Pozwól, że odpowiem, jakże trafnym, cytatem pewnego filozofa sprzed wielu wielu wieków:

Nawet najdalszą podróż zaczyna się od pierwszego kroku

P.S.
Z nerw użyłeś trzykrotnie słowa 'jeszcze' w dwóch kolejnych zdaniach Wrzuć na luz...

No proszę, a już w XX wieku w ZSRR potrafili stawiać kroki znacznie szybsze i efektywniej wyzwalać społeczeństwo od tej zarazy.

Kopiować należy gotowe wzorce, kopiować...

Wsadzali tam masowo siostry boromeuszki????

Sąd zdecydował, że kard. Nycz i bp Gołębiewski zostaną przesłuchani "w drodze wideokonferencji".

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/ ... e_dwa.html

Zastanawiam się dlaczego nie można ich wezwać jak każdego innego świadka? Dlaczego robi się takie wyjątki? Czy jakieś przepisy to regulują?

Owszem, art. 235 ust. 2 kpc:

Jeżeli charakter dowodu się temu nie sprzeciwia, sąd orzekający może postanowić, że jego przeprowadzenie nastąpi przy użyciu urządzeń technicznych umożliwiających dokonanie tej czynności na odległość. Sąd orzekający przeprowadza dowód w obecności sądu wezwanego lub referendarza sądowego w tym sądzie.

Jak często sądy korzystają z takiego środka wobec świadków przebywających na terenie kraju??

Coraz częściej, w miarę, jak w sądach pojawia się oprzyrządowanie pozwalające taką telekonferencję przeprowadzić. Jeżeli go nie ma, korzystają z poprzedniej procedury, tj. tzw. pomocy sądowej (strony formułują pytania na piśmie, te są przesyłane do sądu właściwego dla miejsca zamieszkania świadka, tenże sąd je zadaje, protokołuje odpowiedzi i odsyła z powrotem). Rzadko kiedy wymaga się, żeby świadek jechał na przesłuchanie poza obszar swojej apelacji - choćby dlatego, że trzeba mu wtedy zwrócić koszty dojazdu i utracony zarobek

Bywa też, że to sąd wybiera się do pałacu świadka
Ale ok, przyjmuję, że nie było to absolutnie niespotykane zdarzenie (choć sądzę, że dość rzadkie).

Czyli znowu gdybanie

Bywa - jeżeli świadek wykaże, że nie ma możliwości się stawić w sądzie. Ale to już są rzeczywiście rzadkie przypadki.



Przeciwnie, częste, jeżeli świadek mieszka daleko od sądu, który prowadzi sprawę.

OK, przyjmuję, że tak faktycznie jest.

Od dwóch tygodni Europa żyje informacjami z Irlandii, gdzie przy prowadzonym przez siostry zakonne domu dla samotnych matek znaleziono około dwudziestu szkieletów małych dzieci w szambie, a kolejnych kilkaset spoczywa zapewne obok w zbiorniku na wodę i podziemiach pod byłymi ogrodami. Z informacji rozmówców „Newsweeka” wynika, że siostry działały rozmyślnie i według swoistego biznesplanu. Dziennikarz „Newsweeka” opisał, jak działał przerażający mechanizm selekcyjny, który jedne dzieci wysyłał do dochodowych adopcji, a słabsze i chore zaniedbywał i liczył się z ich masowymi zgonami.

http://swiat.newsweek.pl/dzieciobojstwo ... 41749.html
http://kkpp.blox.pl/2014/06/Dzieciobojs ... zi-na.html

Tylko u nas na forum jakoś cisza o tym. Niewygodny temacik? Jakże mi przykro...

Walczą o zygoty, ale jak te tylko przyjdą na świat, to przestają się nimi interesować (no chyba, że można oddać do adopcji za konkretne pieniądze) i doprowadzają do śmierci. Zaiste chrześcijańska postawa.

Odpowiedzialność zbiorowa??....ci sami walczą i ci sami mordują, choć wydarzenia dzieli pół wieku.

W czasie teraźniejszym pisałem o wydarzeniach sprzed pół wieku.

Nawet więcej niż pół wieku. Domu już nie ma siostry dawno poumierały, rzecz działa się w innych czasach, ale to przecież żadna różnica. Tak na marginesie: przed wojną, jak dziecko na wsi umarło z głodu i chorób, nawet matce nie pozwalano płakać. Nie było rodziny wśród chłopstwa, żeby nie zmarło co najmniej jedno dziecko. W rodzinnym domu mojej mamy urodziło się siedmioro, wychowało czworo.