|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 9 ] |
|
Autor |
Wiadomość |
lukaszzz
Dołączył(a): N lip 11, 2004 15:31 Posty: 4
|
 Miłość-Problem
Witam.
Może to nie jest problem całkiem dotyczący mojej wiery ale jest troche z tym związany,chce sie poradzić was bo wierze w to ze jest tu wieli ludzi ktorzy mogą mi pomóc
Mam prawie 18 lat
Moje historia zaczela sie ponad 2 lata temu(3 klasa gimnazjum),bylo to ogromnym zaskoczeniem dla mnie, do tamtej pory zylem sobie jak normlany 15 latek, chodzilem z kolegami cos zbrojic itp, ogolnie nie ciekawe zycie,zniedbywalem kosciol i wdalem sie w spory z ksiedzem ktorych konsekwencja bylo to ze w pozniejszym czasie nie doposcil mnie do Bierzmowania.
Pewnego razu z kolegami wybralem sie do pewnej dziewczyny,wprosilismy sie do niej,pozniej zaczelismy chdzic czesciej do niej i do jej kolezanek, mnie to nie ruszalo bo bylem odporny jakos na kobiety, nie interesowaly mnie, no i zylem sobie tak powoli, moj najlepszy kolega chodził z dziewczyna którą w pozniejszym czasie zaczełem kochac...nie przeszkadzalo mi to...kiedy oni zerwali swoj zwiazek poczulem cos i zblizylem sie do niej,bez skutecznie prosilem ja o to by byla ze mna,kiedy odmowila bardzo sie tym nie przejelem, po tym wszytskim jeszcze bardziej zblizylismy sie do siebie, nie bylo dnia kiedy sie nie widzielismy, a kiedy nie bylem u niej ona czesto dzwonila z pytaniem "co sie stało?" bylo fantastycznie, smielismy sie razem, bawilismy, wszyscy uwazali nas za pare chocaz tak nie bylo,skaczyl sie rok szkolny, zaczely sie wakacje, ona wraz ze swoimi kolezankami zaczela chodzic po masowych dyskotekach, bylem o nia strasznie zazdrosny, zaczelem chodzic z nia, ale dlugo nie wytrzymalem, czesto ktos sie kolo niej krecil i to mnie bolalo:( wkoncu jeszcze raz podjolem probe poproszenia jej o to by ze mna byla znowu odpowiedz byla negatywna:( za kazdym razem mowila, ze jestem fajnym, spoko i wogole ale uwaza mnie jako przyjaciela i nie moze sie przestawic na inne fale, ja nie bralem tego do siebie, dalej walczylem...nasze drogi sie rozesdzly ja do innej szkoly Ona do innej szkoly...caly czas o niej mysalem i o tym ze ktos moze mi ja zabrac bo tam jest tylu potencjalnych partnerow dla niej, zaczelismy sie zadziej spotykac, po ok pół roku pewnego dnai spotkalismy sie i powiedziala mi ze ma chłopaka, to bylo strszne dla mnie:( nie wiedzialem co zrobic,opuscuilem sie w nauce i za zachowanie zostalem wyrzucony ze szkoły, zaczełem brac sterydy anabolicze w wieku 16 lat:( myslalem ze tym jej zaimponuje, lecz tez sie nie udało znowu zaczeło sie wszytsko psuc, pewnego razu dała mi do zrozumienia ze nie bedzie ze mna juz nigdy:( ze to nie ma sensu...znowu załameł sie, oprocz papierosow zaczełem brac narkotyki i znowu sterydy, nie uczylem sie, caly czas myslalem o tym jak zgładzic mojego rywala, jak jej zaimponowac...zostałem rok w tej samej klasie, wstydzilem sie tego, moje kontakty z nią znowu osłabły widywalismy sie sporadycznie, ok raz na 2-3 miesiace i nie byly to mile spotkania:( zaczeły sie wakacje, caly czas myslalem o niej o tym ze ona tam gdzies jest z niewiadomo kim:(znowu zaczely sie sterydy:( i handel narkotykami, nie chodzilem do kosciola od dluzszego czasu...codziennie chodzilem pod wplywem narkotykow, wtedy bylo mi z tym dobrze:( tak minely cale wakacje(bezowocnie:( ) zaczal sie rok szkolny,moje kontakty z nia zaczeły sie poprawiac chociaz i tak bylo zle...wtedy nastapila odmiana...ok stycznia, rzucielem papierosy,sterydy, handel i wrocilem do Pana Boga, mialem nadzieje ze Pan Bóg mi pomoze...codziennie modliłem sie o to i modle sie dalej, w kazdej mojej modlitwie prosze Pana Boga o pomoc...no i po jakims czasie mialem efekty w lipcu tego roku spodkałem sie nia, bylo wspaniale, ona byla taka czuła dla mnie i miła, poprostu marzenie, mogłem tulic ja w swych ramionach, nigdy nie zapomne tych chwil...było pieknie, przy nastepnym naszym spotkaniu przyszedłem z pierscionkiem, to był dowod mojej milosci(których w przeszlosci było duzo np:upominki kwiaty itp) no i stalo sie...nie chciala wziasc tego pierscionka, klucilismy sie troche, ona tlumaczyla ze ma chlopaka i nie moze tego wziac...pare dni po tym zadzwonilem do niej po to by spytac sie co slychac, uslyszalem nie mile slowa:( pwoiedziala ze nigdy ze mna nie bedzie i zebym sobie nie robil nadzieji i ze chce to skaczc raz na zawsze ..to byl straszne, na chwile odwrocilem sie od Pana Boga:( spodkałem sie z jej przyjaciólką której to wytłumaczyłem to wszytsko co czuje, przez jakis czas nie dzwonilem do niej, pewnego dnai zadzwonilem i bylo tak jakby nigdy nic, byla nadzwyczaj mila i tak sie dalej toczylo, pisala mile smsy i sma czasem do mnie dzwonila,bylo fajnie, mowila ze jestem jej meżem itp...no i spodkałem sie z nią ostatnio, było miło, miłe słówka, usmieszki, podteksty, było duzo smiech i radosci....bylo to jakies pare dni temu, no i teraz znowu cisza:( telefon milczy:(...tak przedstawia sie moja historia
raz jest dobrze a raz jest źle:(
O stycznia zaczela sie moja przemiana, skaczylem ze złem, staram sie byc dobry, modle sie, codziennie regularnie, kiedy tylko mam czas odmawiam littanie itp, moje zycie sie zmienilo, jestem spokojniejszy i lepszy, staram sie grzeszyc, no i ograniczem grzechy do minimum,od 4 tygodni nie onanizuje się, co przedtem robilem regularnie, poszłem do spowiedzi pierwszy raz od (jakis 3 lat) jakies 5 tygodni temu, teraz chodze normalnie do komunni.
Nawrocilem sie bo szukałem pomocy Panu Bogu.
Ja naprawde Bardzo ją kocham, tak bardzo chcialbym byc przy niej, chcialbym sie nia opiekowac troszczyc sie o nia, ona jest sensem mojego zycia, kiedy miedzy nami jest dobrze moej zycie jest piekne, nabiera barw, chce zyc!! kiedy jest zle czuje pustke w sobie wewnetrzny zamet:( nie moge skupic sie nawet na modlitwie, nie wyobrazam sobie zycia bez niej, boje sie nawet pomyslec o tym ze jednak z nią nie bede, nie wiem co wtedy zrobie. bardzo sie tego boje.
Przeciez nie chce nic złego, chce ja kocham chce dac jej szczescie? dlaczego nie moge tego zrobic? nie chce jej skrzywdzic.
Codziennie prosze Pana Boga o pomoc
nie wiem co mam juz zrobic
chcialbym poddac sie woli Pana Boga chciałbym powiedziec Panie Boże twoja wola!
jakos nie moge
bo boje sie ją strace że strace kobiete którą kocham
powiedzcie mi co mam zrobić:(?
co mam zrobić by Pan Bóg mnie wysłuchał
Jestem pewny tego ze chcialbym spedzic z nią reszte moje życia
nie ogladam sie za innymi dziewczynami...kocham ją całym moim serduszkiem, moje zycie bez niej nie jest zyciem...bardzo boje sie o to ze ktos moze ja skrzywdzic, ja chce ja chronic, chce dac jej to co zapewni jej szczescie: MIŁOŚĆ
Powiedzcie mi prosze co mam robić
tylko prosze bez takich komentazy, wes idz do innej...bo ja tak nie zrobie
KOCHAM JĄ
Z góry dziekuje za odpowiedzi
|
N lip 11, 2004 17:35 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Łukaszzz !
Wydawało mi się, że po serii odpowiedzi na "Katoliku"
http://katolik.pl/dyskusje/viewtopic.ph ... sc&start=0
Udało nam się (przynajmniej w dużej części) pomóc Ci w jakiś sposób...
Zatem - cóż jeszcze Cie dręczy
Może jeszcze coś podczas tej dyskusji ominęliśmy ?
Pisz śmiało
ddv
|
N lip 11, 2004 23:08 |
|
 |
lukaszzz
Dołączył(a): N lip 11, 2004 15:31 Posty: 4
|
sam nie wiem...
czy modlitwa w tej intencji ma jaki kolwiek sens?
jak mam postępowąc wobec tej dziewczyny ?
wkleiłem tu posta bo chcialem poznac tez opinnie inych ludzi
|
Pn lip 12, 2004 8:04 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
lukaszzzu
Modlitwa zawsze ma sens, a jej efekt z pewnoscia bedzie dobry dla Ciebie.
Nie jest jednak pewne, ze efektem koncowym tej modlitwy, bedzie uzyskanie milosci tej dziewczyny. Takiej rzeczy nie mozemy zakladac z gory.
Zreszta jak sam piszesz efekty juz sa widoczne.......przestales cpac i pic alkohol. Zaczales myslec "na trzezwo".........i to jest dla Ciebie najwazniejsze.
Milosc to nie towar, ktory mozna kupic. Nikogo nie mozna do milosci zmusic........nawet Bog nie zmusza do niej. Milosc to calkowicie dobrowolny wybor i tylko w takim wypadku jest prawdziwa nie podszyta falszem.
Piszesz, ze ta dziewczyna to jedyna osoba z ktora chcialbys spedzic reszte swojego zycia.....no ok, ale......lukaszzu masz dopiero 18 lat. Cale zycie przed Toba. Jezeli ona nie chce byc z Toba to nic nie pomoze.
Na razie badz wytrwaly, staraj sie o nia, modl sie, a rozwiazanie przyjdzie samo. Jakie ono bedzie? Ktoz to moze wiedziec........moze w koncu ona zostanie Twoja dziewczyna, moze w przyszlosci zona........ale moze tez stac sie tak, ze spotkasz kogos innego na swojej drodze i wtedy stwierdzisz...TO JEST TO.
Nie mozesz teraz z cala pewnoscia twierdzic, ze ONA I TYLKO ONA. Rozumiem Twoje uczucia....zdaje sobie sprawe z tego ze ta dziewczyna to jest takie "pierwsze kochanie". Moze stanie sie tym "jedynym", ale moze takze sie zdarzyc, ze bedzie tylko tym "pierwszym" o ktorym nie raz jeszcze w zyciu wspomnisz z nutka rozrzewnienia, zyjac u boku tej ostatniej i prawdziwej milosci.
Lukaszzzu, pisze to z pozycji kogos, kto przezyl kilka takich "milosci" i komu kazda zdawala sie ta "jedyna". Jedne mnie rzucaly inne sie nudzily, az w koncu trafilem na te prawdziwa z ktora zyje juz 10 lat.........i mam nadzieje przezyc jeszcze ze 40  ......jak Bog da
Nie martw sie chlopie, badz wytrwaly , nie upadaj......nawet jezeli sie nie uda, to przynajmniej bedziesz mial co wspominac na starosc w zimowe dlugie wieczory.
......i pamietaj ......"Kazda potwora, znajdzie swego amatora".......nawet mnie sie to udalo
Zycze ci wszystkiego najlepszego!
pozdrowka
|
Pn lip 12, 2004 9:50 |
|
 |
lukaszzz
Dołączył(a): N lip 11, 2004 15:31 Posty: 4
|
Belizariusz dziekuje za porade
postaram sie do tego dostosowac
może ktoś jeszcze sie wyrazi swoje zdanie ?
|
Pn lip 12, 2004 13:57 |
|
|
|
 |
Ylka
Dołączył(a): N cze 13, 2004 14:34 Posty: 3
|
Belizariusz naprawdę bardzo mądrze wypowiedział się w Twojej sprawie, która, przyznam, jest dość trudna... Ale módl się dalej i, choć jest to trudne, postaraj się powiedzieć "Jezu, ufam Tobie", oddaj się w Jego opiekę, On przecież Ciebie nigdy nie odtrąci i pomoże, bo On wie lepiej, co będzie dla Ciebie dobre, chociaż nam, ludziom, może wydawać się to absurdalne, ale On zawsze, zawsze, zawsze wie lepiej. :) Ja świecę swoim przykładem i szczerze przyznam, że mnie nigdy nie zawiódł, chociaż często mi się tak wydawało; "Panie Boże, modliłam się o jedno, dostałam drugie, przecież tego nie chciałam, więc dlaczego mi to dałeś", itd., itd., ale prędzej czy później musiałam przyznać Mu rację! :)
Teraz często modlę się o Miłość, nie jakąś konkretną, ale by spotkać w życiu tę swoją... Nieważne, czy Miłością tą okaże się jakiś mężczyzna, może jakiś zawód, może zakon, a może muzyka...? Cokolwiek. I wierzę, że będzie dobrze, chociaż tak bardzo, bardzo często upadam...
Pozdrawiam.
_________________ Wiara. Nadzieja. Miłość.
|
Śr sie 18, 2004 14:16 |
|
 |
Ylka
Dołączył(a): N cze 13, 2004 14:34 Posty: 3
|
Ylka napisał(a): Belizariusz naprawdę bardzo mądrze wypowiedział się w Twojej sprawie, która, przyznam, jest dość trudna... Ale módl się dalej i, choć jest to trudne, postaraj się powiedzieć "Jezu, ufam Tobie", oddaj się w Jego opiekę, On przecież Ciebie nigdy nie odtrąci i pomoże, bo On wie lepiej, co będzie dla Ciebie dobre, chociaż nam, ludziom, może wydawać się to absurdalne, ale On zawsze, zawsze, zawsze wie lepiej.  Ja świecę swoim przykładem i szczerze przyznam, że mnie nigdy nie zawiódł, chociaż często mi się tak wydawało; "Panie Boże, modliłam się o jedno, dostałam drugie, przecież tego nie chciałam, więc dlaczego mi to dałeś", itd., itd., ale prędzej czy później musiałam przyznać Mu rację!  Nawet teraz podoba mi się jeden chłopak, ale wiem, że wyjeżdża, początkowo odnosiłam się do tego bardzo egoistycznie, wręcz wymuszałam na Panu Bogu, by coś z tym zrobił, ale tak nie wolno! Teraz już zaprzestałam tego, wierzę w przeznaczenie, więc co ma być, to będzie, na pewno mnie nie ominie.  A teraz modlę się za tego chłopaka, nie po to, by mnie pokochał, ale po to, by się "poprawił", bo jego sytuacja nie jest dobra... Może nie sama sytuacja, ale widzę, że powinien się zmienić, bo to wspaniały człowiek, ale brakuje w Nim Boga... Nieważne.  Teraz często modlę się o Miłość, nie jakąś konkretną, ale by spotkać w życiu tę swoją... Nieważne, czy Miłością tą okaże się jakiś mężczyzna, może jakiś zawód, może zakon, a może muzyka...? Cokolwiek. I wierzę, że będzie dobrze, chociaż tak bardzo, bardzo często upadam... Pozdrawiam.
_________________ Wiara. Nadzieja. Miłość.
|
Śr sie 18, 2004 14:19 |
|
 |
chmurka_
Dołączył(a): So maja 29, 2004 12:36 Posty: 427
|
Witaj Lokaszzz
Wiem, że nie jest Ci łatwo. Wielokrotnie było tak, że ja też "zakochałam" się (chociaż na pewno nie tak mocno jak Ty- co stwierdzam z perspektywy czasu) w kimś kogo nie znałąm, kogo jedynie mijałam. Zawsze w takich momentach gorliwiej niż zwykle modliłąm sie do Boga, żeby mi pomógł, żeby dał mi miłość tej osoby. Najczęściej kończyło sie to niewysłuchanymi błeganiami. I było mi z tym bardzo ciężko, ale jaki minął pewien czas, zawsze dochodziłam do jednego wniosku- tak miało być, a Bóg jak nikt inny wie co robi. I, że widocznie tak miało być, bo gdyby było inaczej to może by mnie to jeszcze bardziej skrzywdziło. Bo sobie tak pomyślałam,że moze gdyby Bóg "dał" mi miłość tej osoby to np. mogłaby ona sie szybko skończyć, ten ktoś mógłby mnie rzucić, mógłby być ze mną z litości, mógłby sie męczyć, mógłby mnie zdradzić itd. I dlatego może lepiej że nie udało mi sie "rozkochać" we mnie tego kogoś. A kilka niocy ze łzami wylanymi do poduszki to może naprawdę nie taka tragedia. Około paźdźernika roku 2004 spodobał mi sie jeden chłopak. Nie miałąm do niego żadnego "dojścia" żeby np. załatwić sobie jego nr telefonu. Wydawało mi sie ze jestem w beznadziejnej sytuacji. Ale oczywiście modliłąm sie o pomoc w tej sprawie. I wszystko udało sie. Poznałąm go i jakoś sie potoczyło. Od stycznia jesteśmy razem. Byłam bardzo szczęśliwa. Byłam strasznie wdzięczna Bogu i dziękowałąm Mu za mojego chłopaka. Ale... No właśnie pojawiło sie "ale"...Przez te pierwsze miesiące spędzone razem było bardzo fajnie, wręcz idealnie. Ale w miarę poznawania go powoli dochodzę do wniosku że to chyba nie jest ten jedyny...Coraz bardziej nie radzę sobie z zaakceptowaniem jego wad. Dltego tak sobie pomyślałąm, że nie powienieneś mówić, że to ta jedyna. Bo nie byłeś z nią parą. A jak już sie z kims jest to dopiero wtedy zauważamy jaki ktoś naprawdę jest. Chociaż w Twoim przypadku wcale nie musi być tak jak u mnie. Trzymam kciuki za Twoją sprawę. I mam nadzieję że zakończy sie ona z korzystnym skutkiem. A Bóg potrafi zaskoczyć- ale tak pozytywnie zaskoczyć  Pozdrawiam
_________________ Wiara jest to pewność bez dowodu.
|
Śr sie 18, 2004 14:56 |
|
 |
lukaszzz
Dołączył(a): N lip 11, 2004 15:31 Posty: 4
|
ja własnie nie wiem czy to jest ta jedyna
a jeśli nie dostanę szansy nigdy się o tym nie przekonam i sie z tym nie pogodze  (((((((((
Teraz jest bardzo źle moje kontakty z nią bardzo sie pogorszyły już nie pamientam kiedy ostatnio było tak źle  ((((((((
nie wiem co mam robić jak mam się modlić
bardzo mnie to boli.........
a ja tak bardzo ją kocham.....
Nie Mogę Ciągle Przestać Widzieć Snów Nie Mogę Przestać Płakać, Więc Do Mnie Mów...
|
So wrz 04, 2004 19:23 |
|
|
|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 9 ] |
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|