I właśnie o to mi chodzi. O uświadomienie tego faktu, że prawdziwych katolików u nas jest może z 10%.

Hmm, no to zerknijmy jak bardzo ludzie potrzebują "miszcza":



Tak jakby z każdym rokiem coraz mniej.

Ja znalazłem to:

"W sondażu padło pytanie "Czy Jan Paweł II zmienił pana(i) życie?".
57 proc. ankietowanych odpowiedziało twierdząco, przeciwnego zdania było 39 proc.,
a 4 proc. nie potrafiło wskazać jednoznacznej odpowiedzi - czytamy w portalu TVP.info."
http://www.gadu-gadu.pl/sondaz-jan-pawel-ii-zmienil-nasze-zycie
//czyli różnica jednego procenta

Nic nowego?? Zdrada!

"Natomiast jeśli chodzi o ekumenizm, wolność religijną i to, że Bóg jest jeden, a drogi do niego różne, to papież był pionierem."
http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/354695,Muniek-Staszczyk-Polacy-nie-kumali-tego-co-mowil-papiez-Jan-Pawel-II

"Dramatycznie" nonsensowne jest moim zdaniem korelowanie poziomu religijności z udziałem w beatyfikacji. Jakiejkolwiek i czyjejkolwiek, gdziekolwiek. Lubisz, Jajeczko, cyferki. Mnie to bawi, ale co tam. Ciekawe, w jaki sposób udowodnić, że istnieje związek między jeżdżeniem na beatyfikacje (policz, ile ich bywa w skali choćby pięciolecia) a poziomem czyjejkolwiek zdrowej, prawdziwej, głębokiej religijności. Im częściej jeżdżę, tym bardziej niby jestem religijna? No, śmiech.
Na razie nie znalazłam, Jajko, w Twoich postach ani śladu uzasadnienia tego związku. Zresztą tak jest w większości zakładanych przez Ciebie wątków. Stawiasz tezę, ale brak logicznego i merytorycznego uzasadnienia założeń. Sa tylko Twoje idee z cyklu: tylko udział w takiej imprezie jest dowodem na bycie prawdziwym katolikiem.... Wiesz, nawet niektóre pomysły mogłyby być ciekawe, ale "dramatycznie" brak im sensowych podstaw i dlatego nie ma jak dyskutować.
Dlaczego parę tysięcy kilometrów, możliwości czasowe, finansowe, zdrowotne mają być miernikiem czyjejkolwiek religijności? Nie mam pojęcia. Poczekam, aż wyjaśnisz ten związek.

Ehh, dramatycznie to chyba ich było DUŻO!!
Przynajmniej 1,5 mln w sumie ludzi było (chociaż mnie się wydaje, że więcej - mam porównanie z pogrzebem).
Właściwie wszędzie łaziłam próbując się wbić na plac i widziałam MNÓSTWO wszędzie polskich flag, radia powłączane po polsku, wszędzie tylko polski. Przynajmniej 1/3 całości stanowili Polacy. Włochów pewnie też 1/3 albo mniej i jeszcze było i bardzo dużo Hiszpanów. Pozostali byli w mniejszych grupkach (Ukraina, Czechy, Meksyk i inne).
O ilości nie świadczyła tylko ilość flag (chociaż było ich mnóstwo) ale też fakt, że grupy polskie były jednokolorowe (takie same czapeczki, chusty itd) więc wystarczyła jedna polska flaga otoczona kolorową 'plamą'. Większość tłumu składała się właśnie z takich kolorowych i łatwo rozpoznawalnych grup.