Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz mar 28, 2024 8:57



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 23 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2
 choroba 
Autor Wiadomość
Post Re: choroba
No właśnie. Potężnym błogosławieństwem dla dzieciaka lub dzieciaków.
Nie jest aż tak źle.
Grunt to dobry facet - króry szczerze ja pokocha.
Są też takie dziewczyny które uważaja że faceci to tylko problem (takie podejście miała moja żona jak ją poznałem). Najważniejsze że jest poza tym zdrowa - w pełni rozumu - kończy dobre studia - zatem moze byc zupełnie samodzielna - jak i stworzyć fajowa rodzinę. Wszystko jeszcze przed nią.


Cz wrz 28, 2017 22:25
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 03, 2015 12:30
Posty: 2000
Post Re: choroba
pomponia napisał(a):
nieustanne podkreślanie, że zdolność do ich posiadania jest niesamowitym błogosławieństwem, a nie tylko częścią naszej biologicznej konstrukcji, jest dla tych którzy z przyczyn biologicznych są jej pozbawieni niemiła.

Jest w człowieku taki psychologiczny mechanizm, który powoduje, że wyolbrzymia pewne sytuacje, które stoją w sprzeczności z tym, czego doświadcza. Czujesz ból, zatem słysząc pewien przekaz, urasta on do nierzeczywistych rozmiarów, działając na Ciebie jak płachta na byka. Zranienia leczy czas, na gniew nic nie poradzisz, potrzebujesz dni, miesięcy czy nawet lat, aby przetrawić to, co spotkało Twoją rodzinę. Jako matka, zapewne przeżywasz bardziej niż Twoja córka, to nic złego, dość często rodzice mają tendencję do nadmiernego zamartwiania się o swoje dzieci.

Kościół tworzą ludzie, którzy zostali przez życie doświadczeni na różne sposoby: chorobami, tragediami życiowymi i traumami. Podczas kazań, gdy mowa o słuchaniu Słowa, niedosłyszącym będzie niemiło, ślepemu będzie przykro, gdy będzie się mówić o tym, aby uważnie obserwować rzeczywistość, bo możemy kogoś obojętnie minąć na ulicy, zamiast mu pomóc itp. Każdy jest czuły na swoje problemy, a im bardziej się skupia na swoim wyidealizowanym JA, tym bardziej boli świadomość własnych ograniczeń.
Zawsze znajdą się ludzie, którym zrobi się przykro, gdy o czymś usłyszą, bo problem nie jest w kościele, lecz w człowieku, który zmaga się z różnymi konfliktami psychicznymi. Jeżeli coś nas drażni, stanowi dla nas wiadomość zwrotną, że jakiś problem nie został przez nas przepracowany, coś w sobie dusimy, może jakąś myśl, czy nawet lęk, który uruchamia mechanizm obronny wycelowany na zewnątrz. Boli mnie, więc znajdę winnego poza sobą.

Pamiętam mszę uwielbieniową na której pewne małżeństwo przepłakało mszę trwającą kilka godzin.To był czas, kiedy w kościołach odbywały się gorzkie żale. Mogli pójść dzień później i wypłakać swój ból na nabożeństwie Gorzkich Żali, ale oni wybrali miejsce, gdzie ludzie z radością oddawali mu cześć i chwałę. To niezwykle trudna decyzja, gdy cały świat legł nam w gruzach, a my idziemy pod prąd własnemu rozgoryczeniu, bezsilności i głębokiemu żalu, aby zmierzyć się z własnymi słabościami, osamotnieni w tłumie, bezbronni wobec zła, które nas spotkało. Stając przed obliczem Boga widzimy jak mało zależy od nas, kim jesteśmy i kim jest dla nas Bóg. Trudne sytuacje bezlitośnie weryfikują prawdę, że nie jesteśmy takimi ludźmi jak byśmy oczekiwali.

pomponia napisał(a):
Kończy niezłe studia, po kilku latach od diagnozy i operacji potrafimy już żartować na temat jej przypadłości. Ale rzeczywiście chciałabym, aby oprócz rodziny, znajomych i kolegów miała tez kogoś od serca.

Każdy rodzic marzy, aby jego dziecko miało wspaniałe życie. Każda rysa na szkle boli, bo stwarza obawy, że plany nie zostaną zrealizowane, a serce matki nie jest gotowe przyjąć scenariusz zakładający korekty. Dla Twojej córki najważniejsze jest, abyś ją akceptowała taką jaką jest i okazywała wsparcie, niezależnie od drogi jaką wybierze, bo czasami dzieci mają inne marzenia niż rodzice i należy to uszanować.
pomponia napisał(a):
Co Kościół proponuje osobom bezdzietnym. I nie chodzi mi o adopcję, ale o sposób mówienia o problemie. Nie ma żadnego wsparcia dla takich osób.

Problemem wielu ludzi jest to, że w obliczu rewolucji jakie spotykają ich w życiu, oczekują że będą nadal robić to samo i wymagać od reszty świata, aby zapukała do ich drzwi z pytaniem, co mogą dla nich zrobić. Mamy duszpasterstwa dla małżeństw bezdzietnych, wspólnoty zapewniające wsparcie ich członkom, trzeba wyjść do ludzi i nie ma tu innej drogi. Nie otrzymacie wsparcia chodząc co niedziela do kościoła, bez aktywnego zaangażowania się w jakieś działania. Nie ma w okolicy wspólnoty? Poproście proboszcza, aby pomógł Wam zorganizować pierwszą, w dodatku zrzeszającą ludzi borykających się z bezpłodnością.

subadam napisał(a):
I tez zawsze to pytanie "dlaczego padlo na mnie / nas ?"

Nie powinno się zadawać takiego pytania, gdyż to oznacza, że choroba mogłaby spaść na kogoś innego, na przykład na kolegę z pracy, klienta, teściową, sąsiada. Potrafiłbyś wskazać kogoś, kto byłby odpowiedniejszym kandydatem na którego mogłoby "spaść" nieszczęście?

_________________
Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost - Bóg. 1 Kor 3, 7


Pt wrz 29, 2017 19:15
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr kwi 26, 2017 15:16
Posty: 2261
Post Re: choroba
Zgadzam sie nie powinno sie zadawac, ale jednak sie zadaje gdy znajdziesz sie w tej sytuacji.


Pt wrz 29, 2017 20:43
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt wrz 26, 2017 23:12
Posty: 7
Post Re: choroba
Do Mrs_Hadley: Masz rację. Tak, jestem wyczulona na przekaz, że błogosławieństwo Boże wiąże się z tym, czego nie posiada moje dziecko, pomimo, że nie jest ona winna jej sytuacji.
Zgadzam się z większością tego co napisałaś. Z tym, że człowiek jest szczególnie wrażliwy na słowa, które jakoś dotykają tych sfer jego świadomości, które są szczególnie obolałe. Tylko nie do końca rozumiem, jak mam się ustosunkować do słów "Boli mnie, więc znajdę winnego poza sobą" Czyli to ja jestem winna tego, że mnie boli? To taka łagodniejsza interpretacja. Bo w końcu powinnam przyjąć do wiadomości, że skoro mnie boli, to to tylko moja wina, bo mogę zawsze "olać" to co się dzieje z córka i skupić się na wizytach w spa? Wtedy oczywiście będzie mi lepiej? Czy może jest moją winą choroba córki? Bo według mojej wiedzy do dziś nie jest do końca ustalone, z jakich przyczyn część populacji zapada na tę przypadłośc. Więc jak to jest z tą winą? Może mnie boleć czy nie? Bo jak na razie boli, jak... cho...


Pt wrz 29, 2017 21:50
Zobacz profil
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 03, 2015 12:30
Posty: 2000
Post Re: choroba
subadam napisał(a):
Zgadzam sie nie powinno sie zadawac, ale jednak sie zadaje gdy znajdziesz sie w tej sytuacji.

Zadaje się i owszem, bo cierpienie mocno uderza w różne warstwy naszej psychiki, a my tracimy nad sobą kontrolę, żyjemy emocjami, które uwalania ból. Niepokój trawi jak ogień, samotność rozpościera się jak pustynia, monotonna rutyna marności łamie serce, a tępy ból spowijają czernią cały krajobraz i wydaje się nie do zniesienia. Okres szoku po pewnym czasie mija, a my mamy wybór: możemy uderzać głową w mur, nadal pytając dlaczego ja/my?, ciągnąc ten czas w nieskończoność bądź możemy zrobić kolejny krok i zmierzyć się z konsekwencjami tego pytania. Wiesz, że jest bezzasadne, wręcz irracjonalne, więc wpadasz w błędne koło, bądź przepracowujesz bolesną kwestię. Tu teologia cierpienia podsuwa wskazówki, jednym z najważniejszych celów chrześcijanina jest miłość wobec drugiego człowieka, zatem będzie konsekwentnie dążył do zmiany myślenia. Cierpię, ale nie pytam dlaczego, bo wiem już, że nikt nie zasłużył na cierpienie. Punktem odniesienia staje się Jezus, który nie spogląda na człowieka przez pryzmat jego grzechu, lecz poprzez cierpienie. Rezygnuję z podświadomego szukania ludzi, którzy "zasłużyli" bardziej niż ja na ból, lecz oddaję to z czym się zmagam Jezusowi, rezygnuję z szukania winnych, wybaczam sobie słabości własnej natury i idę dalej.
Co pozostaje niewierzącemu w przypadku dramatycznego pytania dlaczego ja??

pomponia napisał(a):
Do Mrs_Hadley: Masz rację. Tak, jestem wyczulona na przekaz, że błogosławieństwo Boże wiąże się z tym, czego nie posiada moje dziecko, pomimo, że nie jest ona winna jej sytuacji.

Lewis zwrócił uwagę na pewien paradoks błogosławieństwa Bożego. Otóż błogosławieni są ubodzy, ale mamy robić wszystko aby usuwać nędzę, jeżeli to tylko możliwe. Błogosławieni jesteśmy podczas prześladowań/cierpienia, lecz mamy unikać takich sytuacji modląc się, by nas oszczędzono. Przywykliśmy, że błogosławione jest to, co w sposób oczywisty jest dobre. Mamy błogosławić jałowe, trudne czy patowe sytuacje, wierząc że otwieramy w ten sposób Bogu drzwi do tych trudnych życiowych doświadczeń od których wolelibyśmy uciec. Logika Bożego Miłosierdzia przekracza granice naszego rozumowania.

pomponia napisał(a):
Tylko nie do końca rozumiem, jak mam się ustosunkować do słów "Boli mnie, więc znajdę winnego poza sobą" Czyli to ja jestem winna tego, że mnie boli? To taka łagodniejsza interpretacja.

Zło jest czymś abstrakcyjnym, trudno nam przyjąć, że po prostu jest częścią naszego życia i obok rzeczy dobrych, przydarzają nam się te złe. Chcemy poznać winnego naszego bólu, aby skierować na niego całe spektrum złych emocji nad którymi nie mamy kontroli. Często w sposób nieświadomy kierujemy swój gniew na zewnątrz, gdy zaczynają nas drażnić pewne kwestie. To mechanizm obronny, który trzyma nas w ryzach, pewne trudne kwestie spycha wgłąb naszego JA, a my możemy wpaść w pułapkę, gdy uciekając od nieuporządkowanych spraw naszej psychiki, kurczowo będziemy trzymać się pewnych tematów, które pozornie nie mają związku z naszym problemem, ale cały czas wałkujemy o tym samym niczym zdarta płyta. Możesz się gniewać i masz do tego prawo. Pisałam, że potrzebny jest czas. On leczy rany. Jeżeli tak się nie stanie, a rany będą wciąż rozdrapywane, należałoby pomyśleć o pomocy terapeuty.

pomponia napisał(a):
Bo według mojej wiedzy do dziś nie jest do końca ustalone, z jakich przyczyn część populacji zapada na tę przypadłośc. Więc jak to jest z tą winą? Może mnie boleć czy nie? Bo jak na razie boli, jak... cho...

Mamy niewielki wpływ na swoje życie,nie możemy cofnąć przeszłości, nie wiemy co nas jutro spotka, możemy zatem decydować o swoich reakcjach względem tego czego dziś doświadczamy. W zależności od naszej konstrukcji psychicznej, reagujemy różnie. Jedni potrafią wstać, otrzepać się z popiołów i zrobić malutki krok do przodu, budując od nowa swoją przyszłość raz za razem, a inni całe życie stoją w miejscu wciąż patrząc w przeszłość, na własne pogrzebane marzenia. To nie są sprawy, które rozpatruje się z punktu widzenia oceny "winny" czy "niewinny", bo kondycja ludzka zawsze była w kiepskim stanie, człowiek jest słaby i Bóg o tym wie. Nie żąda od nas perfekcjonizmu, a jedynie pokory. Wystarczy że przyznamy się do swoich ograniczeń i słabości, oddamy mu trudne sytuacje, porzucimy pragnienia zemsty na okrutnym losie i zaczniemy szukać źródła siły i spokoju wewnętrznego. Nie jesteś w stanie udzielić córce odpowiedzi na pytania dlaczego, ale możesz stać się dla niej źródłem oparcia i siły, której ona potrzebuje. Ogólne kazania usłyszane w kościele mogą być niewystarczające, by zbudować siłę, której szukasz, ale znalezienie wspólnoty bądź ludzi, którzy poznają Waszą historię i będą Was wspierać w codzienności jest czymś realnie mogącym zmienić Wasze życie.

_________________
Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost - Bóg. 1 Kor 3, 7


So wrz 30, 2017 20:53
Zobacz profil
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So paź 23, 2010 23:17
Posty: 8669
Post Re: choroba
Gdy człowiek jest zły z jakiegoś powodu, zwykle wie mniej więcej, na jakich konkretnie zasadach to się dzieje ale wcale nie zamierza na siłę tego zmieniać ani, tym bardziej, rozkładać na czynniki pierwsze i analizować. Nie ma ku temu żadnego powodu. Coś takiego jest przydatne tylko wtedy, gdyby ktoś uważał, że emocje stały się jakimś problemem, z którym trudno sobie poradzić. Ale zwykle jest to całkowicie zbędne.


Pomponia, oczywiście jest to w pełni zrozumiałe, że tak się czujesz. Każdy chce, aby jego dziecku żyło się jak najlepiej, więc gdy pojawia się jakiś naprawdę istotny problem, nie dziwne, że może to powodować frustrację i inne negatywne uczucia. Bardzo często większe niż u dziecka, czyli osoby, której sprawa bezpośrednio dotyczy. W końcu wiadomo, że to właśnie dobro dziecka (nawet, gdy już jest to dziecko dorosłe) jest najważniejsze. A mogę powiedzieć Ci, że w życiu poznałem parę osób z różnymi poważnymi schorzeniami, choć akurat zupełnie innymi niż Twoja córka, bo niepełnosprawnych ruchowo ale całkiem sporo z tych osób tak dobrze sobie radzi i tak dobrze im się życie układa, że na pewno dalece wybijają się ponad oczekiwania i obawy rodziców. A z tego, co piszesz, Twoja córka chyba też radzi sobie całkiem nieźle i na pewno lepiej niż samopoczucie jej mamy mogłoby sugerować.

Tak naprawdę każdy człowiek, bez wyjątku, musi odnaleźć swoją drogę w życiu. Tylko czasem okoliczności bywają trudniejsze niż zwykle i niż rodzice by chcieli. Ale to bynajmniej nigdy nie oznacza, że nie można być zadowolonym z życia. Trochę łatwiej jest też, gdy człowiek dowiaduje się o chorobie w młodości i niemal od początku ma czas, aby do tego przywyknąć. Wtedy nie burzy mu to jakiejś wyraźnej wizji swojej przyszłości, do której był mocno przywiązany.

Tylko rodzice bardzo chcieliby pomóc i najlepiej wszystko zmienić na lepsze. Ale to nie zawsze jest możliwe. Jednak wcale niekoniecznie jest też tak całkiem niezbędne. Myślę, że najważniejsze, aby po prostu być przy dziecku obecnym, rozumieć sytuację, akceptować i starać zwyczajnie żyć. Niestety często odnosi się wrażenie, że to wszystko o wiele zbyt mało. Bo nie usuwa najbardziej widocznego problemu. Ale to zdecydowanie nieprawda. W rzeczywistości jest to już bardzo dużo. Jest to wszystko, co najważniejsze. A reszta zależy już od dziecka. I w tej kwestii może warto też postarać o trochę więcej zaufania. Zaufania w to, że pomimo trudności i wszelkich gorszych chwil, jakoś sobie poradzi, odnajdzie w życiu i ostatecznie ułoży je tak, aby było dobre i satysfakcjonujące. Nawet, jeśli nie będzie całkiem zgodne z marzeniami rodzica.

_________________
Don't tell me there's no hope at all
Together we stand, divided we fall

~ Pink Floyd, "Hey you"


N paź 01, 2017 14:29
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post Re: choroba
W ST wyrazem błogosławieństwa było powodzenie, zatem płodność, bogactwo, etc. Pani córka jest obdarowana tak jak inni Bożym błogosławieństwem. To, że nie będzie mogła mieć dzieci, niczego tutaj nie zmienia. Co zupełnie nie przeszkadza w zawarciu ślubu, jeśli będzie go chciała. Nie przeszkadza także w realizacji macierzyństwa na inny sposób, p. adopcji, jeśli tak wybierze.

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Wt lis 21, 2017 11:09
Zobacz profil

Dołączył(a): N maja 29, 2016 14:48
Posty: 3265
Post Re: choroba
Pomponio,
jest naturalne, że jesteś przewrażliwionana tym punkcie. Cóż, zdrowie to w ogóle błogosławieństwo - ale mało kto z nas jest całkiem zdrowy. Nie wydaje mi się, żeby należało przestać mówić o różnych błogosławieństwach dlatego, że nie każdy każde z nich ma.
Niemniej trudno mieć Ci za złe, że Cię to denerwuje.

"Małżonkowie, którym Bóg nie dał potomstwa, mogą mimo to prowadzić głębokie życie małżeńskie z ludzkiego i chrześcijańskiego punktu widzenia. Ich małżeństwo może wyrażać się owocnie przez miłość, otwartość na innych i ofiarę. (KKK1654)

Z rzeczy ważniejszych: obecnie bardzo wiele mówi się o płodności w szerszym sensie - o tym żeby życie było płodne (niekoniecznie w sensie posiadania dzieci). Pewnie, że fajnie by było gdyby i w tym aspekcie, ale... no, nie jest.

Czemu piszesz, że córka nie ma szans na rodzinę?
Bezpłodność nie jest przeszkodą.
I nie jest rzadka - co ósma para (nne dane: co piąta) ma ten problem.

_________________
pozdrawiam serdecznie
Marek
Obrazek


Wt lis 21, 2017 16:30
Zobacz profil WWW
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 23 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL