Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz wrz 11, 2025 10:09



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 15 ] 
 Zakwalifikowanie grzechu...problem..pomoc 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): N lis 08, 2009 12:54
Posty: 7
Post Zakwalifikowanie grzechu...problem..pomoc
Mam problem,wcześniej jakoś nie przykładałam się do wiary,spowiedzi etc.Zazwyczaj spowiadałam się z musu,bez jakiegokolwiek przygotowania.Ostatnio ruszyła mnie sumienie i to dość mocno.Problem jest z tym,że teraz nie wiem jak kwalifikować swoje grzechy...jeżeli w rachunku sumienia jest pytanie "czy zachowywałeś się nieskromnie"etc to czy musze dokładnie opowiadać księdzu co robiłam itd.To krępujące,bo nie powiedziałbym tego nikomu.Chodzi jeszcze o to,że chcąc dokładnie wytlumaczyć się z tego grzechu musiałabym wystosowaś długi monolog,a gydbym chciała wyznać go skrutowy wyszłoby,że jestem jakaś niewyżyta etc. zarówno ta i tamta postawa nie byłyby wystarczająco prawdziwe.Jedna usprawiedliwia,a druga niepotrzebnie i może nawet nie bardzo sprawiedliwie osądza.Czy słuszne jest,jeżeli będe trzymać się tego co jest w rachunku sumienia,nie opowiadając dokładnego przebiegu grzechu?Poprostu powiedzić,nie szanowanie swojej fizycznośći,bez opowiadanie księdzu jakim sposobem czy coś w tym stylu.Wiem,że w spowedzi chodzi o wyznanie,pryznanie się do grzechu,ale chyba nie jset konieczne jakieś dokładne zdawanie relacji księdzu z tego co się obiło??


N lis 08, 2009 14:12
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 05, 2004 17:05
Posty: 1914
Post 
Wskal

Wydaje mi się, a chyba się z tym zgodzisz, że do sakramentu pokuty i pojednania idzie się po to, by wyznać swoje grzechy, a nie po to by się z nich usprawiedliwiać. Od usprawiedliwiania jest Chrystus, który rozgrzesza poprzez kapłana.

Poza tym jeżeli wyznajesz grzechy, to chyba warto nazwać je po imieniu, a nie używać ogólników zaczerpniętych z książeczek do nabożeństwa dla dzieci typu:
"zachowywać się nieskromnie" tudzież "nie szanowanie swojej fizyczności". Jak się coś takiego powie, to nie wiadomo o co chodzi. Co to znaczy nie szanować swojej fizyczności? Notorycznie nie obcinać paznokci i dziurawić przez to skarpetki? Uciekać z lekcji w-fu? Albo to nieskromne zachowanie - może to być noszenie mini takiej, że majtki widać, albo opowiadanie wulgarnych żartów, prowokowanie mężczyzn zachowaniem, czy ubiorem, albo gadulstwo w towarzystwie, przechwałki. Nie wiadomo dokładnie. Dlatego warto powiedzieć konkretnie, choć na pewno nie jest to łatwe. Jednak ksiądz wrzeszczeć, ani gorszyć się nie będzie, bo jest osłuchany z takimi deklaracjami, a potem przynajmniej nie będzie musiał dawać wskazówek niezrozumiałymi ogólnikami analogicznymi do tych zaczerpniętych z książeczki.

Wyobraźmy sobie, że idziesz do lekarza i opowiadasz? "Mam dolegliwości somatyczne", "boli mnie", "miewam temperaturę", "czasami kicham". Lekarz niczego się z tego nie dowie, bo to równie dobrze mogą być objawy hipochondrii, grypy, uczulenia i gruźlicy.

Grzechy wyznajemy przede wszystkim Bogu, w obecności kapłana i Chrystus będzie dokładnie wiedział z jakich grzechów się oskarżamy, choćbyśmy użyli dla księdza grzecznych ogólników, nie wskazujących konkretnego. Jednak powiedzenie konkretnie swoich grzechów, nazwanie ich po imieniu pozwala:
- realnie się nawrócić, gdyż przyznajemy się do grzechu, nazywamy go po imieniu i decydujemy się go w ten sposób zwalczyć; nazywanie grzechu ogólnikami przypomina mi troszeczkę pudrowanie, albo podmiatanie pod dywan
- księdzu udzielić konkretnej porady, umożliwić kierownictwo duchowe

Dlatego, to co ja mogę zasugerować z mojego skromnego doświadczenia, to na spowiedzi grzechy powinno nazwać się po imieniu i powiedzieć tylko to, co pozwoli określić, co skłania do grzechu, tak by znaleźć odpowiednie lekarstwo na przyszłość. Spowiedź nie polega na usprawiedliwianiu się. Niektórzy mają tak silną, naturalną wręcz tendencję do usprawiedliwiania się, że na spowiedzi, bardziej oskarżają innych niż siebie, np. żonę, rodzinę, że to też ich wina. Człowiek już tak ma. Zaczęło się od Adama, który pytany przez Boga, oskarżył nie siebie o grzech, ale kobietę, która mu dała jabłko i Boga, że postawił kobietę przy nim. Tak więc wyszło na to, że winnym jest kobieta i Bóg:


Rdz 3:12
Mężczyzna odpowiedział: Niewiasta, którą postawiłeś przy mnie, dała mi owoc z tego drzewa i zjadłem.


N lis 08, 2009 14:32
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post 
Po pierwsze, dziękuję Bogu, że przyciąga Cię do Ciebie, że zaprasza Cię do relacji miłości z sobą, że nawraca Cię. Poruszenie sumienia to dopiero początek pięknej przygody życia z Bogiem :) . Poruszenie sumienia jest jak list zaproszeniowy - niby coś niepozornego, ale jest wstępem do czegoś pięknego. To super, że się nawracasz. Na pewno w niebie jeste teraz wielka radość z Twojego powodu! :)

Co do wyznawania grzechu... grzech trzeba wyznać w miarę precyzyjnie, ale bez wylewności (no chyba, że to jest konieczne). Jeżeli np. to jest masturbacja albo pieszczoty z kimś, to po prostu to powiedz, nazwij tak. Bo samo określenie "nieszanowanie swojej fizyczności" sam przyznasz, że prawie nic nie mówi, że może być wszystkim - od grzechów dotyczących seksualności, przez zadawanie sobie bólu (masochizm), niezdrowe lub ryzykowne życie, nałogi, do przedmiotowego traktowania siebie i poniżania. Podobnie określenie "zgrzeszyłem przeciwko szóstemu przykazaniu" mówi bardzo mało. Powiedz wiec to precyzyjnie, ale niekoniecznie ze szczegółami, które nic nie wnoszą. Nie musisz opisywać precyzyjnie sytuacji, chyba, że to istotnie może wpłynąć na ciężar winy. Więc zdecydowanie odradzam mówienia ogólnikami, które nic nie mówią. Trzeba wyznać swój grzech, a nie tylko sferę, w której on jest. Jeżeli chcesz możemy Ci tu pomóc określić ten grzech lakonicznie i precyzyjnie, choć... i tak Ty wiesz najlepiej, bo to Ty wiesz co i w jakich okolicznościach zrobiłeś, to Ty znasz swój grzech, a nie my.

Wyznaj wszystkie grzechy od ostatniej ważnej spowiedzi i to że były jakieś nieważne (o ile oczywiście były jakieś nieważne - mówię tak w razie czego).

Pamiętaj też o warunkach dobrej spowiedzi, żeby sie dobrze i owocnie przeżyć spowiedź:
1) rachunek sumienia
2) żal za grzechy
3) mocne postanowienie poprawy
4) szczere wyznanie grzechów
5) zadośćuczynienie

Dam Ci jeszcze radę, która może Ci ułatwić wyznanie grzechów. Gdy uklękniesz do konfesjonału, to po prostu powiedz to co napisałeś na początku - że nie przykładałeś się wcześniej do spowiedzi, a teraz już chciałbyś zacząć, bo tak czujesz. Wtedy spowiednik od razu będzie wiedział jak podejść do Ciebie.

I jeszcze ważna rzecz - nie bój się wyznawać grzechy. Ksiądz tak często słyszy w konfesjonale takie okropności i tak wielkie i złe grzechy, że niestety (a może dla Ciebie na szczęście) nie będzie zszokowany żadnym z tych grzechów. Nie musisz się bać jego reakcji - spowiednikowi zależy na tym, abyś był czysty, aby dać Ci odpuszczenie grzechów, bo jest on współpracownikiem Boga. Spowiednikowi i Bogu bardzo zależy na Twoim nawróceniu, a nie na jakimś "łajaniu" czy potępianiu.

Niech Bóg będzie z Tobą!

_________________
Piotr Milewski


Ostatnio edytowano N lis 08, 2009 14:47 przez jumik, łącznie edytowano 1 raz



N lis 08, 2009 14:44
Zobacz profil WWW
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt sty 04, 2008 22:22
Posty: 5619
Post 
Ja tylko krótko i 'sucho'.
Kodeks Prawa Kanonicznego podaje:
Cytuj:
Kan. 988 -

§ 1. Wierny jest obowiązany wyznać co do liczby i rodzaju wszelkie grzechy ciężkie popełnione po chrzcie, a jeszcze przez władzę kluczy Kościoła bezpośrednio nie odpuszczone i nie wyznane w indywidualnej spowiedzi, które sobie przypomina po dokładnym rachunku sumienia.


Musisz zatem wyznać swoje grzechy nazywając je po imieniu. Nie powinno być dwuznaczności. Bo odpuszcza się konkretny grzech, a kapłan musi wiedzieć, co do czego udziela rozgrzeszenia.
Spowiedź nie musi być trzyminutówką, z odklepaniem formułki. Możesz spokojnie wyjaśnić, o co chodzi, by kapłan nie miał wątpliwości.

_________________
Η αληθεια ελευθερωσει υμας...
Veritas liberabit vos...
Prawda was wyzwoli...
(J 8, 32b)


N lis 08, 2009 14:44
Zobacz profil

Dołączył(a): N lis 08, 2009 12:54
Posty: 7
Post 
No masz racje,tylko,że mną targają skrajne uczucia na szeroką skale.Nie potrafie sobie z tym poradzić.Od czasu,kiedy zaczęłam miewać te wyrzuty sumienia trzy raz się spowiadałm...chyba trzy razy w ciągu tygodnia i żadna ze spowiedzi nie była satysfakcjonująca.Powiedziałam wszystkie grzechy,ok.Machinalnie zaraz po spowiedzi przypominam sobie nowe,czasem zupełnie idiotyczne,znaczy chodzi mi o to,że wyobrażam sobie,że miały miejsce,chociaż jakiegoś bezpośredniego zdarzenia,dokładnie wskazującego na popełnienie grzechu nie pamiętam.Mam silną potrzeba spotęgowanie grerzechu,raz sądze,że go popełniłam,ide do spowiedzi,po czym twierdze,że to było bez sensu,że tak nie zrobiłam.Nie wiem jak idotycznie zabrzmi to co napisałam,ale casami w trakcie grzechu nie jestem w pełni świadoma...a dokładnie w trakcie popełniania jakegoś czynu nie jestem świadoma,żyje wtedy w swoim świecie i kiedy wychodze ze swojej skorupy...w głowie pojawiają mi się scenariusze na temat danego czynu..i dokładnie chodzi o to,że nie potrafie określić realności grzechu,przez co nie daje rady,nie wiem jak to ująć...normalnie się wyspowiadać,bo w czasie spowiedzi raz mysle tak,raz inaczej.Raz jestem na 100% pewna popełnienia danego grzechu,a raz nie.Codziennie budze się z tą świadomością l.Wiem,że to bezsensowne,ale to nie wychodzi bezpośrednio ode mnie.Bo nie bardzo mam nad tym wszystkim kontrole.Popadam w takie męczące skrajności,przez kilka dni byłam całkiem nie do życia...przez to wszystko mialam całkowiecie zmienne nastroje-euforia,depresja.Co jakiś czas nachodzą mnie mysli nie wypływajace z mojej głow,a dokładnie,takie,z ktorymi się nie zgadam.Bluźniercze i ni mam na to wpływu.Trudno mi nawet wytrzymać w kościel,bo zaraz wszystko mi się przypomina.Nie wiem czy jasno to opisałam,może podam przykład.....
Przebieram się,w trakcie pomyślałam sobie coś idiotycznego etc.,i nagle w mojej głowie po tym wszystkim pojawiła się myśl,że specjalnie przebieram się na widoku i odstawiam przy tym sceny rodem z "showgirls",ale kiedy racjonalnie myśle twierdze,że takie coś ni e miało miejsca,potem odwrotnie.I koło się zamyka.Pojawia się jeszcze grzech z rysowaniem krwią pentagramów,raz jestem pewna,że tak zrobiłam,potem,że coś takiego niegdy nie miało miejsca.Poprostu mam problem z rozgraniczeniem fikcji od prawdy.Nie wiem co z tym zrobić,bo przecież pójście po raz czwarty do spowiedzi i kolejny raz powiedzenie tych amych grzechów,mnie wykańcza..Idąc do spowiedzi się stresuje,po spowiedzi tak samo.Jeszzce maksymalnie denerwujące sa myśli bluźniercze,o wypluciu komunii,wyzywaniu Trójcy.Nie zgadzam się z nimi w ogóle,ale na samym początku,kiedy to wszystko się zaczęło dopuszcałam je do siebie,bo tylko w ten sposób mogłam agwarantować sbie spokój.Teraz to wszystko jest jakieś dziwne...nie potrafie sobie z tym radzić...Trudno mi gdziekolwiek wyjść,bo nagle coś mni się przypomina..wiecie kiedy usłysze jakiś fragment rozmowy dotyczącej kościoła etc. araz przypomina mie się,że prawdobodobnie przeciw temu zgrzeszyłam.Paradoks,ja wiem jak bardzo jest to idiotyczne,ale nie potrafie soie poradziś z tym.


N lis 08, 2009 15:02
Zobacz profil

Dołączył(a): N lis 08, 2009 12:54
Posty: 7
Post 
Nie wiem czy precyzyjnie się wyraziłam,po prostu wystarczy,że sobie coś przypomnę,jakąś sytuacje,rozmowę etc. i zaraz przypomina mi się coś czego nie jestem pewna... przypomniało mi się,że kumpel powiedział mi,że kiedyś podglądali moje okno przez lornetkę...po tym machinalnie zaczęłam się zastanawiać i utwierdzać w przekonaniu,że specjalnie wyczyniałam nie wiadomo jakie dziwactwa...chyba umiecie czytać między wierszami....Ale bezpośrednio nie mogę sobie przypomnieć takiej sytuacji,widzę w głowie różne scenariusze.ale nie mam zielonego pojęcia czy prawdziwe.Analizując mój charakter wątpię czy byłabym zdolna do zrobienia czegoś takiego,i po czasie byłam pewna,że coś takiego nie miało miejsca,a dzisiaj znowu wszystko od początku.Nie pamiętam tego,a jednocześnie wiem,że coś takiego zrobiłam,a potem znowu,że nie...no i tak ciągle.Potem pojawia się rysowanie pentagramu krwią-taka sama sytuacja jak z tą "okienno-lornetkową" sprawą,raz wiem,że to zrobiłam..potem jestem pewna,że nie...ale nie moge sobie przypomnieć jakoś przejrzyście takiej sytuacji,przez co nie mogee określić..czy popełniłam ten grzech czy nie..to wszystko się zmienia miliard razy na dzień.Przez to wszystko nie mogę wytrzymać niegdzie,nie mogę się uczyć...szczególnie trudno mi poradzić sobie w kościele..te wszystkie dylematy tak mną targają..raz musiałam wyjść podczas mszy,bo myślałam,że zwarjuję.Przypominają mi się jakieś elementy,tylko ja za nic nie wiem czy prawdziwe,trudno się z tego wyspowiadać,bo moja spowiedź zależy od tego w jakim..powiedzmy-stadium aktualnie się znajduje.Nie wiem gdzie mam szukać pomocy,i czy w ogóle jest się czym przejmować.


N lis 08, 2009 17:01
Zobacz profil

Dołączył(a): N lis 08, 2009 12:54
Posty: 7
Post 
Błagam poradźcie mi coś,bo nie mam pojęcia co zrobić...To wszystko odebrało mi jakąkolwiek chęć do życia...Nie wiem co zrobiłam,a czego nie zrobiłam...To jest takie frustrujące,nie potrafie sie nieczym zająć..rozmawaiałm o tym z jedną osobą,ale widze,że ona ma dość moich wątpliwość....nie mam kogo spytać..co mam powiedzieć,że nie potrafie tego rozgraniczyć,że nie wiem co jest prawdą,a co fałszem...Nie moge wychodzić z domu,bo mam napady płaczu,ciągle coś mi się przypomina i nie wiem w jakim stopniu to jest realne...W pewnych momentach jestem już tak skołowana,że bardzo możliwe jest to,że wyjdąc z mieszkania już raczej bym nie wróciła..chodzi o to,że przez to wszystko boje się zostawać sama.no nie mam zielonego pjęcia co mi pryzjdzie do głowy..z jednej strony unikam ludzi,a z drugiej nie moge funkcjonować bez kogoś innego.Doprowadza mnie to do autodestrukcyjnego myślenia...komuś kto to czyta może to sie wydać dziwne..ale nie wyobrażacie sobie jakie piekło rozgrywa się w mojej głowie..nie mam pojecia oc do przeszłaśći,czy wyolbrzymiam...czy odwrotnie..Od ponad tygodnia moim jedynum zajeciem jest komp,tv..bo czytając książki przypomina mi się to wszystko...błagam poradźcie mi coś,bo ja nie wytrzymam..cholera..chodzi o to,że nie mam zielonego pojecia czy coś robiłam.nie wiem..nie wiem..Jeszcze niegdy nie potrzebowałam takiej pomocy...


N lis 08, 2009 17:33
Zobacz profil

Dołączył(a): N lis 08, 2009 12:54
Posty: 7
Post 
Błagam pomóżcie..udzielcie jakiejkolwiek rady...bo ja już dłużej tego wszystkiego nie wytrzymam..jednego dnia jest wspaniale..potem wszystko upada...nie daje już rady..POMOCY..naprawdę.....prosze


N lis 08, 2009 17:53
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post 
Poproś jakiegoś mądrego kapłana o rozmowę i porozmawiaj z nim. Opowiedz to co tu piszesz.

To może być nerwica natręctw. To coś jak po wyjściu z mieszkania ciagle zastanawiać się czy zamknęło się drzwi czy nie. I mimo, że wie się, że się zamknęło, to nie jest się tego pewnym.

Poszukaj tutaj na forum (opcja "Szukaj") - wiele osób wydaje się mieć objawy tej nerwicy natręctw i trochę było o tym napisane.

Porozmawiaj z kapłanem. Może jest też konieczna rozmowa z psychologiem, najlepiej chrześcijańskim.

_________________
Piotr Milewski


N lis 08, 2009 22:42
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47
Posty: 12979
Post 
Tak jak napisał Jumik, my nie mamy moźliwości pomóc, równie dobrze możesz zapytać kogokolwiek na ulicy. Psychiatra, lub psycholog to jest Twoja szansa na zrozumienie problemu i uporanie się z nim, przy czym wielu ludzi ma jakieś problemy i od tego ten lekarz jest. Nie ma się co wstydzić ani czuć gorszym.

_________________
Pozdrawiam
WIST


N lis 08, 2009 22:51
Zobacz profil

Dołączył(a): N lis 08, 2009 12:54
Posty: 7
Post 
Racja,ale nie zawsze mam możliwość przeprowadzenia rozmowy,bardziej chodzi mi o to czy powinnam mówić o grzechach,których nie jestem pewna,w ogóle,tzn. wydaje mi się,że je popełniłam,chociaż rzeczywiście nie mogę sobie przypomnieć nic oprócz strzępek zdarzeń, których autentyczności nie jestem pewna.Analizując wszystko wątpię czy mogłabym zrobić cokolwiek o czym myślę i wydaje mi się to nieprawdopodobne,ale dręczą mnie jakieś..wyrzuty sumienia..nie wiem jak to nazwać..Po poprzednich spowiedziach,kiedy mówiłam na temat nie wiadomo-czy-popełnionych-grzechów,zawsze żałowałam


Śr lis 11, 2009 13:40
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47
Posty: 12979
Post 
Więc warto mieć osobistego spowiednika, któremu problem naświetlimy. Mam wrażenie że ostatnimi czasy mamy tu coraz więcej ludzi, których problemy wykraczają poza niedbalstwo, a wynikają z jakichś poważniejszych rzeczy, na które jednak nic nikt tu nie poradzi. Według mnie, tego typu wyrzuty sumienia wynikają nie z tego że coś faktycznie się złego zrobiło, ale ze skrupulanctwa, wobec którego nawet logika jest nieraz bezsilna (wiem że zamknąłem te drzwi, ale co jeśli...).

Według mnie stawienie sprawy - nie jestem pewna to mam mówić czy nie - jest błędne. Bo albo powiesz o czymś czego nie było, a wątpliwości i tak zostaną, albo nie powiesz i będziesz jeszcze bardziej żałować. Więc niech stały spowiednik wie że masz takie problemy i wtedy sprawa będzie jasna. A odpowiednia terapia, czy nawet porada lekarska określi co masz czynić. Innej opcji nie ma. Pytanie na siłe obcych ludzi co czynić nie jest dobrym rozwiązaniem, bo ci którzy jakoś rozumieją problem, nie podejmą się decydowania za Ciebie, ale wskaż takie ogólne sposoby postępowania jak wyżej.

_________________
Pozdrawiam
WIST


Śr lis 11, 2009 14:36
Zobacz profil

Dołączył(a): N lis 08, 2009 12:54
Posty: 7
Post 
Miliony razy mówiłam o tym czego nie było,myślałam,że t w jakiś sposób zatamuje całą akcje,że wszystko się zakończy-ale widać się myliłam.Mam mocne poczucie,że tego nie zrobiłam,jestem pewna,ale pojawiają się niejasne wątpliwości...właśnie to poczucie realności albo się wzmaga,albo przeciwnie-wszystko zależy od tego jaki mam dzień.Nie mam możliwości spowiadanie się u tego samego ks.,z powodów niezależnych ode mnie,więc to wyjaśnia moją niechęć do mówienia wszystkiego z chorą dokładnością i wnikliwością na temat braku poczucia realności,nawet mnie to męczy,idąc do spowiedzi...nie wiem,w tej chwili mi przeszło,musze jeszcze poczekać..zobacze co się wydarzy.


Śr lis 11, 2009 15:08
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47
Posty: 12979
Post 
Pamiętaj że Bóg nas zna, a to nie jest sytuacja że coś ukrywasz, ale masz problem zupełnie innej natury. Sugeruj się rozsądkiem - skoro nie mogłaś czegoś zrobić, skoro nie jesteś pewna, to najprawdopodobniej nie ma problemu. Sądzę że jeśli byłby to grzechy ciężkie, to trudno byłoby nie być pewnym ich popełnienia. Słowem: wątpliwość tego typu trzeba ignorować, a sugerować się pewnikami.

_________________
Pozdrawiam
WIST


Śr lis 11, 2009 15:14
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post 
Jeżeli nie masz możliwości spowiadania się u jednego księdza, bo np. pracujesz/studiujesz w innym mieście, to miej nawet dwóch stałych spowiedników, którym to powiesz, u których będziesz się spowiadała. To chyba lepsze niż nie mieć żadnego i się męczyć.

I porozmawiaj o tym z mądrym kapłanem/kapłanami (niekoniecznie w konfesjonale).

W razie powtarzania się sytuacji skontaktuj się też z psychologiem.

_________________
Piotr Milewski


Śr lis 11, 2009 15:20
Zobacz profil WWW
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 15 ] 

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL