Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz mar 28, 2024 20:30



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 13 ] 
 Krótko o szczęściu 
Autor Wiadomość
Post Krótko o szczęściu
[img][img]http://img95.imageshack.us/img95/2169/beztytuu5aq.th.png[/img][/img]

Słowem wstępu dodam, że diagram ten powstał na lekcji religii i został stworzony przez naszego księdza katechetę. Tematem lekcji był właśnie sens życia człowieka jak widzicie w ramce. Ja jednak chcę tu wpleść swoje przemyślenia dotyczące tego co znajduje się w lewym górnym rogu diagramu. Tym co mnie ciekawi jak widzicie jest pytanie: do czego człowiek dąży? Jak i odpowiedź: szczęście. Ale nieważne. Chcę podkreślić, że analizuje tu punkt widzenia chrześcijański nie natomiast neutralny czy ateistyczny lub też ktośby pomyślał satanistyczny (choć będzie tu małe odniesienie do tej ścieżki).

Tak więc słuchając tego co katecheta mówił na lekcji od razu nauswały mi się nowe pytania bez odpowiedzi jak i pewne wątpliwości. Zauważyłem natychmiast, że coś tu zostało pominięte i trzeba tu jednak trochę dopowiedzieć aby temat zamknąć. Na pytanie do czego człowiek dąży? nie można jednoznacznie odpowiedzieć „szczęście” z chrześcijańskiego punktu widzenia. Jednak większość ludzi nie zdając sobie z tego sprawy (mimo, że są praktykującymi i wierzącymi chrześcijanami) próbują dążyć i dążą do szczęscia tylko w świetle życia ziemskiego. I tu dochodzimy do jednego z filarów satanizmu. Mianowicie przytaczam tutaj filozofię Epikura z Samos, który rozmyślał jak żyć aby stale odczuwać przyjemność, szukać jej, a sensem życia jest szczęście (materialne). Czyli reasumując wychowanie katolickie większości ludzi polega tylko na „odklepaniu” pójścia do kościoła i Ojcze nasz, ale tylko w niedziele broń Boże więcej razy. Później wraca się do panującej rzeczywistości i podążaniem za przyjemnością i szczęściem. A to z pewnością nie jest przykład prawdziwego miłującego Boga i podążającego według zasad wiary katolika. A jednak ludzie zapominają wręcz odcinają się od szczęscia, które daje Kościół. Szczęście to istnieje pod dwiema postaciami. Pierwsza rzecz to szczęście z punktu duchowego i jest to szczęście z widzenia po śmierci Boga. Bo przecież powinno tak być (ale nie jest), że całe nasze życie jest podporządkowane Bogu i przepełnione miłością do niego. Drugi aspekt miłości to szczęście, które poznajemy podczas naszej ziemskiej egzystencji i jest bardzo zbliżone. Polega (moim zdaniem) ono na trwaniu w miłości do Boga i ślepemu zapatrzeniu w jego nieomylność. Ludzie aby osiągnąć zarówno pierwszą jak i drugą postać szczęścia powinni całkowicie wyżeknąć się dóbr materialnych i pragnienia szczęścia tak przyziemnego jak choćby góry pieniędzy. Ale jak dobrze każdy wie niewielu stać na takie poświęcenie, ale przez całe życie po kroku możemy do tego stanu dążyć. Takie jest moje stanowisko w sprawie ostatniego zdania jak i całego wątku dotyczącego szczęścia, a Wasze?


Cz wrz 22, 2005 18:53
Post 
Sorry, ale czy ten temat jest dla was za mądry? :lol:


Pn paź 03, 2005 19:44

Dołączył(a): Wt lip 26, 2005 22:27
Posty: 6
Post 
Cytuj:
Takie jest moje stanowisko w sprawie ostatniego zdania jak i całego wątku dotyczącego szczęścia, a Wasze?

Aż się chce przytoczyć najsłynniejsze zdanie Augustyna:
Cytuj:
Stworzyłeś nas bowiem skierowanych ku Tobie. I niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie.

Nie jestesmy szczęśliwi, póki nie powrócimy do Boga. I tyle.
Poszukiwanie ziemskiego szczęścia jest ważne, ponieważ Bóg chce, byśmy zawsze byli szczęśliwi. Ale z drugiej storny, jest to pewien "brak poświęcenia" dla Królestwa Niebieskiego... Trudno powiedzieć :D .


Wt paź 04, 2005 17:19
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00
Posty: 747
Post 
W samym dążeniu ludzi (i pojedynczego człowieka również) do czegokolwiek, zawiera się brak szczęścia. To poczucie braku jest właśnie napędem dla szeroko pojętego życia, inaczej mówiąc „zaprogramowanym” w umysłach wszystkich istot przymusem do działania w świecie. Samo szczęście, czy to w doczesności, czy hipotetyczne w zaświatach, jest wymysłem, pretekstem, ideą i nigdy się nie spełni. Byłoby to równoznaczne z ustaniem powodów by żyć i nieustannie chcieć zaistnieć.
Powszechny brak szczęścia jest odpowiedzialny za ten odwieczny, permanentny bieg za urojonym zającem.
Natomiast ustanie pragnień (równoznaczne z ustaniem cierpienia), czyli całkowite nie dążenie już do szczęścia, zwane jest często ostatecznym wygaśnięciem, inaczej też nirwaną.
Jednak stan ten trudno określić jako „szczęście”, bo jest on niepojmowalny umysłem i nieopisywalny słowami.


Pt paź 07, 2005 20:54
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21
Posty: 2617
Post 
Dominikdano napisał(a):
W samym dążeniu ludzi (i pojedynczego człowieka również) do czegokolwiek, zawiera się brak szczęścia. To poczucie braku jest właśnie napędem dla szeroko pojętego życia, inaczej mówiąc „zaprogramowanym” w umysłach wszystkich istot przymusem do działania w świecie. Samo szczęście, czy to w doczesności, czy hipotetyczne w zaświatach, jest wymysłem, pretekstem, ideą i nigdy się nie spełni.

Nie zgodzę się z tym co piszesz, wystarczy zwykła analogia by pokazać, że nie masz racji: człowiek je aby osiągnąć stan najedzenia, ale nie znaczy to, że stan najedzenia jest nieosiągalny. Z czasem głód powraca i znów trzeba jeść by czuć się najedzonym. Podobnie jest ze szczęściem - jest osiągalne, ale delikatne. Aby trwało wymaga pielęgnacji, jak kwiat.

Magusie, szczęście daje robienie czegoś dobrego, zwłaszcza dla osób, które się kocha.

_________________
Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj


Pt paź 07, 2005 21:08
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00
Posty: 747
Post 
Szczęście, o którym piszesz nie jest prawdziwe, skoro wymaga spełnienia określonych warunków do podtrzymania swej trwałości. Ciągle jest zagrożone przemianą w swe własne przeciwieństwo. Przyprawione jest ciągłym niepokojem, że mimo troskliwej pielęgnacji rozpadnie się przy lada podmuchu. Z tego względu trudno te przyjemne i ulotne chwile nazywać szczęściem.
Poza tym te przyjemne momenty tylko dlatego odczuwamy w taki sposób, że znamy ich przeciwieństwa.
Właśnie znanymi nam przykrościami (nieszczęściami) mierzymy (oceniamy) chwile przyjemne i mylnie nazywamy to szczęściem. W takim umownym „szczęściu” zawiera się całe nieszczęście. Inaczej nie wiedzielibyśmy tego, że akurat to lub tamto należy uważać za jakieś szczęście.
Bywa i tak, że pozorne „szczęście” trwa niezwykle długo, ale i ono ma swój kres.
Bo co ma początek musi mieć też kiedyś koniec. Jest w tym ziarenko, a może nawet wielki worek nieszczęścia.
Robienie czegoś „dobrego” dla innych może być przyjemne. Jednak „dobro” mierzy się „złem” i podobnie jak „szczęście” i „ nieszczęście” jedno zawarte jest w drugim.
Pogoń za urojonymi ideami, takimi jak szczęście i dobro, jest powodem niekończących się przemian i nazywa się to życiem. Jednak nadal twierdzę, że te idee ze swej natury są utopijne.
Dążenie do nich jest w istocie dążeniem do zła i do nieszczęścia. Dlatego jedynym wyjściem jest ustanie – nirwana.


So paź 08, 2005 16:35
Zobacz profil
Post 
Piszemy o szczęsciu, ale czy szczęście jest jedyną rzeczą do jakiej dąży człowiek?
Moje zdanie jest takie, że szczęście było, jest i będzie jedyną rzeczą do jakiej dąży człowiek. Ale oczywiście mówię o szczęściu szeroko pojmowanym. Dla jednych abslolutnym szczęsciem może być zamknięcie się w monastyrze, a dla innych bogactwo i dobra materialne.


So paź 08, 2005 20:07

Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21
Posty: 2617
Post 
Dominikdano napisał(a):
Szczęście, o którym piszesz nie jest prawdziwe, skoro wymaga spełnienia określonych warunków do podtrzymania swej trwałości.

Twój tok myślenia jest absurdalny, bo na podobnej zasadzie możnaby powiedzieć, iż życie nie jest prawdziwe, bo potrzebuje odkreślonych warunków do podtrzymywania swej trwałości (pożywienia, tlenu, wody) - nonsens.
Dominikdano napisał(a):
Ciągle jest zagrożone przemianą w swe własne przeciwieństwo.

Tak, tylko to niczego nie dowodzi.
Dominikdano napisał(a):
Przyprawione jest ciągłym niepokojem, że mimo troskliwej pielęgnacji rozpadnie się przy lada podmuchu.

Zagrożeniem, ale nie niepokojem. Szczęście przygasa, gdy pojawia się niepokój.
Dominikdano napisał(a):
Z tego względu trudno te przyjemne i ulotne chwile nazywać szczęściem.
Poza tym te przyjemne momenty tylko dlatego odczuwamy w taki sposób, że znamy ich przeciwieństwa.

I czego to ma dowodzić?
Dominikdano napisał(a):
Właśnie znanymi nam przykrościami (nieszczęściami) mierzymy (oceniamy) chwile przyjemne i mylnie nazywamy to szczęściem. W takim umownym „szczęściu” zawiera się całe nieszczęście. Inaczej nie wiedzielibyśmy tego, że akurat to lub tamto należy uważać za jakieś szczęście.

Znów piszesz absurdy, sugerując jakoby istniała jedna jedyna słuszna definicja szczęścia. Różne są postacie szczęścia, dla każdego jest to coś innego.
Dominikdano napisał(a):
Bywa i tak, że pozorne „szczęście” trwa niezwykle długo, ale i ono ma swój kres.

Dzięki czemu można je docenić.
Dominikdano napisał(a):
Robienie czegoś „dobrego” dla innych może być przyjemne. Jednak „dobro” mierzy się „złem” i podobnie jak „szczęście” i „ nieszczęście” jedno zawarte jest w drugim.

To że pojęcie dobra zależy od pojęcia zła (i vice versa) nijak nie jest dowodem na to, że szczęście zawiera się w nieszczęściu.
Dominikdano napisał(a):
Pogoń za urojonymi ideami, takimi jak szczęście i dobro, jest powodem niekończących się przemian i nazywa się to życiem. Jednak nadal twierdzę, że te idee ze swej natury są utopijne.

Utopia to stan nieosiągalny, tak więc nie masz racji, bo zarówno można być szczęśliwym jak i można czynić dobro.
Dominikdano napisał(a):
Dążenie do nich jest w istocie dążeniem do zła i do nieszczęścia.

Masz coś na poparcie tej tezy?
Dominikdano napisał(a):
Dlatego jedynym wyjściem jest ustanie – nirwana.

I trwanie tak bez życia i ruchu jak kamień? Nie, dzięki.

_________________
Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj


So paź 08, 2005 21:28
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00
Posty: 747
Post 
Poćwiartowanie mojej wypowiedzi i analizowanie oddzielnych zdań nie zmieniło niczego.
Chcesz to pozostań przy własnych poglądach. Ja niewiele w takiej sytuacji mam do dopowiadania.
Może tyle tylko, że Jezus nie zalecał dążenia do szczęścia, do poszukiwania go (...niech krzyż swój weźmie i niech mnie naśladuje...) bo błędne to jest dla człowieka koło, gonitwa za mrzonkami w labiryncie bez wyjścia.
Należy zgodnie z Jego nauką „...zaprzeć samego siebie...”, to znaczy - odrzucić egoistyczne pragnienia poprawiania świata sobie i innym, i zdać się na to co jest tu i teraz (los – czyli karmę), będące skutkiem naszych przeszłych czynów. Jednak nikt Jego słów dzisiaj w kościele nie pojmuje. Ślepi ślepych wiodą wprost do rowu, i to z pobożną pieśnią. Paranoja.
Nirwana zaś jest prawdziwym życiem, a to co sądzisz o zjawiskowym życiu jest urojeniem, jest właśnie brakiem życia, to martwota. Ale tego też nie pojmiesz. Umarli niczego nie wiedzą o życiu, a myślą naiwniacy, że żyją.
„Kto chce być moim uczniem niech idzie za mną, a umarłym zostawcie grzebanie ich umarłych /cytaty z pamięci, ale sens zachowany/
I tak od zawsze, odwiecznie jedni drugich do piachu wrzucają, wierząc naiwnie, że żywi kiedyś z dołu wstaną. To są biedni szaleńcy.


N paź 09, 2005 10:11
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21
Posty: 2617
Post 
Dominikdano napisał(a):
Może tyle tylko, że Jezus nie zalecał dążenia do szczęścia, do poszukiwania go (...niech krzyż swój weźmie i niech mnie naśladuje...) bo błędne to jest dla człowieka koło, gonitwa za mrzonkami w labiryncie bez wyjścia.

Jezus zalecał czynienie dobra, a jak już mówiłem - to przynosi szczęście. Chrystus przynosił pocieszenie i ulgę, w nim ludzie odnajdywali i odnajdują drogę do szczęścia.
Dominikdano napisał(a):
Należy zgodnie z Jego nauką „...zaprzeć samego siebie...”, to znaczy - odrzucić egoistyczne pragnienia poprawiania świata sobie i innym, i zdać się na to co jest tu i teraz

Słabo rozumiesz Pismo - zaprzeć się samego siebie to zwalczyć to co w sobie złe, wyprzeć się egoizmu. Nie ma tu zaprzeczenia zmieniania świata na lepsze.
Dominikdano napisał(a):
Jednak nikt Jego słów dzisiaj w kościele nie pojmuje.

W przeciwieństwie do Ciebie :roll: :lol:
Dominikdano napisał(a):
Nirwana zaś jest prawdziwym życiem, a to co sądzisz o zjawiskowym życiu jest urojeniem, jest właśnie brakiem życia, to martwota. Ale tego też nie pojmiesz. Umarli niczego nie wiedzą o życiu, a myślą naiwniacy, że żyją.

I co, poczułeś się dowartościowany, przyjacielu? Wysnuwaniem twierdzeń, których nie potrafisz poprzeć nic nie zdziałasz. Możesz mnie sobie nazywać umarłym i mówić jak to nic nie wiem o życiu, tworzyć sobie własne pojęcia i wmawiać, że życie to nie życie, ale to jest działanie najzwyczajniej w świecie pozbawione sensu.
Dominikdano napisał(a):
„Kto chce być moim uczniem niech idzie za mną, a umarłym zostawcie grzebanie ich umarłych /cytaty z pamięci, ale sens zachowany/

Jeśli myślisz, że możesz własną definicję umarłych podciągnąć pod te słowa Chrystusa, to jesteś w błędzie.
Dominikdano napisał(a):
I tak od zawsze, odwiecznie jedni drugich do piachu wrzucają, wierząc naiwnie, że żywi kiedyś z dołu wstaną. To są biedni szaleńcy.

Acha... :roll:

_________________
Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj


N paź 09, 2005 10:46
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt gru 23, 2003 0:41
Posty: 4100
Post 
Dominikdano napisał(a):


Może tyle tylko, że Jezus nie zalecał dążenia do szczęścia, do poszukiwania go (...niech krzyż swój weźmie i niech mnie naśladuje...) bo błędne to jest dla człowieka koło, gonitwa za mrzonkami w labiryncie bez wyjścia.
Należy zgodnie z Jego nauką „...zaprzeć samego siebie...”, to znaczy - odrzucić egoistyczne pragnienia poprawiania świata sobie i innym, i zdać się na to co jest tu i teraz (los – czyli karmę), będące skutkiem naszych przeszłych czynów. Jednak nikt Jego słów dzisiaj w kościele nie pojmuje. Ślepi ślepych wiodą wprost do rowu, i to z pobożną pieśnią. Paranoja.
Nirwana zaś jest prawdziwym życiem, a to co sądzisz o zjawiskowym życiu jest urojeniem, jest właśnie brakiem życia, to martwota. Ale tego też nie pojmiesz. Umarli niczego nie wiedzą o życiu, a myślą naiwniacy, że żyją.
„Kto chce być moim uczniem niech idzie za mną, a umarłym zostawcie grzebanie ich umarłych /cytaty z pamięci, ale sens zachowany/
I tak od zawsze, odwiecznie jedni drugich do piachu wrzucają, wierząc naiwnie, że żywi kiedyś z dołu wstaną. To są biedni szaleńcy.


"W każdej chwili uwielbiaj Pana Boga i proś Go, aby drogi twoje był proste i aby doszły do skutku wszystkie twoje zamiary i pragnienia, ponieważ żaden naród nie posiada mądrości, lecz wszystko co dobre daje sam Pan..." (Tb 4; 19)

Oczywiście, że mamy dążyć do szczęścia - tylko do tego trwalego i prawdziwego.
Jest Szczęście i szczęście - od nas zależy, które wybierzemy....

_________________
Mądremu tłumaczyć nie trzeba, głupi i tak nie zrozumie.


N paź 09, 2005 10:51
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00
Posty: 747
Post 
Jeśli tak pojmujecie szczęście, to życzę Wam byście je osiągnęli.
Kiedy już się to stanie, to mniemam, że nie ukryjecie tego przed innymi.
Sam chętnie posłucham. Nie należy chować światła pod korcem.

To co mogłem dla Was zrobić – czyli powiedzieć prawdę, zrobiłem.
Nie musicie jej jednak przyjmować. Wasza rzecz co z tym zrobicie.
Żegnam i życzę powodzenia.


N paź 09, 2005 12:17
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lut 22, 2005 23:45
Posty: 3638
Post 
cyt"jest szczęście i szczęście" - słuszne słowa Asienkka


ludzie nie tylko maja różne pojęcia szczęścia bo im sie tak chce uwidzieć i niby rzecz gustu
ale jeszcze ich moralność wskazuje na to co dla nich piękne
dla zboczeńca pieknym jest homoseksualizm np
czy wie że grzeszy to różna sprawa...
mi chodzi o to że i sataniści maja swoje pojęcie szczęścia zupelnie innego podejżewam od naszego katolickiego



Cytuj:
Ludzie aby osiągnąć zarówno pierwszą jak i drugą postać szczęścia powinni całkowicie wyżeknąć się dóbr materialnych i pragnienia szczęścia tak przyziemnego jak choćby góry pieniędzy. Ale jak dobrze każdy wie niewielu stać na takie poświęcenie, ale przez całe życie po kroku możemy do tego stanu dążyć.


kolejną osobę muszę rozczarować
katolicki pogląd wcale nie odrzuca dążenia do szczęścia cielesnego
chodzi tutaj tylko o małą kwestię pierwszeństwa
po prostu o to żeby szczęście i przyjemność czy co tam innego ale materialnego nie było przed sprawami duchowymi
tak aby cielesne sprawy nie przysłaniały tych duchowych
wtedy wszystko jest w porządku

_________________
Niech żyje cywilizacja łacińska !!!

więc śpiewaj duszo ma... BÓG JEST MIŁOŚCIĄ...


Cz paź 27, 2005 21:25
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 13 ] 

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL