Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pn sie 18, 2025 23:02



Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 3 ] 
 Spowiedź-proszę o pomoc,jestem tu nowa... 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Wt sie 11, 2009 12:37
Posty: 1
Post Spowiedź-proszę o pomoc,jestem tu nowa...
Witam Was serdecznie, jestem tu nowa.
Postanowiłam dołączyć na forum, gdyż chciałabym przedstawić Wam mój problem. Najpóźniej, jakby dalo radę do piątku wieczorem 14.08, gdyż w
sobotę Komunia... Liczę na Was, ponieważ chciałabym poznać Wasze opinie - niestety sama nie jestem w stanie tego rozstrzygnąć, bo raz mi się wydaje że robię dobrze, a za innym że źle...
Nie mam z kim o tym pogadać, jetem wstydliwa i forma bezpośredniej pomocy na razie nie wchodzi w grę.
Mój przypadek wydaje mi się odosobniony, więc piszę tutaj...
Mój post będzie bardzo długi, ale muszę tak to opisać, abyście wiedzieli jak najwięcej o mojej sytuacji, abyscie mogli mi jakoś doradzić... Nie
zrażajcie się. Proszę Was, przeczytajcie całość, a nie między wierszami, bo moja sprawa jest trudna - dopiero z pełnego mojego opisu można coś
wywnioskować...

Chodzi mi o Sakrament Pokuty.
Niedawno zaczęły mi się przypominać grzechy z przeszłości - jakieś sytuacje z dzieciństwa, z lat podstawówki, gimnazjum, liceum... .
Odkąd pamiętam, moje wyznanie grzechów, nieważne czy były ciężkie czy lekkie, wyglądało mniejwięcej tak: " Obraziłam - kłamstwo,lenistwo,
niepomaganie rodzicom, zazdrość...". I tak te moje spowiedzi przed laty aż do teraz, wyglądały. Przy grzechach ciężkich nie podawałm nigdy ilośći,
okoliczności, jak ten grzech kogoś zranił itp., gdzie się działo - nie można było po mojej ''wyliczance'' połapać się, co takiego złego zrobiłam. Nikt
nigdy (spowiednik) nie dopytywał o nic, więc nic więcej nie mówiłam. Nie wiedziałam dokładnie też, że jeśli się nie podaje, to spowiedź może być
nieważna... To znaczy że żyłam w nieświadomości, a jednak czułam, że Bóg mi i tak wybaczył - to był mój czas nawrocenia... :(
Nachodzą mnie od jakiegoś czasu bluźniercze myśli na zwykłych ludzi, na osoby święte itp. - raz ''podciągnęłam'' na spowiedzi te bluźniercze myśli
pod ''złe zachowanie'' - żeby ksiądz już nie dopytywał. Teraz wiem jednak, ze były i są nadal pokusą - przecież ja ich nie chcę, nawet jeśli
pozwalam im ''przepłynąc" przez moją głowę. Raz się zdarzyło, że do spowiedzi poszłam na jutrzejszy dzień od poprzedniej i na siłę wymieniałam jakieś grzechy dawniejsze i spowiadałam się z tych myśli.
Raz, jak mnie ksiądz zapytał właśnie o te myśi - to chyba ze stresu powiedziałam coś niezgodnego z prawdą... bałam się po prostu. Ale żebym zataiła i skłamała specjalnie - nawet mi to do głowy nie przyszło. I tak było aż do teraz...
Pomyślałam sobie, że spiszę te wszytkie grzechy z przeszłości czyli dzieciństwa, i pójde do pierwszopiątkowej spowiedzi.
Poszłam w piątek do spowiedzi, powiedziałam ze chcę wyznać grzechy z przeszłości, które mi się przypominają. Nie chciałam zwlekać, bo ten
ciężar mnie przytłaczał(bardziej ze strachu). Ksiądz się zgodził. Mało było w spowiedzi Boga, mało żalu i postanowienia poprawy. Wiedziałam z
gory, że od razu nie zmienię rodziców, którzy nie chodzą do kościoła, , że od razu się nie przyznam, że chcodzę do spowiedzi. Mało wiary, ze
podołam.
Te grzechy to grzechy z dzieciństwa oraz z przeszłości (ogólnie) - takiej, które mi po prostu wyrzucało sumienie. Spisałam je na kartkę, gdy się nie mieściło, przepisałam je jeszcze raz,w wersji skróconej, nie uszczegóławiałam, tylko mówiłam np.'' dochodziło wiele razy do bójek w
dzieciństwie, przezywań, obrażań - do tej pory się nie pogodziliśmy'' - niektóre na wyrost, bo stwierdziłam,że mogło choć nie musiało to tego
dojść w przeszłości. Były grzechy z przeszłości dalekiej i bliskiej, z dzieciństwa - wrzuciałąm je do jednego worka...
Ta spowiedź była pierwszopiątkowa, ksiądz się na nią zgodził na miejscu..
I nie powiedziałam, ze wtedy chodziłam do Komunii, nie powiedziałam, ze wydają mi się świętokradcze (jeśli takowymi były). Czy musiałam to
mowić? Ksiądz się powinien domyślić, skoro powiedziałam, ze były za ogólne spowiedzi, ale nie powiedziałam ze wtedy przyjmowałam komunię.
Wydaje mi się, że powinien się domyślić.
No i nie uszczegóławiałam grzechów. Podawałam czyny, które mogły się zdarzyć w przeszłości. nie mówiłam, ile miałam lat, ale podawałm ogólne
określenia: ''kiedyś'', w ''dzieciństwie''. Niektóre okoliczności przeoczyłam i uznałam za nie ważne - podobnie jak niektóre grzechy.
Na koniec wyznałam grzechy popełnione ''ostatnio'' - czyli te ''na czasie''. Dodam, ze starałam się być szczera, i mi wyszło jak nigdy:)
Wybaczenia nie czułam. Czułam, ze ten mój rachunek sumienia był nijaki? - może niekompletny?, poprawa - jej postanowienie mogło zostać
niewypełnione i zaczęła się panika. Coś mi mówiło, że nie dam rady. Co najgorsze, jeszcze się mi zaczęły przypominać inne grzechy z przeszłosci.
Chodziłam struta, jak opętana, czułam że się pocę, nie mogłam spać, czułam że jestem daleko od Boga... choć chciałam już mieć z nimi spokój, nie chciałam czekać na ostatnią chwilę.
Przypomniałam sobie tylko słowa księdza: "tych grzechów już nie ma, gdy ci się inne przypomną, wyznasz je na następnej spowiedzi". I
powiedział, bym już do nich nie wracała. Zakazał mi jako spowiednik.
Moje serce było pełnie niepokoju. Zrozumiałam, ze być może nie podołam zadośćuczynieniu... i się pojawiły skrupuły.
Najmniejszą czynność, uważalam za grzech ciężki.
Więc pomyślalam, ze znów pójde w niedzielę, do spowiedzi.
W sobotę miałam wypełnić postanowienie złożone Bogu, iść do sąsiadki, starszej schorowanej, bo jej kiedyś obiecałam. Postanowiłam że się
zapytam co tam itp. I nie poszłam, bałam się reakcji rodzicw, z czym będę z nią rozmawiała, a pozatym myśli nie mogłam poskładać. I w sobotę wieczorem uświadomiłam sobie, ze pójdę do spowiedzi i to wyznam(obok wulgarnych myśli i skrupułów.). Pojawiło się myślenie typu: zgrzeszę - i tak się przecież wyspowiadam się, ale nie zuchwałe - coś mi tak po prostu podpowiadało w myślach.
Ale tu znów się pojawiły myśli:" Będziesz musiała sobie przypomnieć grzechy z przeszłosci, których nie wyznałaś ostatnio". Wiedziałam, ze pewnie nie zdąże sobie przypomniec wszyskich tych, których nie wyznałam poprzednio. Długo się wahałam przed komputerem siedząc. W nocy sobie próbowałam przypomieć, ale mi tak wszystko po głowie latało, że szok. Miałam nawet je spisać, ale stwierdziłam, że jak pójde w niedziele do spowiedzi z nawałem grzechów, to znów mi kartki braknie. Więc pomyślałam sobie: " Nie będę ich spisywać, co się przypomni, to się przypomni, resztę zapomnainych wyznam na kolejnej spowiedzi."
Rankiem nie wiedziałam, co robić - iść czy nie iść?? na szybko jakieś przypomnienie grzechów dawnych niewypowiedzianych( zeby coś chociaż
powiedzieć i tych ostatnio popełnionych -zapomnianych).
I rano w sercu w niedzielę niepokój. I rachunek sumienia wyszedł w trakcie samej spowiedzi, po drodze sobie przypominałam grzechy...tak na
szybko. Bo te słowa księdza mnie dotknęły "tamtych grzechów już nie ma, są zmazane". I głupio mi było: w piątek spowiedź, a w niedzielę nie
pójde do Komunii...
I stwierdziłam, ze jednak pójdę do spwoiedzi niedzielnej. Resztę, jeśli się coś po tej niedzielnej spowiedzi przypomni, powiem na następnej
spowiedzi, później.
Powiedziałam, ze mam niepokój w sercu, że jestem struta, że nie czuję ulgi i przebaczenia. Ale o rachunku sumienia - ze byl na szybko,
machinalnie zapomniałam powiedzięć... zapomniałam również powiedzieć, ze miałam myśli by nie życ, bo dla mnie ratunku już nie ma.
Taki szczery dialog z kapłanem . I powiedziałam może jakiś jeden grzech z przeszłości - a było więcej. No ale - dokładnie sobie przed spowiedzią nie przypomniałam, bo stwierdziłąm, że mi się przy spowiedzi przypomni, zresztą późno było, myśli nie mogłam pozbierać, nie chciałam, by wyszło za dużo, nie chciałam jeszcze raz wracać do tych grzechów z przeszłosci. I powiedziałam również jeden popełniony ostatnio ( zapomniany, razem z innymi).I zapomniałam powiedzieć najważniejszego: że z tym niepokojem miałam złe myśli, ze lepiej byłoby nie żyć - ale nie z zatajenia. Tak, jakby coś we mnie siedziało; moje serce szybciej bije jakoś, denerwuję się, czasem myślę, że kieruje mną szatan - o tym zapomniałam powiedzieć...albo głupie myśli - ze jestem pod wplywem szatana, że Boga we mnie nie ma. :( No i zapomniałam o tym poiwedzieć. A czasem tak myślę... I zapomniałam powiedzieć też o obsesji na temat liczb-co widzę na zegarku,to ciągle jedna liczba mnie prześladuje. Coś mi mówi: spójrz ma zegarek - a będzie ta liczba. I zawsze była - i głupie myśli "coś w tym musi być''. Tak mam czasem.
Ksiądz powiedział, że mam skrupuły, ale wyjdę z nich. Tylko mam się nie skupiać na atakujących mnie myślach.
I powiedział, żebym już jutro, pojutrze, nie wracała do spowiedzi - zakazał mi!

Teraz rodzą się we mnie wątpliwości: Że spowiedzi wcześniejsze, z lat ubiegłych do teraz, mogły być nieważne i świętokradzkie, że Komunie były świętokradzkie, ponieważ nie podawałam ilości i okliczności..... czyli ze żyłam w nieświadomości ( jakbym była świadomoa - to po co mi by to było). Ale świadomości nie miałam. Tak samo nie wiem jak jest ze spowiedzią pierwszopiątkową, tą długą i z niedzielną.
1)I tu mam pytanie... Czy moja ostatnia spowiedź niedzielna z takim rachunkiem sumienia( mało modlitwy, strach; nie dogłębnym - mało czasu było- w zasadzie wieczór tylko i noc, trochę z mojej winy(komputer) - ale naprawdę myśli nie ogłam pozbierać - mając świadomość, że ten
rachunek będzie taki sobie, na siłę chyba przypominanie sobie grzechów) była ważna? Jakie jest Wasze zdanie,patrząc waszym okiem?
2)Czy musiałam czekać, aż znów ''dogłebnie'' naraz sobie przypomnę grzechy zapomniane z przeszłości? Głupio mi bylo czekać:/ Nie po to się
pojednałam, żeby nie iść do Komunii i przyjąć Jezusa.
Po tej niedzielnej spowiedzi poszłam do Komunii i było wszystko ok. W kościele miałam łzy w oczach...

W domu znów po komunii - bluźniercze myśli, a na dodatek - tyle się grzechów niewypowiedzianych z przeszłości pojawiło w mojej głowie! I znów ten niepokój: że kieruje mną zła siła, mnie zjada. Głupie myśli znów: spójrz na zegarek, odsunięta jesteś od Boga, prawie uwierzyłam, że kieruje
mną szatan...Bo taki niepokój że szok. Że Boga nie ma, tylko on. Gotowa byłam uwierzyć... Ale wołałam do Boga: Boże,dlaczego dajesz mi takie
myśli??
I co najgorsze teraz rodzi się we mnie poczucie winy: Może warto było poczekać, aż się zbierze grzechow więcej z przeszlosci zapomnianych,
zapiszę je sobie, pójdę na dłuższą spowiedź. I mi się także po spowiedzi przypomniały niewypowiedziane zapomniane ''na czasie''.
Po prostu rachunek sumienia był na szybko, w drodze, w kościele... Chciałam jak najszybciej się pojednać i powiedzieć, co mnie boli:(
Już nie chciałam wyskakiwać z długą listą... nie w tym sens...pomyślałam, ze resztę wyznam na kolejnej.

A teraz... nie wiem co robić.
Dodam, ze jak o tym nie myślę, to funkcjonuję normalnie, nie denerwuję się itp. Czuję spokój. Gdy o wszystkim myślę, jest źle...Rodzicom nic nie mówię, nie będę ich martwić.

Mam do Was pytanie:
Lepiej przystępować do Komunii, czy sobie darować? Np. nie przystępować do niej (bo nie wiem, czy znów nie będzie świętokradzcza
nieświadomie, jak. poprzednie lub ta niedzielna..) ale pójśc np. za miesiąc, za półtora, ochłonąc troche, zebrać siły i myśli? Czy przez taką przerwe popadnę w jakiś grzech? Np. Przeciw Duchowi Św.? - że długo zwlekam... ale i tak będę musiała iśc, bo w pazdzierniku mam wesele bliskiej mi osoby.
Czy muszę powtarzać tę długą spowiedź? Mówić, że mogło być świętokradczo? Co o tym myślicie? Wiem, ze długo, ale chcę oddać obraz mej sytuacji i dlatego. Nie zrażajcie się i nie odsyłajcie mnie.
Pozdrawiam Was i liczę na Wasze opinie Kochani.

P.S. Czy jeśli przyjęłam na Bierzmowaniu świękokradczą Komunię, to jest no ważne? Byłam nieświadoma.


Wt sie 11, 2009 17:33
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 16, 2003 21:19
Posty: 5389
Post 
Przede wszystkim dziewczyno znajdź sobie psychologa i piszę to bardzo poważnie. Bo to co opisujesz już nie kwalifikuje się jako tylko duchowe skrupuły, a przede wszystkim psychiczne natręctwa. To choroba, którą należy leczyć.

Dalej idź zaczep "pierwszego, lepszego" księdza i z nim porozmawiaj o tym, o czym próbujesz z nami tutaj na forum. Nie proś o spowiedź, proś o poradę i wyjaśnienie Twoich wątpliwości i ewentualnie po tej rozmowie jeżeli ksiądz uzna za stosowne poproś o spowiedź. Po tym co piszesz trudno powiedzieć czy rzeczywiście któraś z Twoich poprzednich spowiedzi była nieważna...

Pamiętaj, że jednak po każdej spowiedzi mówisz, że "więcej grzechów nie pamiętasz, ale za wszystkie żałujesz" a odpuszczenie obejmuje właśnie wszystkich, a nie jedynie wyznanych.

Spowiadaj się u jednego kapłana, który będzie miał świadomość że stale się u niego spowiadasz, czyli poproś o stałe spowiednictwo.

Forum to nie jest miejsce gdzie się rozwiązuje swoje dylematy moralne tym bardziej pyta o ważność spowiedzi. Takim miejscem jest jedynie Twoje sumienie, a jeżeli ono nie umie to konfesjonał.

No i na koniec, nawet jeżeli przyjęłaś bierzmowanie po świętokradzkiej spowiedzi to co najwyżej przyjęłaś ten sakrament niegodnie, niemniej ważnie i nie trzeba go powtarzać.








______________
a całkiem prywatnie to: AAAAAAAAAAAAAAaaaaaaaaaaaaaaaaa !!

_________________
Nie nam, Panie, nie nam, lecz Twemu imieniu daj chwałę za łaskę i wierność Twoją...

Użytkownik rzadko obecny na forum.


Wt sie 11, 2009 18:00
Zobacz profil
Post 
Kapłan już udzielił Ci odpowiedzi::
http://www.jezuici.pl/rozmawiamy/forum/81/n/2637
http://www.jezuici.pl/rozmawiamy/forum/81/n/2626
Zastosuj się do tego, a nie szukaj pomocy w internecie.

Zamykam.


Wt sie 11, 2009 18:50
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.   [ Posty: 3 ] 

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL