Wspólne mieszkanie przed małżeństwem
Autor |
Wiadomość |
Nincia
Dołączył(a): Pn maja 18, 2009 14:53 Posty: 6
|
Jeżeli o mnie chodzi, to w mieszkaniu czy nawet w współżyciu przedmałżeńskim nie ma niczego złego. Jak dla kogo. To indywidualna sprawa każdego z nas i to, jaki ma do tego stosunek zależy tylko i wyłącznie od jego własnych przekonań. Kościół powinien zamknąć się w tej sprawie i zająć się tym, czym powinien. Jak księża mogą krytykować seks przed ślubem, skoro jest to całkiem naturalne i ludzkie. ciekawe czy Kościół jest równie krytyczny jeżeli chodzi o księży- pedofilów i zboczeńców ze święceniami kapłańskimi na karku. Łatwo oceniać i pouczać innych, ale jeżeli chodzi o samego siebie albo to, co się reprezentuje, to się milczy, tak? Kościół zawsze znajdzie dla siebie usprawiedliwienie! Cwaniaki!
|
Pn maja 18, 2009 17:29 |
|
|
|
|
jumik
Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16 Posty: 3755
|
Kościół ma obowiązek nauczania prawdy, nawet jeśli dla wielu nie jest wygodna, nawet, jeśli niektórzy chcieliby zamknąć usta Kościołowi i przygłuszyć swoje sumienie.
"Wymagajcie od siebie chocby inni od Was nie wymagali." - JPII
_________________ Piotr Milewski
|
Pn maja 18, 2009 21:54 |
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
jumik napisał(a): Kościół ma obowiązek nauczania prawdy, nawet jeśli dla wielu nie jest wygodna, nawet, jeśli niektórzy chcieliby zamknąć usta Kościołowi i przygłuszyć swoje sumienie.
Kościół nie ma jednak monopolu na "jedyną prawdę". Każdy jest wolnym człowiekiem i może wybrać co chce, a prawdą "kościelną" olać.
Ale zgadzam się - Kościół ma prawo nauczać o "swojej" wersji prawdy. Byle nie robił tego zbyt nachalnie, bo jak mi ktoś wsadza łapy w moje prywatne sprawy, to po nich dostaje. To też moje prawo
Crosis
|
Cz maja 21, 2009 9:22 |
|
|
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
I teraz dla wszystkich, którzy się tutaj wypowiadają na temat tego, że w mieszkaniu razem przed małżeństwem nie ma nic złego, ale jednocześnie krytykują Kościół za krytykę swojego postępowania (fajnie to brzmi, nie?)
Skoro już mieszkacie razem, to znaczy, że uznaliście, że KrK monopolu na prawdę nie ma, bo stwierdziliście, że jednak wiecie lepiej. Rozumiem, Wasze prawo.
Jednocześnie KrK ma prawo do własnych nauk i do krytyki takiego zachowania (oczywiście nie imiennej - zachowania ogólnie).
Tylko, że Was już to nie powinno obchodzić. Wy już podjeliście decyzję, wieć w tym momencie cały kościelny jazgot powinien Wam literalnie "fruwać".
Po co więc szukać usprawiedliwienia? Aż tak Wam zależy, żeby ciągle być na łonie KrK a mimo to ustalać własne zasady?
Nie da się mieć ciastka i zjeść ciastka.
Crosis
|
Cz maja 21, 2009 10:30 |
|
|
kropeczka_ns
Dołączył(a): Wt mar 17, 2009 18:36 Posty: 2041
|
ale ja nie rozumiem o co wam chodzi...
Zakładamy że mieszkanie razem przed ślubem wiąże się z seksem przed ślubem oczywiście , tak? Bo jeśli nie - no to jest inny temat:)
Seks przed ślubem według wiary chrześcijańskiej jest grzechem. Jeśli ktoś świadomie decyduje się na życie w grzechu, tym samym jasno wypowiada sie że nie zależy mu na życiu według wiary chrześcijańskiej. I to jest jego prawo, jego wybór - tylko dlaczego osoba która publicznie deklaruje się że Kościół nic dla niego nie znaczy często chce mieć bardzo koniecznie slub w tymże Kościele...........? To jest element którego nigdy nie mogłam zrozumieć...
Szanuję ludzi za konsekwencję i uczciwośc. Albo jesteś chrześcijaninem, otwarcie przyznajesz się do swojej wiary i wtedy nie powinieneś publicznie obnosić się z tym że zyjesz w grzechu - to nie znaczy że nie grzeszysz- ale jest różnica grzech z którego się chcesz podnieśc, nawet 77 razy niż twoja świadoma decyzja że pokażesz światu że masz gdzieś czego Kościół uczy
albo nie zalezy ci na wierze chrześcijańskiej, wybierasz życie poza Kościołem, masz do tego prawo ale wtedy nie upieraj się na ślub w katedrze bo tam jest takie ładne tło do zdjeć.....
_________________ Ania
|
Pt maja 22, 2009 22:59 |
|
|
|
|
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
kropeczka_ns napisał(a): Seks przed ślubem według wiary chrześcijańskiej jest grzechem. Jeśli ktoś świadomie decyduje się na życie w grzechu, tym samym jasno wypowiada sie że nie zależy mu na życiu według wiary chrześcijańskiej.
Moim zdaniem to zbyt daleko idący wniosek.
Wyobraź sobie np., że wybierasz się na wycieczkę w góry z pewną grupą i przewodnik wyraźnie zaleca, że należy ubrać buty z jego "atestem". Ciebie te buty mocno uwierają i stwierdzasz, że ponieważ to Twoje nogi i w ostatecznym rozrachunku Ty ponosisz odpowiedzialność za swój wybór, to nie zastosujesz się do tego zalecenia przewodnika, bo jesteś przekonana, że w butach wybranych samodzielnie masz większe szanse na dotarcie do celu. Czy znaczy to, że jasno wypowiadasz się, iż nie zależy Ci na wycieczce, przewodniku czy grupie?
|
Pn maja 25, 2009 9:33 |
|
|
kropeczka_ns
Dołączył(a): Wt mar 17, 2009 18:36 Posty: 2041
|
wiem co masz na myśli, ale dajesz przykład kwestii moralnie obojętnej. Jest natomiast wielu chrześcijan którzy akceptują chrześcijaństwo oprócz danej kwestii która ich szczególnie "uwiera" (dobre porównanie )A jednak to że danego nakazu wiary nie akceptujemy, nie zmienia faktu że on jest..
_________________ Ania
|
Pn maja 25, 2009 23:09 |
|
|
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
Pewnie, że brak akceptacji jakiegoś nakazu wiary nie decyduje o jego istnieniu czy nieistnieniu. Wcześniej jednak stawiałaś inną tezę, a mianowicie że brak akceptacji jednego nakazu wiary jest jasnym wskazaniem, że nie zależy nam na całości. Teraz z kolei piszesz
kropeczka_ns napisał(a): Jest natomiast wielu chrześcijan którzy akceptują chrześcijaństwo oprócz danej kwestii która ich szczególnie "uwiera" z czym się zgadzam, ale co przeczy wcześniejszemu Twojemu stwierdzeniu: kropeczka_ns napisał(a): Jeśli ktoś świadomie decyduje się na życie w grzechu, tym samym jasno wypowiada sie że nie zależy mu na życiu według wiary chrześcijańskiej.
Albo coś opacznie rozumiem.
I jeszcze odnośnie uwierania, myślę że odrzucenie danego nakazu zależy od dwóch głównych czynników: wspomnianego uwierania ale też w dużej mierze (bez)sensowności. Jeśli wiem, że na górze leży śnieg, to nie będę sprzeciwiał się założeniu ciężkich, uwierających butów, bo widzę sens takiego działania. Jeśli zupełnie nic (w mojej ocenie) nie wskazuje na to, że zakładanie ciężkich, uwierających butów ma jakiś sens, to będę skłaniał się w kierunku ich odrzucenia.
Nie widzę natomiast podstaw do twierdzenia, że jak nie chcę założyć uwierających butów, to nie zależy mi na dojściu na szczyt. Więcej, sprzeciw wobec butów nie znaczy nawet, że odrzucam całość zaleceń danego przewodnika, bo przecież 90% jego rad może zwiększać moje szanse na dotarcie do celu.
|
Wt maja 26, 2009 8:55 |
|
|
arc
Dołączył(a): Pt maja 19, 2006 16:23 Posty: 950
|
To ja też coś powiem.
SweetChild napisał(a): Jeśli wiem, że na górze leży śnieg, to nie będę sprzeciwiał się założeniu ciężkich, uwierających butów, bo widzę sens takiego działania. Jeśli zupełnie nic (w mojej ocenie) nie wskazuje na to, że zakładanie ciężkich, uwierających butów ma jakiś sens, to będę skłaniał się w kierunku ich odrzucenia.
Fajny przykład, więc się nim posłużę. Czyli Kościół reprezentuje Przewodnik, a on wie, że na szczycie góry leży śnieg. Ty natomiast (ten "Ty" z przykładu ) jesteś np. Indianinem i nie wiesz jak jest na szczycie, bo tam nigdy nie byłeś, a w dodatku na początku trasy panuje ogromny upał. Przewodnik tłumaczy, że na szczycie jest śnieg i należy założyć te uwierające buty, jednak Ty nie potrafisz do końca ogarnąć czym jest śnieg, wyłamujesz się i jako jedyny z grupy zakładasz zwykłe buty.
Brak uwierających butów oczywiście nie jest równoznaczny z wykluczeniem z wycieczki, ani też nie świadczy o tym, że nie zależy Ci na zdobyciu szczytu. Jednak ten przykład pokazuje jak byłoby lepiej postąpić, czyli w tym przypadku zaufać Przewodnikowi tj. Kościołowi.
To tak na marginesie...
_________________ arcarc
|
Wt maja 26, 2009 16:46 |
|
|
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
arc napisał(a): Brak uwierających butów oczywiście nie jest równoznaczny z wykluczeniem z wycieczki, ani też nie świadczy o tym, że nie zależy Ci na zdobyciu szczytu. I tylko tyle chciałem wykazać arc napisał(a): Jednak ten przykład pokazuje jak byłoby lepiej postąpić, czyli w tym przypadku zaufać Przewodnikowi tj. Kościołowi.
Przy tych założeniach, który opisałeś powyżej, tak. Jeśli założenia są błędne, to nie koniecznie
|
Wt maja 26, 2009 17:50 |
|
|
arc
Dołączył(a): Pt maja 19, 2006 16:23 Posty: 950
|
SweetChild napisał(a): I tylko tyle chciałem wykazać
Wiem, wiem, dlatego napisałem, że to tylko na marginesie.
_________________ arcarc
|
Śr maja 27, 2009 7:40 |
|
|
kropeczka_ns
Dołączył(a): Wt mar 17, 2009 18:36 Posty: 2041
|
Sweetchild, mnie chodziło o to że takie "chrześcijaństwo oprócz" to nie jest prawdziwe chrześcijaństwo. Bo wyobraź sobie że jest 10 osób i każdemu nie pasuje inne z 10 przykazań- jednemu szóste, innemu siódme , innemu piąte itp. Czy mozna mówić o ich wspólnej wierze, wspólnej moralnosci? Chyba nie. Rzecz w tym, że nie możemy sobie wybierać co nam pasuje a co nie. Sa sytuacje kiedy być może "łatwiej" byłoby krasc czy kłamać- czy robiąc to postepujemy moralnie? Nie. Szóste przykazanie jest takie bardzo często "niewygodne" czy "nieakceptowane". A jednak powinniśmy zaufać Przewodnikowi, nawet wbrew sobie.
I jeszcze jedno- dla mnie jest różnica między grzechem a życiem w grzechu. Grzech każdy popełnia taki czy inny, i taka jest nasza natura- musimy tylko starać się z niego podnosić.
Ale świadoma decyzja o "publicznym" życiu w grzechu, czyli zamanifestowaniu że sprzeciwiam się takiemu czy innemu nakazowi wiary, ma w sobie jeszcze element "zgorszenia"- mam racje? I jest dużo cięższa gatunkowo.
_________________ Ania
|
Cz maja 28, 2009 21:24 |
|
|
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
kropeczka_ns napisał(a): Sweetchild, mnie chodziło o to że takie "chrześcijaństwo oprócz" to nie jest prawdziwe chrześcijaństwo. To zależy, co zdefiniujemy jako prawdziwe chrześcijaństwo. Domyślam się, że chodziło Ci o katolicyzm, ale nawet wówczas sprawa nie jest taka prosta. Przyznam natomiast, że taki "katolicyzm oprócz" oznacza, iż delikwent nie ma sumienia ukształtowanego na 100% zgodnie z nauczaniem KK. Może mieć 99%, ale może też 1% zgodności. Decydujący jest tu jednak nie poziom zgodności, ale sakrament chrztu. Przynajmniej ja tak rozumiem stanowisko KK. kropeczka_ns napisał(a): Bo wyobraź sobie że jest 10 osób i każdemu nie pasuje inne z 10 przykazań- jednemu szóste, innemu siódme , innemu piąte itp. Czy mozna mówić o ich wspólnej wierze, wspólnej moralnosci? Chyba nie. Przyznaję, że nie można, ale nie uważam tego za aż tak istotne. kropeczka_ns napisał(a): Rzecz w tym, że nie możemy sobie wybierać co nam pasuje a co nie. Sa sytuacje kiedy być może "łatwiej" byłoby krasc czy kłamać- czy robiąc to postepujemy moralnie? Nie. Otóż to. Więc dlaczego, Twoim zdaniem, w tych przypadkach nie idziemy na łatwiznę? kropeczka_ns napisał(a): Szóste przykazanie jest takie bardzo często "niewygodne" czy "nieakceptowane". A jednak powinniśmy zaufać Przewodnikowi, nawet wbrew sobie. Nie chciałbym rozwijać mojego ulubionego offtopa, więc napiszę tylko: może masz rację kropeczka_ns napisał(a): I jeszcze jedno- dla mnie jest różnica między grzechem a życiem w grzechu. Grzech każdy popełnia taki czy inny, i taka jest nasza natura- musimy tylko starać się z niego podnosić. Ale świadoma decyzja o "publicznym" życiu w grzechu, czyli zamanifestowaniu że sprzeciwiam się takiemu czy innemu nakazowi wiary, ma w sobie jeszcze element "zgorszenia"- mam racje? I jest dużo cięższa gatunkowo.
Tu jak najbardziej się zgadzam.
|
Cz maja 28, 2009 22:51 |
|
|
tribal
Dołączył(a): Pn cze 15, 2009 19:01 Posty: 29
|
a mi ksiądz na spowiedzi powiedział, że rozgrzeszenia nie dostanę, bo mieszkam z chłopakiem. powiedział, że mniejszym grzechem byłoby to, gdybym jeździła do niego na seks, niż to, że mieszkamy i nie współżyjemy.
to jest masakra!
zresztą jakie to niby cudzołóstwo, jeśli ja ze swoim facetem jestem, a nie zdradzam go z jakimiś typami!
|
Śr cze 17, 2009 16:37 |
|
|
*Julka*
zbanowana na stałe
Dołączył(a): N wrz 21, 2008 10:05 Posty: 1111
|
tribal napisał(a): a mi ksiądz na spowiedzi powiedział, że rozgrzeszenia nie dostanę, bo mieszkam z chłopakiem.
rozgrzeszenie to jeszcze bajka, jednej takiej parze Ks nie chciał przez to udzielić ślubu
w sumie zastanawia mnie takie coś- czego nie wolno- bo przecież to jak w akademikach mieszka się z facetami i dziewczynami i co ? każdy się rzuca od razu na siebie?
ja nie widzę w tym nic złego, choć powszechnie to jest złe i pewnie będę się starać to przestrzegać, ale dlaczego to zakazane jest to nie wiem.. raz ksiądz tłumaczył to tym,że może do czegoś dojść ( buahaahahaha przecież nie muszą się przywiązywać do krzesła,aby nie współżyć na litość boską ! )
poza tym uważam,że to byłby dobry pomysł, ponieważ przed małżeństwem ,by zobaczyli czy są w stanie wytrzymać razem mieszkając.. a tak to nie wiedzą i potem często się rozchodzą ,bo kłótnia od tygodnia zamieszkania po SLUBIE hue hue ..
|
Śr cze 17, 2009 19:16 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|