Autor |
Wiadomość |
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
MartinS napisał(a): jo_tka - chętnie poparłbym swoją wypowiedź jakimiś naukowymi danymi - ale zapodziała mi się gdzieś taka jedna stronka (uwierz mi, istnieje). Tu masz wyniki badań dotyczące róznych metod naturalnych
Ja stosuję Rotzera.
|
Śr lut 13, 2008 7:47 |
|
|
|
 |
MartinS
Dołączył(a): Wt lut 12, 2008 19:58 Posty: 9
|
Szczerze? Po obejrzeniu tej tableki zdębiałem...  No ale cóż, człowiek uczy się całe życie. Rzeczywiście metody przedstawione w tym linku są dużo skuteczniejsze od dajmy na to takiej prezerwatywy, ale nie mają też 100% skuteczności! Np. 97,8 % to bardzo dużo ale podkreślić warto, że tylko przy BEZBŁĘDNEJ interpretacji wszystkich czynników. Zaś przy jakimkolwiek błędzie prawdopodobieństwo zajścia w ciąże wzrasta aż do około 30%! Czyli ryzyko jednak jest, a człowiek nie jest bezbłędny. Ja tam bym się jednak skłaniał ku stosowaniu metod nie akceptowanych przez Kościół, a jednak w 100% skutecznych... Jeśli ktoś póki co nie chce mieć potomka, to po co mu stres... Ale nie uważam, że moje zdanie jest jedynym słusznym, może ktoś mnie oświeci? 
|
Śr lut 13, 2008 21:23 |
|
 |
marysia.c
Dołączył(a): Śr lut 13, 2008 20:40 Posty: 1
|
etaTak się składa że musze się tutaj zgodzić z martins.
Bo o ile zdarzają się dziewczyny, u których cykl ma zawsze 28 dni a w czasie i czują kiedy mają dni płodne. Ich śluz i temperatura są powtarzalne w cyklu miesięcznym. Super, taka kobieta nie musi męczyć się z prezerwatywą ani brac hormonów. Tylko ile jest takich kobiet? 1 na 1000? A i jej może przydarzyć się jeden nieregularny miesiąc, np. ze względu na stres. Równie dobrze można liczyć na łut szczęścia! http://www.studentnews.pl/serwis.php?s=157&pok=4416 to na dowód.
|
Śr lut 13, 2008 22:01 |
|
|
|
 |
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
MartinS napisał(a): Szczerze? Po obejrzeniu tej tableki zdębiałem...  No ale cóż, człowiek uczy się całe życie.
No coż, po prostu warto wiedzieć, o czym się rozmawia
Osobiście polecam metodę objawowo-termiczną Rotzera, bo sama ją stosuję. I to bez stresu, choć dzieci już nie planujemy.
Trzeba się jej po prostu nauczyć i przestrzegać zasad - wtedy jest skuteczna. Podobnie inne.
Jeśli chodzi o błędy, to można je popełnić także przy innych metodach. Dlatego - poza szklanką wody - nie ma metod 100%
Jak się jest aktywnym seksualnie (w płodnej parze hetero ) - to nie można założyć, że ciąża jest wykluczona.
Do marysi - wpółczesne metody naturalne polegają na bieżącej oberwacji każdego cyklu, to nie jest kalendarzyk. A skuteczność już wkleiłam - masz tam dokładnie opisane metody, daty, nazwiska, itd.
|
Cz lut 14, 2008 8:33 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
mateola, poleć dwa razy w miesiącu samolotem (i tak przez kilka miesięcy) - zobaczysz jakie nieregularności zaobserwujesz i sama ocenisz, jaka będzie pewność stosowania tej metody.
Pomijając oczywiście inne standardowe czynniki: stres, szybki tryb życia, palenie papierosów, spożywanie alkoholu (nawet w małych dawkach) oraz ogólnie nieuregulowany tryb życia.
Ja osobiście polecam jednak to z samolotem. Moja koleżanka tak właśnie zaszła w ciążę - przelot do Indii, 3 dni w kompletnie innej strefie czasowej i powrót rozregulowały jej kompletnie cykl.
Crosis
|
Cz lut 14, 2008 18:05 |
|
|
|
 |
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
Crosis napisał(a): mateola, poleć dwa razy w miesiącu samolotem (i tak przez kilka miesięcy) - zobaczysz jakie nieregularności zaobserwujesz i sama ocenisz, jaka będzie pewność stosowania tej metody.
Nie znam odrębnych badań dotyczących stosowania npru podczas latania samolotem. W tych badaniach umieszczonych w wikipedii nie określono, czy kobiety podróżowały i jaki tryb życia prowadziły.
Co do samolotu - to ja bym sobie chętnie polatała, choćby w ramach pogłębiania wiedzy o npr, ale to chyba jak mi zainteresowani zafundują
Może być do ciepłych krajów (i z powrotem). Obiecuję wysłać wypełnioną kartę obserwacji na PW 
|
Cz lut 14, 2008 18:45 |
|
 |
Bartas
Dołączył(a): N wrz 24, 2006 18:13 Posty: 2267 Lokalizacja: Poznań
|
Argumentując zło wynikające z problemu antykoncepcji, pragnę powołać się na dokumenty Kościoła Powszechnego.
W KKK 2368 czytamy: Z uzasadnionych powodów małżonkowie mogą chcieć odsunąć w czasie przyjście na świat swoich dzieci. Powinni więc troszczyć się, by ich pragnienie nie wypływało z egoizmu, lecz było zgodne ze słuszną wielkodusznością odpowiedzialnego rodzicielstwa
Inaczej mówiąc, małżonkowie decydujący się na odłożenie w czasie przekazania życia powinni umieć wyraźnie określić, w imię jakiego dobra to czynią, jakie dobro przez to chcą osiągnąć. Chociaż z uzasadnionych powodów rodzice mogą odsunąć w czasie poczęcie dziecka, to jednak nie powinni tego nigdy czynić środkami niemoralnymi, stosując różnego rodzaju środki lub praktyki antykoncepcyjne.
KKK 2399: Prawość intencji małżonków nie usprawiedliwia odwoływania się do środków moralnie niedopuszczalnych (np. sterylizacji bezpośredniej lub antykoncepcji
Z kolei w encyklice Pawła VI Humanae vitae oraz KKK 2370 czytamy: Kościół sprzeciwia się stosowaniu wszelkich środków antykoncepcyjnych. Uważa za wewnętrznie złe „wszelkie działanie, które – czy to w przewidywaniu aktu małżeńskiego, podczas jego spełniania, czy w rozwoju jego naturalnych skutków – miałoby za cel uniemożliwienie poczęcia lub prowadziłoby do tego
Płodność jest darem, celem małżeństwa, ponieważ miłość małżeńska ze swojej natury zmierza do tego, by być płodną. Dziecko nie przychodzi z zewnątrz jako dodane do wzajemnej miłości małżonków; wyłania się w samym centrum tego wzajemnego daru, którego jest owocem i wypełnieniem.
Dlatego Kościół, który opowiada się za życiem (Jan Paweł II, adhort. apost. Familiaris consortio, 30), naucza, że każdy akt małżeński powinien pozostać otwarty na przekazywanie życia ludzkiego (Paweł VI, enc. Humanae vitae, 11). „Nauka ta, wielokrotnie podawana przez Urząd Nauczycielski Kościoła, ma swoją podstawę w ustanowionym przez Boga nierozerwalnym związku, którego człowiekowi nie wolno samowolnie zrywać, między podwójnym znaczeniem aktu małżeńskiego: znaczeniem jednoczącym i prokreacyjnym (Paweł VI, enc. Humanae vitae, 12; por. Pius XI, enc. Casti connubii; KKK 2366)
Jako moralne Kościół dopuszcza jedynie tzw. naturalne metody regulacji poczęć. Rodzice współdziałają z Bogiem w przykazywaniu życia i dlatego na nich spoczywa odpowiedzialność za liczebność rodziny. Podkreślając ten obowiązek Katechizm określa również uprawnienia i granice państwa w dziedzinie oddziaływania na rodziny w sprawie planowania poczęć.
_________________ [i]Żyj z całych sił i uśmiechaj się do ludzi, bo nie jesteś sam[/i] :)
|
Cz lut 14, 2008 20:43 |
|
 |
Mroczny Pasażer
Dołączył(a): Cz gru 07, 2006 8:54 Posty: 3956
|
Zief.
Moralność to rzecz względna.
Stosując antykoncepcję sztuczną nie zamykam się na życie.
NPR to również antykoncepcja.
Takie trzy dogmaty. ;> Nie chce mi się znów przechodzić przez tą dyskusję chyba.
_________________ "Problem z cytatami w internecie jest taki, że każdy od razu automatycznie wierzy w ich prawdziwość" - Abraham Lincoln
|
Cz lut 14, 2008 22:41 |
|
 |
0bcy_astronom
Dołączył(a): So lut 09, 2008 16:40 Posty: 2603
|
Mnie w sumie zawsze ciekawiło jedno...
Dlaczego używanie prezerwatyw jest zawsze złe (poza tym jak ktoś ma HIV)
Nie widzę argumentów logicznych naprawdę.
Jestem katolikiem, ale tej jednej rzeczy nie rozumiem.
Jeden argument mówi, Bóg powiedział bądźcie płodni i rozmnażajcie się.
A ja na to, Ok, chcę mieć dzieci, ale nie teraz tylko za 3 lata, jak znajdę pracę i skończę szkołę. Więc ten argument odpada.
Inny mówi tak. Są metody naturalne.
Okej co nie zmienia faktu, że wtedy kiedy kobieta nie może zajść w ciąże to nie ma ochoty właśnie na stosunek, więc chcąc zaspokoić żonę muszę współżyć jak jest płodna.
A co to za spełnienie się w małżeństwie współżyjąc tylko wtedy kiedy druga strona nie ma na to ochoty.
Jeszcze inny argument mówi. Współżyjcie normalnie, niekoniecznie zajdziecie w ciążę, zajdziecie, jak Bóg stwierdzi, że to odpowiedni moment.
Argument ten też nie jest do końca ok, Bo wiadomo, prezerwatywy nie dają 100% skuteczności, więc jeżeli Bóg stwierdzi, ze to jest ten moment i tak może nas pobłogosławić dzieckiem (Mógłby nawet gdyby gumki dawały 100% )
Jest też argument, że nie są "zdrowe"
No ok, ale palenie papierosów też nie jest zdrowe i się z tego nie spowiada, więcej niezdrowe są nawet owoce i warzywa, i mimo, że mają kupę pożytecznych rzeczy to każde działanie ma jakieś skutki negatywne. (drobne ale zawsze jakieś)
Można więc powiedzieć, że są bardzo niezdrowe.(znacznie bardziej niż negatywne skutki witamin)
No ale jest to pewne poświęcenie w konkretnym celu. Tak samo jak np niezdrowe jest branie tabletek na Ból głowy, ale nie jest to złe.
(przypominam mówię o gumkach a nie o tabletkach na antykoncepcję  )
Ja więc osobiście nie wiedzę nic złego w używaniu prezerwatyw na początku małżeństwa, wtedy gdy z dziećmi chce się tylko poczekać jakieś 2 - 3 lata.
Bo robię to po to, żeby zaspokajać żonę(obowiązek męża według wiary) i nie obawiać się ciąży wcześniej niż palujemy.
Po to, żeby mieć dziecko wtedy jak będę mu w stanie zapewnić godniejsze życie niż na chwilę jak nawet studiów nie skończyłem.
I chce żyć tak jak Bóg kazał czyli mieć dzieci, jednak nie od razu tylko po 3 latach.
|
Pt lut 15, 2008 2:34 |
|
 |
0bcy_astronom
Dołączył(a): So lut 09, 2008 16:40 Posty: 2603
|
Chociaż przyszło mi do głowy właśnie takie coś, że gdyby były dozwolone to niektóre pary ciągle by ich używały stale odkładając dzieci aż byłoby za późno i przez własną głupotę nie mieliby dzieci, których w sumie chcą...
Choć z drugiej strony i tak one nie dają 100% więc i tak Bóg mógłby ich obdarzyć dzieckiem...
Nie wiem, oświećcie mnie...
|
Pt lut 15, 2008 2:40 |
|
 |
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
0bcy_astronom napisał(a): Mnie w sumie zawsze ciekawiło jedno... Dlaczego używanie prezerwatyw jest zawsze złe (...) Nie wiem, oświećcie mnie... Nie wiem, czy zostaniesz oświecony, ale witaj w klubie drążących temat - zapraszam do "Rodziny chrześcijańskiej" 
|
Pt lut 15, 2008 7:23 |
|
 |
paweł28
Dołączył(a): Śr sty 23, 2008 15:28 Posty: 174
|
0bcy_astronom napisał(a): Mnie w sumie zawsze ciekawiło jedno... Dlaczego używanie prezerwatyw jest zawsze złe (poza tym jak ktoś ma HIV)
Nie widzę argumentów logicznych naprawdę.
Jestem katolikiem, ale tej jednej rzeczy nie rozumiem.
Bo używając prezrwatywy, środka antykoncepcji zamykasz się na życie- czyli dar Boga, marnujesz nasienie- które Bóg Ci daje abyś przekazywał nowe życie a nie wyrzucał je do kosza, do śmieci.
I wreszcie używając prezerwatywy zaczynasz traktować kobietę jak rzecz, bo we współżyciu sesksualnym, chodzi o przekazywanie życia i to jest konkret.
Żeby bylo jasne piszę o małżeństwie sakramentalnym.
Bo używanie prezerwatyw i środków antykoncepcji w czasie kiedy para chodzi ze sobą jest też grzechem i złem jak i współżycie seksualne w tym czasie.
_________________ Pozdrawiam:)
Paweł
|
Pt lut 15, 2008 10:08 |
|
 |
Bartas
Dołączył(a): N wrz 24, 2006 18:13 Posty: 2267 Lokalizacja: Poznań
|
mateola napisał(a): 0bcy_astronom napisał(a): Mnie w sumie zawsze ciekawiło jedno... Dlaczego używanie prezerwatyw jest zawsze złe (...) Nie wiem, oświećcie mnie... Nie wiem, czy zostaniesz oświecony, ale witaj w klubie drążących temat - zapraszam do "Rodziny chrześcijańskiej"  Czy to znaczy, że macie wątpliwości, co do tego czy stosowanie prezerwatyw jest rzeczywiście złe? Owszem jest. Przeczytajcie Mk 9,36-37 Cytuj: Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: 37 «Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał»
Kościół przypomina, że odpowiedzialne rodzicielstwo polega nie tylko na wydaniu na świat dziecka, lecz również — na zabezpieczeniu jego rozwoju, na zapewnieniu mu odpowiedniego wychowania. Rodzice w poczuciu odpowiedzialności przed Bogiem, kierując się prawym sumieniem, powinni zdecydować, ilu dzieciom mogą przekazać życie. Rozumna miłość ma dyktować liczbę dzieci. Aby podjąć odpowiedzialną decyzję, muszą rozważyć wszystkie okoliczności, warunki, zdrowie, dobro dzieci już narodzonych itp. Rodzice powinni też mieć świadomość, że Bóg powołał ich do współdziałania ze sobą, dlatego też z Nim, na modlitwie, mają omawiać problem liczebności swojej rodziny. Trzeba zaznaczyć z naciskiem, że odpowiedzialna miłość, a nie egoizm, ma być źródłem podejmowania decyzji dotyczących liczby dzieci. Z teologicznego punktu widzenia grzechem jest każde świadome i dobrowolne nastawienie i działanie zaprzeczające miłości. Niechęć do przekazywania życia, ujawniająca się w lęku przed ciążą, podejmowaniu się działań antykoncepcyjnych, a przede wszystkim przerywanie ciąży, wyrażają różne stopnie nienawiści do człowieka - dziecka. Każdy zaś świadomy i dobrowolnie zaakceptowany odcień nienawiści niszczy miłość, a tym samym jest grzechem. Jeśli rodzice bez uzasadnionych powodów nie chcą przekazywać życia, grzeszą, nawet jeśli w ograniczeniu poczęć posługują się metodami naturalnymi, dozwolonymi przez Kościół. Ich wewnętrzne nastawienie jest bowiem sprzeczne z miłością twórczą, chcącą się dzielić z innymi.
_________________ [i]Żyj z całych sił i uśmiechaj się do ludzi, bo nie jesteś sam[/i] :)
|
Pt lut 15, 2008 11:29 |
|
 |
Emil
Dołączył(a): Wt sty 17, 2006 14:41 Posty: 471
|
paweł28 napisał(a): bo we współżyciu sesksualnym, chodzi o przekazywanie życia i to jest konkret.
Jeśli Paweł28 w kółko powiela te same bzdury, to i ja się powtórzę:
Bzdura! Właśnie biologia wskazuje, że akt płciowy najczęściej, a raczej prawie zawsze, z płodnością nie ma nic wspólnego.
Podam przykład: Załóżmy, że pobiera się para 20-latków, kobieta jest płodna do 40 roku życia (dla uproszczenia obliczeń), współżyją do 60 roku życia, mają w tym czasie 12 dzieci, przez ten czas współżyją bez stosowania ak i npr-u średnio 2 razy w tygodniu, kobieta intensywnie karmi każde dziecko przez 11 miesięcy. W ciągu swojego życia odbędą: 40 lat * 52 tygodnie * 2 stosunki = 4160 stosunków, z czego jedynie 12 będzie płodnych. Dzieląc przez siebie te dwie liczby dostajemy, w przybliżeniu 0,3% stosunków, które w wymiarze biologicznym są płodne.
Tyle wynika z biologii, jeżeli 0,3% wydaje nam się zdecydowanie za mało, to możemy rozważania przenieść z płaszczyzny biologii na płaszczyznę teologii, dochodząc do wskaźnika 100%. Wtedy każdy stosunek świadomie nieubezpłodniony jest płodny. Ale to już zupełnie inna bajka.
_________________ Broniąc rodziny Kościół zapomniał o małżonkach
|
Pt lut 15, 2008 12:02 |
|
 |
paweł28
Dołączył(a): Śr sty 23, 2008 15:28 Posty: 174
|
Emil napisał(a): Jeśli Paweł28 w kółko powiela te same bzdury, to i ja się powtórzę:
Możesz nazywać prawdę bzdura, nie mogę Ci tego zabronić i nawet gdybym mógł to bym tego nie zrobił. Emil napisał(a): Bzdura! Właśnie biologia wskazuje, że akt płciowy najczęściej, a raczej prawie zawsze, z płodnością nie ma nic wspólnego.
Ja uważam inaczej i uważam że prawda jest inna, ale to jest moje zdanie i rzeczą normalną jest to że nie musisz się ze mną zgadzać.
Pozdrawiam.
_________________ Pozdrawiam:)
Paweł
|
Pt lut 15, 2008 12:11 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|