jest: figę figą, motykę motyką, a heretyka heretykiem.
(Kard. Stanisław Hozjusz).

No tak...gdyby walił motyką w heretyka byłby prawdziwym "papieżem dbającym o urząd nie nie usiłującym przypodobać się światu".
Wszak dla chrześcijanina najistotniejszy jest rytuał obmycia kubków i złoto w przybytku.

Już wielokrotnie pisałem, ze ojcowie V2 aby wprowadzić swoje reformy, musieli złamać Przysięgę Antymodernistyczną, Trydenckie Wyznanie Wiary a Paweł VI dodatkowo Papieską Przysięgę Koronacyjną.Nikt nie potrafi mi wytłumaczyć, jak ten akt hańby został w posoborowiu usprawiedliwiony? Ale skoro dla olbrzymiej większości tu piszących, byle zaprzaniec ateista robi za autorytet, to ja niczemu się nie dziwię.

Nie musi być usprawiedliwiany, bo nic nie stoi w miejscu, a wieczna i niezmienna jest jedynie Biblia i Tradycja.
Jeśli wszystko przedsoborowe ma rangę niezmienności, to czemu nie upominasz się np. o respektowanie bulli Summis desiderantes affectibus?

A czy aby przysięga antymodernistyczna nie jest "tworem świadomości ludzkiej"?

Jak zwykle, jest dokładnie odwrotnie. To wam chodzi o to, by chrześcijaństwo było miłe i przyjemne. Bo miło i przyjemnie jest wtedy, kiedy wszystko wiadomo, kiedy ma się poczucie, że się wie już wszystko i jest się najlepszym, a wszyscy inni pójdą do piekła. Tymczasem podstawowym tematem, poruszanym przez Franciszka, jest ubóstwo. Z pewnością miło i przyjemnie jest rozbijać się limuzyną za 100 tys. zł, ale to Franciszek powiedział, że biskup nie powinien tego robić, bo nie chodzi o to, żeby było miło i przyjemnie, tylko o to, by naśladować Chrystusa.

Do księży papież apelował, by nie wygłaszali nudnych kazań. "Te niekończące się nudne homilie, z których nic się nie rozumie" - mówił. Zwracając się do przedstawicieli duchowieństwa, dodał: "Do was mówię".

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/ ... ecie_.html

Nareszcie ktoś oficjalnie to powiedział. Nowomowa kościelna jest straszna. Do tego dochodzi dziwne akcentowanie. I ta cała sztuczna pompatyczność. Beznadzieja. No ale czy ktokolwiek posłucha Franciszka?

Sugerujesz, że w dzisiejszym Kościele katolickim dogmaty mają inne znaczenie niż miały wcześniej?
Sądzisz, że w dzisiejszym Kosciele katolickim obowiązuje teoria ewolucji dogmatów?
Na jakiej podstawie?

A nie przyszło ci do głowy, że obowiązuje w nim praktyka ewolucji rozumienia tych dogmatów poprzez zdrowy rozwój doktryny, do którego niektórzy przedsoborowcy po prostu nie dorośli?