Właśnie nie - posiada ten, kto włada w sensie faktycznym. Dlatego w postępowaniach o ochronę posiadania w ogóle nie bada się stanu prawnego.

Sorry, ale to dalej pozostają kruczki prawne nie mające przełożenia na rzeczywistość, ponieważ przypadków, które wieszczysz, o ile nam obu wiadomo nie odnotowano. Nie wierze w aż taki idiotyzm prokuratury, by pomijając oskarżenie prawnego właściciela z miejsca oskarżyła czasowego dysponenta, który dostarcza daną rzecz na Policję.

Sądy i prokuratury w Polsce działają fatalnie, to prawda, ale nie aż tak aby znalazcę księżowskiego porno z dziećmi oskarżać o posiadanie porno z dziećmi. Bez przesady. Jakieś granice absurdu nawet w naszych sądach istnieją.

Idiotyzm? Mamy w kodeksie karnym przestępstwo posiadania i uzyskania dostępu do zdjęć pedofilskich i mamy osobę, która przychodzi na Policję z telefonem, zawierającym takie zdjęcia. Ona jedynie TWIERDZI, że telefon jest ukradziony, że go znalazła, że te zdjęcia już tam wtedy na nim były itp. To są jedynie jej oświadczenia, podczas posiadanie przez nią tych zdjęć jest niezaprzeczalnym faktem. Tego nie można (no, nie powinno się) nie sprawdzić. I nikt nie mówi o oskarżeniu - jednak co najmniej z przesłuchankiem u prokuratora trzeba się liczyć

I znów towarzysz jajko (na polecenie politbiura?) miesza myślowo dwie rózne sytuacje. Pierwsza, kiedy ktoś przypadkowo wszedł w posiadanie jakiegoś nośnika (płyty, pendrive, etc) i po prostu na niego zajrzał, i druga, kiedy "przypadkowy znalazca" wie, że na nośniku jest dziecięca pornografia (czy przynajmniej że jest coś nielegalnego) i ma polecenie aby to coś "przypadkowo" znaleźć.



No właśnie. Znów mamy rzekomą dziecięcą pornografię trzymaną ...na telefonie (który łatwo może być zgubiony lub ukradziony) bez żadnych zabezpieczeń (nawet kodu PIN!) i "przypadkowego znalazcę", który "przypadkowo rutynowo przeglądał zdjęcia"

Ten schemat musi być gdzieś ustalony odgórnie i tylko lekko retuszowany z każda kolejną historyjką



Bo wiadomo, że jak ksiądz, to pedofili i na pewno "posiadał'. Bo każdy ksiądz to pedofil.

Taaa, to wina Tuska.

PIN jeszcze jakoś można zrozumieć, być może (szczęśliwym trafem) telefon był włączony. Ale to nie jest jedyny sposób zabezpieczenia. Właśnie sprawdzam opcje mojego telefonu - mogę go zaszyfrować, mogę zaszyfrować samą kartę pamięci, poza tym mogę zmienić ustawienia ekranu blokady tak, żeby nie wystarczyło same przeciągnięcie (np. zabezpieczyć odblokowanie hasłem). I niewątpliwie, gdybym był pedofilem i zechciał trzymać zdjęcia na telefonie, użyłbym wszystkich możliwych sposobów.. no ale, jak już ustaliliśmy wcześniej, pedofile to idioci, nawet ci z wyrokami, którzy doskonale wiedzą, jak wpadli wcześniej

Ci, którzy tak łatwo wpadają, to idioci. Ci sprytniejsi, którzy zaszyfrowali telefon, nie wpadają, nawet jak go zgubią.
Wniosek: widzimy tylko czubek góry lodowej tego obrzydliwego zjawiska wszak stan duchowny od zawsze był dobrze wykształcony.

Tym bardziej, ze w innej sytuacji, każdy jajko mógłby ukraść dowolnemu klesze pendrive, czy telefon, wgrać na niego dziecięcą pornografie, a następnie z triumfem zanieść na policję, że "przypadkowo przy rutynowym przeglądaniu znalazł"

Ja uważam, że nawet mało rozgarnięty pedofil zorientowałby się, że powinien się chociaż próbować ukrywać (zwłaszcza, jeśli jest księdzem). Już średnio zorientowany wpadłby na to, że zdjęć lepiej nie trzymać na kompie (tym bardziej na telefonie), tylko np. na płytach (kompa mogą ukraść, płyty raczej zostawią). Ale to moje zdanie

Też tak uważam. I pewnie zdecydowana większość próbuje ukrywać, a wpadają tylko totalni idioci. Dlatego widzimy tylko czubek góry.

Myślę, że po to pracują dla Policji biegli, by ustalili, kiedy materiały zostały na nośnik wgrane i z czyją wersją się to pokrywa.



Cóż, jeśli nie uda się ustalić właściciela przedmiotu, niewykluczone, że Policja zainteresuje się obywatelem, fakt. Choć podejrzewam, że kwestia w jakim celu posiadacz takiej pornografii sam zanosi ją na Policję pozostałaby nader intrygującą.



Za posiadanie narkotyków niemal zawsze dostaje się zawiasy, a jednak sporo ludzi za to finalnie siedzi. Zgadnij czemu? I nikt się jakoś nie dziwi.

Taa, biegli dostaną taki wniosek po miesiącu, badać będą następne trzy miesiące, a w tym czasie ty zaliczysz kilka miłych wizyt na Policji i prokuraturze Naprawdę chciałoby ci się w to bawić? Nie lepiej po prostu nie przeglądać zawartości znalezionego telefonu?



Bo myśli tak, jak JedenPost: "ooo, telefon, ooo księdza, wgram na niego swoje zdjęcia pedofilskie i narobię mu niezłego bigosu, przecież prokurator nie jest takim idiotą, żeby wpadł na to, że sam je wgrałem!"



Cóż, nie zablokujesz hasłem własnych kieszeni..

Czyli zostawić go gdzie leżał, a najlepiej wcale nie dotykać? Bo przecież przeglądanie nie zrobi różnicy. To samo z portfelem, bo kto wie, czy nie leżą w nim nielegalne narkotyki?



Materiałów w telefonie (skutecznie) też raczej nie.

A jak znajdziesz portfel, to nie szukasz w nim dokumentów by namierzyć właściciela? A jak tam będzie fotka nagiego cherubinka w objęciach pana z koloratką (którą oczywiście sam spreparowałeś i podrzuciłeś - zdaniem jednego starszego pana)? To już idziesz siedzieć?? Nie popadajmy w przesadę.