.. a rozmówca odpowiada, że się nie zdeklaruje, bo nie ma takiego obowiązku. I tak za każdym razem. Co wtedy? Zresztą, dlaczego w ogóle to on miałby dzwonić? Pacjent ma prawo do uzyskania informacji o zakresie świadczeń zdrowotnych, udzielanych w danym podmiocie. Zrzucanie tego na lekarza klauzulowego, i to jeszcze jako obowiązku, jest sprzeczne z sensem i celem klauzuli sumienia.

Czyli zabieg wykona.

Tego nie wiadomo - nie ma przeszkód, żeby po odesłaniu doń pacjenta rozmówca zasłonił się klauzulą sumienia I nie można od niego wymagać deklaracji, że tego nie zrobi.. a prof. Chazan musi pacjentowi przedstawić realną możliwość świadczenia, nie domniemaną.

Czyli mówisz, że lekarz może bawić się w ciuciubabkę i wyskoczyć z tą klauzulą kiedy mu się podoba, ot, choćby zwodząc pacjentkę tka długo, aż będzie za późno?

Cóż, zaczynasz przekonywać mnie mnie, że owa klauzula powinna zostać całkowicie zlikwidowana.

Po pierwsze, w przypadku klauzuli sumienia nie obowiązuje wymóg z poprzedzającego artykułu, tzn. lekarz nie ma obowiązku dostatecznie wcze-śnie uprzedzić o tym pacjenta lub jego przedstawiciela ustawowego bądź opie-kuna faktycznego, nie można również zmusić lekarza do tego, by się zdeklarował, czy skorzysta z klauzuli sumienia czy nie (bo byłoby to sprzeczne z Konstytucją). Po drugie, prawem pacjenta jest uzyskanie informacji, jakie świadczenia zdrowotne może uzyskać w danym podmiocie - i w tym przypadku nie można go zwodzić

[/quote][/quote]

Przykro słyszeć, że jesteś zwolennikiem zmuszania ludzi do postępowania wbrew własnemu sumieniu. Pomyślę nad przykładami, w jaki sposób można by ten przymus zastosować do was

Ale widzisz, ja nie widziałem problemu i uznawałem, że dobrze, ze takie coś jest. Ale skoro mówisz, że lekarze wykorzystują to nie dla zabezpieczenia spokoju sumienia a do prowadzenia obstrukcji, to co mi pozostaje?

Po pierwsze, to ty powiedziałeś, nie ja Po drugie - jak to co ci pozostaje? Domaganie się, by ludzie mogli postępować zgodnie ze swoim sumieniem, ale tak, by nie prowadziło to do "obstrukcji".

Tak zinterpretowałem Twoje twierdzenie, że lekarz wie, ale może nie powie, bo nie musi.

Lekarz powinien mieć obowiązek udzielania pełnej i rzeczywistej informacji o stanie zdrowia pacjenta. A także o możliwych i dostępnych sposobach leczenia. Oraz o ryzyku związanym z różnymi wyborami.
Nie powinien mieć narzuconego obowiązku informowania o usługach świadczonych przez innych.

Jedno i drugie niezależnie od wątku. Ino zawsze.
A u nas jak? Jeśli dotyczy to przemysłu aborcyjnego, to lobby zadbało o stworzenie prawnych przymusów. Gdy mowa o raku, to już wszystko jest rozmyte. Nikt nie respektuje obowiązku informacji i prawa pacjenta do rzetelnej i pełnej informacji. I na lekarzu nie ciąży obowiązek przekazywania informacji, kto ma szansę wyleczyć.

Co to jest, przepraszam, "przemysł aborcyjny"?

Na przykład, kliniki aborcyjne, jak choćby ta: http://www.emmakliniek.nl/. Zwraca uwagę, że strona jest profesjonalnie przetłumaczona na polski (choć da się wyczuć, że przez tłumacza nie-Polaka).

Czyli u nas, tj. w Polsce, przemysłu aborcyjnego nie ma?

Nie udało mi się odszukać żadnej polskiej kliniki, aczkolwiek wg niektórych istnieją, choć działają nieoficjalnie.

No to już sprecyzowali:

Stołeczna prokuratura wszczęła śledztwo ws. "narażenia pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez lekarza szpitala im. Świętej Rodziny w Warszawie w związku z odmową przeprowadzenia zabiegu usunięcia ciąży".

Jak powiedział w środę PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Przemysław Nowak, śledztwo wszczęła we wtorek Prokuratura Rejonowa Warszawa Mokotów. Dodał, że będzie w nim przesłuchana "osoba pokrzywdzona". Na tym wstępnym etapie sprawy nie chciał się o niej bliżej wypowiadać.

Podstawą prawną śledztwa jest art. 160 par. 2 Kodeksu karnego, który przewiduje karę od 3 miesięcy do 5 lat więzienia dla osoby, która - mając obowiązek opieki nad osobą narażoną na niebezpieczeństwo - naraża ją na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
http://info.wiara.pl/doc/2054294.Jest-s ... of-Chazana

Ciekawe, bo mało się mówi o charakterze tej ciąży (czy rzeczywiście jej donoszenie wiąże się z takim ryzykiem), żeby się wypowiedzieć czy do takiego oskarżenia są faktycznie jakieś podstawy czy raczej jest to wyszukiwanie potrzebnego artykułu na siłę.

Byli chyba tak cichymi bohaterami, ze nikt nigdy o nich nie słyszał:-). Bo i kogo to interesowało?
Jakie szykany i jaki ucisk? Co najwyzej koledzy po fachu uważali ich za frajerów. Ale takich było mało.
A w ogóle to nie władzom zależało aby aborcje były wykonywane, lecz samym lekarzom, ze względów finansowych.
Bo sprawy aborcji przyjęły postac maniakalną dopiero za czasów JPII, szczególnie po transformacji ustrojowej, gdy Kosciół nabrał wiatru w żagle.