Ciekawe, że znowu napisałeś w kółeczko, nie decydujac się na napisanie wprost, że nikt procodawców do płacenia tych podatków nie zmusza, choć o kapłanach w analogicznej kwestii celibatu tak pisałeś. Bo doskonale wiesz, że owszem - zmusza. Każdy sam wybiera, czy zostanie pracodawcą lub kapłanem, ale dodatkowe warunki (płacenie tych podatków/celibat), nie wynikające wprost z dobrowolnie przyjmowanej roli, są narzucane sztucznie przez prawo odpowiednio państwowe i koscielne.

Wiedziałem, że baba da mi popalić. : ) Ja bym się w zasadzie z tym wszystkim zgodził, gdyby nie fakt, że indywidualizm nie znaczy egoizm, że gdyby wszystkie dzieci piekarzy zostawały piekarzami, nie byłoby na świecie nikogo oprócz piekarzy lub przeciwnie, piekarze by wymarli, zależnie od losów rodów piekarzy.

Napisałem com napisał, bo uważam, że dla problemu "kapłaństwo czy małżeństwo" nie ma dobrej analogii, chyba żeby przywołać jakieś makabryczne skojarzenia w rodzaju "ucinamy ręce czy nogi". I jest to problem sztuczny ponieważ...


...pierwsza dyspozycja, jaką Bóg dał człowiekowi jeszcze w Raju, brzmiała "bądźcie płodni i zaludniajcie Ziemię". Jakoś tak. Izraeliccy kapłani i rabini wypełniali ją wiernie; u pogańskich Greków już różnie z tym bywało, asceza była tam w cenie. Cóż więc wybrał święty Paweł i nawróceni poganie?

Oczywiscie, ze piekarze dawali synow na czeladnikow murarskich czy tkackich. Latwiej jednak bylo robic to, co sie od malego widzialo i w czym sie wspoluczestniczylo. To moze byc tez przyczyna niezdecydowania dzisiejszej mlodziezy: malo kto widzi jak pracuja i co naprawde robia rodzice. Praca zawodowa jest kompletnie oddzielona od zycia rodziny. Moze z wyjatkiem rolnikow.
A jak ktos mial fach w reku, a kazdy fachowiec (gdzies) byl potrzebny, to z tego fachu zyl, a nie rozmyslal co by on mogl w zyciu jeszcze zrobic a .... nie zrobi.

Z ksiezmi masz racje o tyle, ze celibat jako warunek prezbiteratu mozna by zniesc. Ciekawe, ze akurat papieze sa dosyc sceptycznie do tego nastawieni widzac w celibacie wartosci naszemu spoleczenstwu coraz bardziej obce.

Ale ogolnie uwazam, ze najpierw nalezaloby zmienic formacje seminaryjna i raczej chlopakow odstraszac niz zachecac. Zostana najbardziej zdeterminowani a nie ci z falszywymi wyobrazeniami.
No i nie 6 lat studiow z opierunkiem i wyzywieniem, ale w wakacje zasuwamy chocy w McDonaldzie a przes swieceniami rok spedzamy na wlasny rachunek "w swiecie".

Z tym, ze jak ktos idzie do zakonu to celibat zostaje. Zakonnikiem juz naprawde nikt byc "nie musi".
Ksiedzem tez.


A sw Pawel zyl w celibacie i bardzo to sobie chwalil. Jan Chrzciciel tez raczej nie narzekal.

W Neokatechumenacie się tak robi. Alumn w trakcie studiów jest wysyłany na misję, gdzie przez rok obsługuje w trudnych warunkach wielodzietne małżeństwo. Wszystkiego się tam napatrzy. Poza tym jest tak jak w marines - zawsze możesz odejść, pożegnamy cię z fanfarami, a jeżeli się ożenisz, z radością weźmiemy udział w ceremonii, nawet będziemy ci grali do tańca. Część rzeczywiście odchodzi, a z tych co odeszli wielu wraca, często po paru latach. Przyjmują święcenia i są kapłanami jak się patrzy.
A św. Piotr nie żył w celibacie i wszędzie ze swoją żoną wędrował. I nie tylko on, jak to sam św. Paweł zaznacza - 1Kor 9,5.

Nie św Paweł, tylko Chrystus...ile razy jeszcze mam powtórzyć wersy z Ewangelii Mateusza?
Słyszeliście, że powiedziano przodkom, a Ja wam powiadam - wyznawcy Chrystusa wsłuchują się w słowa/naukę Chrystusa.

To już jest przedmiotem wiary. Co do mnie, coraz bardziej zbliżam się do wizji chrześcijaństwa jako pobojowiska rozmaitych prądów i doktryn, żydowskich i pogańskich, znanych i zapomnianych, jakie ścierały się na styku trzech kontynentów dwa tysiące lat temu. Dla ustalenia uwagi: świeże (dla mnie) znalezisko z wikipedii. Czort wie, co jeszcze pogrzebane jest pod piaskami i w prywatnych archiwach, i jak dalece Duch Święty przebudował przekaz o Jezusie w legendę o Chrystusie.

Nie tyle pod piaskiem, co w głowach "ekspertów", którzy co i rusz ogłaszają jakieś karkołomne rewelacje, podobnie do rzeczonej "Ewangelii żony Jezusa"
Wszystkie prądy i doktryny w jednym uniwersalnym przekazie ujął Jezus, Bóg panujący ponad światem wraz z tymi prądami i doktrynami.

Warto dodać, że Jezus de facto nie powiedział niczego nowego, bo ów uniwersalny, jak słusznie zauważyłaś, przekaz był znany już od dawien dawna. Jezus go tylko przypomniał.

Naprawde?
A konkretnie co? Ze nalezy oddawac zycie za nieprzyjaciol np? Zeby przebaczac bez konca?
A kto tak przez Panem Jezusem twierdzil i nauczal?

Chodzi o tzw. złotą zasadę. Znana była niemal 2 tys. lat przed Jezusem. Nazwiska autora raczej nie podam z powodów oczywistych

No ale Jezus sie na zlotej zasadzie nie zatrzymal. Dla Niego to byl punkt wyjscia. Niejako oczywista baza.
Reszta to wlasnie owo "a ja wam powiadam".

Mam nieodparte wrazenie, ze dyskutujesz o chrzescijanstwie, kompletnie go nie znajac.

Wszystko to wynika z nauk Buddy.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Bodhi%C4%87itta

Złota zasada jest zasadą ogólną - co NOWEGO powiedział Jezus, co NIE ZAWIERA SIĘ w złotej zasadzie?
A nawiązując do Buddy - złotą zasadę "odkryli" ludzie w różnych miejscach i epokach niezależnie.

Pierwsze slysze, ze Budda oddal za kogos zycie.
No ale wikipedia na pewno zapomniala o tym napisac.

Nie zmieniaj tematu. Mówimy o tym czego nauczał Jezus i o oryginalności jego przekazu.