Obraz Kościoła w świecie *.
Autor |
Wiadomość |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Obraz Kościoła w świecie *.
.Julka, powiesz ile masz lat? Mniej więcej tylko. Bo wiesz, oazowa religijność to jest fajna sprawa, ale dla młodzieży. Większość z tego wyrasta, choć niekoniecznie musi to oznaczać wyrośnięcie z religijności w ogóle. Nie każdemu też odpowiada klimat jaki panuje w Neokatechumenacie. Mnie na ten przykład również nie. Takoż i katolików wokół siebie spotykam, powiedzmy, różnych. Tak więc obraz Kościoła mam... no, właśnie różny. Ale co to ma wspólnego z moją własną walką wewnętrzną i z Bogiem? Nic, bo to dla mnie osobista relacja i nic mi do tego co robią czy jak postępują inni ludzie. Dla mnie na tym właśnie polega życie: sztuką jest walczyć i wysilać się właśnie wtedy, gdy nie widzisz efektów. Pewnie, łatwiej zrezygnować. Tyle że ja nie lubię iść na łatwiznę. A Ty? 
|
Śr kwi 28, 2010 18:36 |
|
|
|
 |
Elbrus
Dołączył(a): Pt lis 27, 2009 14:07 Posty: 8229
|
 Re: Obraz Kościoła w świecie *.
*Julka* napisał(a): Mnie osobiście to krępuje,bo nie jestem za tym,by komuś najbardziej osobiste rzeczy mówić i to obcej osobie, ale ze względu na możliwość wystąpienia świętokractwa jakby nie mam wyjścia. Nie chodzi mi o "krępacje" czy ewentualne świętokradzkie przyjęcie eucharystii. Chodziło mi o protestanckie podejście do odpuszczania grzechów i nawracania się (byłaś u zielonoświątkowców, to chyba wiesz o czym mówię?). Czy w KK wprowadzenie spowiedzi prywatnej miało wpływ na pogorszenie się świadomości religijnej ludzi?
_________________ The first to plead is adjudged to be upright, until the next comes and cross-examines him. (Proverbs 18:17)
Słuszna decyzja podjęta z niesłusznych powodów może nie być słuszna. (Weatherby Swann)
Ciemny lut to skupi. (Bardzo Wielki Elektronik)
|
Śr kwi 28, 2010 18:39 |
|
 |
*Julka*
zbanowana na stałe
Dołączył(a): N wrz 21, 2008 10:05 Posty: 1111
|
 Re: Obraz Kościoła w świecie *.
Liam, ale mi chodzi o to,że nie da się żyć bez Kościoła mimo wszystko. Ponieważ Twoja przynależność denominacyjna klaruje konkretne postawy. Poza tym nie dasz rady bez sakramentów, więc tak czy siak masz udział/obecność/byt w tej wspólnocie, więc pewne rzeczy sprawiają,że masz przesyt ogólnie Bogiem i wiarą oraz treściami duchowymi. Zresztą jak to się ma do mojej wiary i walki wewnętrznej i Boga? no słuchaj, mnie się wydaje,że ma dużo: ponieważ ,kiedy cały czas słyszysz ,że pomimo grzeszności masz walczyć i Ty np. walczysz bardzo długi czas i potem okazuje się,że to nic nie daje , a chcąc porównać czy to tylko Ty coś robisz źle ,że nie wychodzi, patrzysz na innych- i efekt taki sam to trudno ,by nie rodziły się wątpliwości ,co do tego,co pisze Biblia . Bo Biblia pisze o owocach i skutkach. A tu nic nie widać. Robisz analizę czy faktycznie większość rzeczy robisz jak trzeba, a przynajmniej starasz się i normalnie powinno to dać efekt- a tu klapa. Poza tym sięgając po Ojców Kościoła, sięgając po np. św. Jana od Krzyża, duchowość Karmelu, czy inne duchowości stwierdzasz,że każdy ma jedną ,stereotypową odpowiedź, a Ty myślisz: " dzięki, nie usłyszałem nic nowego, próbowałem już to , o czym bez przerwy piszecie z zamiłowaniem" ( tak , z zamiłowaniem, roztkliwiając się nad tymi słowami- w sensie,że rzeczywistość okazuje się inna). Oczywiście,że nie lepiej iść na łatwiznę i nie robić nic - ale cóż, może mam twardy kark , ale bardzo dużo wagi przywiązuję do działania oraz jego skuteczności- a droga dedukcji mówi,że jeżeli coś jest nieskuteczne, nie widać efektów to znaczy,że trzeba szukać coś ,co jest skuteczne,albo dać sobie spokój ( bo po co robić coś tylko dla samego robienia? zwłaszcza ,jeśli śledzisz na bieżąco postęp duchowy lub jego brak). Lat mam 20.
Elbrus- z tego ,co wiem, to tam też istnieje spowiedź uszna: wiele pastorów zachęca,że np jeśli chcesz wyznać grzechy to możesz iść do pastora czy lidera duchowego tamtejszego, z tym,że jest to też tak a( wg. mnie bardzo ubogacająca) bardziej rozmowa, przy okazji wyznawania tych grzechów. Słyszałam też zresztą na którejś z konferencji o takiej formie. Jeśli chodzi o Zielonoświątkowców- to po prostu ja u nich widzę w ich działaniu wiele skuteczności,dlatego ich aprobuję,bo to ,co oni mówią, w wielu rzeczach się sprawdza. ( z tym,że denerwuje mnie ta charyzmatyczna część), ale więcej tam jest tego, co aprobuję. Poza tym dziwi mnie w ogóle to pytanie: dlaczego akurat dotknąłeś kwestii spowiedzi. Czy świadomość pogorszyła to nie wiem, trzeba by było spytać wielu ludzi, bo wiele zależy od własnego zaangażowania i własnego działania ( więcej świadomości dociera poprzez doświadczenie, niż samą wiedzę,więc przykładowo: jeśli spowiedź Twoja to tylko wyrzucenie regułkowe grzechów to świadomość może być .... różna, zwłaszcza,jeśli na odczepne Kapłan odpowie Ci tym samym [ jakby na złość, albo ze zrezygnowania]).
|
Śr kwi 28, 2010 18:44 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Obraz Kościoła w świecie *.
*Julka* napisał(a): Poza tym sięgając po Ojców Kościoła, sięgając po np. św. Jana od Krzyża, duchowość Karmelu, czy inne duchowości stwierdzasz,że każdy ma jedną ,stereotypową odpowiedź, a Ty myślisz: " dzięki, nie usłyszałem nic nowego, próbowałem już to Hm... no to faktycznie nie mamy się co porównywać, bo ja mam prawie dwa razy tyle lat co Ty i daleko mi jeszcze do stwierdzenia, że próbowałem już wszystkiego. Ale poważnie, to rzeczywiście porównywanie się do innych nie ma wielkiego sensu. Może co najwyżej owocować żalem, jaki pokazujesz np. w wątku o robotnikach w winnicy. To taka postawa brata syna marnotrawnego, wiesz? A ja sobie myślę, że Pan Bóg ocenia nas raczej osobno: daje inne talenty każdemu i od każdego inaczej wymaga. Ale na pewno docenia staranie a nie tylko zewnętrzne efekty. Zresztą ja nawet nie do końca rozumiem o jakie efekty Ci chodzi? Cuda? Uzdrawianie? Czy po prostu o chrześcijańskie wartości w życiu? Bo to ostatnie bywa dość mało spektakularne, łatwo można przejść i nie zauważyć człowieka, który tak właśnie żyje...
|
Śr kwi 28, 2010 19:00 |
|
 |
*Julka*
zbanowana na stałe
Dołączył(a): N wrz 21, 2008 10:05 Posty: 1111
|
 Re: Obraz Kościoła w świecie *.
o to ,że np z jednym grzechem walczę np rok ,a, później i tak robię rzeczy sprzed tego roku, pomimo,że włożyłam spory wysiłek w to wszystko, a na końcu czuję się zmęczona duchowymi treściami i wszystkim, co tego dotyczy. Poza tym np. kiedyś Apostoł powiedział mowę i napisane jest,że np. nawróciło się od razu 3tys ludzi, a tutaj wspólnota działa od 2 lat, robisz plakaty, ewangelizację , przeprowadzasz rozmowy, pokazujesz to i tamto, ludzie pokazują,że niby są zachwyceni, a na końcu: wspólnota świeci pustkami. A Apostoł Piotr czy Paweł powiedzieli tylko 2 zdania i już tyle ludzi się nawróciło. św.Paweł tylko się nawrócił i już od razu jest napisane,że służył wiernie Panu do końca,że moralnie był niezły, pomimo,że pisał,że często jego ciało robi to,czego nie chce, a nie to ,co chce to mimo to wcale nie upadał aż tak. Piotr po wyznaniu miłości Jezusowi to samo. Poza tym ludzie,których Jezus uzdrawiał nagle zmieniali całe swoje życie i w ogóle. A tutaj ludzie nawet jak się ich uzdrowi i mają świadomość to i tak ich życie nie zmienia się. Podstawą kerygmatu jest to,że Bóg ma dla Ciebie plan. Ale kiedy 2 lata modlisz się i pytasz jaki to plan na końcu okazuje się,że sam go musisz wymyśleć,bo się nie doczekałeś odpowiedzi. Okazuje się,że masz przebaczać,tak jak Twój Bóg ,który nie jest pamiętliwy ( skoro nie jest pamiętliwy to czemu ukarał Mojżesza za incydent z laską i kamieniem). A przy okazji Bóg powtarza,że każdy Twój czyn ( w tym grzech) zostaje spisany i spamiętany. Wiele jest też innych sytuacji,ale to musiałabym poświęcić trochę czasu,by przybliżyć,a na to dziś niestety nie mogę sobie pozwolić.
|
Śr kwi 28, 2010 19:16 |
|
|
|
 |
Madeline.
Dołączył(a): Cz kwi 22, 2010 9:19 Posty: 37 Lokalizacja: Katowice
|
 Re: Obraz Kościoła w świecie *.
Droga Julko, czego dokładnie oczekujesz od Kościoła? Od jego wyznawców i samej siebie? Po ostatnich postach wydaje mi się, że tracisz chęć i zapał spowodowany brakiem skutków.
_________________ Jezus powiedział: ''Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić ''Ja jestem'', oraz ''nadszedł czas''. Nie chodźcie za nimi.'' (Łk 21:8)
|
Śr kwi 28, 2010 21:43 |
|
 |
zsoborniki
Dołączył(a): N lut 07, 2010 11:42 Posty: 728
|
 Re: Obraz Kościoła w świecie *.
*Julka* napisał(a): Jednym słowem chcę powiedzieć,że chrześcijaństwo, które jest przedstawione w Biblii jest OK,ale takiego chrześcijaństwa jak było wtedy nie ma dzisiaj i nie w sensie,że nie będzie wyglądało tak samo ,bo mamy inne czasy,ale raczej takie rzeczy, nawrócenia i inne takie nie mają przełożenia na dzisiaj ! Ja myślę, że zawsze, nawet dzisiaj, Biblię należy odczytywać w pewnym kluczu. Klucz ten posiada Kościół (wspólnota). Ale wspólnota chrześcijańska funkcjonująca normalnie a nie jak "kółka wzajemnej adoracji", gdzie spotkania traktuje się jako spotkania czysto towarzyskie z gitarą itd. Człowiek od samego początku ma naturę grzeszną (Kościół tłumaczy to grzechem pierworodnym, spowodowany sprzeniewierzeniem się Bogu-Stwórcy). I taką naturę, jako człowiek, mam i MIEĆ BĘDĘ do końca życia. Stąd ciągłe wołanie, które słyszę w Kościele - NAWRACAJCIE SIĘ! Co to jest nawrócenie? Czy jest to akt jednorazowy? Ja uważam, że jest to proces (długi proces, nawet bardzo długi trwający do końca życia) dochodzenia do żywej wiary, wiary, która ma mieć codzienne zastosowanie w moim życiu chrześcijańskim opartym na konkretnej wspólnocie takich samych biedaków jak ja (chcących rzeczywiście się nawracać). Wspólnocie, w której jest czytane Słowo Boże i wspólnie sprawowana żywa liturgia. W której, jako gwarant eklezjalności wspólnoty jest zawsze prezbiter (dobrze, gdyby był tam proboszcz parafii). Tam następuje proces i moja przemiana, o której mogą powiedzieć coś inni, którzy patrzą na moje życie. Ja w innych także się przeglądam jak w lustrze - do tego mi jest potrzebna wspólnota... Ja "*Julka*" nie czuję się urażony twoimi wypowiedziami, a jeśli Cię uraziłem to proszę o wybaczenie - po prostu piszę, bo tak myślę, bo do tego jestem przekonany i trochę już życia doświadczyłem - nawet tego zbuntowanego przeciwko wszystkiemu i wszystkim... ale to po wielu latach uległo zmianie... po latach mogę powiedzieć, że nie jest to moja żadna zasługa lecz tego, który mnie powołał na drogę nawrócenia.
|
Cz kwi 29, 2010 10:44 |
|
 |
*Julka*
zbanowana na stałe
Dołączył(a): N wrz 21, 2008 10:05 Posty: 1111
|
 Re: Obraz Kościoła w świecie *.
Madeline dokładnie,trafiłaś w sedno. W życiu wszystko ma jakieś zastasowanie,jakiś sens i sprawdzalność. Jeśli np. mam ekspres do kawy to wiem,że jak go włączę to zrobi mi kawę, jeśli wkładam wysiłek w budowę domu, to wiem,że za ileś tam lat w nim zamieszkam, jeśli robię obiad, to wiem,że zaraz go zjem: słowem,jeśli coś robię i wkładam wysiłek to z góry zakładam,że da mi on jakieś efekty: skutki, zazwyczaj pozytywne, skoro tyle w to wkładałam pracy i jednocześnie zgodnie z planem. Kiedy parzysz herbatę nagle nie okazuje się,że się zrobiła kawa. Kiedy budujesz dom zgodnie z instrukcją, to jest on zbudowany, a nie nagle rozlatuje się w 5min. A chrześcijaństwo działa na zasadzie( z doświadczenia od siebie mówię), że dajesz całą swoją energię, a potem okazuje się,że nic nie wyszło i tak ze wszystkim , w dodatku na końcu masz jeszcze stos pretensji do siebie, a przecież wszystko robiłeś dobrze i zgodnie z planem. Jednym słowem: to nie działa. No,właśnie kościół ciągle mówi: nawracajcie się ! ile można? w takim razie po co się nawracamy skoro i tak mamy grzeszną naturę i , i tak będziemy grzeszyć? jaki to ma sens? bo jakoś tam lekko się poprawimy ( przy dobrym farcie?), kiedy praktycznie okazuje się,że to i tak Bóg decyduje o wszystkim( przykład z dobrym łotrem,który nic nie robił, a i tak się dostał do nieba). Jaki sens ma mój wysiłek , skoro: 1. i tak mam grzeszną naturę 2. i tak o wszystkim decyduje Bóg ( a nie znam Jego myśli ) 3. i tak po jakimś czasie wracasz do punktu startowego
bezsens. w dodatku to wszystko o czym mówią na ambonie w ogóle nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości: denerwuje mnie to, mam słuchać rzeczy,które w ogóle potem nie mają miejsca , Ty je próbujesz,wierzysz w nie,a później okazuje się,że to jakaś bujda, utopia. A jak już się sprawdzają to tylko te rzeczy złe. Czuję się ostatnio po prostu robiona w balona.
|
Cz kwi 29, 2010 14:28 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Obraz Kościoła w świecie *.
.Bo Bóg nie działa jak ekspres do kawy? Przepraszam Cię, Julko, nie mogłem się powstrzymać. Ale ja tak z czystej sympatii. Naprawdę. Bo też się tak czasem czuję w tego balona, pewnie tak jak wielu wierzących. Taki jeden plan to ja realizowałem przez 15 lat, a potem się okazało, że nic z tego... I zaczynam wszystko od nowa. I baaardzo pod górkę... Ale Bóg naprawdę nie decyduje o wszystkim. Sama napisałaś, że masz sobie osobiście wymyśleć plan na życie? No i jest wszak wolna wola. Nie musisz - możesz zdecydować że nie bawisz się w to więcej. Tylko czemu w takim razie marnujesz czas na jakieś katolickie forum jeśli nie po to, żebyśmy tu wszyscy siedli i przekonali Cię że jednak warto?
|
Cz kwi 29, 2010 14:39 |
|
 |
jumik
Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16 Posty: 3755
|
 Re: Obraz Kościoła w świecie *.
Bóg ani wiara nie są ekspresem do kawy. W wierze nie chodzi o skuteczność moralną. Jeżeli tak to traktujesz (a widać, że tak), to nie dziwne, że się buntujesz i frustrujesz. Najgłębszym i najważniejszym celem wiary nie jest moralność, choć dążenie do niej jest nieodzowne. W wierze chodzi o relację z Bogiem, o trwanie w niej, nawet w trudnościach (także tych moralnych). Droga do Boga to nie jest jakiś plan, który sobie wyznaczasz, trzymasz się go i musi wyjść planowany efekt. Bogu trzeba oddać siebie - aż w takim stopniu, żeby nawet oddać kontrolę nad planami i ich efektami. W relacji z Bogiem trzeba się wyzbyć tego, co sprawia że nasza miłość do Boga, nasza relacja z Nim się subiektywizuje, uzależnia, warunkuje. Nie dasz rady dążyć do Boga jeśli będziesz warunkowała tę relację i miłość jakąś skutecznością, jakimś działa/nie działa. Tak, Bóg decyduje o łasce, ale Bóg nie decyduje o tym, czy ją przyjmiesz, nie zmusza do tego. Potrzeba otwartości na nią i cierpliwości - niezależnie od długości oczekiwania. Proszę, pomyśl o tym, przemódl to.
_________________ Piotr Milewski
|
Cz kwi 29, 2010 15:00 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Obraz Kościoła w świecie *.
@Julko
Wiele rzeczy, o których tu piszesz, nie jest mi obcych. Pewnym momencie życia stanąłem przed podobnym dylematem "po co to wszystko, skoro nic to nie daje". I wtedy z pomocą przyszedł mi posłaniec w osobie mojego kolegi, który pożyczył mi książkę "Apotfegmaty Ojców pustyni". Czytałem z wypiekami na twarzy. Zacząłem powoli rozumieć niektóre sprawy. Życie tych w większości prostych, często niepiśmiennych chłopów, zafascynowało mnie. Odkryłem "drogę pustyni". Tego właśnie potrzebowałem. Ta duchowość mnie pociągnęła. Zacząłem wchodzić głębiej. Moją lekturą duchową stały się książki benedyktyna Anselma Gruna, trapisty Tomasza Mertona czy Henriego Nouwena. Zacząłem czytać Pismo św., pojawiła się modlitwa wewnętrzna, a nie klepanie pacierzy. Jak już jestem przy modlitwie, to skoro byłaś oazowiczką, więc Namiot Spotkania nie jest Ci obcy. Jeśli zaczęło Cię to nużyc, spróbuj lectio divina - jest coraz więcej książek na ten temat, a i w necie sporo znajdziesz. Nie chcę powiedzieć, że wszystko, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zmieniło się o 180 stopni. Raczej o 360 stopni, tylko że dzięki temu obrotowi zmieniło się moje myślenie i patrzenie na wiele spraw, zwłaszcza na moje słabości i grzechy. A także na słabości innych. W końcu metanoia, to przede wszystkim zmiana myślenia.
Wg mnie, nie każdy musi być we wspólnocie charyzmatycznej, ale w jakiejś wspólnocie powinien być. Nawet pustelnicy z IV wieku, co tydzień spotykali się na Eucharystii i wspólnych rozmowach. Przy okazji, z takich właśnie rozmów składa się fundamentalne dla duchowości chrześcijańskiej dzieło Jana Kasjana "Rozmowy z Ojcami". Bez niego nie byłoby monastycyzmu zachodniego, reguły św. Benedykta. Kasjana czytali wszyscy, zarówno wielcy z Tomaszem z Akwinu, Janem od Krzyża czy Ignacym Loyolą na czele, jak i pokolenia mnichów. Na szczęście od kilkunastu lat ponownie się do tego wraca. A mądrość pustyni przeżywa, jeśli tak można powiedzieć, renesans. Jeśli masz możliwość, zapoznaj się choćby z apoftegmatami, obecnie nie ma problemu, by je kupić. Polecam Ci także książkę Anselma Gruna "O duchowości inaczej". Opisuje w niej dwie duchowości: autorytatną i nieautorytatną. Dla mnie było to prawdziwe odkrycie.
Wracając do tematu, moja żona i ja jesteśmy bardzo niewspólnotowi. Na szczęście mamy grono kilku przyjaciół (w tym księdza), z którymi często się spotykamy, oglądamy filmy, rozmawiamy także na tematy wiary i duchowości. Na miarę naszych możliwości włączamy się w życie parafii, czasem coś organizując dla innych.
Czy droga pustyni jest dla Ciebie? Czy się w niej odnajdziesz? Nie wiem. W każdym razie, szukaj swojej drogi. Bo droga jest najważniejsza. Jak napisał H. Nouwen: Rabbi Menachem Mendel powiedział: "Kto sądzi, że skończył, jest skończony". Jakież to prawdziwe. Ci, którzy sądzą, że zakończyli podróż, zgubili drogę. Ci, którzy sądzą, że osiągnęli swój cel, zgubili go. Ci, którzy sądzą, że są święci, są demonami.
I jeszcze, na koniec, coś a propos ciągle nieudanych wysiłków. Do tego samego rabbiego Mendla przychodzi młody student, który po przeprowadzce do nowego miasta nie może się tam odnaleźć, nie może się dobrze uczyć, nie może się nawet dobrze modlić. Ze łzami o oczach prosi rabbiego o pomoc, by mógł się modlić i uczyć jak przedtem. Rabbi pyta go: "A kto ci powiedział, że Bóg interesuje się twoją nauką i twoim modlitwami? A jeśli On woli twoje łzy i twoje cierpienie?"
Powodzenia! Z Bogiem.
|
Cz kwi 29, 2010 15:18 |
|
 |
zsoborniki
Dołączył(a): N lut 07, 2010 11:42 Posty: 728
|
 Re: Obraz Kościoła w świecie *.
*Julka* napisał(a): No,właśnie kościół ciągle mówi: nawracajcie się ! ile można? w takim razie po co się nawracamy skoro i tak mamy grzeszną naturę i , i tak będziemy grzeszyć? jaki to ma sens? bo jakoś tam lekko się poprawimy ( przy dobrym farcie?), kiedy praktycznie okazuje się,że to i tak Bóg decyduje o wszystkim( przykład z dobrym łotrem,który nic nie robił, a i tak się dostał do nieba). Jaki sens ma mój wysiłek , skoro: 1. i tak mam grzeszną naturę 2. i tak o wszystkim decyduje Bóg ( a nie znam Jego myśli ) 3. i tak po jakimś czasie wracasz do punktu startowego Czuję się ostatnio po prostu robiona w balona. Jak to "dobry łotr" nic nie robił? On w końcu tak naprawdę uwierzył w imię Jezusa Chrystusa i - nie wystraszył się śmierci - osiągnął Życie Wieczne. Osiągnął stan radości i zadowolenia, który określany jest niebem... Każdy w końcu może zapytać "czemu tak późno...?" A jednak późno... a uwierzył! Ja staram się życie swoje (oprócz normalnych zajęć) opierać od jakiegoś czasu na Słowie Bożym, uczestnicząc czynnie w liturgii razem z innym we wspólnocie Kościoła - I pytam się wielokrotnie sam siebie: po co? I otrzymuję gdzieś ze swojego wnętrz odpowiedź:Po to by w końcu naprawdę uwierzyć... Bo moja wiara ciągle jest za mała i wymaga ciągłego doskonalenia... Wiem tylko, że nie muszę nic ze sobą robić na siłę, nie muszę wysilać się nie muszę napinać mięśni i zaciskać pięści, by coś osiągnąć... Wystarczy, że trwam we wspólnocie (w Kościele) i realizuje to co jest mi dane... Resztę we mnie dokonuje Duch Św.- Duch Jezusa Chrystusa Zmartwychwstałego. Spotykając okresowo się z braćmi i rozmawiając z nimi, przygotowując liturgię, po jakimś okresie czasu widzę w niektórych zmiany, ale też w innych zmian żadnych nie dostrzegam. Oni podobnie widząc mnie jedni widzą a drudzy nie widzą... Do tego potrzebny jest Kościół (wspólnota) i sakramenty w nim sprawowane - bo Chrystus je nam dał jako pomoc do osiągnięcia zbawienia popularnie zwanego niebem... Ale można na początku drogi poznawania PRAWDY powiedzieć - czuję się zrobiona w balona... machnąć rękami na to, co mi On proponuje i spocząć na laurach ciągle będąc niezadowoloną, krytykującą a tak naprawdę nieszczęśliwą... Masz możliwość wyboru a wybierając dobrze, masz szansę prawdziwie ŻYĆ... Ocenisz to dopiero z perspektywy przeżytych lat i oby to poznanie nie było konieczne dopiero w ostatniej chwili życia (chociaż i to jest cenne u Stwórcy). Po to jest dany mi Kościół (wspólnota), by ciągle wzywał mnie do nawrócenia i czy chcę, czy nie chcę on to zawsze będzie robił (oczywiście przez swoich członków: świeckich, prezbiterów, biskupów, papieża...) i taki obraz Kościoła zawsze będzie widoczny...
_________________ Pozdrawiam! Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
zsoborniki
|
Cz kwi 29, 2010 15:53 |
|
 |
*Julka*
zbanowana na stałe
Dołączył(a): N wrz 21, 2008 10:05 Posty: 1111
|
 Re: Obraz Kościoła w świecie *.
zsoborniki łotr by się sam nie nawrócił to jasne,że on po prostu przy śmierci wystraszył się,bo jak umierasz to jest Ci wszystko jedno ,więc jesteś w stanie zrobić wszystko,skoro i tak już masz taką kiepską sytuację- przy pomocy łaski Boga On się nawrócił i uwierzył - bo wierz mi jeśli całe życie jesteś z dala od Boga to sam nie uwierzysz,ani nic Cię do Boga nie pociągnie- więc to nie zasługa dobrego Łotra. Jak mówił św.Jan " że wszystko jest łaską". Natomiast: wiem,że Bóg nie jest ekspresem do kawy,ale w Biblii Bóg sam mówi o pewnych rzeczach: np mówi,że da nam Ducha Świętego: więc gdzie ten Duch???? Apostołów to całkiem odmieniło. Jak to jest,że kiedyś jak Apostoł mówił kazanie 3tys ludzi się nawracało,a teraz jak ksiądz mówi kazanie wszyscy ziewają?? oczywiście wiem ,co macie na myśli mówiąc o pustyni ( przerabiałam duchowość Karmelitańską dosyć dogłębnie + miałam pewne doświadczenia oschłości,oziębłości,totalnego niechcenia bycia z Bogiem,a czasem pozorny brak Jego obecności i olbrzymią z tego powodu tęsknotę i ból), trudności w wierze ,bo inaczej bez tego wiary by nie było, inaczej byśmy nie wzrastali,ale ja nie o tym. Chodzi mi o to ,że jako osobowość choleryczna jestem zwykle nastawiona na działanie i jego skutki(skuteczność owego działania), więc kiedy widzę ,że to wszystko nie działa nie daje efektów to po prostu każdy logicznie myślący człowiek zapytałby się: co jest? to po co ja to robie skoro to nie ma sensu? robota dla samego robienia... a i tak potem okazuje się,że cały Kościół jest obłudny, bo nie jest doskonały moralnie. Więc może po prostu my coś robimy źle, albo nie wiem. Nie pamiętam by o Apostołach mówiono: obłudnicy. A o naszym kościele wiele osób tak mówi. arzahel: namiot spotkania praktykuję dłuższy czas i bardzo go sobie cenię, bywał czas,że miałam kompletnie dość Słowa Bożego ,ale jakoś zawsze było ok, to ostatnio mi się odmieniło: to nie chodzi o metodę,ale po prostu szlag mnie trafia,jak słyszę jakie Bóg daje lukrowane słowa bez pokrycia: bo je czytam,a mam wrażenie,że to kolejna rzecz,która się nie sprawdza w rzeczywistości więc myślę sobie ,że jestem jakaś naiwna,skoro ja w to wierzę,a później się rozczarowuję. Mówicie ,że wiele ludzi się czepia ,bo sami błądzą ,bo realizują swój plan , a nie plan Boży. Tylko jak 2 lata modlisz się ,by Pan Bóg Ci ten swój plan zdradził chociaż w najmniejszym stopniu po trochu to nie ! milczy ! Nic Ci nie powie! Albo Ci powie,że On nic nie zrobi,że masz sam planować: no to jest właśnie sprzeczność. Najpierw Bóg mówi oddaj mi siebie,a potem radź sobie sam. Najpierw mówi zaufaj mi,a później: kombinuj ,żebyś żył. Wiele słów z Biblii nie mogę czytać,bo nie mają one pokrycia!! wiele w Kościele dzieje się teraz rzeczy,które za Apostołów nie miały miejsca,więc ja nie rozumiem jak Bóg pisze to i tamto ,a potem to się nie sprawdza,kiedy tego próbujesz!!! to po co to robić dla samego robienia skoro to jest bez sensu???? jak czytam życiorysy Ojców Starego Testamentu to tam wszystko co im Bóg mówił sprawdzało się,więc dlaczego teraz się nie sprawdza???????? co do wspólnoty: ja wiązałam z oazą spore nadzieje oraz swoją drogę, jednak po 2 letniej walce( cóż może szybko się poddałam) stwierdziłam,że to nie dla mnie,że tylko tracę energię,a i tak jest jeszcze gorzej im bardziej się staram,potem stwierdziłam,że może Bóg nie chce bym tam była ( dziwne skoro mnie tam sam zaprowadził), ale jak sobie odpuściłam ulżyło mnie,że już się nie muszę szarpać. Potem miałam plany,że skoro tak to może Odnowa...? ale ,że na razie przez najbliższe 4 lata będę tkwiła w swoim mieście stwierdziłam,że olewam wszelkie wspólnoty. I dzięki temu mam wewnętrzny spokój,nie szarpię się i nie muszę się na darmo denerwować. Przy okazji wzięłam się wtedy ostro za rozwój duchowy: był jeden rok ostatnio bardzo intensywnej pracy duchowej, dałam z siebie wszystko: całą swoją energię, większość swojego czasu i sił oraz modlitwy poświęciłam na walkę z pewnymi rzeczami,a po roku kiedy już poczułam,że jest Ok nagle wszystko ,co wypracowąłam poszło się paść! tak jakby tego roku pracy w ogóle nie było,więc ja mam gdzieś takie coś ,że ja się staram , a potem nic z tego nie ma! żadnych owoców duchowych: że np. wychodze z grzechu ,a tu po roku wciaz robie to samo  a potem jeszcze grzmoty z nieba,że jak to tak no po prostu mam tego serdecznie dość..... a Kościół dla mnie jest coraz bardziej zagoniony: głównie to mam teraz wizję Kościoła,że Księża sobie, ludzie sobie, większość wspólnot: oaza i inne neony to tylko im chodzi o prestiż i zabawę z gitarą. Dlatego ja mam tego wszystkiego powyżej uszu i nie chcę się już w to bawić,bo to jakiś bezsens jest. Może i jestem młoda, ale pewnych rzeczy spróbowałam tak jak trzeba było... okazuej się,że to wszystko na nic. I co od nowa może mam robić znów to samo,żeby na końcu znowu zmarnować całą energię i czas??? ja nie jestem robotem ,który ma wszystko robić to co trzeba a na końcu jeszcze okazuje się ,że nic to nie daje  a pretensje potem i tak ja zbieram. jakie ja mam podstawy ,żeby wierzyć skoro i tak wszyskto,co mowi Bóg sę nie sprawdza??? poza pewnie piekłem i cierpieniem ... ![Uśmiech krzywy ;]](./images/smilies/icon_krzywy.gif)
|
Cz kwi 29, 2010 19:21 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Obraz Kościoła w świecie *.
*Julka* napisał(a): był jeden rok ostatnio bardzo intensywnej pracy duchowej, dałam z siebie wszystko: całą swoją energię, większość swojego czasu i sił oraz modlitwy poświęciłam na walkę z pewnymi rzeczami,a po roku kiedy już poczułam,że jest Ok nagle wszystko ,co wypracowąłam poszło się paść! tak jakby tego roku pracy w ogóle nie było,więc ja mam gdzieś takie coś ,że ja się staram , a potem nic z tego nie ma! żadnych owoców duchowych: że np. wychodze z grzechu ,a tu po roku wciaz robie to samo  Powiem Ci coś dziwnego: i bardzo dobrze, że tak się stało. Po pierwsze, może dzięki temu nie popełniłaś innego, gorszego grzechu. Po drugie, może Bóg pokazuje Ci, że za bardzo się starasz, że chcesz wszystko robić SAMA, także wyzwolić się z grzechu. A gdzie miejsce dla Niego? Ojcowie już dawno tego doświadczyli, jeśli wszystko chcesz osiągnąć własnymi siłami, to na końcu grozi Ci najgorszy grzech - pycha. Boże, popatrz, do niczego nie jesteś mi już potrzebny! A to jest droga do zatracenia. Natomiast droga chrześcijanina to droga pokory - Panie, zobacz jaki jestem słaby, nic mi się nie udaje. Daj mu szansę przemienić siebie. Bo "Tam, gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska" (Rz 5. 20).
|
Cz kwi 29, 2010 21:01 |
|
 |
JerzM
Dołączył(a): Śr wrz 19, 2007 6:01 Posty: 175
|
 Re: Obraz Kościoła w świecie *.
Julko, myślę, że byłoby dużo lepiej gdybyś spróbowała opowiedzieć to komuś bliskiemu, Twojemu przyjacielowi - w bezpośredniej, szczerej rozmowie z kimś, komu na Tobie zależy można dużo więcej wyjaśnić i zrozumieć niż na forum. Wydaje mi się, że byłoby dobrze, gdybyś znalazła liturgię, która dałaby Ci rzeczywiste doświadczenie obecności Boga przy Tobie. Nie zawsze jest to łatwe, aby uniknąć na mszy niepotrzebnej ludzkiej działalności (księży czy świeckich), która tak koncentruje uwagę na wspólnocie, że przesłania Boga. Chyba warto, abyś poszukała miejsca, gdzie msza - poprzez dostojność ceremonii, piękno obrzędów, ducha kontemplacji - w czytelny sposób przemawia jako Boże działanie. Jeszcze jedna rzecz: Bóg zostawił Kościół Katolicki, aby prowadził ludzi do zbawienia. Ten Kościół daje nam łaskę przez sakramenty i naukę, która ma kierować naszym życiem. Ale konkretne decyzje powinny być wynikiem Twoich roztropnych wyborów opartych na znajomości Bożej nauki i analizie Twojej sytuacji. W praktyce to oznacza mniej emocji, mniej subiektywizmu, mniej oczekiwania na nadzwyczajny znak, za to więcej myślenia, wytrwałości i spokoju. Ale być może wtedy dojrzałabyś jak wiele w Twoim życiu było i jest nieprzypadkowych zdarzeń, które zapewne są efektem Bożej interwencji. Wiem, że to co napisałem brzmi sucho i nie pasuje do Twoich listów pełnych pasji i osobistego zaangażowania. Ale podejrzewam, że w pewnym momencie w życiu większości z nas musi nadejść czas na pogodzenie się z faktem, że bojowanie z grzechem trwać będzie przez całe życie. I na tym polega sztuka, żeby wytrwale bojować - co może się udać tylko przy łasce, którą na pewno daje nam Bóg (przede wszystkim w sakramentach). Bardzo z tym co piszesz kojarzy mi się sonet-modlitwa Sępa Szarzyńskiego. Cytuj: Pokój – szczęśliwość, ale bojowanie byt nasz podniebny. (...) Ten nasz dom – ciało, (...) upaść na wieki żądać nie przestanie. Cóż będę czynił w tak straszliwym boju, Wątły, niebaczny, rozdwojony w sobie? Królu powszechny, prawdziwy pokoju, Zbawienia mego jest nadzieja w Tobie! Ty mnie przy sobie postaw, a przezpiecznie Będę wojował i wygram statecznie Pozdrawiam, J.
|
Cz kwi 29, 2010 21:46 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|