Ależ J99, co to są za jakieś polityczno-pijarowe kalkulacje, kiedy mowa Wasza ma być Tak, Nie? Skoro wiadomo, że to są kalumnie, fantazje niezdrowe jakieś, to "da" to coś czy nie "da" (a kto to może ostatecznie wiedzieć?)- trzeba Wam to ogłosić bez ociągania, by nie gorszyć wielu.

No chyba, że istnieją jakieś wątpliwości?

A skąd kuria ma wiedzieć że to niewątpliwa prawda? Ma kuria własny aparat dochodzeniowo - śledczy, aby to ustalić? A z możliwością że to zaplanowana prowokacja, (rzucić wyglądające na niewiarygodne oskarżenie, czekać na oficjalne zaprzeczenie i z triumfem wtedy wyciągnąć dowody) też kuria musi się liczyć.

Wielomówni też nie powinniśmy być



Nic to nie da w kwestii "niegorszenia wielu", a raczej przeciwnie - zaraz zaczną się głosy, że Kościół znowu ukrywa Prawdę i, zamiast poczekać na wyrok, sam go wydaje I zgorszenie gotowe

Czyli jednak pilaster dopuszcza możliwość, że to nie są fantazje seksualne, ba, że nawet jakieś dowody mogą istnieć?

Skoro są dowody, to dlaczego nie przekazano ich stosownym organom?

Policja zatrzymała mężczyzn podejrzanych o napad na plebanię. Wśród odebranych im łupów funkcjonariusze znaleźli m.in. pendrive z dziecięcą pornografią - informuje TVN24. Do zdarzenia doszło w powiecie ostródzkim (woj. warmińsko-mazurskie). Ksiądz z tej plebani był już karany za przestępstwo związane z pedofilią.


http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/ ... BoxWiadTxt

Oczywiście jest to kolejny atak na Kościół, a kompromitujące materiały zostały oczywiście podrzucone.
Ciekawe czy teraz dobrodziejowi odwieszą zawiasy i wsadzą do jakiejś grupowej celi??

Jest to bardzo prawdopodobne.




Oczywiscie nie. Bo nijak nie da się dowieść, że materiały z pendrive należały do niego.

Oczywiście że się da. Wystarczy zapytać. Przecież ksiądz nie popełni świadomie grzechu kłamstwa, nieprawdaż?

Czyli jak odpowie, że to nie jego, to jajko mu uwierzy i napisze że nalezy sprawę zamknąć.

Ależ skąd. Jeśli się przyzna, trzeba mu uwierzyć i spraw(c)ę zamknąć. Jeśli zaprzeczy, trzeba spróbować dowieść innymi metodami, że pendrive był własnością księdza dobrodzieja lub też że został podrzucony. Ale zacząć trzeba od zapytania osoby zainteresowanej. Nie wierzę, by kapłan, zwłaszcza katolicki, mógł zgrzeszyć przeciw ósmemu przykazaniu! Wszak naucza, że to grzech, to sam go chyba nie popełni?

Nie da się ustalić kiedy konkretne dane zostały umieszczone na takim nośniku?

Chyba nie. O ile się nie mylę, to wszelkie daty związane z plikami można modyfikować. Z drugiej strony można poddać analizie umiejscowienie plików na nośniku i jeżeli np. są na nim najpierw homilie, potem porno dziecięce, a następnie kazania - kompletne pliki, nawet całe katalogi, bez pofragmentowania, to można przypuszczać, że w takiej kolejności zostały wgrane. No ale przecież każdy mógł to wgrać. Ciężko będzie chyba coś tu udowodnić. No chyba, że znalazłyby się tam materiały, których złodziej i ewentualny prowokator nie mógł mieć - np. prywatne zdjęcia z aparatu dobrodzieja, którego to aparatu nie było na plebanii w chwili włamania i który to aparat nie został skradziony dobrodziejowi wcześniej. Niemniej to trudna sprawa. Raczej poszlakowa. Ale jeśli sprawdzić u dostawcy internetu, na jakie strony dobrodziej wchodził i czy nie ściągał z nich jakichś wesołych fotek, to to już by było coś. To raczej trudno podrobić. Choć oczywiście prowokatorem może być pracownik takiej firmy chcący pogrążyć dobrodzieja. Wszystko jest możliwe. Zapytaj pilastra. On zaraz wytoczy swoje 3 sigmy i to udowodni.

Niestety karane jest samo "posiadanie" lub "przechowywanie". Wystarczy więc dowieść, że je świadomie posiadał lub przechowywał, nie musiały być jego. Jak to się w praktyce robi, nie wiem, ale pewnie coś praktyka wymyśliła, żeby przepis nie umarł.



Jajko uważa, że księża nie grzeszą?



A dlaczego miałby nie móc?



Czasem ludzie mówią jedno, a robią drugie - Jajko jest doskonałym przykładem

Dlaczego miałby nie móc? Bo mu Jezus, w którego wierzy, zabrania?

Bo przecież możliwość że jest niewinny w ogóle nie wchodzi w rachubę

Jak sie nie przyzna, to trzeba go tak długo namawiać, aż się przyzna.