By mieszkać razem w akademiku zakochane pary potrzebują zaświadczenia o ślubie, dowodu od księdza, że dali na zapowiedzi bądź wyznaczonej i potwierdzonej przez urząd cywilny daty ślubu. Tak jest na łódzkich uczelniach - politechnice i uniwersytecie.

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/ ... e=warszawa

Czy to aby nie lekka przesada?

Przesada. Ze strony władz Politechniki i uniwersytetu. Być może trzebaby do nich napisać w tej sprawie

To nie są wymagania władz ale samorządów studenckich.
Na jakieś uczelni wystarczała zgoda rodziców dziewczyny.

Tam, gdzie były dwójki obchodzono to w prosty sposób: jeden pokój brały dwie dziewczyny, drugi chłopacy i się mieszali. Oczywiście to tylko w akademikach koedukacyjnych.

Teraz samorządy dyskutują, czy wystarczy oświadczenie pary, czy sam fakt wystąpienia o wspólny pokój.

Ja bym raczej użyła słowa kohabitacja niż koedukacja

Ciekawe, kiedy za przesadę niektórzy uznają oddzielne toalety na uczelniach...

a co mają łązienki do wspólnego mieszkania?

Nie wierzę że to prawda. Żaden ksiądz nie wydałby takiego zaświadczenia, bo zezwalałby na grzech młodych. Wyda natomiast świadectwo ślubu już po nim , a to zasadnicza różnica. Proszę konkretnie napisać, albo nie pleść bzdur.

dlaczego na grzech? nie muszą współżyć. A w akademiku taki rzeczy raczej nikogo nie gorszą...

Nic nie musi wydawać ksiądz, wystarczy potwierdzenia przez USC wyznaczenia daty ślubu....a datę można przesuwać.

Wg artykułu (i reportażu w TV) władzom akademika wystarcza/ło m.in. zaświadczenie od księdza, że młoda para dała na zapowiedzi. Być może chodzi o jakiś kwitek z kancelarii, że opłata została wniesiona czy coś takiego. Nikt nie ma tu chyba pretensji do księży. Chodzi raczej o absurd całej sytuacji, gdzie dorośli ludzie muszą uciekać się do różnych kombinacji, by razem mieszkać.
Sam zresztą swego czasu byłem na takim obozie, którego organizatorem była jakaś katolicka organizacja (kumpel był całkiem kościelny i załatwił - było taniej niż "na mieście") i gdzie powiedziano nam od razu, że wspólne pokoje mogą mieć tylko małżeństwa. Nikt nas do wyjazdu nie zmuszał, nie była to też żadna państwowa organizacja, więc trudno było się wykłócać. Na szczęście ów kościelny kumpel nie był na tyle kościelny by nie zamienić się z moją dziewczyną na pokoje - i tak formalnie wszystko było w porządku, a my byliśmy zadowoleni. Zresztą sporo par tak robiło. Tylko po co takie szopki?

Na pewno nie muszą, ale raczej na pewno chcą. Kto z młodych nie chce? Przypomniał mi sie taki dowcip:
Idzie babcia, z nią trzy wnuczki, spotkały żołnierzy. Od słowa do słowa, aluzje oczko i hop w krzaczki! Tam zrobili, wiadomo co, zaczynają sie żegnać. No to cześć , miło było..Na to babcia: Jak wszystkie to wszystkie!

Od chcenia do czynów wbrew pozorom wcale nie tak blisko...

A to uczelnie katolickie czy świeckie? Co ma do tego ksiądz?
Moze jeszcze w hotelach będą kontrolowac gości ,czy aby para wynajmująca jeden pokój jest małżeństwem (katolickim oczywiście)

W niektórych krajach muzułmańskich tak robią. I jak złapią parę niesakramentalną, a co gorsza białego (turystę) z miejscową, to oboje mają przerąbane.

To moze w takim razie niech w tym pokoju w akademiku ksiądz siedzi pod łózkiem i pilnuje tą pare czy aby przypadkiem nie...