Nie tylko ci, ktorzy są wyniesieni na ołtarze są świętymi, bo ci są tylko dla nas przykładem. Świętych w niebie, takich cichych, których nikt nie zna, jest mnóstwo. No, ale trzeba rozumieć odpowiednio co to znaczy być świętym i wiedzieć w jakim celu wynosi się na ołtarze. Jeśli nie rozumie się tak prostej Rzeczy, nie ma co brać się za głoszenie znacznie trudniejszych pojęć, a przede wszystkim za głoszenie swojej prawdy, ktorą nazywasz Prawdą. Twoja prawda nie ma nic wspólnego z Prawdą, bo brak Tobie pokory.

Krzyśku, jaką masz pewność, że to akurat Bóg do Ciebie mówi?

Żaden prorok nie ma pewności. To jest dość silne przekonanie i im trudniejsze Przesłanie, tym to przekonanie jest silniejsze. Zostałem prorokiem w 2004 roku na rekolekcjach z Ruchem Rodzin Nazaretańskich. Od tamtej pory cały czas się uczę. No i stopniowo coraz trudniejsze rzeczy do mnie przychodzą. No ale równolegle coraz silniejsze mam przekonanie, że to, co do mnie przychodzi, to pochodzi od Boga. Zdarzało się, że jakieś argumenty trochę zachwiały to moje przekonanie ale później dostawałem objaśnienie, że jest tak, jak to do mnie przychodziło. Czasami się trochę za bardzo rozpędzam, no ale to, co do mnie przychodzi, jest bardzo spójne i praktycznie nie musiałem się wycofywać z tego, co wcześniej napisałem. No a to skutkuje coraz silniejszym przekonaniem, że jestem na dobrej drodze. No ale to wszystko nie jest dla mnie takie łatwe. No i musiałem się wyzbyć swoich własnych pomysłów ja swoją własną strategię. To wszystko, co piszę, to zwykle kwestia danej chwili. No, oczywiście wiele spraw mam już poukładanych i z tego też korzystam. No a takie powtarzanie się jest wynikiem tego, że spotykam się z niezrozumieniem i powtarzam swoje wyjaśnienia kolejnemu adwersarzowi. Jak się powtarzam, to raczej odpowiadając.

Może ten dar prorocki ktoś potwierdzić?

Krzyśku, Asienkka nie pytała o Twoje przekonanie o Twojej pewności, tylko skąd masz tę pewność. Izajaszowi Bóg oczyścił język, wargi, a Tobie co powiedział? I skąd masz pewność, że to Bóg, a nie urojenia?

Piszę już piąty rok i jeśli by to były urojenia, to dawno bym został ośmieszony w tym, co piszę. No ale nikt do tej pory nie ośmieszył tego, co piszę na podstawie Pisma. (dokładniej, to nauki Jezusa z Ewangelii albo tego, co jest w Starym Przymierzu).
No a moja odwaga takiego pisania wzięła się z tego zdarzenia:

http://prorok.phorum.pl/viewtopic.php?p=373#p373

Po prostu to było tak niesamowite wydarzenie, że nie miałem wątpliwości, że Bóg kieruje te słowa do mnie. Bez tego pewnie był nie miał takiej odwagi kwestionować w ten sposób nauczania KRK.

Hmmm, przekonanie to trochę za mało.

Moim podstawowym problemem jest to, że mniej więcej wiem, jak będzie przyjęte, to, co mam do powiedzenia. No i racjonalnie by było tak to ubrać w słowa żeby to było jakoś przyjęte, przez tych, do których mam mówić. No, wiem, jak mnie za dany post potraktuje moderacja. No ale jak zaczynam wygładzać, to zaczynam wchodzić w buty fałszywego proroka, który stara się żeby być dobrze przyjętym. Więc tak naprawdę, to nie mogę sobie tego racjonalizować. To słowo Boga ma moc przewiercić człowieka na wylot. No a wygładzanie po prostu to psuje. Wylatywałem z różnych forów religijnych często w dość krótkim czasie ale po prostu nie mogę inaczej pisać, jak to do mnie przychodzi. No i cały czas jeszcze jestem na powierzchni. No a to, że tu wróciłem, to właśnie świadczy o tym, że nie traktujecie mnie jako tego, który pisze bzdury. Zresztą, tych którzy wtedy domagali się na tym forum mojej "śmierci", to już tutaj nie ma. Mam nadzieję, że skłaniam wielu do myślenia, no a to daje nadzieję na przyszłość.

Twój podstawowy problem leży w Twojej psychice. Św. Faustyna nie miała problemu z konsultacją psychiatryczną i okazało się, że jest zdrowa. A Ty? Skonsultowałeś swoje zdrowie?

Jak zaczynałem pisać, to wtedy wydawało mi się, że taka konsultacja psychiatryczna mnie nie minie. No bo wtedy myślałem, że dopiero po zatwierdzeniu przez Kościół może to trafić do powszechnego obiegu. Dzisiaj myślę inaczej. Prawdziwy Kościół Chrystusa jest w ludziach, którzy prawdziwie uwierzyli. ten kościół nie zginie, no a ten, opierający się na tradycji zostanie zaorany przez tych, którzy nim zawładnęli i im się wydaje, że mają dość siły żeby go wykończyć. No a testowali swoje możliwości podczas zeszłorocznych Świąt Zmartwychwstania. Zrobili sobie liturgię sami dla siebie, bez nas. Być może teraz też coś szykują nam na święta. W każdym razie starają się ludziom mocno ograniczyć dostęp do Komunii.

Krzyśku, to takie masło maślane trochę...

No a jakie masło ma być? Najdziwniejsze jest właśnie to, że ludzie się dziwią, że masło może być maślane. Na tej samej zasadzie ludzie się dziwią, że Bóg może mówić do człowieka. No ale jak w to człowiek nie wierzy, to nie usłyszy, bo szacuje, że to są jego własne myśli, a z tymi, to robi, co mu jest wygodniej.

I tu jest pies pogrzebany, że dzisiaj myślisz inaczej. Konsultacja psychiatryczna nie boli, a pozwoli mieć pewność co do Twoich wizji. No, ale Ty wiesz lepiej, boś prorok

Mateczka Kozlowska tez byla pewna, ze ma wizje i dar proroctwa. Brak potwierdzenia ze strony Kosciola doprowadzil do rozlamu. Takich napuszonych samozwanczych prorokow historia Kosciola zna na peczki. Raczej nie sa pozytywnymi bohaterami.

Jezeli uwazasz, ze to plan Boga, zeby mnozyc wyznania chrzescijanskie, to zastanow sie, komu zalezy na rozlamach Kosciola. Jezusowi na pewno nie.

Ale jesli jestes pewien, ze masz racje, to zyj jak uwazasz. Tyle, ze prorokowanie na forum dyskusyjnym to srednio dobry pomysl.
Prorokuj sobie na youtubie, albo na blogu. Nie bedziesz musial meczyc sie z niewiernymi i powtarzac w kolko tego samego jako argument bez uzasadnienia innego niz twoj wymysl.

No a pierwszym, który dokonał rozłamu, był Jezus. Jego też oskarżysz, że to, co zrobił, było złe?
No a jak wolisz wierzyć w wymysły Pawła, którego Jezus w żaden sposób nie uwiarygodnił, a sporo argumentów przeciwko jego nauce przedstawiłem, to Twój wybór i Twoja odpowiedzialność.
Wtedy też kłamliwa faryzejska tradycja była dla nich ważniejsza od tego, czego uczył Jezus. Dzisiaj jest tak samo.