Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz sie 07, 2025 18:03



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 23 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2
 Posiadanie własnych (także chrześcijańskich) wartości a inni 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn maja 04, 2009 6:10
Posty: 179
Post 
Dlatego właśnie istnieją podziały. I z tego powodu wszczyna się wojny. Stoi pomiędzy nami ścianka, której nie da się przekroczyć, niestety. Ale postaram się już nie powtarzać, że wyznawca islamu czy żyd, albo mnich tybetański powie dokładnie to samo, co ty. Różnica byłaby tylko taka, że ty jesteś święcie przekonany o swojej racji, a on o swojej. Ty święcie wierzysz w swojego Boga, on święcie wierzy w swojego(albo w jego brak). Ty podświadomie wiesz, że jesteś lepszy albo masz większe szczęście, bo znasz Prawdę, on myśli w ten sam sposób.
Tylko już nie odpisuj na to, jeśli masz się powtarzać.

Co sądzisz o wszystkich ludziach, którzy nie wierzą w katolickiego Boga, albo w ogóle nie mają Go w swoim światopoglądzie? Nie musisz odpowiadać. Czy uważasz, że nie odkryli oni Boga przez niedbalstwo, albo że wypierają Go ze świadomości? Czy też dopuszczasz możliwość, że szczerze,uczciwie i głęboko są przekonani w to, co wierzą lub nie wierzą oni sami?

Piszesz o tym, co podpowiada Ci istnienie Boga. Ja wiem, że jestem uprzedzony i zrażony przez KK, ale też nieistnienie Boga-twórcy świata, podpowiada mi swego rodzaju intuicja:). Doświadczenie też. Sumienie, jeśli istnieje, wołało we mnie, bym przestał praktykować i w końcu wybrał Boga świadomie i dobrowolnie. Wybrać dobrowolnie, czyli, że mam możliwość odrzucić w ogóle koncepcję jego istnienia. Tak więc już katolikiem nie jestem, przez sumienie:).

Cytuj:
Niemniej np. zło aborcji nie wynika z katolicyzmu, a z tego, że nie wolno umownie ustalać granicy życia, że nie wolno przerywać życia po zaistnieniu skutku.


Dlaczego nie wolno przerywać życia po zaistnieniu skutku? Z czego wynika to przekonanie? Mówisz, że nie z katolicyzmu. To z czego je bierzesz? Bo ja nie wiem, z czego to wynika.

Swoją drogą, tak na marginesie( to jest mój pogląd), jak zgwałcą nastolatkę, to ja uważam, że aborcja jest wskazana. KK tak nie uważa, KK stawia byt, istnienie ponad wszystko. A moim zdaniem należy zezwolić w takim przypadku na aborcję, żeby nie zniszczyć życia tej nastolatce. Bo takie coś już ją naznacza na całe życie. Fajnie jest wychowywać dziecko z gwałtu. Szkoła idzie na drugi bądź trzeci plan, marzenia odchodzą w niepamięć, wolność i młodość spalona. A na koniec matka powie swemu dziecku, że pochodzi z gwałtu. Urocze, nie? I to jest właśnie cały katolicyzm, i właśnie zło aborcji wynika z katolicyzmu, bo KK ma ZUPEŁNIE INNY PUNKT ODNIESIENIA niż ja lub Pan Zbyszek z gazowni. Dla KK aborcja jest zła, bo szkodzi życiu wiecznemu. Gdy masz w zanadrzu życie wieczne, jumiku, nawet te całe aborcje, eutanazje, prezerwatywy można przełknąć i odrzucić je bezwzględnie. Nie jest tak? A dla tej nastolatki? Taki sam plan. Trafił się gwałt, więc: tutaj będziesz miała gorzej, pocierpisz(kto nie cierpi?), a potem do nieba. Ale spróbuj sobie chociaż wyobraźić, jumik, to nie grzech, spróbuj sobie wyobrazić, że nie każdy wierzy w twojego katolickiego Boga i nie każdy ma takie "dalekosiężne plany". Ja uważam, że ta nastolatka powinna dokonać aborcji, by żyć normalnie. Co jest wyżej: jej życie, żywego, czującego, młodego człowieka, czy zarodka, o którym nawet nie wiemy, czy ma świadomość? Czy zarodek można nazwać już człowiekiem, jeśli nie wiemy, czy czuje, czy wie, co jest grane? Wyobraź sobie, że są sumienni, porządni ludzie, dla których ważniejszym jest, by ta nastolatka powróciła po gwałcie do równowagi psychicznej, by wyleczyła się ze wstętu do mężczyzn, do odbywania stosunku, by była w stanie się uczyć, pomimo tego dramatu. Czy taka dziewczyna ma przy tym jeszcze czas na wychowywanie? I czy jest przygotowana na to? I czy to dar- to jej dziecko, nowe życia- czy nazwiesz to darem od Boga? OK. Kończę. Na koniec: czy nadal będziesz się upierał, że zło aborcji nie wynika z katolicyzmu?


Pn sie 03, 2009 22:37
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47
Posty: 12979
Post 
Ścianka
Niewiele mi odpasałaś więc teraz jednak się wtrącę jeszcze... Ścianko (ech, ten nick nie sugeruje płci męskiej), czy Ty nie masz aby uprzedzeń wobec wierzących? To co napisałeś dotyczy również mnie. I chce odpowiedzieć: nie, nie czuje się lepszy od kogokolwiek z racji mojej wiary i uważam że to dziwaczny zarzut, w dodatku sformułowany tak jakbyśmy naprawdę czuli jakąś, nawet podświadomą wyższość. Nie jest tak z prostego powodu - bo to jest mi dane, ja sam z siebie nie wygenerowałem wiary, tej nauki, nie mam zatem żadnej zasługi aby się szczycić tym w co wierzę. Ktoś mi głosił Ewangelię tak że ją przyjąłem zarówno dzięki wychowaniu jak i ludziom których spotkałem. Gdyby nie to nie byłby wierzący więc gdzie tu powód aby czuć się lepszym, to jest pycha. Powiem Ci co czuje, jest to odpowiedzialność jaką mam na sobie. Gdy porównam wysiłki św. Pawła i moje, to przegrywam sromotnie. Nie ważne że był to św. Paweł, jego słowa są aktualne dla każdego:

1 Kor 9:16
Nie jest dla mnie powodem do chluby to, że głoszę Ewangelię. Świadom jestem ciążącego na mnie obowiązku. Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii!


Nawet to głoszenie nie było powodem do chluby, dla nas to swoisty obowiązek, coś za co możemy być rozliczeni. Nasza wiara to nie radosne bieganie po łące bo my już wierzymy i jesteśmy fajni.

_________________
Pozdrawiam
WIST


Pn sie 03, 2009 23:03
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn maja 04, 2009 6:10
Posty: 179
Post 
Ok, niemniej jakaś świadomość jest, że ty znasz Prawdę, a wielu innych nie. Nie musisz się wywyższać, ale jakaś świadomość jest.


Wt sie 04, 2009 7:05
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47
Posty: 12979
Post 
Dziwnie to napisałaś, jak nie tak to inaczej, jak się okazuję że nie czujemy się lepsi to przynajmniej niech będzie że mamy świadomość że tu jest prawda. Ale to akurat jest ok, mamy świadomość i to pełną tego faktu. Mamy też świadomość że inni w swoich przekonaniach nie błądzą jedynie, ale też rozumieją potrzebę dobra, poszukują tej prawdy, wierzą że jest ktoś ponad, są ludźmi refleksji i szacunku. Mój świat nie jest czarno biały - ja mądry i reszta świata. Jest wiele stopni przynależności do Kościoła, paradoksalnie nawet tych którzy formalnie w nim nie są. Tylko że teraz to jest już tylko truizm, który wynika z naszej wiary i pisałem o tym dość wyraźnie, bo wyraźnie mamy na sobie odpowiedzialność za głoszenie tej prawdy innym (i tu kolejny truizm) bo inni mogą jej jeszcze nie znać. Nie wychowujesz dziecka aby mu pokazać jaka mądra i silna jesteś, ale w trosce o jego rozwój, bo tego wychowania potrzebuje niezbędnie. Nie głosisz aby pokazać swoją mądrość i pobożność, ale dlatego że chcesz dzielić się z innymi dobrą wieścią o Jezusie. Biorąc pod uwagę jak często świat nie docenia tej nauki, jasnym staje się że nie robimy tego dla wlasnje przyjemności, ale raczej że świadomości że to jest prawda dla każdego i ona wyzwala. Można się zatracić i czuć pychę, można do ewangelizacji podłączyć swoje żądze, można ulec pochwałom i stać się na nie podatnym. Jasne że wszystko to można, ale to nie jest nasza norma do której mamy dążyć.

_________________
Pozdrawiam
WIST


Wt sie 04, 2009 12:31
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn maja 04, 2009 6:10
Posty: 179
Post 
Dzięki za odpowiedź. Już myślałem, że nawet tej świadomości nie ma. OK.

Aha, zapomniałem odpowiedzieć na twoje pytanie. Mam aby uprzedzenia wobec wierzących, wobec religii i jestem do niej zrażony. Ale podejdźmy do tego mądrze. Skoro jestem tego świadom, to znaczy, że nie jestem tym zaślepiony, nie?

Cytuj:
Ale to akurat jest ok, mamy świadomość i to pełną tego faktu. Mamy też świadomość że inni w swoich przekonaniach nie błądzą jedynie, ale też rozumieją potrzebę dobra, poszukują tej prawdy, wierzą że jest ktoś ponad, są ludźmi refleksji i szacunku. Mój świat nie jest czarno biały - ja mądry i reszta świata. Jest wiele stopni przynależności do Kościoła, paradoksalnie nawet tych którzy formalnie w nim nie są.


Jak byłem wierzącym, też tak myślałem: inni ludzie wyczuwają, że ktoś tam jest, że unikają spojrzenia prawdzie w oczy. Kiedy już nie wierzę, widzę to inaczej. Ludzie nie unikają prawdy, czy Boga. Każdy z pojedyncza nie unika niczego, żadnej religii, żadnej filozofii. Nie. Każdy wierzy lub nie wierzy na swój sposób, w swoją filozofię, bądź po prostu w tą, którą serwuje któraś z religii. Wierzy tak jak Ty czy jumik, i w tym widzi Prawdę. I powtórzę się, że ci "inni" mogą mówić to samo o swoich przekonaniach, co jumik. Też może im to mówić sumienie, doświadczenie, lata medytacji bądź studiów, itd. Też mogą mówić, że widzą w swoich poglądach Prawdę, a inni dotykają jej tylko szczątkowo.
Ja mógłbym rozmowę uznać za skończoną, chyba, że ktoś coś jeszcze dopisze. Dzięki.


Wt sie 04, 2009 16:16
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47
Posty: 12979
Post 
Nie wątpię w to że inni tez są święcie przekonani że to w co wierzą jest prawdziwe. Jaki jednak z tego wniosek? Chyba tylko taki że warto być trochę otwartym i badać. Nie jesteśmy zamknięci, właśnie dlatego że są inni ludzie mamy dialog z nimi dla porozumienia, oraz dla poszukiwania kto ma rację. Wiara nie wzięła się znikąd, ale opiera się na zaufaniu.

_________________
Pozdrawiam
WIST


Wt sie 04, 2009 17:19
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lis 14, 2008 3:48
Posty: 226
Post 
Ścianko! Moje poglądy nie są w 100% zbieżne z katolickimi. Podobnie jak Ty wyobrażam sobie, że na świecie jest przynajmniej 12 Prawd - tyle ile było apostołów. Nawiązując do Twojej nomenklatury kolorystycznej, to jest trochę tak jak ze światłem Słońca rozszczepianym przez pryzmat. Chociaż światło jest jedno (białe), to widzimy wiele barw (całe spektrum). Oczywiście można powiedzieć, że "Białe Światło powierzyło Czerownej Barwie misję przekazania Prawdy o Białym Świetle". Można też zauważyć, że "Białe Światło zakrzyknęło do Czerwonej Barwy: 'Odejdź ode mnie Szatanie' ". Wszystko zależy który cytat widzimy, a którego nie.

A i historia nowożytna pokazuje że "Czerwona Barwa" wiele razy się pomyliła w przekazywaniu Jedynej Prawdy. A przyczyną pomyłki była zazwyczaj nadmierna doktryna ideologiczna stojąca w sprzeczności z faktami. Czerwona Barwa oczywiście przyznała sie do pomyłki - z drugiej strony ciekawe, że mimo posiadanie własnego obserwatorium astronomicznego, to aż 359 lat zajęło jej ustalenie, że Galileusz (stronnik Niebieskiej Barwy) miał jednak rację. W swym uporze, że Ziemia jest płaska i oparta na czterech krokodylach, które to zkolei stoją oparte o cztery słonie, Czerwona Barwa trwała nawet wtedy gdy człowiek zostawił pierwszy ślad nogi na księżycu. Z przykrością odnotowuję, że niewiele zmieniło sie w dziedzinie doktryny ideologicznej od tamtych czasów. I znów słyszymy, że homoseksualizm to choroba, chociaż wg światowej psychologii takową przestała być prawie dwie dekady temu. I że antykoncepcja NPR-owa jest dobra, a antykoncepcja gumkowa jest zła (bo uprzedmiotowia kobietę - nie za bardzo wiem o co chodzi, wg mnie NPR uprzedmiotowia mężczyznę każąc mu czekać jak pies na kość, ale to już temat na całkiem inną dyskusję). W każdym razie przeprosiny Czerwonej Barwy w tej kwestii przypadają wg moich obliczeń dopiero na rok ok. 2350. Tyle odnośnie kwestii że niebo jest jedynie i słusznie niebieskie.

Ale co do aborcji Ścianka to się z Tobą nie zgodzę. Wyobraź sobie, że Twoja mama jest ofiarą gwałtu i Ty miałbyś się nigdy nie narodzić, bo Twoja mama nie miała tak "dalekosiężnych planów" (dotyczących Zbawienia). To przecież nie Twoja wina, że Twój ojciec był dewiantem. Skoro się począłeś, to masz prawo do życia, do przeżywania tego wszystkiego co przeżyłeś. Z drugiej strony wcale nie znaczy, że dana nastolatka musi wychowywać to dziecko, przecież może zostawić je w szpitalu, także obsuwa będzie zaledwie miesięczna. Jeśli dobrze się ułoży i spotka się z życzliwością nauczycieli, to nie zawali nawet roku w szkole.

Poza tym, może to niezbyt poprawne politycznie co powiem, ale uważam że 70% nieszczęść tego typu (zgwałcenia) dałoby się uniknąć. Kiedy młoda kobieta nadmiernie eksponuje swoje zbyt młode jeszcze wdzięki (na przykład w klubie czy na dyskotece), to w pijanym osobniku (w którym buzują hormony) budzi się zwierz. 15-letnia dziewczyna ze spódniczką ledwie zakrywającą stringi (które już praktycznie niczego nie zakrywają) i z dekoltem do pępka staje się automatycznym celem pijanych młokosów, których moralność wzmocniona procentami nie wyklucza gwałtu czy nawet gorszych rzeczy. Oczywiście można podnieść, że każdy ma prawo ubierać się tak jak chce. Można też stwierdzić, że człowiek ma prawo pójść na Bronx w Nowym Jorku i powiedzieć to co jest powszechnie znanym faktem, lub jak kto woli statystyką: "Większość czarnych z getta to bezrobotni lenie skonfliktowani z prawem, handlujący narkotykami, albo/i zażywający narkotyki". Człowiek ma prawo, tylko korzystanie z tego prawa może zrodzić nieszczęście. A po fakcie dochodzenie sprawiedliwości jest czasem bezsensowne.

Mam nadzieję, Ścianko, że odbierzesz dokładnie to, co próbowałem Ci przekazać. Bez politycznie poprawnych ściem.

A co do reszty 30% zgwałconych dziewczyn, które nie kusiły losu, to uważam, że jest tu dużo miejsca na chrześcijańskie miłosierdzie. Szkoda że jedyną zauważalną działalnością Kościoła w tej kwestii są domy samotnych matek - rozwiązanie dla marginesu, nie dla normalnych, uczciwych dziewczyn, które doświadczyły niezasłużonego zła i które nie zasługują by traktować je jak margines.


So sie 08, 2009 14:03
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn maja 04, 2009 6:10
Posty: 179
Post 
Ja modyfikuję swoje poglądy, myślenie bardzo często, i jeśli chodzi o aborcję, to może i masz rację, pełną rację. Poza tym, raczej nie pisałem o usuwaniu ciąży, by pokazać swoje zdanie, ale w innym celu, który służył pokazaniu czegoś w dyskusji.

W szatana, który miał zwieść ludzi na manowce i w piekło nie wierzę, ale mogę zrozumieć o co ci chodzi. Piszesz, że 70% zgwałconych same kusiły licho. Nie wiem skąd masz te dane, ale brzmi to sensownie.

Generalnie zgadzam się z twoją wypowiedzią. Chociaż ja wolę nie popadać w żaden kolor, ani chrześcijański, ani buddyjski, ani żydowski. Najwyżej będę sobie je mieszał, dodawał coś do SWOJEJ barwy. Jeśli podążasz drogą buddysty, stajesz się buddystą, jeśli podążasz drogą chrześcijanina, jesteś chrześcijaninem, jeśli podążasz swoją drogą, jesteś sobą. Kompletnie wolny od etykietek, i jednocześnie czerpiący z wszystkiego, jeśli to możliwe. (Najbardziej odpowiada mi filozofia Zen, a także pomysł Samowolnego Rozwoju Duchowego.)


So sie 08, 2009 17:04
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 23 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL