Autor |
Wiadomość |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Zabawa i Bóg
No właśnie. Sama się na tym złapałam. Jak zaczynam mówić i mysleć o Bogu robię się smutna i zgaszona. Jak zapytać czym jest chrzescijaństwo co chwila słychać o zgodzie na krzyż, o cierpieniu itd. I smutnym tonem mówione ogólniki o szczęściu. To wszystko prawda, ale... Po co iść do takiego Boga, czy to od Niego nie odpycha? Czy ja nie odpycham - brakiem radości? Dlaczego zabawa i Bóg mają się wykluczać??? Ewangelicznie patrząc to bzdura przecież! Dlaczego nie umiem się bawić z tymi, z którymi się modlę??? Albo - rzadko?
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
N lip 06, 2003 9:28 |
|
|
|
|
Pharisee
Dołączył(a): Śr maja 14, 2003 15:22 Posty: 600
|
Jotka pewnie dlatego , że sie boimi co inni na to powiedzą.
|
N lip 06, 2003 9:33 |
|
|
O.Andrzej
Dołączył(a): So lip 05, 2003 14:01 Posty: 4
|
Re: Zabawa i Bóg
To nie jest problem chrześcijaństwa, ale ludzi to chcrześcijaństwo głoszących (słowem, przykładem). Jednym z najczęstszych problemów jest, jak myśle, pokusa pretensjonalności. Człowiek czasem widzi wokół siebie tylko zło i grzech (niejednokrotnie jest to pewna projekcja przeżyć wewnętrznych), wtedy się wciąż gorszy, rzuca wokół klątwami. Np. postawa niejednej starszej osoby, skądinąd pobożnej, wciąż jednak zgorszonej tym, że dzisiejsza młodzież jest inna niż ta przed 50 laty.
To tylko wierzchołek góry lodowej problemu, ale mam nadzieję, że wejdziesz w klimat tego, co chcę powiedzieć.
Dla mnie chcrześcijaństwo to przede wszystkim radość z tego, że Bóg mnie kocha, że na tej drodze spotykam wielu pięknych, wspaniałych ludzi, że płynąc jachtem po Mazurach mogę ze łzami szczęścia (sic!) dziękować Mu za plusk wody, śpiew ptaków, szum trzcin, że mogę zrozumieć sens cierpienia (widząc w nim właśnie krzyż, a nie bezmyślne, losowe fatum), że mogę wziąć gitarę i całą noc przy ognisku wygrywać wszystkie radosne fidrygałki jakie znam ku Jego chwale itd.
Dostrzeż, że jesteś piękna i wyjątkowa w Jego oczach, że Twoja radość jest Jego radością, Twój smutek Jego smutkiem i... baw się i tańcz przed Jego Obliczem jak Dawid przed Arką.
Pozdrawiam
|
N lip 06, 2003 15:39 |
|
|
|
|
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
o. andrzej - pięknie napisane
jotka a moze to wypływa tez po częsci z kazan - czyli takiego najbardziej widocznego głoszenia Jezusa - ksieża nie śmieją sie przy ambonie, rzadko żartują - w kościele panuje pełna powaga i szacunek - zero okazywania uczuc zero uśmiechu - bo urazi sie Sacrum..... a dzieci - biegają po kościele, szukają wszedzie krzyży w kościele i je liczą, patrzą wokół i zadają mnóstwo pytań - a my je karcimy, uspokajamy, nie pozwalamy sie śmiac, głośno zachowywac.... wiem, ze to co pisze jest trochę kontrowersyjne, bo akurat trwa Msza św i ktoś chciałby w skupieniu pobyc przed Jezusem - wiec pojawia sie w nim złość na dziecko, ze mu przeszkadza... a moze własnie po to Bóg postawił je na jego drodze, by przemyslał - jaki jest jego Bóg - smutny i ponury? czy radosny i wiecznie młody?
|
Pn lip 07, 2003 8:09 |
|
|
Mat
Dołączył(a): Wt maja 20, 2003 17:54 Posty: 42
|
Jeden z psalmów mówi:
"Spójrzcie na niego, a rozpromienicie się radością,
oblicza wasze nie zapłoną wstydem."
Światło Jezusa, które zwyciężyło śmierć potrafi rozjaśniać ciemności naszych serc i wprowadzać radość trudną do zagaszenia. Radość moi drodzy to dar, pytanie tylko czy umiemy z niego czerpać.
Na koniec jeden krótki przykład: Święty o. Pio - tyle było cierpienia w jego życiu, a on zawsze radosny.
"Pokój i dobro"
_________________ 13_Apostoł
|
Pn lip 07, 2003 8:45 |
|
|
|
|
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Mat, ja to wszystko wiem Ale chodzi mi nawet nie o taką głęboką radość wewnętrzną, wynikającą ze spokoju w Nim, bo to chyba trudno przeżywać we wspólnocie, to coś bardzo osobistego... Ale o taką "zwykłą" radość, zabawę, uśmiech... Bo mnie wychodzi, że mogę się bawić, wygłupiać, żartować, śmiać wszędzie, ale we wspólnocie trudno... I przecież to nie wspólnoty wina, tylko gdzieś we mnie tkwi błąd I jakoś tak jest, że bawiąc się nie potrafię mówić o Bogu... zaczynam Go ukrywać... Tak, jakby "nie wypadało", a to absurd... Złości mnie to strasznie
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Pn lip 07, 2003 9:18 |
|
|
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
jotka, a czemu nie potrafisz? i w kazdej wspólnocie? a tak w ogóle, to co tu rozumiesz pod pojęciem wspólnota - oazę, jakieś kólko dzialające przy parafii, czy np ludzi z pracy, na imprezie? bo bedzie mozna dalej dywagowac, czemu tak sie dzieje
|
Pn lip 07, 2003 9:34 |
|
|
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
No właśnie nie wiem czemu, Elka Bo myślałam, że w ogóle zapomniałam jak się śmiać i bawić, a to nieprawda, więc...
A w ogóle to za dużo napisałam (trudno, przeżyję ) i mam kłopot, jak Ci odpowiedzieć, żeby nie mówić jeszcze więcej... Najgorzej to czytać własne posty po napisaniu! Brr!
Jestem w neokatechumenacie i o nim mówię - wspólnota. I cały czas słyszę - radujcie się! I odkryłam tę głęboką radość... Ale zwyczajnie cieszyć się nie potrafię! A doskonale się bawię gdzie indziej... Co to za pomysł, że w kościele trzeba być smutnym???
Ale - możemy zejść ze mnie na bardziej ogólny wątek? Głupio mi...
Pozdrawiam
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Pn lip 07, 2003 10:21 |
|
|
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
wiem, jotko, ze moge napisac teraz to, co napisze, a ty nie odbierzesz tego za atak na neokatechumenat
bo ja widze to tak, ze problem moze nie tyle byc w tobie - ze ty sie nie potrafisz radowac we wspólnocie - tylko własnie w samej wspólnocie.. a czemu tak pisze - spiewam w chórze z paroma osobami z neo i mielismy kilka wspólnych zabaw i była radośc i zabawa wiec - wszystko zalezy od ludzi
ale co do mowienia z radościa o Bogu - to problem jest chyba duzo bardziej złożony - to tak jak z zakochaniem - gdy kochasz, chcesz godzinami mowic tylko o ukochanej Osobie az inni patrza na ciebie z pobłazaniem, ale i ze zrozumieniem - i problem polega na tym, ze jak potrafimy zrozumiec zakochenie w drugim człowieku, tak trudno nam pojąc fascynację Bogiem no i kto by chcial byc okreslany mianem - wariata? z tej radości popatrz na reakcje zony Dawida (nie pamietam imienia), gdy widziala, jak Dawid z radosci i szczęscia tańczył przed Arką czyz w Biblii nie ma wszystkiego? [zachwyt] :D
|
Pn lip 07, 2003 10:35 |
|
|
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
Ostatnio edytowano Pn lip 07, 2003 11:03 przez jo_tka, łącznie edytowano 1 raz
|
Pn lip 07, 2003 10:45 |
|
|
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Cytuj: problem polega na tym, ze jak potrafimy zrozumiec zakochenie w drugim człowieku, tak trudno nam pojąc fascynację Bogiem no i kto by chcial byc okreslany mianem - wariata? z tej radości
A dlaczego???
I dlaczego czasem jak wiedzą, że jesteś osobą wierzącą, to Cię traktują jak imprezowego kalekę? Takiego, co nie tylko się bawić nie będzie, ale i innym zabawę popsuje? Może będzie stać z boku i wytykać palcem? A priori??? To lepiej z założenia go unikać!
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Pn lip 07, 2003 10:51 |
|
|
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
hmm, jotka, sorry za wtręt osobisty - ale z kim ty sie spotykasz?????? :D:D o mnie wiedzą, ze jestem osobą powaznie traktująca wiarę i nikt mnie z tego powodu nie "dyskryminował"
a problem twego smutku - moze po prostu jestes osobą refleksyjną i to wychodzi na plan pierwszy co wcale nie musi oznaczać, ze nie ma w tobie radości echhhhh - idiotycznie sie to na necie tłumaczy
|
Pn lip 07, 2003 11:04 |
|
|
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
No dyskryminować to nie... Ale podchodzić, jak pies do jeża... taki trochę wariat, no może niegroźny, ale... lepiej ostrożnie... Albo zapomnieć że to ktoś wierzący i tylko jak wyniknie kwestia przypadkiem, to jest nagła konsternacja...
A z kim? Z ludźmi, Elka Bardzo sympatycznymi zresztą Ale niestety - mało w moim otoczeniu osób wierzących... Albo tego o nich nie wiem, bo wiara to sprawa prywatna nie? (sic!)
A można być osobą refleksyjną w jednym tylko miejscu? A w innych - wariatką???
I wiesz co? to mój błąd, bo gdybym umiała tę konsternację zignorować, i mówić z radością, to może by uwierzyli... A tak to...
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Pn lip 07, 2003 11:15 |
|
|
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
rozumiem Twój smutek, ale..... po primo Bóg zna nasze serca i nasze intencje - i ja wierze ze rozliczy nas z miłością nawet z braku głoszenia
po primo secundo najważniejsze w gloszeniu, to być szczerym - jesli Boga i sprawy wiary traktujesz refleksyjnie, to tak to głoś - a wewnętrzna radośc, jaką daje ci Bóg i wiera na pewno zostanie zauważona po primo secundo tertio czyz nie za bardzo w tym wszystkim kierujemy sie tym, jak nas inni odbiorą, a nie jacy jestesmy naprawde??
|
Pn lip 07, 2003 11:33 |
|
|
Mat
Dołączył(a): Wt maja 20, 2003 17:54 Posty: 42
|
jo_tka !
Twój problem tkwi w tym, że radość jako łaskę Pana, która spływa do Twego serca odróżniasz od radości zewnętzrnej np.: uśmiechu, zabawy. To jest jedna i ta sama radość. Sztuką jest jak to głęboko w tobie zakorzenione serce otworzyć, aby ta radość się z niego wylewała. Jeżeli Kościół kojarzy Ci się z czymś smutnym to czegoś w tym wszystkim nie dostrzegasz. Ja tą radość wenwętrzną wylewam na zewnątzr dla innych, niech oni też mją pociechę, bo przecież Bóg kazał się dzielić.
"Pax et bonum"
_________________ 13_Apostoł
|
Pn lip 07, 2003 15:06 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|