Crusaderze< Marzeno !
Jeszcze podczas dyskusji na "Katoliku" w temacie "Vaticanum II - herezja ?" sugerowałem, iż Sobór Watykański II był jedynie najwłaściwszą próbą dostosowania działań Kościoła do zmian, jakie zaszły w XIX i XX wieku (marksizm, komunizm, faszyzm, II wojna swiatowa i zmiany jakie na jej skutek nastąpiły) oraz odpowiedzią na próby "ateizacyjne".
W przypadku, gdybym to ja miał rację - to ilość Wiernych w Europie powinna w czasach przedsoborowych maleć aż do pewnego momentu, po czym - jeżeli działania "Soborowe" były właściwe - to po pewnym czasie proces spadku ilości Wiernych powinien zostać zahamowany, po czym Wierzący powinni wracać z powrotem na łono Kościoła.
Jak było w rzeczywistości
Cytat:
Dzień Modlitw jest inicjatywą Pawła VI, który postanowił, że jedna z niedziel okresu wielkanocnego będzie przeznaczona na modlitwę o powołania do stanu kapłańskiego i życia zakonnego. Była to odpowiedź Papieża na utrzymujący się, a nawet pogłębiający się już wówczas kryzys w Kościele, którego jednym z najjaskrawszych i najboleśniejszych przejawów był spadek powołań, i to zarówno wśród mężczyzn, jak i kobiet.
Spadała zresztą nie tylko liczba powołań, a więc kandydatów do kapłaństwa i życia zakonnego, ale także liczba czynnych księży, zakonników i zakonnic ze względu na liczne w owym czasie wystąpienia i porzucenia stanu duchownego, jak i liczbę zmarłych, których nie były w stanie zrównoważyć ani tym bardziej przewyższyć nowe zastępy kapłanów i sióstr zakonnych.
W tej sytuacji Ojciec Święty 23 stycznia 1964 r. zarządził, że odtąd w Niedzielę Dobrego Pasterza, która przed posoborową reformą kalendarza liturgicznego przypadała w II Niedzielę Wielkanocną, Kościół będzie się szczególnie modlił o nowych "robotników żniwa". Po raz pierwszy Dzień Modlitw o Powołania odbył się 12 kwietnia 1964 r.
Co roku z okazji tego Dnia Jan Paweł II kieruje do wierzących swoje orędzie. Zachęcamy do zapoznania się z treścią kilkunastu wybranych orędzi Ojca Świętego z lat 1980-2004 poświęconych tematyce powołań. Ta sprawa dotyczy nas wszystkich - nie zmarnujmy okazji! Tekst orędzi można pobrać w postaci pliku w formacie PDF klikając na poniższy link:
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/powolania.php3 Dane z Katolickiej Agencji Informacyjnej potwierdzałyby, że ilość Wierzących pozostaje na niezmienionym poziomie:
Cytat:
Według nowego rocznika katolickiego, liczba wiernych Kościoła katolickiego w Stanach Zjednoczonych rośnie proporcjonalnie do wzrostu populacji.
(...)
Rocznik informuje, że w USA żyje obecnie 65,3 miliona katolików, co oznacza wzrost o 5 proc. w stosunku do roku 2001. W tym samym czasie ilość mieszkańców w Stanach Zjednoczonych wzrosła w niemal identycznej proporcji i wynosi obecnie 285 milionów. W ten sposób katolicy stanowią 23 proc. społeczeństwa amerykańskiego i wskaźnik ten nie zmienił się od zeszłego roku.
Ilość szpitali katolickich wzrosła natomiast z 593 do 597, a ilość pacjentów, jakim udzielają one pomocy zwiększyła się o 6 proc., z 77 milionów do 82.4 miliona.(...)
Potwierdza to również strona "Opoki"
Cytat:
W okresie 1998-1999 liczba katolików w świecie wzrosła z 1 022 mln do 1 038 mln, a więc o ok. 1,6%; ponieważ w tym samym okresie przyrost ludności świata był podobnej wielkości (1,4%), udział katolików w ogólnej liczbie mieszkańców globu zasadniczo nie zmienił się (17,4%).
Rozmieszczenie ochrzczonych katolików na świecie jest dość nierównomierne i przedstawia się następująco: ok. 50% wszystkich katolików mieszka na kontynencie amerykańskim, 27,3% w Europie, mniejszy natomiast jest udział w społeczności Kościoła wiernych z Afryki (12%), Azji (10,4%) i Oceanii (0,8%).
Wśród 3 862 269 osób zaangażowanych czynnie w działalność apostolską Kościoła jest 4 482 biskupów, 405 009 kapłanów (w tym 265 012 diecezjalnych), 26 629 diakonów stałych, 55 428 braci zakonnych, 809 351 zakonnic, 31 049 członków instytutów świeckich, 80 662 misjonarzy świeckich, 2 449 659 katechistów.
Ogólna liczba kapłanów w 1999 r. wzrosła w porównaniu z r. 1998 o 383 osoby, co jest wynikiem zwiększenia się liczebności duchowieństwa diecezjalnego o 810 kapłanów i spadku liczby księży zakonnych o 427 osób.
Dość nierównomierne jest rozmieszczenie kapłanów na poszczególnych kontynentach: kapłani europejscy stanowią 52% ogółu (jest ich o 80% więcej niż księży amerykańskich); kler azjatycki stanowi 10,6% całości, afrykański 6,6%, pozostałe 1,2% to księża z Oceanii.
Liczba studentów filozofii i teologii w seminariach diecezjalnych i zakonnych wzrosła z 109 230 w 1998 r. do 110 021 w 1999 r., czyli o 0,7%.
W 1999 r. na 100 kandydatów do kapłaństwa 33 pochodziło z Ameryki, 25 z Europy, 23 z Azji, 18 z Afryki i 1 z Oceanii.
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WR ... _2000.html Wzrasta liczba powołań:
http://andrzej.kai.pl/ekai/serwis/?MID=2368 Polecam również do przeczytania :
Cytat:
O ok. 2,8 procent w stosunku do ubiegłego roku wzrosła liczba kleryków, którzy zgłosili się do seminariów diecezjalnych i zakonnych na pierwszy rok studiów.
W całej Polsce zgłosiło się w sumie 1438 kleryków, czyli o czterdziestu więcej niż w 2002 r. Dane te pochodzą z 4 września br. i do początku roku akademickiego mogą ulec zmianom.
Wedle obecnych danych na pierwszy rok zgłosiło się 1438 kleryków, z czego 1059 do seminariów diecezjalnych, czyli o 20 więcej niż w roku ubiegłym i 379 do seminariów zakonnych, czyli o 40 więcej niż przed rokiem. W sumie na wszystkich latach nowy rok akademicki rozpocznie w seminariach w Polsce 6682 kleryków, z czego 4791 w diecezjalnych i 1891 w zakonnych.
http://andrzej.kai.pl/ekai/serwis/?MID=5863Cytat:
Dołączył: 14 Kwi 2004
Posty: 24
Skąd: Górny Śląsk
Wysłany: Sro Sie 18, 2004 6:00 pm Temat postu:
Crusaderze< Marzeno !
Jeszcze podczas dyskusji na "Katoliku" w temacie "Vaticanum II - herezja ?" sugerowałem, iż Sobór Watykański II był jedynie najwłaściwszą próbą dostosowania działań Kościoła do zmian, jakie zaszły w XIX i XX wieku (marksizm, komunizm, faszyzm, II wojna swiatowa i zmiany jakie na jej skutek nastąpiły) oraz odpowiedzią na próby "ateizacyjne".
W przypadku, gdybym to ja miał rację - to ilość Wiernych w Europie powinna w czasach przedsoborowych maleć aż do pewnego momentu, po czym - jeżeli działania "Soborowe" były właściwe - to po pewnym czasie proces spadku ilości Wiernych powinien zostać zahamowany, po czym Wierzący powinni wracać z powrotem na łono Kościoła.
Jak było w rzeczywistości
Cytat:
Dzień Modlitw jest inicjatywą Pawła VI, który postanowił, że jedna z niedziel okresu wielkanocnego będzie przeznaczona na modlitwę o powołania do stanu kapłańskiego i życia zakonnego. Była to odpowiedź Papieża na utrzymujący się, a nawet pogłębiający się już wówczas kryzys w Kościele, którego jednym z najjaskrawszych i najboleśniejszych przejawów był spadek powołań, i to zarówno wśród mężczyzn, jak i kobiet.
Spadała zresztą nie tylko liczba powołań, a więc kandydatów do kapłaństwa i życia zakonnego, ale także liczba czynnych księży, zakonników i zakonnic ze względu na liczne w owym czasie wystąpienia i porzucenia stanu duchownego, jak i liczbę zmarłych, których nie były w stanie zrównoważyć ani tym bardziej przewyższyć nowe zastępy kapłanów i sióstr zakonnych.
W tej sytuacji Ojciec Święty 23 stycznia 1964 r. zarządził, że odtąd w Niedzielę Dobrego Pasterza, która przed posoborową reformą kalendarza liturgicznego przypadała w II Niedzielę Wielkanocną, Kościół będzie się szczególnie modlił o nowych "robotników żniwa". Po raz pierwszy Dzień Modlitw o Powołania odbył się 12 kwietnia 1964 r.
Co roku z okazji tego Dnia Jan Paweł II kieruje do wierzących swoje orędzie. Zachęcamy do zapoznania się z treścią kilkunastu wybranych orędzi Ojca Świętego z lat 1980-2004 poświęconych tematyce powołań. Ta sprawa dotyczy nas wszystkich - nie zmarnujmy okazji! Tekst orędzi można pobrać w postaci pliku w formacie PDF klikając na poniższy link:
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/powolania.php3 Dane z Katolickiej Agencji Informacyjnej potwierdzałyby, że ilość Wierzących pozostaje na niezmienionym poziomie:
Cytat:
Według nowego rocznika katolickiego, liczba wiernych Kościoła katolickiego w Stanach Zjednoczonych rośnie proporcjonalnie do wzrostu populacji.
(...)
Rocznik informuje, że w USA żyje obecnie 65,3 miliona katolików, co oznacza wzrost o 5 proc. w stosunku do roku 2001. W tym samym czasie ilość mieszkańców w Stanach Zjednoczonych wzrosła w niemal identycznej proporcji i wynosi obecnie 285 milionów. W ten sposób katolicy stanowią 23 proc. społeczeństwa amerykańskiego i wskaźnik ten nie zmienił się od zeszłego roku.
Ilość szpitali katolickich wzrosła natomiast z 593 do 597, a ilość pacjentów, jakim udzielają one pomocy zwiększyła się o 6 proc., z 77 milionów do 82.4 miliona.(...)
Potwierdza to również strona "Opoki"
Cytat:
W okresie 1998-1999 liczba katolików w świecie wzrosła z 1 022 mln do 1 038 mln, a więc o ok. 1,6%; ponieważ w tym samym okresie przyrost ludności świata był podobnej wielkości (1,4%), udział katolików w ogólnej liczbie mieszkańców globu zasadniczo nie zmienił się (17,4%).
Rozmieszczenie ochrzczonych katolików na świecie jest dość nierównomierne i przedstawia się następująco: ok. 50% wszystkich katolików mieszka na kontynencie amerykańskim, 27,3% w Europie, mniejszy natomiast jest udział w społeczności Kościoła wiernych z Afryki (12%), Azji (10,4%) i Oceanii (0,8%).
Wśród 3 862 269 osób zaangażowanych czynnie w działalność apostolską Kościoła jest 4 482 biskupów, 405 009 kapłanów (w tym 265 012 diecezjalnych), 26 629 diakonów stałych, 55 428 braci zakonnych, 809 351 zakonnic, 31 049 członków instytutów świeckich, 80 662 misjonarzy świeckich, 2 449 659 katechistów.
Ogólna liczba kapłanów w 1999 r. wzrosła w porównaniu z r. 1998 o 383 osoby, co jest wynikiem zwiększenia się liczebności duchowieństwa diecezjalnego o 810 kapłanów i spadku liczby księży zakonnych o 427 osób.
Dość nierównomierne jest rozmieszczenie kapłanów na poszczególnych kontynentach: kapłani europejscy stanowią 52% ogółu (jest ich o 80% więcej niż księży amerykańskich); kler azjatycki stanowi 10,6% całości, afrykański 6,6%, pozostałe 1,2% to księża z Oceanii.
Liczba studentów filozofii i teologii w seminariach diecezjalnych i zakonnych wzrosła z 109 230 w 1998 r. do 110 021 w 1999 r., czyli o 0,7%.
W 1999 r. na 100 kandydatów do kapłaństwa 33 pochodziło z Ameryki, 25 z Europy, 23 z Azji, 18 z Afryki i 1 z Oceanii.
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WR ... _2000.html Wzrasta liczba powołań:
http://andrzej.kai.pl/ekai/serwis/?MID=2368 Polecam również do przeczytania :
Cytat:
O ok. 2,8 procent w stosunku do ubiegłego roku wzrosła liczba kleryków, którzy zgłosili się do seminariów diecezjalnych i zakonnych na pierwszy rok studiów.
W całej Polsce zgłosiło się w sumie 1438 kleryków, czyli o czterdziestu więcej niż w 2002 r. Dane te pochodzą z 4 września br. i do początku roku akademickiego mogą ulec zmianom.
Wedle obecnych danych na pierwszy rok zgłosiło się 1438 kleryków, z czego 1059 do seminariów diecezjalnych, czyli o 20 więcej niż w roku ubiegłym i 379 do seminariów zakonnych, czyli o 40 więcej niż przed rokiem. W sumie na wszystkich latach nowy rok akademicki rozpocznie w seminariach w Polsce 6682 kleryków, z czego 4791 w diecezjalnych i 1891 w zakonnych.
http://andrzej.kai.pl/ekai/serwis/?MID=5863Cytat:
Umocnienie fundamentów
Na początku każdego roku Papieżowi prezentowany jest gruby tom niewielkiego formatu w czerwonych okładkach. To „Annuario Pontificio” (Rocznik papieski), który obrazuje aktualny stan Kościoła katolickiego, rzecz jasna z pewnym opóźnieniem spowodowanym względami technicznymi. „Annuario 2002” przyniósł więc dane statystyczne, odnoszące się do Roku Jubileuszowego.
Uwagę komentatorów zwróciła nie tyle liczba osób ochrzczonych w Kościele katolickim, utrzymująca się od roku poprzedniego na mniej więcej tym samym poziomie jednego miliarda i pięćdziesięciu milionów, co zauważalne zwiększenie liczby studentów seminariów duchownych – diecezjalnych i zakonnych. Było ich 110 583. W porównaniu do 1978 r., kiedy ta liczba wyniosła 68 882 oznacza to wzrost o ponad 73 proc.
Myślę, że to dobry punkt wyjścia do rozważań nad sensem i historyczną wagą pontyfikatu Jana Pawła II. Człowiek współczesny, pozbawiwszy się tak wielu punktów oparcia, niechętnie daje wiarę opiniom, które nie są wsparte cyframi. Dane statystyczne, sondaże opinii publicznej są nawet często przeceniane.
Zestawienie, które przytoczyłem, dotyczy jednak sprawy szczególnie ważnej. Duchowieństwo to nerw Kościoła i krew w jego żyłach. Rok 1978, kiedy na Stolicę Piotrową wstąpił kardynał Karol Wojtyła nie przypadkiem wybrano na punkt odniesienia. Był to bowiem najniższy punkt spadku, jaki nastąpił po Soborze Watykańskim II.
Zapoczątkowana na nim odnowa miała także skutki negatywne. Należało do nich drastyczne ograniczenie powołań do stanu duchownego. W niektórych krajach Europy Zachodniej ich liczba zmalała prawie do zera. Liczni księża zrzucali tam sutanny.
Wielu socjologów religii i teologów uważa, że przyczyną mogło być zachwianie teologicznych i filozoficznych fundamentów Kościoła, zbyt raptowne zmiany w liturgii i prawie kanonicznym, podważające wiele zasad, uznawanych wcześniej za niewzruszone. Stworzyły one wrażenie relatywizmu. Tymczasem ludzie, którzy pragną poświęcić swoje życie Bogu, szukają najczęściej fundamentu wiecznej prawdy.
Pamiętam, jak w roku 1985 podczas dramatycznej wizyty Papieża do krajów Beneluksu, oglądałem w belgijskiej Gandawie procesję, kilkuset księży, bodaj większości pracujących w tym kraju. Nie było wśród nich nikogo młodego, nikogo kto nie miałby przynajmniej pięćdziesięciu lat, a święcenia otrzymał później, niż na początku lat sześćdziesiątych. W tym wielkim zgromadzeniu posoborowy kryzys widziało się, jak na dłoni.
W tym świetle jaśniejsze stają się przyczyny wyboru kardynała Karola Wojtyły i strategii obranej przez niego, już jako Jana Pawła II. On sam należał do bardzo aktywnych Ojców Soboru. W Kościele polskim zmiany po Vaticanum II wprowadzano ostrożnie, a liczba powołań rosła.
Już w niedługi czas po elekcji Jan Paweł II mówił do swoich rodaków księży, że chce wykorzystać polskie doświadczenia. Jego pontyfikat od początku jawił się nie tylko jako ekspansja zewnętrzna, ale przede wszystkim jako wzmacnianie fundamentów katolicyzmu. Papież przypominał – zwłaszcza w encyklice Veritatis splendor – że tylko Kościół rzymski jest posiadaczem pełni prawdy objawionej. Zajął nieprzejednane stanowisko wobec licznych prób „dostosowania” norm katolickiej moralności do współczesnej mentalności i obyczajowości. Jednocześnie podjął – dzięki swoim podróżom i środkom masowego przekazu – próbę nowej ewangelizacji, której ukoronowaniem był Wielki Jubileusz.
Wielu zwolenników radykalnej odnowy Kościoła – byli wśród nich wybitni eksperci Vaticanum II – zarzucało Papieżowi z Polski zahamowanie reform soborowych. Może to być uznane za prawdę tylko w tym sensie, że Jan Paweł II nie dopuścił, aby rewolucja w Kościele nabrała charakteru permanentnego. Jego wybór i trwający ćwierć wieku pontyfikat nie miały jednak charakteru konserwatywnego powrotu do przeszłości.
Dokonała się bowiem inna rewolucja. Katolicyzm ostatecznie przestał być wyznaniem jednego tylko kręgu kulturowego – to znaczy Europy, a zwłaszcza zachodniej części tego kontynentu, jak działo się to do niedawna. Ameryka Łacińska i Filipiny były co prawda katolickie od pięciu wieków, od ponad stu lat ważną rolę w Kościele odgrywali biskupi, duchowieństwo i wierni diecezji z USA, postępy poczyniły misje w Afryce i innych egzotycznych krajach.
Ze strony KAI
"25 lat pontyfikatu. Jaka rewolucja w Kościele?"
http://andrzej.kai.pl/ekai/papiez/?MID=5906 Zatem - nie przekonał mnie Pan, Crusaderze ...
Zaś Marzena niech się nie martwi - Wierni nadal mają oparcie w Kościele ...
_________________
"Miłość niech będzie bez obłudy. (...)W miłości braterskiej nawzajem bądźcie życzliwi. W okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzajcie. Nie opuszczajcie się w gorliwości. Bądźcie płomiennego ducha. Pełnijcie służbę Panu. "
(List do Rzymian 12:9-11)
Powrót do góry
Crusader
Dołączył: 07 Lip 2003
Posty: 134
Skąd: POLONIA WARSZAWA
Wysłany: Sro Sie 18, 2004 9:07 pm Temat postu:
1. Jest poza wszelką wątpliwością, że kryzys Kościoła zaczął się o wiele wcześniej, a nie dopiero po V2. Jak pamiętamy, już AD 1904 kardynał przychylny masonerji mógł zostać wybrany papieżem.
Rycie to zaczęło się jeszcze w czasach Oświecenia - myślę, że zna Pan doskonale te fakty, a jedynie nie chce ich kojarzyć z idealnie do nich pasujących późniejszemi.
Stąd słowa Kardynała Ratzingera - powtórzę je dla utrwalenia:
"Z pewnością rezultaty V2 wydają się boleśnie odmienne od tych, których wszyscy oczekiwali. OCzekiwano wielkiego kroku naprzód, a zamiast tego stanęliśmy wobec postępującego procesu upadku . Niewątpliwie ten okres był zdecydowanie niekorzystny dla Kościoła katolickiego"
i jeszcze uwaga: gdyby przed V2 wiara była silna pośród katolików, to na taczkach by wywieziono Człowieka Który Walczył ze Mszą Św i Jego Kamratów.
2. Liczba ochrzczonych nie jest właściwym wskaźnikiem. Nie zanegował Pan danych odnośnie jakości wiary (a więc dot. najbardziej charakterystycznego dogmatu katolickiego). Co z tego ze de nomine ma Pan tyle samo katolików (?), jeśli dobra połowa z nich w ogóle nie praktykuje i nie wierzy ?
We Fracyi jest pewnie ze 20 000 duchownych posoborowych, ale chodzi do nich co niedzielę zaledwie 3-4 razy więcej wiernych niż do jakichś 200 - 250 kapłanów rytu tradycyjnego - w sumie ok 1 - 2 % nominalnych katolików praktykuje ...
Nie potrafię w sposób kulturalny skomentować Pańskiego elaboratu. Proponuję w jego następnej edycji dopisać, że w czasach posoborowych odnotowano znaczący wzrost wiary w Europie Zachodniej, bo tam niemal wszyscy uczestnicy Nowusa przystępują do Neokomunji św - nie to co w reakcyjnej Polsce, na ten przykład. I zakończyć sakramentalnem "i to by było na tyle" ...
Pozdrawiam
_________________
"liberalni katolicy są największymi wrogami Kościoła świętego" - Pius IX
***
GG 1352104
Powrót do góry
ddv
Dołączył: 14 Kwi 2004
Posty: 24
Skąd: Górny Śląsk
Wysłany: Sro Sie 18, 2004 9:58 pm Temat postu:
Chyba będę musiał przypomnieć coś jeszcze odnośnie sytuacji Kościoła w Polsce
Cytat:
W przekonaniu autora realistą w czasie PRL-u był ten, kto uznawał niemożność natychmiastowej zmiany układu politycznego w Polsce, jak również jej miejsca w konstelacji geopolitycznej. Kto przyjmował do wiadomości siłę i rolę komunistów, wykluczającą możliwość nagłego obalenia systemu i dążył do zmiany tej sytuacji w drodze działania długofalowego. Zatem ten, kto uznawał istniejącą sytuację, choć jej nie afirmował, kto koncentrował swe działania na zachowaniu substancji narodu, kultury i tradycji. Kto dążył do utrzymania w społecznej świadomości przekonania o obcości narzuconej władzy i konieczności jej zmiany nie podejmując próby działań gwałtownych.
Należy jeszcze zwrócić uwagę, iż w odniesieniu do Kościoła, możemy mówić o realizmie, albo nawet realizmie zachowań Kościoła w sferze polityki, niepodobna jednak rozważać realizmu politycznego Kościoła, gdyż Kościół nie rości sobie praw do bycia bezpośrednim podmiotem polityki.
Zarazem pamiętać należy o specyfice PRL-u. W system komunistyczny wpisana była polityzacja życia publicznego. Tak więc Kościół podejmując jakiekolwiek działania w takiej rzeczywistości, uważany był zarówno przez władzę, jak i opozycję za siłę polityczna.
Celem tego artykułu jest przedstawienie przykładów realizmu, jakim w swych działaniach kierował się Kościół katolicki. Próba zastanowienia się, czy istniał realistyczny, długofalowy plan czy też, oderwane od siebie decyzje pozwalające przetrwać kolejny tydzień, miesiąc, rok?
2. CELE KOŚCIOŁA
Celem działania Kościoła w każdym miejscu i w każdym czasie jest ewangalizacja. Jeśli zgodzimy się z tym stwierdzeniem, należy uczynić konstatację banalną, ale zarazem o podstawowym znaczeniu. Istotne jest: kto przekazuje, jaką prawdę, w jaki sposób i komu.
Patrząc na Polskę pod rządami PZPR-u, można te ogólne problemy uszczegółowić. Podstawowymi celami Kościoła w czasach PRL-u, było zagwarantowanie sobie samodzielności instytucjonalnej, niezależności polityki personalnej, swobody głoszenia swej wiary, dostępu do wiernych i możliwości utrzymania ich w wierze. Wszystkie te cele były zagrożone przez politykę wyznaniową władzy komunistycznej. Starała się ona: rozbić jedność Kościoła, wpływać na obsadzanie stanowisk kościelnych, pozbawić Kościół źródeł utrzymania, dostępu do mediów, cenzurować kazania, kasować listy pasterskie, uaktywniać ugrupowania pseudokatolickie oraz ruchy laickie, jak również, poddawać społeczeństwo indoktrynacji w duchu filozofii materialistycznej w podstawach swych sprzecznej ze światopoglądem chrześcijańskim.
Wspomniane cele Kościoła, konkretyzowano i uszczegóławiano zależnie od warunków zewnętrznych, czyli - polityki wyznaniowej władzy komunistycznej. Niekonsekwencja w prowadzeniu tej polityki, jej nierównomierność, naprzemienny wzrost i łagodzenie represji powodowały zmiany w zachowaniu Episkopatu, a w konsekwencji, modyfikację jego doraźnych celów i środków działania. Jak się wydaje, mówiąc w tym kontekście o realizmie Episkopatu, można zaproponować podział na cztery okresy: realizm przetrwania (1944-1956), realizm oporu (1956-1970), realizm dialogu (1970-1980) oraz realizm mediacji (1980-1989).
Elementy taktyki Episkopatu pozostawały przez cały okres PRL-u zasadniczo niezmienne, jednak różny był nacisk na poszczególne z nich i różne ich natężenie - to właśnie charakteryzowało poszczególne okresy.
a) 1944-1956 - realizm przetrwania
W latach 1944-1947 rząd komunistyczny koncentrował się na likwidacji opozycji politycznej i podziemia zbrojnego. Kościół katolicki pozostawał poza głównym nurtem działań resortu bezpieczeństwa.
Episkopat wobec widocznej represywności nowej władzy, uwzględniając wyczerpanie narodu oraz osłabienie Kościoła po wojnie wzywał do spokoju: Musimy (?) zdawać sobie sprawę z wielkiej odpowiedzialności jaka na nas ciąży, gdyż od postępowania naszego dzisiaj zależy nasza przyszłość. Potrzeba nam właśnie wielkiej dojrzałości, rozwagi, zdania sobie sprawy z naszego postępowania i skutków, jakie może ono za sobą pociągnąć. Nawet szlachetne porywy, ale nie dosyć rozważne (?) mogą sprowadzić na kraj ciężkie straty - pisał bp Adam Sapieha w liście pasterskim ogłoszonym 16 VII 1945 [2] , a więc w niecały miesiąc po obradującej pod jego kierownictwem pierwszej po II wojnie światowej, konferencji Episkopatu, której celem było zakreślenie głównych pól działania Kościoła w nowej rzeczywistości. Uznano za nie: zapewnienie Kościołowi miejsca w państwie kierującym się światopoglądem materialistycznym oraz zachowanie przestrzeni, w której można by toczyć życie religijne. Podstawowym celem było zatem przetrwanie. Wobec narastających od 1947 r. represji i nacisków władzy komunistycznej na Kościół, kolejne decyzje Episkopatu podporządkowane są temu właśnie podstawowemu celowi, nawet za cenę bardzo daleko idących ustępstw.
Z pewnością jednym z podstawowych było tolerowanie ruchu księży patriotów - utworzonego przez komunistów w celu rozbicia jedności Kościoła. Został on potępiony przez Episkopat dopiero w rok po powstaniu.
Defensywna była też postawa Kościoła reprezentowana w Katolickich postulatach konstytucyjnych, będących odpowiedzią na ogłoszenie przez władze projektu nowej konstytucji. Episkopat zakreślił realistyczny plan, kładąc nacisk na sfery, w których Kościół domagał się gwarancji państwa co do wolności działania. Koncentrując się na kwestiach absolutnie podstawowych dla bytu Kościoła.
Najważniejszym wszakże przejawem wspomnianej taktyki były starania prymasa Stefana Wyszyńskiego (który w 1948 r. zastąpił zmarłego kard. A. Hlonda) o stworzenie płaszczyzny porozumienia między państwem a Kościołem. W wyniku tych działań powołano Komisję Mieszaną rządu i Episkopatu, a w dalszej konsekwencji podpisano pierwsze w bloku komunistycznym porozumienie Kościoła z władzą komunistyczną - 14 IV 1950 r.
Porozumienie to zostało sceptycznie przyjęte przez Stolicę Apostolską i część opozycji, gdyż w zamian za swobodę prowadzenia pracy duszpasterskiej, zgodzono się na potępienie działalności antypaństwowej, karanie księży współpracujących z podziemiem, czy kolektywizację wsi.
Tymczasem Porozumienie miało dla władz wartość jedynie propagandową, jednocześnie bowiem nasilały się represje względem Kościoła. Stanowiło ono wysoką ceną za przetrwanie, w kolejnych latach przyszło jednak czynić kolejne ustępstwa.
Episkopat cofał się przed zaostrzającymi się represjami. Urząd Bezpieczeństwa aresztował biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka, a następnie dwóch biskupów i pięciu księży z kurii krakowskiej - działania te nie spotkały się ze zdecydowaną dezaprobatą ze strony Episkopatu.
Jednocześnie by nie doprowadzać do konfrontacji, prymas zaakceptował zastąpienie tymczasowych administratorów apostolskich na Ziemiach Zachodnich - usuniętych przez władzę komunistyczną - kandydatami przez nią wskazanymi.
Podobnie prymas udzielił jurysdykcji nowemu wikariuszowi diecezji katowickiej, który zastąpił usuniętego przez komunistów bp. Stanisława Adamskiego.
W grudniu 1952 r. Episkopat wydał oświadczenie, w którym potępiono udział katolików w politycznym podziemiu, jak również dokonywania przez nich dywersji gospodarczej.
Te wszystkie ustępstwa jednak nie wystarczyły. 9 lutego 1953 r. władze komunistyczne wydały Dekret o obsadzaniu stanowisk Kościelnych, w którym przyznały sobie prawo do swobodnego kształtowania polityki personalnej w Kościele.
Dotychczasowe działania Episkopatu zmierzały do zapewnienia Kościołowi obecności w życiu publicznym, przy licznych i daleko idących ustępstwach wobec nacisków władzy państwowej, przeczekania nasilających się represji i nie prowokowania władz do gwałtowniejszych ataków. Możliwość uznania dekretu, leżała jednak poza granicami ustępstw do jakich zdolny był Kościół. Zaakceptowanie go, nie byłoby już przejawem realizmu, lecz kapitulacji.
Odpowiedzią biskupów był, sformułowany 8 maja 1953, memoriał zwany Non possumus. Episkopat przedstawił w nim pięć grup zagadnień określających przestrzeń wolności, z obrony której nie zrezygnuje.
Dodatkowo prymas Wyszyński zdecydowanie odmówił żądaniom władz - potępienia bp. Czesława Kaczmarka, którego - reżyserowany, pokazowy - proces odbył się we wrześniu 1953 r. Opór prymasa, wobec zamachu na niezależność Kościoła, doprowadził do jego uwięzienia.
Tuż po jego aresztowaniu, Episkopat zmuszony został do wydania pism wzywających do zachowania spokoju, jak również potępiających bpa Kaczmarka. Zarazem na swego przewodniczącego - w miejsce uwięzionego prymasa - wybrał wskazanego przez rząd biskupa Michała Klepacza.
W pierwszym okresie po uwięzieniu Prymasa, postawa samodzielności Episkopatu została złamana, a biskupi zastraszeni przez wzrastające represje, groźby, szantaże odeszli od linii realizmu zmierzając w stronę kapitulacji i lojalizmu. Paradoksalnie jednak, efekty tego załamania, okazały się dla Kościoła pozytywne. Konfrontacja z władzą, doprowadziłaby najprawdopodobniej do usunięcia biskupów ze stanowisk, tak jak uczyniono to z prymasem i zastąpienia przez księży patriotów. Można by więc postawić tezę, iż nieugiętość prymasa, która doprowadziła do jego uwięzienia, a następnie jego postawa podczas internowania ocaliła honor Kościoła, natomiast wymuszone ustępstwa Episkopatu po jego aresztowaniu sprawiły, że Kościół jako instytucja przetrwał ten najtrudniejszy okres. Bowiem po początkowym załamaniu, Episkopat zaczął wracać do taktyki wyznaczonej przez prymasa.
Choć w l. 1944-1956, Kościół realizował wiele istotnych przedsięwzięć - takich jak np.: rozwój administracji na Ziemiach Zachodnich, czy rozbudzanie religijności powszechnej, przeciwstawiał się polityce laicyzacji, dążył do obrony swego stanu majątkowego oraz protestował przeciwko łamaniu praworządności - to jednak wszystkie te działania, choć były ważne, schodziły na drugi plan wobec priorytetowej kwestii przetrwania. Ten cel został osiągnięty, choć koszty były wysokie. (...)
Pobieżne naszkicowanie sposobów odnajdywania się Kościoła w komunistycznej rzeczywistości skłania do wniosku, iż polityka Episkopatu opierała się na przekonaniu o niemożliwości istotnej i szybkiej zmiany sytuacji w samej Polsce, jak i również jej geopolitycznych uwarunkowań. Osłabienie po wojnie sprawiało, iż zdecydowany i radykalny opór pozbawiony był sensu, skazany byłby na porażkę, i doprowadziłby do skopiowania "modelu węgierskiego". Usunięcie się na ile to możliwe ze sfery państwowej i koncentracja na narodzie, odcięcie się od życia państwowego na rzecz budowy życia narodowego, rezygnacja ze sfery politycznej i zwrot w kierunku duchowości to główne motywy realistycznej polityki Kościoła w czasach PRL-u. Dzięki wszczepianym nam od tysiąca lat wartościom Ewangelii, jako Naród umieliśmy przepracować swoją kulturą różne naloty doktrynalne czy też ustrojowe - powie Prymas Tysiąclecia [22] .
W sytuacji gdy władza komunistyczna, działająca za pomocą terroru i przy wsparciu aparatu bezpieczeństwa zawłaszczyła sobie państwo narzucając mu doktrynę komunistyczną - będącą w swych podstawach antychrześcijańską i antypolską zarazem (gdyż godzącą w Polskie tradycje narodowe), sferą wolności, sferą odbudowy polskiej tożsamości w sposób naturalny stał się naród, jako nośnik tradycji, oraz religia katolicka jako sposób jej utrzymywania i przekazywania. Kwestią otwartą i dyskusyjną jest to w jakiej mierze udało się władzy komunistycznej zawładnąć także częścią narodu.
Realizm Kościoła zmierzał do zbudowania przestrzeni wolności równoległej do PRL-u. Kościół nie mógł bowiem zaakceptować doktryny wyrosłej z bolszewizmu. Jeszcze przed wojną kard. Wyszyński pisał: Mówiąc o zbliżeniu politycznym, o tym, co w danych okolicznościach łączy zdaje nam się, że zapomina się o tym, co nas dzieli, że stoimy na odmiennych zgoła poziomach, w innej atmosferze duchowej i umysłowej, że posiadamy nie tylko odmienny ustrój społeczny, ale inny świat kulturalny, moralny, religijny, mamy swój własny świat, z którego zrezygnować nie możemy, ani nie chcemy, mamy swoje własne cele i doczesne i ostateczne, tak odrębne od celów świata bolszewickiego [23] . Wydaje się, że przyjęta prze Kościół polityka oporu i łagodzenia gwałtownych eskalacji konfliktów między społeczeństwem a władzą, połączona z pobudzaniem powszechnej religijności przyniosła skutek w postaci ugruntowania i oclenia tego własnego świata przed zakusami władz komunistycznych. Przynajmniej w odniesieniu do części społeczeństwa.
Ze stronY:
http://www.omp.org.pl/musial.htm Zatem, bracia "Tradycjonaliści" - czy tak przypadkiem nie "dorabiacie sobie" co nieco do istniejącej rzeczywistości
Nie widać Was jakoś przy Ewangelizacji - czym to tłumaczyć
Zapomnieliście coś o przykazaniu Miłości - czym to tłumaczyć
Narzekacie, jakie to piękne gesty podczas Mszy św. nie są robione - a dla wielu młodych nawet ten krytykowany przez Was "Posoborowy " Kościól jest często niezrozumiały dla młodych
Moim zdaniem - odrobina "Tradycjonalizmu" - owszem, jak najbardziej wskazana.
Ale - bez przesady i prób robienia fermentu wewnątrz Kościoła ...
Bez prób atakowania takich osób, jak śp. Prymas Wyszyński - przecież to właśnie dzięki Jego działalności udało się uratować istnienie Kościoła w Polsce ...
Bez prób atakowania Jana Pawła II - wszak udało mu się powstrzymać "ateizację" ...
Bez atakowania "zza węgła" Wiernych z Neokatechumenatu...
Przecież oni próbują właśnie Ewangelizować ... Głosić Dobrą Nowinę we współczesnych, trudnych czasach
Proszę o przemyślenie i pozdrawiam
_________________
"Miłość niech będzie bez obłudy. (...)W miłości braterskiej nawzajem bądźcie życzliwi. W okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzajcie. Nie opuszczajcie się w gorliwości. Bądźcie płomiennego ducha. Pełnijcie służbę Panu. "
(List do Rzymian 12:9-11)
Powrót do góry
Crusader
Dołączył: 07 Lip 2003
Posty: 134
Skąd: POLONIA WARSZAWA
Wysłany: Czw Sie 19, 2004 12:02 am Temat postu:
1. Na temat "Polrealizmu" odsłyłam do "Zwyciestwa prowokacji" Józefa Mackiewicza. Nie to, żebym się z nim zgadzał w 100%, ale proszę zapoznać się również z jego argumentami. Kocham Prymasa Wyszyńskiego, ale za lata po 1966. A i tak bardziej podziwiam Prymasa Mindszenty'ego
2. Nas tradycjonalistów jest garstka - a nie mamy w zwyczaju chodzić po domach jak wyznawcy pewnego fałszywego kultu.
3. Duszpasterstwo organizują nasi kapłani. Jednego przegnał aktywista Pańskiego Kościoła, a drugiemu życia nie ułatwili ludzie Dobrego (jeśli zna Pan klucz literacki ...) Za wiele miłości bliźniego nie doświadczyli ni oni, ni ten ksiądz, co pozostał ...
4. "nawet ten krytykowany przez Was "Posoborowy " Kościól jest często niezrozumiały dla młodych"
NAWET

To znaczy, że są normalni. Przecież gdybyśmy rozumieli NOM, uznawali, że jest on godny Pana Boga, to nie szukalibyśmy czegoś innego znajdując - wbrew światu - Mszę Św Wszechczasów
5. "Bez prób atakowania Jana Pawła II - wszak udało mu się powstrzymać "ateizację" ... "
chyba ma Pan specjalne gazety, jak babcia w piosenkach Młynarskiego
6. "Bez atakowania "zza węgła" Wiernych z Neokatechumenatu..."
wiernych - ale czego ? Bo przecież ich nauki są sprzeczne nawet z tem, co głosi JŚw Jan Paweł II. Niech Pan chociaż w tej kwestyi nie udaje Greka :[
_________________
"liberalni katolicy są największymi wrogami Kościoła świętego" - Pius IX
***
GG 1352104
Powrót do góry
JWK
Dołączył: 07 Lip 2003
Posty: 214
Wysłany: Czw Sie 19, 2004 7:46 am Temat postu:
Sprawdziłem źródła inspiracji p."didivi". Otóż p. Filip Musiał to etatowy pracownik IPN blisko współpracujący z Obłudnikiem Powszechnym, gdzie się publikuje. Ślady prowadzą też do GW.
Cytat:
Oddziałowe Biuro Edukacji Publicznej w Krakowie
ul. Reformacka 3, 31-012 Kraków
tel. (0-12) 421 11 00, fax (0-12) 421 19 61
Filip Musiał - inspektor - tel. 012 421-11-00, 012 421-19-61 wew.124
http://www.ipn.gov.pl/inf_obep_krakow.html Cytat:
Bez atakowania "zza węgła" Wiernych z Neokatechumenatu...
Co tu Pan za brednie wypisuje? To neoństwo atakuje "zza węgła" każdego, kto śmie ich odpytać w kwestii prawowierności katolickiej. Vide sklejone strony we Frondzie czy usuwanie Księgarni Patriotycznej Antyk z Lindleya, czego dokonali za pośrednictwem rzymskich dykasterii, które wywarły nacisk na przełożonych oo.Orionistów w Polsce.
No i "przykazanie Miłości" w waszym wydaniu. Wycieracie sobie tym usta a propagujecie przecież "małpią miłość", bezrozumne porywy uczucia, co wyraża się w tej waszej idiotycznej przyśpiewce: "Bóg kocha cię takiego jakim jesteś, raduje się każdym twoim gestem"... (to i zapewne "gestem Kozakiewicza" do Niego skierowanym...) To zakrawa przecież o bluźnierstwo! Boża Miłość jest wymagająca i ma na celu Szczęście Wieczne a nie doczesne radostki, czy tolerowanie heretyckich czy po prostu bezrozumnych wypowiedzi, jak to powszechnie sobie interpretujecie.
_________________
JWK
Powrót do góry
ddv
Dołączył: 14 Kwi 2004
Posty: 24
Skąd: Górny Śląsk
Wysłany: Sob Sie 21, 2004 10:48 pm Temat postu:
Mógłby Pan JWK uściślić swoją wypowiedź ?
Piszę o tym, co widzę ...
Nie widziałem jakichś specjalnych 'ataków" ze strony "Neokatechumenatu" na "Tradycjonalistów" - raczej tylko obronę ...
Nie widzę również "Tradycjonalistów" podczas prób Ewangelizacji ...
Nie widzę w działaniu "Tradycjonalistów" jakiegoś specjalnego poklasku do Chrystusowego przecież Przykazania Miłości ...
Widzę natomiast wiele ataków na nasz "posoborowy" Kościół i jego zwierzchników
Kolejna sprawa - a co ma do rzeczy, kto pisał ten matriał, na który Pan się tak zdenerwował - jeżeli jest zgodny z faktami historycznymi
Mógł to być równie dobrze i ateista - jeżeli nie ma w nim przekłamań
_________________
"Miłość niech będzie bez obłudy. (...)W miłości braterskiej nawzajem bądźcie życzliwi. W okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzajcie. Nie opuszczajcie się w gorliwości. Bądźcie płomiennego ducha. Pełnijcie służbę Panu. "
(List do Rzymian 12:9-11)
Powrót do góry
JWK
Dołączył: 07 Lip 2003
Posty: 214
Wysłany: Pon Sie 23, 2004 8:18 pm Temat postu:
ddv napisał:
Mógłby Pan JWK uściślić swoją wypowiedź ?
Piszę o tym, co widzę ...
Coś u Pana mętnie z tym widzeniem! Co tu uściślać?
ddv napisał:
Kolejna sprawa - a co ma do rzeczy, kto pisał ten matriał, na który Pan się tak zdenerwował - jeżeli jest zgodny z faktami historycznymi
Mógł to być równie dobrze i ateista - jeżeli nie ma w nim przekłamań
Z doborem słów też ma Pan problemy ... Tu nie ma nic do zdenerwowania, po prostu stosuję ewangeliczną zasadę "Z owoców ich poznacie je; Czy zbierają z ciernia winogrona, albo z ostu figi?". Co może napisać autor publikujący się w TP, albo ktoś pokroju moich "ulubieńców" z Krakowa: prof.Kracika czy adiunkta Rysia? Ale to też może za skomplikowane? No chyba, że ma Pan "nadwiedzę" i po prostu wie, że facet pisze samą prawdę, całą prawdę i tylko prawdę ... Bo zgodnie z moim doświadczeniem w pewnych publikatorach prawdę się "nieco retuszuje" pod pożądaną tezę ...
ddv napisał:
Widzę natomiast wiele ataków na nasz "posoborowy" Kościół i jego zwierzchników
Dobrze, że się Pan wreszcie określił jako innowierca . J.E. Józef Kardynał Ratzinger wyraźnie i dobitnie podkreśla, że dla nas, Katolików nie ma podziału na żaden "kosciół posoborowy" i "kosciół przedsoborowy", my wyznajemy: Jeden, Święty, Katolicki i Apostolski! A u neonów jest właśnie "przerwa w życiorysie" między bajkowym "kosciołem pierwotnym" przerwanym brutalnie przez Dekret Konstantyna Wielkiego a SW_II, od którego się wszystko jakoby miało zacząć od nowa.
ddv napisał:
Nie widzę również "Tradycjonalistów" podczas prób Ewangelizacji ...
Jeśli takiej na obraz i podobieństwo "posoborowych" odmieńców to chyba zrozumiałe.
_____________
Dołączył: 14 Kwi 2004
Posty: 24
Skąd: Górny Śląsk
Wysłany: Sro Sie 18, 2004 6:00 pm Temat postu:
Crusaderze< Marzeno !
Jeszcze podczas dyskusji na "Katoliku" w temacie "Vaticanum II - herezja ?" sugerowałem, iż Sobór Watykański II był jedynie najwłaściwszą próbą dostosowania działań Kościoła do zmian, jakie zaszły w XIX i XX wieku (marksizm, komunizm, faszyzm, II wojna swiatowa i zmiany jakie na jej skutek nastąpiły) oraz odpowiedzią na próby "ateizacyjne".
W przypadku, gdybym to ja miał rację - to ilość Wiernych w Europie powinna w czasach przedsoborowych maleć aż do pewnego momentu, po czym - jeżeli działania "Soborowe" były właściwe - to po pewnym czasie proces spadku ilości Wiernych powinien zostać zahamowany, po czym Wierzący powinni wracać z powrotem na łono Kościoła.
Jak było w rzeczywistości
Cytat:
Dzień Modlitw jest inicjatywą Pawła VI, który postanowił, że jedna z niedziel okresu wielkanocnego będzie przeznaczona na modlitwę o powołania do stanu kapłańskiego i życia zakonnego. Była to odpowiedź Papieża na utrzymujący się, a nawet pogłębiający się już wówczas kryzys w Kościele, którego jednym z najjaskrawszych i najboleśniejszych przejawów był spadek powołań, i to zarówno wśród mężczyzn, jak i kobiet.
Spadała zresztą nie tylko liczba powołań, a więc kandydatów do kapłaństwa i życia zakonnego, ale także liczba czynnych księży, zakonników i zakonnic ze względu na liczne w owym czasie wystąpienia i porzucenia stanu duchownego, jak i liczbę zmarłych, których nie były w stanie zrównoważyć ani tym bardziej przewyższyć nowe zastępy kapłanów i sióstr zakonnych.
W tej sytuacji Ojciec Święty 23 stycznia 1964 r. zarządził, że odtąd w Niedzielę Dobrego Pasterza, która przed posoborową reformą kalendarza liturgicznego przypadała w II Niedzielę Wielkanocną, Kościół będzie się szczególnie modlił o nowych "robotników żniwa". Po raz pierwszy Dzień Modlitw o Powołania odbył się 12 kwietnia 1964 r.
Co roku z okazji tego Dnia Jan Paweł II kieruje do wierzących swoje orędzie. Zachęcamy do zapoznania się z treścią kilkunastu wybranych orędzi Ojca Świętego z lat 1980-2004 poświęconych tematyce powołań. Ta sprawa dotyczy nas wszystkich - nie zmarnujmy okazji! Tekst orędzi można pobrać w postaci pliku w formacie PDF klikając na poniższy link:
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/powolania.php3 Dane z Katolickiej Agencji Informacyjnej potwierdzałyby, że ilość Wierzących pozostaje na niezmienionym poziomie:
Cytat:
Według nowego rocznika katolickiego, liczba wiernych Kościoła katolickiego w Stanach Zjednoczonych rośnie proporcjonalnie do wzrostu populacji.
(...)
Rocznik informuje, że w USA żyje obecnie 65,3 miliona katolików, co oznacza wzrost o 5 proc. w stosunku do roku 2001. W tym samym czasie ilość mieszkańców w Stanach Zjednoczonych wzrosła w niemal identycznej proporcji i wynosi obecnie 285 milionów. W ten sposób katolicy stanowią 23 proc. społeczeństwa amerykańskiego i wskaźnik ten nie zmienił się od zeszłego roku.
Ilość szpitali katolickich wzrosła natomiast z 593 do 597, a ilość pacjentów, jakim udzielają one pomocy zwiększyła się o 6 proc., z 77 milionów do 82.4 miliona.(...)
Potwierdza to również strona "Opoki"
Cytat:
W okresie 1998-1999 liczba katolików w świecie wzrosła z 1 022 mln do 1 038 mln, a więc o ok. 1,6%; ponieważ w tym samym okresie przyrost ludności świata był podobnej wielkości (1,4%), udział katolików w ogólnej liczbie mieszkańców globu zasadniczo nie zmienił się (17,4%).
Rozmieszczenie ochrzczonych katolików na świecie jest dość nierównomierne i przedstawia się następująco: ok. 50% wszystkich katolików mieszka na kontynencie amerykańskim, 27,3% w Europie, mniejszy natomiast jest udział w społeczności Kościoła wiernych z Afryki (12%), Azji (10,4%) i Oceanii (0,8%).
Wśród 3 862 269 osób zaangażowanych czynnie w działalność apostolską Kościoła jest 4 482 biskupów, 405 009 kapłanów (w tym 265 012 diecezjalnych), 26 629 diakonów stałych, 55 428 braci zakonnych, 809 351 zakonnic, 31 049 członków instytutów świeckich, 80 662 misjonarzy świeckich, 2 449 659 katechistów.
Ogólna liczba kapłanów w 1999 r. wzrosła w porównaniu z r. 1998 o 383 osoby, co jest wynikiem zwiększenia się liczebności duchowieństwa diecezjalnego o 810 kapłanów i spadku liczby księży zakonnych o 427 osób.
Dość nierównomierne jest rozmieszczenie kapłanów na poszczególnych kontynentach: kapłani europejscy stanowią 52% ogółu (jest ich o 80% więcej niż księży amerykańskich); kler azjatycki stanowi 10,6% całości, afrykański 6,6%, pozostałe 1,2% to księża z Oceanii.
Liczba studentów filozofii i teologii w seminariach diecezjalnych i zakonnych wzrosła z 109 230 w 1998 r. do 110 021 w 1999 r., czyli o 0,7%.
W 1999 r. na 100 kandydatów do kapłaństwa 33 pochodziło z Ameryki, 25 z Europy, 23 z Azji, 18 z Afryki i 1 z Oceanii.
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WR ... _2000.html Wzrasta liczba powołań:
http://andrzej.kai.pl/ekai/serwis/?MID=2368 Polecam również do przeczytania :
Cytat:
O ok. 2,8 procent w stosunku do ubiegłego roku wzrosła liczba kleryków, którzy zgłosili się do seminariów diecezjalnych i zakonnych na pierwszy rok studiów.
W całej Polsce zgłosiło się w sumie 1438 kleryków, czyli o czterdziestu więcej niż w 2002 r. Dane te pochodzą z 4 września br. i do początku roku akademickiego mogą ulec zmianom.
Wedle obecnych danych na pierwszy rok zgłosiło się 1438 kleryków, z czego 1059 do seminariów diecezjalnych, czyli o 20 więcej niż w roku ubiegłym i 379 do seminariów zakonnych, czyli o 40 więcej niż przed rokiem. W sumie na wszystkich latach nowy rok akademicki rozpocznie w seminariach w Polsce 6682 kleryków, z czego 4791 w diecezjalnych i 1891 w zakonnych.
http://andrzej.kai.pl/ekai/serwis/?MID=5863Cytat:
Umocnienie fundamentów
Na początku każdego roku Papieżowi prezentowany jest gruby tom niewielkiego formatu w czerwonych okładkach. To „Annuario Pontificio” (Rocznik papieski), który obrazuje aktualny stan Kościoła katolickiego, rzecz jasna z pewnym opóźnieniem spowodowanym względami technicznymi. „Annuario 2002” przyniósł więc dane statystyczne, odnoszące się do Roku Jubileuszowego.
Uwagę komentatorów zwróciła nie tyle liczba osób ochrzczonych w Kościele katolickim, utrzymująca się od roku poprzedniego na mniej więcej tym samym poziomie jednego miliarda i pięćdziesięciu milionów, co zauważalne zwiększenie liczby studentów seminariów duchownych – diecezjalnych i zakonnych. Było ich 110 583. W porównaniu do 1978 r., kiedy ta liczba wyniosła 68 882 oznacza to wzrost o ponad 73 proc.
Myślę, że to dobry punkt wyjścia do rozważań nad sensem i historyczną wagą pontyfikatu Jana Pawła II. Człowiek współczesny, pozbawiwszy się tak wielu punktów oparcia, niechętnie daje wiarę opiniom, które nie są wsparte cyframi. Dane statystyczne, sondaże opinii publicznej są nawet często przeceniane.
Zestawienie, które przytoczyłem, dotyczy jednak sprawy szczególnie ważnej. Duchowieństwo to nerw Kościoła i krew w jego żyłach. Rok 1978, kiedy na Stolicę Piotrową wstąpił kardynał Karol Wojtyła nie przypadkiem wybrano na punkt odniesienia. Był to bowiem najniższy punkt spadku, jaki nastąpił po Soborze Watykańskim II.
Zapoczątkowana na nim odnowa miała także skutki negatywne. Należało do nich drastyczne ograniczenie powołań do stanu duchownego. W niektórych krajach Europy Zachodniej ich liczba zmalała prawie do zera. Liczni księża zrzucali tam sutanny.
Wielu socjologów religii i teologów uważa, że przyczyną mogło być zachwianie teologicznych i filozoficznych fundamentów Kościoła, zbyt raptowne zmiany w liturgii i prawie kanonicznym, podważające wiele zasad, uznawanych wcześniej za niewzruszone. Stworzyły one wrażenie relatywizmu. Tymczasem ludzie, którzy pragną poświęcić swoje życie Bogu, szukają najczęściej fundamentu wiecznej prawdy.
Pamiętam, jak w roku 1985 podczas dramatycznej wizyty Papieża do krajów Beneluksu, oglądałem w belgijskiej Gandawie procesję, kilkuset księży, bodaj większości pracujących w tym kraju. Nie było wśród nich nikogo młodego, nikogo kto nie miałby przynajmniej pięćdziesięciu lat, a święcenia otrzymał później, niż na początku lat sześćdziesiątych. W tym wielkim zgromadzeniu posoborowy kryzys widziało się, jak na dłoni.
W tym świetle jaśniejsze stają się przyczyny wyboru kardynała Karola Wojtyły i strategii obranej przez niego, już jako Jana Pawła II. On sam należał do bardzo aktywnych Ojców Soboru. W Kościele polskim zmiany po Vaticanum II wprowadzano ostrożnie, a liczba powołań rosła.
Już w niedługi czas po elekcji Jan Paweł II mówił do swoich rodaków księży, że chce wykorzystać polskie doświadczenia. Jego pontyfikat od początku jawił się nie tylko jako ekspansja zewnętrzna, ale przede wszystkim jako wzmacnianie fundamentów katolicyzmu. Papież przypominał – zwłaszcza w encyklice Veritatis splendor – że tylko Kościół rzymski jest posiadaczem pełni prawdy objawionej. Zajął nieprzejednane stanowisko wobec licznych prób „dostosowania” norm katolickiej moralności do współczesnej mentalności i obyczajowości. Jednocześnie podjął – dzięki swoim podróżom i środkom masowego przekazu – próbę nowej ewangelizacji, której ukoronowaniem był Wielki Jubileusz.
Wielu zwolenników radykalnej odnowy Kościoła – byli wśród nich wybitni eksperci Vaticanum II – zarzucało Papieżowi z Polski zahamowanie reform soborowych. Może to być uznane za prawdę tylko w tym sensie, że Jan Paweł II nie dopuścił, aby rewolucja w Kościele nabrała charakteru permanentnego. Jego wybór i trwający ćwierć wieku pontyfikat nie miały jednak charakteru konserwatywnego powrotu do przeszłości.
Dokonała się bowiem inna rewolucja. Katolicyzm ostatecznie przestał być wyznaniem jednego tylko kręgu kulturowego – to znaczy Europy, a zwłaszcza zachodniej części tego kontynentu, jak działo się to do niedawna. Ameryka Łacińska i Filipiny były co prawda katolickie od pięciu wieków, od ponad stu lat ważną rolę w Kościele odgrywali biskupi, duchowieństwo i wierni diecezji z USA, postępy poczyniły misje w Afryce i innych egzotycznych krajach.
Ze strony KAI
"25 lat pontyfikatu. Jaka rewolucja w Kościele?"
http://andrzej.kai.pl/ekai/papiez/?MID=5906 Zatem - nie przekonał mnie Pan, Crusaderze ...
Zaś Marzena niech się nie martwi - Wierni nadal mają oparcie w Kościele ...
_________________
"Miłość niech będzie bez obłudy. (...)W miłości braterskiej nawzajem bądźcie życzliwi. W okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzajcie. Nie opuszczajcie się w gorliwości. Bądźcie płomiennego ducha. Pełnijcie służbę Panu. "
(List do Rzymian 12:9-11)
Powrót do góry