Jeśli mogę się wypowiedzieć w tym temacie - dużo się pisze tutaj o " przekazywaniu " wiary , o nauczaniu wiary , o pokazaniu wiary , padały teksty - " niedaleko pada jabłko od jabłoni " ( z czym się nie zgadzam)
Dużo się piszę o dawaniu dobrego przykładu i o pomysłach jak przyciągnąć ludzi do Boga.Czasem to brzmi - jak sprzedać dobre bułeczki .
Jak przyciągnąć ludzi do Jezusa ? - czasem brzmi - jak stworzyć świetne pole marketingowe.
Rozumiem intencje, ponieważ początek wątku mówił o ludziach nawróconych - o wskazaniu im drogi i pokazaniu " dobrych " i właściwych zgromadzeń do " utrwalenia" i utrzymania wiary.
Wydaje mi się jednak , iż człowiek NAWRÓCONY co mówi samo za siebie , zdaje sobie doskonale sprawę z kierunku drogi jaką zaczyna iść.Człowiek nawrócony jest człowiekiem pełnym i pewnym swojej wiary.Człowiek nawrócony nie wraca do Boga poprzez działanie człowieka lecz poprzez działanie Samego Boga.
Inni ludzie dający nam przykład o Istnieniu Boga pokazują nam tylko " ślady " dobra , poprzez nich co jest faktem możemy wiedzę naszą pogłębić lecz jednak tylko wiedzę.Aby uwierzyć musi zadziałać Sam Bóg w takim człowieku.Człowiek nawrócony nie zadaje pytań - " jak pokazać ludziom Boga " - " jak zainteresować ludzi Chrystusem " . Człowiek nawrócony to WIE.
Dawanie świadectwa - swoim własnym życiem - o Istnieniu Boga jest najlepszym przykładem - nie musisz wtedy szukać ludzi, nie musisz pytać " jak ich przyciągnąć do Chrystusa " - Oni przyjdą sami.
Nie zainteresujesz człowieka Chrystusem opowiadając mu lub polecając książkę " Życie po życiu" - bo człowiek tego nie poczuje, jedyne co może zrobić to ją przeczytać i chwile o niej pomyśleć.
Zainteresujesz człowieka Bogiem jeśli mu powiesz - z pełną stanowczością i powagą swojego życia że JEST.
Człowiek nawrócony nie jest w stanie w żaden sposób zaprzeczyć Istnieniu Boga .Człowiek nawrócony jest dowodem na Istnienie Boga.
Nie zaprzeczam jednak w tym wszystkim iż do budowy prawdziwego człowieczeństwa potrzebna jest wspólnota.

gdyby matura z religii była obowiązkowa tak jak jest z polskiego i matematyki z pewnością ucząc się wiele osób na nowo mogłoby odnaleźć swoją drogę do kościoła.
a argumentów za obowiązkową maturą z religii jest co nie miara, m.in. to że 95% Polaków to chrześcijanie a w statystykach dotyczących wiedzy religijnej wierzący wypadają gorzej od niewierzących (ateistów) zatem logicznym jest, że aby przeciwstawić się modzie na ateizm która nastała i szerzy się co widzimy nawet na ulicach (bilbordy) nalezy edukować młodzież i nauczyć ich myśleć.

właśnie dlatego matura z religii to bardzo trafny pomysł. często w domu i rodzinie nie ma możliwości kontaktu z Bogiem, bo niestety wielu Polaków nazywa się wierzącymi niepraktykującymi przez co skazują swoje dzieci na postawę którą sami prezentują zubożając zycie duchowe swoich pociech.

Uważasz za właściwe, za w ogóle dopuszczalne, zmuszać osoby niewierzące, osoby innych wyznań do zdawania egzaminów z doktryny Twojego Kościoła?

Jestem, jak chyba wszyscy wiedzą, przeciwny w ogóle lekcjom religii w szkołach. Ale skoro już (i dopóki) lekcje religii w szkołach są, to kompletnie nie rozumiem, z jakiego powodu miałoby nie być także matury z religii. Może być matura z wiedzy o tańcu, a nie może być z religii?! Przecież to absurd. Zwłaszcza, że nie ma przedmiotu "wiedza o tańcu" (o ile wiem), a przedmiot "religia" jest. Dopuszczalność zdawania matury przynajmniej z każdego przedmiotu znajdującego się w programie nauczania (a więc, oczywiście, obok religii także z etyki) wydaje mi się oczywistością.

Ale chyba nie obowiązkowej jak wyżej, prawda?

Wiadomo, że nieobowiązkowej, ale czy ktoś mówi o obowiązkowej? Z tego co wiem, postulat jest taki, by religia stała się jednym z przedmiotów "do wyboru" na maturze.

Też tego do końca nie rozumiem, ale słyszałem argument, że matura to egzamin państwowy, a państwo nie może poświadczać na dokumencie znajomości przedmiotu na którego program nie ma żadnego wpływu i kompetencji w ocenianiu.
Po wprowadzeniu dobrowolnej matury z religii, po paru latach biskupi upomną się o wersję obowiązkową, a bierzmowanie będzie warunkiem podejścia do egzaminu dojrzałości...

Na jakiej podstawie uprawiasz tę demagogię?

Najlepszym sposobem aby ludzi czymś zainteresować to tego czegoś zabronić.

Religii, Krzyży, Procesji na ulicach i Kościoła w Polityce jest po prostu za dużo. Ja się nie dziwie ze ludzie od tego uciekają. Ludzie maja dosyć i nie tylko ateiści. Teiści chyba jeszcze bardziej. Im chyba po prostu wstyd przyznać się ze wierzą. Więc siedzą cicho i z pozoru wyglądają i zachowują się jak ateiści. A o wierze nie chcą gadać.

Jaką demagogię? Powtarzam co w jakimś programie informacyjnym mówiono.

No, oczywiście! Nie od wszystkich można wymagać samodzielnego myślenia

Przecież nikt się państwu nie kazał zgadzać na taką sytuację. Ale skoro już przedmiot "religia", w takiej postaci, w jakiej jest, jest przedmiotem szkolnym ("poświadczanym" na świadectwach szkolnych, które, o ile wiem, też są państwowymi dokumentami urzędowymi), to nie ma powodu, by nie można było religii zdawać także na maturze.

Religia na maturze może zaszkodzić uczniom, którzy ją wybiorą. Bo wyższe uczelnie na pewno będą wolały przyjąć kogoś kto pisał dodatkowo historie, fizykę, geografie, chemie.
Religia na świadectwie maturalnym może być przez świeckie wyższe uczelnie interpretowana z góry.
A wyobraźcie sobie ze ktoś kto zdawał religie chce wybrać się na studia do USA, Francji, UK.
Choćby z matematyki miał 5 to sam fakt ze ma jakąś ocenę z religii na świadectwie to może go zdyskwalifikować. Bo za granica nikt nie chce mieć jeszcze więcej religijnych obcych osiedleńców.

A nie wydaje Ci się, że ta propozycja dotyczy tych co wybierają studia wyższe w seminarium duchownym? Wszyscy inni maturzyści przyjmowani są na podstawie świadectwa maturalnego, a wybierający się do seminarium zdają egzaminy, bo jednym z kryteriów przyjęcia jest znajomość Pisma Świętego i prawd wiary.

No to mają dobrze. Nie zazdroszczę im, gdyby matura z religii miała być organizowana tak idiotycznie, jak te z innych przedmiotów.

Poza tym - należałoby wtedy chyba zmienić nazwę tego przedmiotu, bo to jest jednak rażące, że doktryna KRK nazywa się "Religia", tak jakby innych nie było. Kojarzy mi się to z "Partią" za poprzedniego ustroju.